Polscy pisarze wobec faszyzmu. Paweł Maurycy Sobczak. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Paweł Maurycy Sobczak
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Языкознание
Год издания: 0
isbn: 978-83-7969-582-9
Скачать книгу
mostów łączących literaturę z całością życia”295. Autor Związku Białej Tarczy daleki był od krytycznoliterackiego autotelizmu, walory artystyczne dzieła istotne były dla niego, jeśli służyły określonemu, pozytywnie waloryzowanemu celowi296. Jednym z celów Stanisława Piaseckiego była przebudowa i unarodowienie polskiej literatury i życia literackiego („Jesteśmy pismem walczącym. Walczymy o nowy typ prozy i poezji polskiej”297). Redaktor wielokrotnie wyrażał przekonanie, że w Polsce istnieje „giełda literacka”, kształtowana przede wszystkim przez środowisko „Wiadomości Literackich”. Na giełdzie tej dominujące pozycje zajmują Żydzi oraz filosemici, dla których „antysemityzm jest przede wszystkim nietaktem towarzyskim”298. Oni to nie pozwalają zaistnieć pisarzom wprawdzie utalentowanym, ale prezentującym nieakceptowane przez „salon” wyraziste poglądy (przede wszystkim narodowe). Twórców takich albo pomija się milczeniem, albo etykietuje jako grafomanów. Zapewne wskutek takich właśnie praktyk „poziom literatury naszej, w porównaniu z kilku poprzednimi okresami (romantyzm, pozytywizm, Młoda Polska), obniżył się nieledwie katastrofalnie”299. Podobne stanowisko zajmował Karol Zbyszewski, który utyskiwał:

      Akademia, nagrody państwowe, reklama w radio, stypendia, pochwały – wszystko było od lat u nas tylko dla pięknoduchów, dla rymokletów, co nizali słowa w nic nie znaczącą całość. Każdy, kto wzywał do walki, co się buntował – zaraz dostawał etykietkę wulgarnego i wypranego z talentu300.

      Wściekłość publicysty wywoływał fakt, że krytycy o „nalewkowskich nosach” za arcydzieło uznali „rozbrojeniowe draństwo pacyfisty Wittlina, wstrętną Sól ziemi”. Ujawnił w ten sposób, że nieobca jest mu przywara, którą zarzucał swym przeciwnikom. Nie potrafił bowiem docenić niewątpliwego talentu Józefa Wittlina, ujawnionego w wymienionej powieści, tylko z powodu jego – absolutnie przez Zbyszewskiego niepodzielanych – pacyfistycznych poglądów301.

      Ze sposobu, w jaki na łamach „Prosto z mostu” pisano o literaturze, można wyprowadzić kilka podstawowych, apriorycznych założeń. Dzieło literackie postrzegane było jako część życia narodu, związek pisarza z narodem uznawano za nieodzowny warunek twórczości, jej naturalne źródło oraz gwarancję aktualności. To ostatnie pojęcie zajmuje poczesne miejsce w systemie wartości krytyka nacjonalistycznego, który „dzieło literackie traktował jako dokument ideowo-socjologiczny odzwierciedlający procesy zachodzące we współczesności”302. Konsekwencją takiej postawy okazywała się przychylność, z jaką traktowano utwory nawiązujące do tradycyjnie pojmowanego realizmu (także reportaże czy publicystykę) oraz zasadnicza nieufność – niepozbawiona jednak wyjątków – wobec dokonań literackiej awangardy. Perspektywa socjologiczna, uznająca pisarza przede wszystkim za przedstawiciela zbiorowości303, uzasadniać może rewerencję, z jaką na łamach „Prosto z mostu” traktowano niektórych pisarzy (np. Czesława Straszewicza304), szczególnie tych wspierających regionalne i lokalne tradycje305. Wyjaśnia również abominację przejawianą względem twórców takich jak Gombrowicz czy Bruno Schulz. Ferdydurke nie spełniała oczekiwań zaangażowanych politycznie krytyków-socjologów, została zatem oceniona jako „smutny produkt krótkiej na szczęście i mijającej już epoki zdziczenia kulturalnego”306, przyczyną krytyki Sklepów cynamonowych był zaś między innymi fakt, iż „bohaterowie Schulza są odwróceni od zbiorowości, traktują istnienie samo zbiorowości jako fakt obojętny i nie nakładający na nich żadnego obowiązku”307. Indywidualizm i brak ideowości – oto dwa główne zarzuty kierowane pod adresem pisarzy, nierozumiejących, iż „literatura nowej Polski będzie – i jest już w swoich zaczątkach – literaturą idei”308. Przyszłość bowiem jawiła się redaktorowi Piaseckiemu świetliście, w kontraście do aktualnego „dna kryzysu kultury polskiej”309.

