Wprawdzie kobiety SS miały podporządkować się swoim mężom, jednak akceptacja takiego stanu rzeczy została im wynagrodzona w ten sposób, że jako członkinie zakonu SS pod względem „rasowym” zajmowały pozycję nadrzędną wobec wszystkich niemieckich mężczyzn nienależących do SS, a przede wszystkim wobec wszystkich niemieckich i nieniemieckich mężczyzn zdefiniowanych jako „małowartościowi” – co wiązało się z rasistowskim przewartościowaniem społeczeństwa wewnątrz hierarchii płci. Zgodnie z wolą Himmlera kobiety SS miały być „władczyniami przyszłości” i po wygranej wojnie otrzymać od Himmlera majątki ziemskie na Wschodzie, aby tam wraz ze swoimi rodzinami panować nad kobietami i mężczyznami zdefiniowanymi jako „małowartościowi”.
Troska i opieka Himmlera
Himmler uporczywie dążył do celu, jakim było zespolenie ze wspólnotą rodów SS kobiet, które zostały zaakceptowane jako małżonki przez Główny Urząd Rasy i Osadnictwa. Był przekonany, że jego wizja mogłaby się urzeczywistnić tylko w wyniku interakcji racjonalnego, „zimnego entuzjazmu”132 mężczyzn i gorącego, emocjonalnego fanatyzmu kobiet. Dlatego dokładał wszelkich starań, by żony i narzeczone związać z SS, a esesmanów, którzy najchętniej pozostawali w swoim towarzystwie, zobowiązać do współdziałania z ich żonami. W konsekwencji zdecydowanie występował przeciwko tendencjom przekształcania SS w organizację o charakterze męskiego związku – na przykład w swojej mowie przed gruppenführerami SS z 18 lutego 1937 r., w której ostrzegał przed „wykluczaniem, gdy to tylko możliwe, kobiet ze wszystkich imprez i uroczystości. Ci sami ludzie skarżą się jednak później na to, że żony tu i ówdzie są przywiązane do Kościoła albo nie są absolutnie, na sto procent, przekonane do narodowego socjalizmu. Nie powinni się jednak uskarżać, skoro traktują żony jako ludzi drugiej kategorii i przede wszystkim trzymają je z dala od naszego życia wewnętrznego. Później nikt nie powinien się dziwić, że jeszcze nie zostały w pełni pozyskane dla tego życia duchowego. Musimy sobie w pełni zdawać sprawę z tego, że Ruch, światopogląd, utrzyma się wtedy, kiedy będzie opierał się na kobiecie, ponieważ mężczyźni ogarniają wszystkie rzeczy rozumem, podczas gdy kobieta podchodzi do wszystkiego z uczuciem. Największą ofiarę krwi w czasie procesów czarownic i heretyków poniosła niemiecka kobieta, a nie mężczyzna. Klechy dokładnie wiedzieli, dlaczego spalili 5000–6000 kobiet, ponieważ rzeczywiście emocjonalnie trzymały się starej wiedzy oraz dawnej doktryny i emocjonalnie, instynktownie nie dawały się od tego odwieść, podczas gdy mężczyzna już zgodnie z logiką i rozmysłem przestawił się: przecież to nie ma żadnego sensu. Upadamy pod względem politycznym, dostosuję się, dam się ochrzcić”133.
Aby włączyć kobiety w rytuały SS, Himmler w listopadzie 1937 r. wydał rozkaz, w którym zostało zarządzone, że każda jednostka SS w związku z zimowym przesileniem słońca ma uroczyście, wspólnie z żonami lub narzeczonymi esesmanów, obchodzić święto Jul. Po zapaleniu świeczek na przystrojonej jodle sturmführer, ewentualnie będący w gościnie u nowo zaślubionej pary członków SS najwyższy dowódca SS, powinien jej przekazać ufundowany przez Himmlera świecznik na święto Jul. Mężczyźni i kobiety powinni siedzieć w kolorowym kręgu; przydział miejsc dla kobiet powinien być ustalony losowo134.
