Wzięła go za rękę i zaprowadziła do pokoju, w którym położyli się na łóżku. Leżeli twarzą w twarz, czuła jego oddech, widziała, jak łzy wysychają na jego policzkach. Leżeli tak bez słowa długi czas i patrzyli sobie głęboko w oczy. Czuła, że jego płacz był zakończeniem pewnego rozdziału w życiu, oczyszczającym duszę katharsis, i ostatnią prośbą o ratunek, jego przyjazd natomiast, dobrowolnym oddaniem życia w jej ręce.
Został u niej na noc, a Rose nie protestowała, gdy Steve nie wyszedł z pokoju. Kate przemyślała wszystko i wiedziała, że jedynym ratunkiem dla Steve’a jest odcięcie go od jego dotychczasowego życia, więc postawiła mu warunek, na który on przystał. Miał od razu porzucić wszystko w Vernon i zostać u niej, pójść do pracy i zapewnić im godny byt. Nie było to łatwe, jednak Steve ostatecznie wziął się w garść, nie doprowadzając w życiu do powstania deszczu, który tworzył kałuże. Odbił się wyżej niż sądziła. Po krótkim czasie wynieśli się z jej rodzinnego domu i wybudowali swój własny, z dala od świata, a ona powiła mu córkę. Wtedy właśnie stał się dla niej mężczyzną, trzymając Amy na rękach i patrząc na nią, jakby dostał drugie życie.
I teraz znowu go widziała, w ręczniku, siedem lat później. I chociaż kiedyś targały nią wątpliwości, teraz siedząc tu na łóżku i patrząc, jak szuka czystych bokserek ponownie nie tam, gdzie zawsze były, czuła, że jej miejsce jest właśnie tutaj. Z nim i ich córką. Nie zamieniłaby tego na nic.
– Druga szuflada, kotku. – powiedziała, po czym dodała: – Pojedziesz jutro z nami po choinkę? Amy nie da ci żyć, wiesz o tym.
– Mhm – wymamrotał, szorując zęby i podszedł do szuflady, w której miał bieliznę.
– Kosz z czystym praniem – powiedziała, uprzedzając jego pytanie o koszulkę, po czym kontynuowała, jak to miała w zwyczaju: – Chciałabym też podjechać do mamy, zresztą Amy tak samo się upomni.
– Mhm – wymamrotał znowu jakby automatycznie, po czym skierował się do kosza z praniem.
– Pamiętasz o prezentach? Zostawimy Amy z mamą i podjedziemy coś kupić, bo wkrótce zamkną sklepy, wiesz o tym.
– Mhm. –Wszedł do łazienki i wypluł pianę z ust. – Martwię się o Eda. Nie dał znać, że dojechał.
– Ed jest dużym chłopcem, Steve. Wiem, że przeżył koszmar. A raczej przeżyliście. Jednak musi sobie z tym poradzić, to w końcu tylko pies.
– Wiem, ale znasz go. Chciałbym jutro z nim wyskoczyć na piwo.
– Dobrze – powiedziała, po czym wstała i udała się do łazienki. – Jak załatwisz choinkę i mamę.
Steve patrzył na jej gładkie, nabalsamowane nogi oraz szerokie uda. Tak seksowne jak siedem lat temu. Gdyby nie ciąg dziwnych zdarzeń, wziąłby ją nawet teraz, w łazience, tam, gdzie stoi. Jednak wciąż dochodził do siebie, więc tylko podziwiał Kate za to, jak szybko potrafiła sprawić, że życie wróciło na normalne tory. Jakby nic się nie stało. Była ich murem, gdy cokolwiek próbowało dostać się do ich świata. Wpuszczała tylko dobre rzeczy, starając się jak najskuteczniej blokować całym ciałem złe.
Zgasiła światło, tylko telewizor rzucał nikłą poświatę na łóżko. Poczuł woń jej balsamu. To koiło jego zmysły, jak zawsze.
Położyła się i wyłączyła telewizor. Zapanowała ciemność, tylko śnieg odbijał światło nocy i wlewał białą poświatę do sypialni.
Położył się obok niej, a ona wtuliła się w jego ramiona. W tej chwili to ona potrzebowała opieki, i Steve o tym wiedział. Wiedział także, że Kate zaśnie szybciej, niż zamknie powieki. Przysunął ją bliżej i pocałował w głowę.
