Próba sił. T.S. Tomson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: T.S. Tomson
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Ужасы и Мистика
Год издания: 0
isbn: 978-83-8147-738-3
Скачать книгу
w ustach, odparł:

      – Nie wiem, może chce odpocząć?

      Mrugnął do niej okiem, po czym zagwizdał na psa.

      – Scar! Chodź tu!

      Gwizdnął, ale pies nie ruszył się z miejsca.

      Tylko czasami podnosił na moment uszy. Patrzył przed siebie jak zahipnotyzowany półotwartymi oczyma.

      – Pewnie odpoczywa – powiedział Eddie, chociaż znał swojego psa i wiedział, że to nieprawda. Scarlett odczuwała jakiś niepokój.

      – Chodźmy lepiej zanieść te narzędzia do szopy, co? – Poprawił jej szalik i czapkę.

      Szopa znajdowała się dobre dwieście stóp od domu, idąc w dół ogrodu, nieopodal lasu. Amy, której nie trzeba było nigdy długo namawiać, chwyciła również jedną skrzynkę, ledwo utrzymując równowagę, i udała się za wujkiem.

      – Uważajcie tam, w szopie jest bałagan! – krzyknął Stephen, widząc ich z góry. Siedział na drabinie, zbierając ostatnie narzędzia z dachu.

      – Wiem przecież, tato – odkrzyknęła Amy i wywróciła oczyma.

      – A jeszcze raz powiedz, że to ja mam burdel w samochodzie! – dodał Eddie.

      – Samochód to nie szopa – odparł Stephen – I owszem, masz –skwitował. W odpowiedzi zobaczył środkowy palec Eda.

      Szli stromym zejściem, słysząc odgłosy butów wbijających się w zamarznięty śnieg. Przed nimi rozciągał się potężny las, a w nim wydeptana była niewielka dróżka, którą Eddie, Scarlett i reszta rodziny niejednokrotnie urządzali sobie spacery. Za dnia las wyglądał pięknie, ale teraz, gdy dzień dobiegał końca, było tu trochę strasznie.

      Doszli do szopy i położyli narzędzia. Eddie otworzył drewniane drzwiczki, które zaskrzypiały przeciągle, i weszli do środka. W szopie panował mrok. Eddie pomyślał, że jeszcze kwadrans i nie byłby w stanie tu nic zobaczyć.

      – Kiedy ten twój staruszek tu posprząta? – spytał, układając narzędzia na półkach. Chociaż było to raczej pytanie retoryczne. Sam sobie odpowiedział, po czym stanął wyprostowany i popatrzył jeszcze raz na wnętrze. – Naprawdę niezły bajzel. – Otarł czoło z potu. – Wiesz, Amy, czasami zastanawiam się, po kim masz te dziwne nawyki i chyba wiem. Dlatego nigdy nie przejmuj się uwagami swoich rodziców, a szczególnie swojego ojca. – Mówiąc to, obrócił się w jej stronę z uśmiechem na ustach i zamarł.

      Amy była odwrócona do niego plecami, patrzyła przed siebie. Dostrzegł, jak trzęsą się jej ręce. Wstrzymał oddech. Przed nimi stało kilka wilków. Parę młodych i kilka potężnych. Eddie słyszał, że czasami niektórzy spotykali pojedyncze okazy w tych rejonach, przeważnie przy polowaniach. Jednak zwierzęta te nigdy nie wychodziły z lasu.

      – Amy – szepnął. – Amy! Nie ruszaj się. Stój spokojnie.

      Wilki z przodu zaczęły delikatnie warczeć i obnażać kły.

      Eddie rozejrzał się dookoła. Słońce już prawie zaszło, w szopie panowała ciemność. Szukał jakiejś broni i obmyślał gorączkowo plan działania. Wilki były zbyt blisko i jakakolwiek impulsywna reakcja wydawała się zbyt ryzykowna. Zobaczył, że z głębi lasu wyłaniają się kolejne. Dostrzegł obłoki pary unoszące się z ich pysków. Wszystkie wilki miały ciemną, prawie czarną sierść, kontrastującą ze śniegiem. Było ich teraz na oko ponad piętnaście. Szczerzyły zęby, ślina skapywała im na ziemię. Zwężone źrenice podkreślały pełne nienawiści oczy. Oczy głodu? Eddie nie wiedział, ale nie miał czasu, by myśleć o tym teraz.