Od rozpoczęcia wojny Himmler polecił przekazywać w prezencie świeczniki na święto Jul wraz z jego życzeniami z okazji tego święta. Wielu obdarowanych wysyłało Himmlerowi pisemne podziękowania, zwłaszcza kobiety przesyłały wylewne listy dziękczynne. Jego zamiar, by „emocjonalnie” przywiązać małżonki do SS i jego ideologii, przynajmniej w przypadku tych kobiet, wydawał się uwieńczony powodzeniem. Dotyczy to na przykład Helene P. z Klagenfurtu, która napisała do niego 5 stycznia 1944 r.: „Dobroczynna troska Schutzstaffel (Drużyny Ochronnej) po bohaterskiej śmierci mojego niezapomnianego męża daje mi istotne poczucie przynależności do wielkiej wspólnoty rodów SS. Z tego będę nieustannie czerpała siłę, by wychować moją czwórkę dzieci w duchu mojego męża na prawdziwych Niemców i wiernych zwolenników naszego Führera”135. Podobnie list od Marii K. z Heidelbergu: „To nie prezent jest tym, co mnie tak porusza, lecz pewność, że mój poległy mąż oraz ojciec swoich dzieci dumny i bez wahania poszedł w bój, do którego nas zmuszono, i jako idealista walczył aż do swojej śmierci. Wiara i niewzruszona pewność ostatecznego zwycięstwa dają mi siłę, by z dumą dźwigać gorzką stratę, jaką ponieśliśmy ja i dzieci”136.
Himmler polecił współpracownikom swojego osobistego sztabu, by regularnie przekazywali mu nazwiska i adresy żon esesmanów, które urodziły więcej niż dwoje dzieci i opublikowały ogłoszenie o urodzeniu dziecka w piśmie „Schwarze Korps”. Kobiety te były obdarowywane życzeniami szczęścia, „świecznikiem życia” dla dziecka oraz soczkami Vitaborn137. Także tutaj jego strategia przyniosła efekty. Obdarowane kobiety dziękowały mu w pełnych zachwytu listach, często ze zdjęciami nowo narodzonych dzieci. Uważały za szczególne wyróżnienie, że pomimo jego „wielkiego obciążenia” znalazł dla nich chwilę czasu138. Zapewniały go także o swojej wierności, na przykład Else K. z Mährisch-Ostrau (czes. Ostrava): „Oby moja córeczka mogła co roku oglądać to zapalone światło życia, pamiętając o naszej wierności wobec rodów SS i swojego tatusia, który jako wierny esesman oddał życie za naszego ukochanego Führera i wieczne Niemcy. Ta młodzież kiedyś, niewzruszenie w to wierzymy, zadba o zachowanie, pomnożenie i obronę tego, co zostało wywalczone!”139. Hilda M. z Kirchbichl tak wyraziła swoje przekonanie: „Nasi wrogowie powinni zobaczyć, jak w naszej Rzeszy, w piątym roku wojny, są jeszcze obdarowywane nasze maluchy; pomimo wojny powietrznej i terroru bombowego. To naprawdę wielka radość móc obdarzyć takie państwo zdrowym potomstwem”140.
Ich fanatyczna zgodność z ideałami SS przejawia się w wielokrotnie wyrażanej dumie z bohaterskiej śmierci ich mężów i własnej gotowości do ponoszenia ofiar. Pełne dumy oznajmiają, że wychowają swoje dzieci zgodnie z duchem SS i że chcą je także ofiarować w przyszłych wojnach, jak Luise N. z Eichwalde: „Chcę zapalić mojemu chłopcu światło po raz pierwszy z okazji nadania imienia. Ten piękny prezent z pewnością zawsze będzie przepełniał mojego syna dumą, będzie też dla niego cennym wspomnieniem czasów, kiedy po raz pierwszy zobaczył światło świata […] Narodziny mojego syna znów obdarzyły mnie pięknym i wielkim zadaniem. Chociaż wciąż jeszcze nie mogę ogarnąć rozumem bohaterskiej śmierci mojego męża, to jednak jego dzielna śmierć nieustannie daje mi siłę i moc, by nadal prowadzić życie w jego duchu. Jego dziecko jest dla mnie nie tylko najświętszą spuścizną, lecz także największym zobowiązaniem. Moim życzeniem jest, żeby mój chłopiec stał się taki, jak jego ojciec, który z radością ofiarował życie swojemu Führerowi i swojej ojczyźnie. Tak też chcę znosić mój los z dumą, ze świadomością, że ofiarowałam mojemu narodowi w jego największych i najpotężniejszych zmaganiach to, co było dla mnie najukochańsze”141. Także Marielies S. zapewniała, że dąży do tego, by „swoich obu synów wychować dla Niemiec w tym samym duchu, jakiego mój mąż radośnie bronił aż do oddania