– Dobranoc, kochanie. Nie myśl już o tym wszystkim. Zaśnij – powiedziała, wtulając głowę w jego klatkę piersiową.
Zamknął oczy, lecz już po chwili je otworzył i gapił się w sufit. Cały czas coś go trapiło i zastanawiało. Nie to, że Scarlett ich uratowała dzisiaj. Nie to, że dała radę powstrzymać stado wilków i uczyniła coś, co było niemożliwe. Nie to, że omal ich córka nie zginęła. Spokoju nie dawało mu coś innego.
– Katie, słyszałaś, co mówił ten starszy gościu? Że zobaczymy się niedługo?
– Kto? – spytała, a Stephen wiedział, że mówi już, będąc nogą w krainie czarów i niebytu.
– Ten starszy gość – powiedział zamyślony, bardziej do siebie.
– Jaki gość, Steve? Jesteście z Amy jak dwie krople wody, wiesz? – Podniosła się i ucałowała go w policzek, po czym odwróciła się na drugi bok. – Nie zapomnij nastawić budzika. I śpij.
Steve leżał z szeroko otwartymi oczyma i nie oddychał. A przynajmniej tak myślał. Zastanawiał się, czy komórka Kate była w tym czasie wyłączona i starał się przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz rozmawiali ze sobą na głośniku. Nie pamiętał. Pamiętał jednak oczy tamtego starca. Ciemne jak kosmos. Błyszczące w blasku zapalniczki.
Po chwili wstał. Zegar pokazywał 23:27. Włożył bluzę i spodnie, po czym wyszedł z sypialni i zajrzał do pokoju Amy. Dziewczynka spała. Wszystko było w porządku. Więc co nie było? Wrócił do sypialni. Coś tu nie pasowało.
Spojrzał w okno, w noc, która była bezkresna i cicha. Po chwili zszedł na dół i włożył kurtkę oraz buty. Musiał coś sprawdzić. To nie dałoby mu spokoju, a rano mogło być za późno. Wziął z szafy strzelbę i otworzył kluczem zamek w drzwiach, po czym wyszedł na mroźne powietrze.
Noc, niczym otchłań studni, pogrążona była w żałobnej ciszy. Śnieg nie padał, łatwo więc mógł to sprawdzić. Poszedł śladami, którymi szli z Eddiem w stronę lasu.
Po krótkim marszu czuł, jak odmarzają mu nogi i był wdzięczny, że Kate nie widzi, jak wychodzi na zewnątrz w spodniach od piżamy. W blasku latarki odnalazł miejsce, gdzie pochowali Scarlett. Steve dygotał z zimna, a cisza potęgowała jego strach, jednak musiał się upewnić. Skierował snop światła w miejsce, w którym wypadła mu zapalniczka i dostrzegł to. A raczej nie dostrzegł i to był problem.
Steve wstrzymał oddech i poczuł głęboki strach. Starał się jeszcze raz przeanalizować to, co widzi, wciąż jednak jego oczy nie chciały zmienić zdania. Stało się tu coś niezwyczajnego, czego nie umiał wyjaśnić. Nie zaśnie już i teraz, był tego pewny.
ROZDZIAŁ 8
Eddie jechał ośnieżoną drogą i już w aucie wyciągnął ze schowka broń.
Broń, po którą dawno nie sięgał, a która doprowadziła go niemal do śmierci. Tą bronią była whisky.
Chociaż gdy sięga pamięcią wstecz, to nie whisky doprowadziła go niemal do śmierci, tylko jego żona. Gdyby wgłębić się w to jeszcze bardziej, to nie żona, a coś lub ktoś, kto zadecydował o jej śmierci. A dzisiaj ta sama persona postanowiła odebrać mu kolejną cząstkę jego wielkiego serca, z którego niewiele już zostało.
Scarlett była ostatnim prezentem Megan.
Eddie pamiętał dzień, w którym zwolnili ją ze szpitala. Przyjechał po nią, zabrał do domu i postanowił zrobić wszystko, by nie myślała o chorobie. Kupił wielki telewizor, wypożyczył kilkanaście filmów.
Uwielbiali to. Leniwe popołudnie pod kocem, stos