      Dostrzegł sekator i powolnym ruchem sięgnął po niego. Wilki zauważyły to i podeszły bliżej, cofnął więc rękę. Te z tyłu zaczęły wyć. Eddie jedną rękę położył dłoń na ramieniu dziewczynki. Poczuł, jak bardzo mała się boi. Przysunął ją bardzo powoli do siebie. Wilki zaczęły wyć, kierując pyski do nieba, robiły się coraz bardziej nerwowe.

      Eddie zdawał sobie sprawę, że Stephen nie widzi zajścia, gdyż szopa nie była widoczna z domu. Jednak był pewny, że słyszy skowyt wilków. Przynajmniej modlił się o to w duchu. Miał już małą blisko, teraz bardzo powolnym ruchem przesunął się, ustawił ją za sobą. Dziewczynka dygotała coraz bardziej. Lewą rękę powoli wyciągnął w kierunku drzwi szopy. Wilki szczerzyły kły, a ich pyski ziały parą.

      To był moment.

      Wilk, który był najbliżej Eddiego, skoczył na niego, jednak nie dotarł do celu, chociaż dzieliły ich centymetry. Gdy Eddie zamknął oczy i podniósł rękę, by zasłonić twarz, coś przecinając powietrze, z ogromną prędkością uderzyło w bestię. Wilk zaskomlał. Po chwili Eddie się zorientował. To była Scarlett.

      Ogłuszając pierwszego wilka, w mgnieniu oka doskoczyła do drugiego, złapała go za szyję i z potworną siłą (jakiej Eddie jeszcze nie widział u niej) wyrwała mu kręgi szyjne. Padł trupem i suka błyskawicznie dosięgła trzeciego, najbliższego obok, po czym zatopiła zęby w jego pysku. Wilk wydał skowyt, krew polała się na trawę. Eddie otrząsnął się z szoku, wziął Amy w ramiona i wybrał jedyne możliwe rozwiązanie.

      Pobiegł co sił w kierunku domu. Kątem oka zauważył, że jeden z największych wilków puścił się w pogoń za nimi. Eddie dostrzegł, jak z oddali Stephen patrzy i nie wie, co się dzieje, by po chwili zobaczyć jak ten z wolnego truchtu przechodzi w sprint.

      Amy! – krzyknął i biegł z całych sił – AMY!!

      Wilk pędził za Eddiem, był już o krok. Za nim pędziła mocno pokiereszowana Scarlett. Cztery wilki leżały martwe, reszta ruszyła w pościg za psem. Gdy wilk doganiał Eddiego, Scarlett, pędząc niczym pocisk, zrównała się z nim i doskoczyła mu do gardła. Dwa obroty zgodnie z prawami fizyki wyrzuciły zwierzęta w bok, gdzie zaczęły ze sobą walczyć. Stephen dotarł do nich i wziął córkę w ramiona. Eddie zawołał psa i odwracał się, by po niego biec, ale Stephen mocno go chwycił za ramię.

      – Już po niej. Chodź!

      Eddie zobaczył, jak Scarlett niknie pod watahą wilków, które raz po raz kąsały ją śmiertelnie. Po chwili, która trwała dla nich wiecznie, popędzili do domu.

      – SCARLETT! – Amy płakała i krzyczała, szlochając za suką, której nie było już widać. – SCARLETT, CHODź TU!! – Panicznie wołała, mając nadzieję, że pies za nimi pobiegnie. Ale Scarlett nie przybiegła.

      Dotarli do domu i zamknęli drzwi na zamek. Zdyszany Eddie usiadł na podłodze, opierając się o ścianę, krople potu lśniły mu na wielkim czole. Stephen przyciskał do siebie córkę, która wciąż szlochała i nie mogła złapać oddechu.

      Z kuchni wybiegła Kate.

      – Co się stało? – spytała osłupiała. – Kochanie o co chodzi? – Podbiegła do nich i kucnęła, wciąż nic rozumiejąc.

      – Scarlett – wyszlochała Amy. – Zabiły Scarlett. – Powiedziała i wtuliła się w Stephena, łkając.

      Kate popatrzyła na Eddiego, który również miał w oczach łzy. Patrzył w sufit i milczał. Zszokowana, spojrzała pytająco na Stephena.

      – Kto zabił Scarlett? – spytała przerażona.

      Stephen tylko patrzył na nią, głośno oddychając.

      Siedzieli tak w milczeniu. Tylko już cichszy szloch Amy przerywał ciszę.

      W odpowiedzi na pytanie w oddali zawyły wilki.

      ROZDZIAŁ 5

      Sam weszła do mieszkania i poczuła silną sosnową woń.

      Zatrzasnęła