Wahałem się przez chwilę, czy powinienem o cokolwiek jeszcze ją pytać, ale to było silniejsze ode mnie.
– Gdzie się wybierasz w środku tygodnia?
– Koleżanka ma urodziny, a że obie jutro nie idziemy do pracy, to czemu nie świętować dokładnie w dzień jej urodzin?
– No tak, skoro jutro nie pracujesz. Zazdroszczę, przede mną ciężki dzień.
– A co robisz? Nie mam pojęcia, czym się zawodowo zajmujesz.
To było miłe. Nie sądziłem, że Eve zechce ciągnąć tę rozmowę, a tym bardziej dowiedzieć się czegoś o mnie. Oparłem się wygodniej o wezgłowie łóżka i zacząłem opowiadać o mojej pracy. Niezbyt szczegółowo oczywiście, bo nie chciałem zanudzić jej niuansami z życia programisty. Potem ona opowiedziała mi o ostatnich perypetiach jej szefa z tworzeniem strony internetowej salonu oraz wypytała mnie o firmę, w której pracuję. Gdzie studiowałem, jak długo pracuję w DreamDesign… Po jakimś kwadransie stwierdziła, że musi niestety kończyć, bo się nie wyrobi, a chciałaby jeszcze wziąć prysznic. Pożegnaliśmy się.
Odkładając telefon, wciąż się uśmiechałem.
Rano wstałem z tym samym głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Nie mogłem przestać myśleć o Eve. Teraz prześladował mnie nie tylko jej tatuaż, ale i ona sama. Jej głos, śmiech… Rozpamiętywałem każde jej słowo, całą naszą rozmowę. Nie wiedziałem, skąd mi się do wzięło ani kiedy minie. Oby szybko, bo potrzebowałem w pracy skupienia. Pracowałem nad dość ważnym projektem i nie mogłem sobie pozwolić na taką szaloną gonitwę myśli.
Alice szukała czegoś w szafie i w końcu poprosiła, żebym, z racji wyższego wzrostu, sięgnął po pudełko z butami. Stało na samej górze naszej szafy.
– Proszę. – Podałem jej.
– Swoją drogą, mógłbyś zrobić porządek ze swoimi gratami.
Pokazała ręką na dół szafy, gdzie stały pudła należące do mnie.
– Ale niby co mam z nimi zrobić?
– Powiedziałeś, że musisz przejrzeć i połowę wyrzucić. Przydałoby się, bo robi się trochę ciasno.
Machnąłem niedbale ręką. Zupełnie o nich zapomniałem, ale faktycznie powinienem coś zrobić. Obiecałem zająć się tym po pracy, choć tak naprawdę miałem nadzieję, że Alice szybko zapomni i będę miał spokój przez kolejne kilka miesięcy.
Alice nie zapomniała. Zagoniła mnie do sypialni, jak tylko skończyłem jeść kolację. Zagroziła, że przestanie gotować aż do świąt, jeśli wszystkiego teraz nie uporządkuję. Wiedziałem, że raczej nie żartowała. Nie miałem ochoty żywić się mrożonkami, więc mimo zmęczenia otworzyłem szafę i wyjąłem dwa wielkie pudła moich staroci.
Większość powinna pewnie dawno trafić na śmietnik, ale chyba byłem typem chomika. Zacząłem wszystko po kolei wyjmować i segregować na kupki. Do wyrzucenia, do zastanowienia się i do zachowania. Druga kupka rosła niestety najszybciej. Kończyłem przegląd pierwszego kartonu, gdy moim oczom ukazało się coś, czego od lat nie widziałem. Pamiętnik Jojo… Nagle mnie olśniło! Gorączkowo zacząłem przeglądać kolejne strony, w poszukiwaniu tego jednego wpisu. Wreszcie, gdzieś bliżej końca, znalazłem to, czego szukałem.
Wszyscy są tacy sami. Wszyscy! Myślą, że to ich świat i mogą z nim robić, co chcą. Mogą upijać się, bić, gwałcić, szydzić… Czerpią chorą przyjemność z krzywdzenia kobiet. Czy zawsze chodzi o władzę? Muszą czuć, że to oni rządzą? Nienawidzę ich. NIENAWIDZĘ! Nigdy nie wyjdę za mąż, nigdy nie urodzę syna, zazdroszczę lesbijkom. Chciałabym taka być. Nie rozumiem, jak mogę jednocześnie kogoś nienawidzić i pragnąć? Muszę zapomnieć o moich naiwnych marzeniach. Nie mogę się ani zakochać, ani zaufać żadnemu z nich. Znów będę tylko cierpieć, jak zawsze. Pat namówiła mnie na tatuaż u swojej kuzynki. Idziemy dzisiaj. Wydziaram sobie coś, co będzie mi już zawsze przypominać o tym cholernym gatunku! O tym, że nie mogę zaufać żadnemu mężczyźnie. NIGDY. Narysowałam sobie projekt. Podoba mi się.
