LUDZIE. KRÓTKA HISTORIA O TYM, JAK SPIEPRZYLIŚMY WSZYSTKO. Tom Phillips. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Tom Phillips
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Техническая литература
Год издания: 0
isbn: 978-83-8125-627-8
Скачать книгу
wspomnienia, które prawdopodobnie są dokładniejszym wyznacznikiem codziennej rzeczywistości, po prostu… się zacierają.

      Właśnie dlatego sensacyjne doniesienia o potwornych zbrodniach każą nam myśleć, że wskaźnik przestępczości jest wyższy, niż jest w istocie, podczas gdy suche dane statystyczne mówiące, że ten wskaźnik spada, nawet w przybliżeniu tak na nas nie oddziałują. Między innymi dlatego wielu ludzi bardziej się boi katastrofy lotniczej (są rzadkie, ale dramatyczne) niż wypadków samochodowych (zdarzają się częściej i jako takie są mniej ekscytujące). I to dlatego akty terroryzmu mogą spowodować błyskawiczne odruchowe reakcje społeczeństwa i polityków, podczas gdy znacznie bardziej niebezpieczne, ale również bardziej banalne zagrożenia dla życia są odsuwane na bok. W latach 2007–2017 w USA więcej ludzi zginęło od kosiarek niż z rąk terrorystów, a mimo to rząd amerykański dotąd jeszcze nie wypowiedział wojny kosiarkom (chociaż, bądźmy szczerzy, w świetle niedawnych wypadków nie można tego wykluczyć).

      Współdziałając, heurystyka zakotwiczenia i heurystyka dostępności są naprawdę przydatne do szybkiego wydawania sądów w chwilach kryzysu albo podejmowania tych wszystkich drobnych, codziennych decyzji, które w gruncie rzeczy nie mają większego znaczenia. Ale gdy chce się powziąć bardziej przemyślaną decyzję, biorąc pod uwagę całą złożoność współczesnego świata, mogą okazać się koszmarem. Umysł będzie próbował wśliznąć się do strefy komfortu, korzystając z czegoś, co słyszeliśmy niedawno albo co najszybciej wpada nam do głowy.

      Między innymi dlatego jesteśmy koszmarnie źli w ocenianiu ryzyka i właściwym przewidywaniu, przy której z wielu dostępnych nam opcji jest najmniej prawdopodobne, że dojdzie do katastrofy. Tak naprawdę mamy w umyśle dwa odrębne systemy, które pomagają nam ocenić jakieś niebezpieczeństwo: jeden wolny i rozważny, drugi szybki i instynktowny. Problemy zaczynają się w chwili, gdy pojawia się konflikt. Jedna część naszego mózgu cicho mówi: „Przeanalizowałem wszystkie dowody i wygląda na to, że opcja pierwsza jest najbardziej ryzykowna”, podczas gdy druga część krzyczy: „Tak, ale opcja druga WYDAJE SIĘ przerażająca!”.

      Pewnie, może ktoś pomyśleć, ale na szczęście jesteśmy na to za mądrzy. Przecież możemy wyrwać mózg ze strefy komfortu, czyż nie? Możemy zignorować głos instynktu i wzmocnić ten rozważny, i dzięki temu obiektywnie rozpatrzyć naszą sytuację, prawda? Niestety, nie bierzemy pod uwagę efektu potwierdzenia.

      Jeszcze przed rozpoczęciem pracy nad tą książką uważałem, że efekt potwierdzenia jest ważnym problemem, i wszystko, co od tamtej pory przeczytałem, utwierdziło mnie w tym przekonaniu. I właśnie na tym polega problem: nasz mózg nienawidzi się dowiadywać, że nie miał racji. Efekt potwierdzenia jest irytującym nawykiem, który, jak laser naprowadzający pocisk na cel, skupia naszą uwagę na każdym strzępie dowodu potwierdzającym to, w co już wierzymy, i niefrasobliwie ignoruje znacznie większe stosy dowodów sugerujących, że być może kompletnie się mylimy. W najłagodniejszej formie: właśnie dlatego wolimy dostawać wiadomości ze źródła, które zasadniczo zgadza się z naszymi poglądami politycznymi. W bardziej skrajnym przypadku: trudno jest odwieść zwolennika teorii spiskowych od jego przekonań, ponieważ dobiera on wydarzenia, które popierają jego wersję rzeczywistości, i odrzuca te, które nie pasują.

      Pod pewnymi względami jest to bardzo pomocne: świat jest skomplikowany, chaotyczny i nie ujawnia nam swoich zasad w miły, prosty sposób, jak prezentacja w PowerPoincie, z łatwymi do odczytania głównymi punktami. Tworzenie każdego mentalnego modelu świata oznacza odrzucanie nieprzydatnych informacji i skupianie się na właściwych wskazówkach. Tylko że ustalenie, na jakie informacje warto zwrócić uwagę, często jest czymś w rodzaju poznawczej loterii.

