Jedynie sen o wspólnym życiu z Saiidem skłaniał mnie, aby wieczorem położyć się spać i zapomnieć o bólu i cierpieniu wywołanym nudą. W myślach szkicowałam mały piękny domek, meble i dekoracje w każdym pokoju. To było moje własne niebo. Wyobrażałam sobie nasze dzieci, piękne, zdrowe i szczęśliwe. W moich snach otaczały mnie wieczna miłość i szczęście. Saiid był idealnym mężem: delikatnym, łagodnym, uprzejmym, rozsądnym i inteligentnym. Nigdy się ze mną nie kłócił i nigdy mnie nie lekceważył. Och, jak bardzo go kochałam. Czy kiedykolwiek jakaś inna kobieta obdarzyła mężczyznę tak ogromną miłością jak ja Saiida? Gdyby tylko można było żyć w krainie marzeń.
Na początku czerwca, zaraz po egzaminach końcowych, rodzina Parwany wyprowadziła się z naszej okolicy. Wiedziałam, że to planowali, ale nie spodziewałam się, że wyjadą tak szybko. Później dowiedziałam się, że tak naprawdę chcieli wyjechać jeszcze wcześniej, ale postanowili poczekać na koniec roku szkolnego. Od jakiegoś czasu ojciec Parwany powtarzał, że w naszej dzielnicy nie żyje się już spokojnie. Miał rację. Miejsce to odpowiadało jedynie osobom pokroju mojego brata.
Był upalny poranek. Wiklinowe żaluzje na oknach były nadal opuszczone. Zamiatałam pokój, gdy nagle usłyszałam głos Parwany. Wybiegłam na podwórze. Przy drzwiach wejściowych stała Faati. Parwana przyszła się pożegnać. Matka dotarła jednak do drzwi przede mną i je przymknęła. Następnie wyrwała z rąk Faati kopertę, którą ta otrzymała od Parwany, oddała ją mojej przyjaciółce i powiedziała:
– Odejdź szybko. Znikaj, zanim bracia Masumy cię zobaczą i wywołają kolejny skandal. I nic już nie przynoś.
– Ale proszę pani, napisałam tylko list pożegnalny, w którym podałam nasz nowy adres – odparła Parwana drżącym głosem. – Może pani go przeczytać.
– To nie będzie konieczne! – warknęła matka.
Złapałam drzwi obiema rękami i próbowałam otworzyć je siłą, lecz matka trzymała je mocno i mnie odpychała.
– Parwana! – krzyknęłam. – Parwana!
– Na miłość boską, proszę jej tak nie krzywdzić – błagała Parwana. – Przysięgam, że nic złego nie zrobiła.
Matka zatrzasnęła jej drzwi przed nosem. Usiadłam na ziemi i się rozpłakałam. Straciłam moją opiekunkę, przyjaciółkę i powierniczkę.
Ostatnim zalotnikiem był przyjaciel Ahmada. Zawsze się zastanawiałam, w jaki sposób mój brat zagadywał tych mężczyzn; w jaki sposób powiedział przyjacielowi, że ma siostrę w wieku odpowiednim do małżeństwa? Czy musiał mnie reklamować? Czy składali sobie jakieś obietnice? A może targowali się o mnie jak dwóch kupców na bazarze? Bez względu na to, jaki był ich stosunek do mnie, na pewno nie miał nic wspólnego z szacunkiem.
Asghar Aga, rzeźnik, był podobny do Ahmada zarówno pod względem wieku, jak i nieokrzesanego sposobu bycia i osobowości. Poza tym był słabo wykształcony.
– Mężczyzna musi zarabiać na chleb siłą własnych ramion – mówił – a nie siedzieć w kącie i bazgrać po kartce jak półżywy urzędnik gryzipiórek.
– On ma pieniądze i wie, jak sprowadzić tę dziewczynę na prostą drogę – twierdził Ahmad.
Widząc moją szczupłą sylwetkę, Asghar Aga stwierdził:
– To bez znaczenia. Będę ją karmił taką ilością mięsa i tłuszczu, że za miesiąc będzie okrągła jak beczka. Bardziej martwi mnie bezczelność w jej oczach.