Pod spodem trójkąt. Płonący trójkąt! Opadłem bezwładnie na łóżko. Czy to w ogóle było możliwe? Czy Jojo mogła być Eve? Czy to ta sama osoba? Nagle wszystkie obrazy związane z Eve przeleciały przez moją głowę. Wszystkie jej tatuaże, wszystkie słowa. Pewne rzeczy ewidentnie się zgadzały, jak na przykład to, że obie były kiedyś za granicą. Jojo planowała podróż na południe Europy, a Eve wspomniała, że pracowała kiedyś za granicą. Obie też musiały szybko dorosnąć… To wszystko mogłoby jeszcze być przypadkiem, tatuaż jednak nie pozostawiał złudzeń. Eve musiała być Jojo, dziewczyną, która żyła kiedyś w mieszkaniu moich rodziców.
Zamknąłem pamiętnik i wpatrywałem się w niego przez dłuższą chwilę. Czy powinienem coś zrobić? Kiedyś chciałem oddać go właścicielce, ale nie znalazłem jej danych ani adresu. Teraz właśnie, być może zupełnym przypadkiem, osobiście ją spotkałem. Nie wierzyłem w te wszystkie powiedzenia o przeznaczeniu, więc nie doszukiwałem się w tej sytuacji niczego szczególnego. Niemniej wydało mi się czymś oczywistym, że powinienem spotkać się z Eve i zapytać o ten pamiętnik. Jeśli faktycznie należy do niej, to zapewne będzie chciała go odzyskać. Ja w każdym razie z pewnością nie powinienem go zachować. Nie teraz, gdy już znam właścicielkę. Chyba znam…
TERAZ, GRUDZIEŃ
Mimo ostentacyjnego okazywania przeze mnie braku zainteresowania tematyką kreacji sylwestrowych Alice niemal zmusiła mnie do towarzyszenia jej podczas zakupów. Po godzinie chodzenia po butikach miałem serdecznie dość. Mój bunt sięgnął zenitu przy przymierzaniu przez Alice piętnastej sukienki. Powiedziałem, że muszę do toalety, i zniknąłem tak szybko, że nie zdążyła wyjrzeć za mną zza kotary przymierzalni.
Nie kłamałem, faktycznie odwiedziłem łazienkę. Nie mogłem się nadziwić, ile osób czekało w kolejce. Generalnie centra handlowe pękały w szwach. Całe rodziny kręciły się w kółko, pewnie w poszukiwaniu prezentów. Było też mnóstwo młodzieży i kto wie, po co tutaj przychodzili. Zazwyczaj nic nie kupowali, tylko szwendali się to tu, to tam, w poszukiwaniu wrażeń. Niektórzy pewnie próbowali nawet coś zwędzić. Mimowolnie nie mogłem powstrzymać uśmiechu, widząc dwie nastolatki zerkające nerwowo na kamery. Nie wiedziałem, czy już coś schowały do swoich obszernych torebek, czy dopiero zamierzały to zrobić. Ten widok spowodował, że znowu wróciły do mnie myśli o Jojo.
Nie jest łatwo mieć piętnaście lat i nie dostawać kieszonkowego. Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek to zrobię, ale chyba życie mnie do tego zmusiło. A może się tylko tak sama przed sobą tłumaczę? Wolę myśleć, że to nie moja wina, tylko rodziców. Albo że tak naprawdę nikomu nie robię większej krzywdy, bo przecież te wszystkie sklepy pewnie mają jakieś polisy czy coś. Mimo wszystko, za każdym razem czuję się podle. Tim i Pat chyba nie. Nie mają żadnych wyrzutów sumienia. Zazdroszczę im. To nie fair, że oni robią to, choć nie muszą. Ich rodzice mają kasę i na wszystko dostają. Ja kradnę, bo po prostu nie mam za co kupić ubrań. Ale powinnam być im wdzięczna, chyba… Pokazali mi co i jak, dzięki nim wiem, jak nie wpaść. Nie chcę tego robić za często. Jak nie muszę, to wolę iść do second handu i wyszperać coś ciekawego. Łatwiej nosić ciuchy w stylu grunge, bo mogę je sama zrobić albo przerobić. A Pat mi wszystko pokazała. Ona wie, jak się nosić, jest zajebista! Od razu mi się spodobała, od pierwszego dnia. Poza tym dzięki Timowi i Pat nie jestem już jedyną outsiderką w szkole. Trzymamy się we trójkę i jest dużo lepiej. Tylko że oni są tacy z wyboru, a ja chyba nie. Nie daję jednak tego po sobie poznać. Udaję, że lubię być inna niż wszyscy i mam cały świat w dupie. Ale nie do końca tak jest… Bardzo bym chciała nikim i niczym się nie przejmować. Szczególnie Krisem. Jak on mógł mi to zrobić????
Gdzieś