      Jest jeszcze gorzej. Opór naszego mózgu na myśl, że coś mógł spieprzyć, sięga głębiej. Możesz sądzić, że jeśli podjąłeś decyzję, wcieliłeś ją w życie i zobaczyłeś jej potwornie złe konsekwencje, to staniesz się przynajmniej odrobinę lepszy w zmienianiu swojego zdania. Ha, ha, ha, wcale nie. Wkracza tak zwany „efekt wspierania decyzji”, co zasadniczo znaczy, że kiedy raz obierzemy jakiś kierunek działania, to jak tonący brzytwy kurczowo trzymamy się myśli, że dokonaliśmy właściwego wyboru. Próbujemy się usprawiedliwić, odtwarzając wspomnienia o tym, jak i dlaczego podjęliśmy taką decyzję. W łagodnej formie: właśnie dlatego kuśtykasz i cierpisz w nowych butach, z uporem powtarzając, że „w nich wyglądam POTĘŻNIE, a zarazem SEKSOWNIE”. W ostrzejszej formie: właśnie dlatego ministrowie się upierają, że negocjacje poszły bardzo dobrze i że uczyniono znaczące postępy, nawet gdy jest coraz bardziej oczywiste, że wszystko całkiem się sypie. Klamka zapadła, więc decyzja musiała być właściwa, ponieważ to my ją podjęliśmy.

      Są nawet dowody na to, że w pewnych okolicznościach samo mówienie ludziom, że nie mają racji – nawet jeśli cierpliwie pokazujesz im to czarno na białym – może wręcz silniej utwierdzić ich w błędnym przekonaniu. Skonfrontowani z tym, co uważają za przeciwieństwo swojej racji, stają się jeszcze bardziej uparci i jeszcze mocniej okopują się na swoich pozycjach. To dlatego dyskusja z rasistowskim wujkiem na Facebooku albo decyzja, by pójść na dziennikarstwo, może w ostatecznym rozrachunku okazać się przedsięwzięciem skazanym na porażkę, która wpędzi cię w depresję i sprawi, że wszyscy będą na ciebie źli.

      To jednak wcale nie oznacza, że ludzie nie mogą podejmować rozsądnych i przemyślanych decyzji: naturalnie, że mogą. Przecież czytasz tę książkę. Gratulacje, umiesz dokonać właściwego wyboru! Po prostu nasz mózg często stawia na swojej drodze ogromną liczbę przeszkód, przez cały czas myśląc, że będą pomocne.

      Oczywiście, skoro jesteśmy kiepscy w samodzielnym podejmowaniu decyzji, może być znacznie gorzej, gdy podejmujemy decyzje razem z innymi ludźmi. Jesteśmy zwierzętami towarzyskimi i napraaawdę nie lubimy odstawać od stada. Właśnie dlatego, często na przekór naszym lepszym instynktom, staramy się do niego dopasować.

      Stąd syndrom grupowego myślenia – inaczej „gromadomyślenie” – polegający na tym, że dominująca koncepcja przytłacza wszystkie inne: sprzeczne z nią propozycje są odrzucane albo w ogóle pozostają niewyrażone, bo grupa wywiera presję i nikt nie chce się wychylić, żeby sceptycznie zapytać: „Uch, czy to aby na pewno najlepszy pomysł?”. Również dlatego z dzikim zapamiętaniem podążamy za silniejszym: samo to, że widzimy innych, którzy coś robią albo w coś wierzą, zwiększa nasze pragnienie, by dołączyć do nich, stać się częścią tłumu. Kiedy w dzieciństwie mama cię pytała: „A gdyby inne dzieciaki skoczyły z mostu, zrobiłbyś to samo?”, najuczciwszą odpowiedzią było: „Właściwie tak, jest całkiem spora szansa”.

      Do tego dochodzi fakt, że – mówiąc otwarcie – uważamy się za dość wielkich, podczas gdy w istocie jest zupełnie inaczej. Nazwij to nieposkromioną pychą, arogancją, umiarkowaną głupotą: badania wykazują, że szalenie przeceniamy nasze umiejętności. Jeśli zapytasz grupę studentów, na jakim miejscu skończą studia, przytłaczająca większość odpowie, że w czołowych dwudziestu procentach. Mało kto stwierdzi: „No cóż, prawdopodobnie wyląduję poniżej średniej” (w rzeczywistości najpowszechniej wskazywana jest lokata poza czołowymi dziesięcioma procentami, ale w obrębie dwudziestu, jak chełpliwa wersja zamawiania drugiego w kolejności najtańszego wina).

      Tu wyłania się dobrze znany problem poznawczy, zwany efektem Dunninga-Krugera, który – poza tym, że brzmi jak nazwa kapeli rocka progresywnego z lat siedemdziesiątych – może być świętym patronem tej książki. Opisany po raz pierwszy przez psychologów Davida Dunninga i Justina Krugera w artykule Niewykwalifikowany i tego nieświadomy: jak trudności w rozpoznawaniu własnej niekompetencji prowadzą do zawyżonej samooceny, dostarcza dowodów na coś, co każdy z nas może zaobserwować we własnym życiu. Ludzie naprawdę dobrzy w swoim fachu mają tendencje do zaniżania oceny swych umiejętności, natomiast