      Wizja przyszłej Polski, ani dekadencko-liberalnej, ani autorytatywno-pustej, ani komunistycznej, ani hitlerowskiej, ale po prostu – polskiej, wizja katolickiego państwa polskiego narodu, staje się coraz bardziej wspólna całemu młodszemu pokoleniu. Na terenie piśmiennictwa, zarówno w prozie, jak i w poezji, narastają nowe talenty, które również tę wizję mają przed oczyma. Żeby powstała literatura w służbie idei, muszą przede wszystkim być pisarze, którzy tę ideę noszą w sercu. Jest ich coraz więcej310.

      Przywoływana wyżej recenzja Sklepów cynamonowych, napisana przez Włodzimierza Pietrzaka, wolna była w zasadzie od jakichkolwiek odniesień do żydowskich korzeni Brunona Schulza311. O wiele częściej jednak młodzi narodowcy z „Prosto z mostu” kultywowali powszechny u ich starszych kolegów obyczaj lustrowania narodowościowego pochodzenia pisarzy312. Czytali literaturę przy użyciu klucza (a niekiedy wytrycha) narodowo-rasowego, uważali bowiem, że polska literatura – jako organiczna część życia narodu – tworzona być może jedynie przez rdzennych Polaków (wychodzili przy tym z założenia, że w utworze literackim odbija się dusza autora, na którą decydujący wpływ wywiera właśnie jego przynależność narodowa, nie wybierana, lecz determinowana przez mechanizm dziedziczenia). Narodowcy byli także zdania, że dzieła tworzone przez Polaków żydowskiego pochodzenia są z zasady obce kulturze polskiej. Zarzucali im zgubny kosmopolityzm, epigoństwo, naśladownictwo, zapatrzenie w obce wzory. Cechy te miały wynikać ze specyfiki psychiki żydowskiej – zdezintegrowanej, nomadycznej, relatywistycznej, wykorzenionej, pozbawionej naturalnej łączności z ojczyzną. Żydzi nie są więc zdolni do tworzenia własnej, oryginalnej kultury, a jedynie żerują na kulturach cudzych, naśladując je i kompilując313. Nacjonaliści konsekwentnie nie przyznawali twórcom pochodzenia żydowskiego zdolności prozatorskich. Współpracujący z tygodnikiem Stanisława Piaseckiego Jerzy Pietrkiewicz był przekonany, że „Żydzi nie potrafią uzyskać dystansu i spokoju, niezbędnego w prowadzeniu narracji beletrystycznej”314. Publicyści „Prosto z mostu” zgodnie odmawiali także zasymilowanym intelektualistom żydowskiego pochodzenia prawa przynależności do polskiej kultury315. Demaskowali i wykluczali, tropili i potępiali wniesione do narodowej literatury „pierwiastki żydowskiej mentalności”316. Pisarka i publicystka Irena Krzywicka tak wspominała ówczesną atmosferę: „Były to czasy […] kiedy panowało komiczne przekonanie, że Żyd nie może być twórczy, że mu na to nie pozwala jego rodzaj inteligencji”317. Wydaje się, że nawet ludzie dalecy od nacjonalizmu, tacy jak Jarosław i Anna Iwaszkiewiczowie, ulegali czasem podobnym poglądom318. Czesław Miłosz napisał:

      W całym kraju istniała fałszywa atmosfera psychicznej dwuznaczności. Chrześcijanie, mówiąc o kimś, że jest Żydem, zniżali głos, jakby chodziło o wstydliwą chorobę albo dodawali: „Żyd, ale porządny człowiek”319.