Jego matką była okropna starsza kobieta, która nieustannie jadła i zgadzała się z każdym słowem swojego syna. Asghar Aga został zaakceptowany przez całą moją rodzinę. Matka cieszyła się, ponieważ był młody i byłoby to jego pierwsze małżeństwo. Ahmad przyjaźnił się z nim i popierał go, ponieważ po awanturze w Jamshid Café Asghar Aga zaręczył za niego, dzięki czemu mój brat nie trafił do aresztu. Ojciec się zgodził, dowiedziawszy się, że sklep mięsny przynosił duże dochody. A Mahmud stwierdził:
– Jest dobrze. Zajmuje się handlem i będzie wiedział, jak poradzić sobie z taką dziewczyną, aby trzymała się zasad. Im szybciej sfinalizujemy sprawę, tym lepiej.
Nikt się nie przejmował tym, co ja myślę, a ja nie przyznałam się, jak wielki wstręt budziła we mnie świadomość, że miałabym zamieszkać z tym brudnym, nieokrzesanym i niedouczonym zbirem, który śmierdział surowym mięsem i łojem nawet w dniu, gdy przyszedł prosić dziewczynę o rękę.
Następnego ranka pani Parvin przybiegła do nas przerażona.
– Słyszałam, że chcecie oddać rękę Masumy rzeźnikowi, Asgharowi Adze. Na miłość boską, nie róbcie tego! Ten mężczyzna to chuligan biegający z nożem. Poza tym jest pijakiem i kobieciarzem. Znam go. Zanim się zdecydujecie, zaczerpnijcie opinii innych osób na jego temat.
– Pani Parvin, proszę przestać paplać – powiedziała matka. – Kto go zna lepiej, pani czy Ahmad? Poza tym Asghar opowiedział nam wszystko o sobie. Ahmad ma rację, mężczyźni robią wiele rzeczy przed ślubem, ale rezygnują z nich, gdy zaczynają troszczyć się o żonę i dzieci. Przysięgał na życie swojego ojca, a nawet ofiarował nam kosmyk swoich wąsów na dowód tego, że nie zgrzeszy po ślubie. Poza tym nie znajdziemy dla Masumy nikogo lepszego. On jest młody, bogaty, ma dwa sklepy mięsne oraz silny charakter. Poza tym Masuma będzie jego pierwszą żoną. Czego więcej chcieć?
Pani Parvin spojrzała na mnie z takim współczuciem i litością, jakby miała przed sobą osobę skazaną na śmierć. Następnego dnia powiedziała:
– Błagałam Ahmada, aby wszystko odwołał, ale zupełnie mnie lekceważy. (Wtedy po raz pierwszy przyznała się do utrzymywanego w tajemnicy romansu z moim bratem.) Odparł: „Nie należy jej już dłużej trzymać w domu”. Ale dlaczego ty z tym nic nie zrobisz? Nie zdajesz sobie sprawy, jak straszny los cię czeka? Czy naprawdę chcesz poślubić tego zbira?
– A jakie to ma znaczenie? – powiedziałam obojętnym tonem. – Niech robią, co chcą. Niech myślą, że wydadzą mnie za mąż. Nie wiedzą tylko, że poza Saiidem każdy inny mężczyzna będzie mógł dotknąć jedynie moich zwłok.
– Niech Bóg się nad tobą zlituje! – krzyknęła zdumiona. – Nigdy więcej tak nie mów. To grzech. Musisz pozbyć się tych myśli. Żaden mężczyzna nie zastąpi Saiida, ale nie każdy jest tak zły jak ten cham. Poczekaj, może pojawi się lepszy kandydat.
– To nie ma znaczenia – odparłam, wzruszając ramionami.
Wyszła z wyrazem niepokoju na twarzy. W drodze do wyjścia zatrzymała się przy kuchni i powiedziała coś matce. Matka złapała się za głowę i od tego momentu cała rodzina zaczęła mnie pilnować. Zabrali mi wszystkie leki i nie pozwalali dotykać żyletki ani noża, a gdy szłam na