      Autor Prawa do twórczości przekonał się na


<p>295</p>

M. Urbanowski, „Prosto z mostu”, s. 65.

<p>296</p>

Witold Gombrowicz (Wspomnienia polskie, s. 137) zapamiętał Stanisława Piaseckiego jako „polityka z tego […] gatunku, który operuje w kulturze, na pograniczu polityki i sztuki”. Zdaniem autora Ferdydurke, który opublikował na łamach „Prosto z mostu” kilka tekstów, celem działalności redaktora było „wytworzenie z literatów i artystów siły politycznej”.

<p>297</p>

S. Piasecki, Sztuka jest wypowiadaniem siebie, „Pzm” 1938, nr 40, s. 1.

<p>298</p>

Idem, Jak to było w Pen-Clubie, „Pzm” 1937, nr 54, s. 4. Por. też idem, Oszustwo tzw. „poziomu”, „Pzm” 1938, nr 4.

<p>299</p>

Idem, Westchnienia o jubileusze, „Pzm” 1938, nr 1, s. 1.

<p>300</p>

K. Zbyszewski, Ryżową szczotką. Po 300 złotych rocznie na propagandę rozbrojenia, „Pzm” 1939, nr 16, s. 8. Notabene, po latach zacięty antykomunizm połączy dawnych oponentów z „Wiadomości Literackich” i „Prosto z mostu”, w ten sposób Karol Zbyszewski wraz z Mieczysławem Grydzewskim współtworzyć będzie środowisko „niezłomnych”, czyli londyńskich demokratów.

<p>301</p>

Uznanie Zbyszewskiego wzbudziła natomiast powieść Stanisława Rembeka W polu, utwór prezentujący w naturalistyczny sposób losy oddziału polskiej piechoty podczas wojny z bolszewikami w 1920 r.

<p>302</p>

M. Urbanowski, O Stanisławie Piaseckim i jego krytyce literackiej, s. 34–35.

<p>303</p>

Wypada zauważyć, że taki sposób interpretowania roli i zadań pisarza wydaje się charakterystyczny dla międzywojennej krytyki nacechowanej ideologicznie, zarówno prawicowej, jak i lewicowej. Antonina Sebesta charakteryzowała krytycznoliteracki system wartości Andrzeja Stawara, dla którego „pisarz czy artysta istnieje i tworzy po to tylko, aby zaspokajał potrzeby odbiorcy. Jego ambicje, przeżycia, dążenia wydają się być [sic!] nieistotne, jeżeli nie wyrażają jednocześnie odczuć społeczeństwa, w którym żyje” (A. Sebesta, Ideologiczne determinanty kultury w twórczości Andrzeja Stawara, [w:] Polska lewica w XX wieku. Historia – ludzie − idee, red. T. Ślęzak i M. Śliwa, Kraków 2004, s. 110). Tymczasem – w opinii Macieja Urbanowskiego – dla Stanisława Piaseckiego „dzieła, które nie potwierdzały jego diagnoz o przełomowym charakterze współczesności wydawały się anachroniczne, «niepotrzebne»”, bowiem „związek sztuki z epoką okazywał się jednym z głównych kryteriów wartościowania literatury” (M. Urbanowski, O Stanisławie Piaseckim i jego krytyce literackiej, s. 34 i 28).

<p>304</p>

Stanisław Piasecki pisał o Straszewiczu następująco: „Jego dorobek pisarski nie jest zabawą w formę (à la Gombrowicz, Schulz et tutti quanti), choć jest łamaniem się z formą. Nie ma także w jego dorobku pisarskim nic z łatwizny autobiografizmu, tego najprymitywniejszego sposobu wypowiadania siebie w sztuce. Jest – co w młodej literaturze rzadkie – pasja budowania literackiej kompozycji świata, by w niej wypowiedzieć się tym pełniej […]. Straszewicz wreszcie – co również rzadkie w nowej generacji pisarskiej – nie ma w swej postawie megalomańskiego gestu, zaczynania literatury polskiej od siebie, co zwykle daje w rezultacie uleganie wpływom (jeśli wręcz nie naśladowanie) najmodniejszej w danej chwili literatury obcej (dziś: francuskiej). Jest bardzo silnie wkorzeniony w przeszłość polskiego piśmiennictwa, wywodzi się z niego bezpośrednio [S. Piasecki, Sztuka jest wypowiadaniem siebie].

<p>305</p>

Zwraca na ten fakt uwagę Monika Bednarczuk w charakterystyce „Prosto z mostu”, zamieszczonej w ramach swojego tekstu Czasopisma literackie – wykaz i charakterystyka, [w:] Estetyka dyskursu nacjonalistycznego w Polsce 1926–1939, red. U. Schmid, Warszawa 2014, s. 400–403).

<p>306</p>

S. Piasecki, Czarowanie gałązką w zębach.

<p>307</p>

W. Pietrzak, Bluszcz na ruinach, „Pzm” 1938, nr 27, s. 7. Warto jednak zauważyć, że tekstowi Pietrzaka daleko do drastyczności sformułowań, jakie zawierał sławny Dwugłos o Schulza autorstwa Kazimierza Wyki i Stefana Napierskiego („Ateneum” 1939, nr 1). Wydaje się zatem, iż krytycy najbardziej gwałtownie potępiający prozę Schulza w międzywojniu nie wywodzili się bynajmniej z grona nacjonalistów.

<p>308</p>

S. Piasecki, Czarowanie gałązką w zębach.

<p>309</p>

„Prosto z mostu” w nowym etapie, „Pzm” 1938, nr 51, s. 1.

<p>310</p>

S. Piasecki, Literatura wolna czy w służbie idei, „Pzm” 1937, nr 54, s. 3.

<p>311</p>

Recenzent napomyka wprawdzie o „wschodniej niespokojnej biologii” (W. Pietrzak, op. cit.), ale jeśli nawet sformułowanie to miało stanowić aluzję do żydowskości pisarza, było ono – jak na ówczesne standardy – wyjątkowo subtelne.

<p>312</p>

Czesław Miłosz na początku lat trzydziestych zauważał, że w publikacjach krytycznoliterackich obozu narodowego „jako chwytów dyskusyjnych używa się wymyślania przeciwnikom od obrzezków, masonów, bolszewików, parchów” (Dwa fałsze et co., „Piony” 1932, nr 3. Cyt.: M. Urbanowski, „Prosto z mostu”, s. 74.).

<p>313</p>

M. Urbanowski, Nacjonalistyczna krytyka literacka, s. 56–57.

<p>314</p>

Por. artykuły Jerzego Pietrkiewicza, Żydowska poezja w języku polskim, „Jutro Pracy” 1939, nr 13 oraz 14–15.

<p>315</p>

Wyznacznikiem narodowości nie była w tym ujęciu religia, porzucenie judaizmu i przejście na katolicyzm nie zmieniało statusu narodowościowego konwertyty. Za nieporozumienie uznawano „identyfikowanie przyjęcia przez Żyda religii katolickiej z przyjęciem go do narodu polskiego”, sugerując zarazem, iż „w dzisiejszym zaognieniu konfliktu polsko-żydowskiego sprawa stoi tak, że przyjmowanie Żydów do narodowości polskiej zostało po prostu przerwane” (Wycinanki, „Pzm” 1938, nr 31, s. 4).

<p>316</p>

Sformułowanie użyte w artykule Józefa Koniecznego Żydzi a kultura narodowa opublikowanym w endeckiej „Nowej Myśli” 1934, nr 9. Cyt.: C. Miłosz, Wyprawa w Dwudziestolecie, Kraków 1999, s. 482.

<p>317</p>

I. Krzywicka, Wyznania gorszycielki, Warszawa 1992, s. 206.

<p>318</p>

Piotr Matywiecki zauważył, że tezy dotyczące bezpłodnej psychiki żydowskiej (w odniesieniu do twórczości muzycznej) znalazły się w jednym z listów autora Oktostychów do żony: „Przegrywam sobie teraz ciągle symfonie Haydna i nabieram podejrzeń, że Haydn mógł być Żydem. Mają w sobie jakąś żydowską powierzchowność i krótkooddechowość, coś bezpłodnego czai się w tym ogromnym wysiłku twórczym” (list Jarosława Iwaszkiewicza datowany na 20 lutego 1926 roku, cyt.: P. Matywiecki, Twarz Tuwima, Warszawa 2007, s. 293).

<p>319</p>

C. Miłosz, Rodzinna Europa, s. 103.