Polscy pisarze wobec faszyzmu. Paweł Maurycy Sobczak. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Paweł Maurycy Sobczak
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Языкознание
Год издания: 0
isbn: 978-83-7969-582-9
Скачать книгу
powszechnego sądu dotyczącego charakteru twórczości Ferdynanda Goetla, a także podniesienie rangi pisarstwa politycznego w literackich hierarchiach (Piasecki przekonany jest o spostrzeganym współcześnie „wspaniałym rozkwicie” tego gatunku piśmiennictwa, podobnie zresztą jak o „największym upadku beletrystyki polskiej”) wydaje się jednak drugorzędnym celem artykułu Piaseckiego. Satysfakcję redaktora budzi obserwacja, iż Goetel-polityk wykroczył poza „zjełczały banał demoliberalny”, prowokując tym samym „tzw. intelektualistów (tych spod znaku PEN-Clubowego)”. Kompetentny i pozytywnie nastrojony recenzent dostrzega atuty nawet w tych punktach, które pozornie wydają się słabościami.

      Goetel jest przede wszystkim psychologiem w swych dociekaniach politycznych. Ta może niemal wyłączność argumentów psychologicznych, przy ilustracyjnym raczej traktowaniu historycznych, ekonomicznych i prawnych sprawia, że książka Goetla wywierać może na powierzchownym czytelniku wrażenie pewnego amatorstwa, czy jeśli kto chce ostrzej: dyletanctwa. Na czytelniku politycznym tego wrażenia nie wywrze. Wprost przeciwnie. Daje mu bowiem argumenty z dziedziny, najczęściej słabo uwzględnianej przez „fachowych polityków”, daje zaś argumenty szczególniej żywe, sugestywne i przekonywające.

      Jedyny poważniejszy zarzut postawiony pisarzowi dotyczy negatywnego obrazu polskiego ruchu narodowego, jaki odmalowany został w Pod znakiem faszyzmu. Redaktor wyraża przypuszczenie, że Goetel nie zna osiągnięć rodzimego nacjonalizmu, który bynajmniej „nie ma potrzeby wiele uczyć się od obcych”. Tymczasem to właśnie polscy narodowcy „potrafią zrealizować to, co Goetel tak sugestywnie przedstawia jako cel w swojej książce”. Niełatwo oprzeć się przekonaniu, iż Piasecki usiłuje zaprowadzić autora Z dnia na dzień w granice partyjnych opłotków („droga Goetla zejdzie się zupełnie z drogą polskiego ruchu narodowego”). Być może był to nawet główny powód napisania takiego artykułu. Przypuszczam jednak, że plany te nie zostałyby zrealizowane – rozczarowanie i zniechęcenie pisarza do działalności stricte partyjnej (po okresie aktywności w ramach OZN) uniemożliwiłoby taki alians233.

      Książka Ferdynanda Goetla natrafiła zatem na polityczną próżnię, przynajmniej jeśli zestawić jej recepcję z oczekiwaniami autora. Nie posłużyła także opiniom o pisarzu, ułatwiła nowej władzy postawienie zarzutów o kolaborację w okresie drugiej wojny światowej (fragmenty Pod znakiem faszyzmu przedrukowane były – bez zgody, a zapewne i wiedzy autora – w kolaboracyjnym Przełomie, redagowanym przez Jana Emila Skiwskiego i Feliksa Burdeckiego)234. „Czarna legenda” przetrwała wiele lat, Goetel długo pamiętany był nie jako autor znakomitych reportaży podróżniczych – z iście futurystyczną nonszalancją „depczący zabytki” Egiptu, sceptycznie patrzący na „azjatyckie cudowności” podczas pobytu w Indiach, czy też zachwycający się surowym pięknem islandzkiego krajobrazu235 – lecz kojarzono go raczej z „gloryfikowaniem faszyzmu”236. Kwestia faszystowskich fascynacji autora Kar-Chatu powracała co kilka lat w środowiskach emigracyjnych, zazwyczaj pod wpływem nowych okoliczności zewnętrznych („sprawa Miłosza”237, „sprawa Horii”238), funkcjonalizowana jako element rozgrywki między ośrodkiem emigracji londyńskiej i środowiskiem paryskiej „Kultury”239. Nietrudno zauważyć, że także współczesnym badaczom twórczości Goetla Pod znakiem faszyzmu sprawia kłopot. Niekiedy autorzy uwypuklają pewne elementy życiorysu pisarza, bagatelizując lub lekceważąc inne. Narracja prezentująca autora Wyspy na chmurnej Północy jako szlachetnego człowieka zasad, niesłusznie oskarżanego i gnębionego przez władze PRL, wręcz „ostatnią ofiarę Katynia”240 („biała legenda”), musi zmierzyć się także z jego przekonaniem o „heroicznym posłannictwie faszyzmu”. Symptomatyczny wydaje się sposób, w jaki tę książkę charakteryzuje Jacek Trznadel.

      Popełnił tam Goetel – i to późno wobec wydarzeń […] naiwną pomyłkę życia, chociaż tylko literacką – szukał dla Polski możliwości ocalenia w takiej jedności, która miałaby pewien wzór we Włoszech […] i w Niemczech. Nie on jeden w Europie dał się oszukać241.

      Autor Hańby domowej tłumaczy postawę Goetla „idealizmem i łatwowiernością”242, przedstawia go jako ofiarę własnej naiwności oraz chęci poprawy sytuacji Polski w obliczu skomplikowanych uwarunkowań polityki międzynarodowej. Interpretację tę można by przyjąć, pamiętając jednak, że wszelkie „okoliczności łagodzące” nie niwelują całkowicie indywidualnej odpowiedzialności pisarza. Większe zdziwienie budzi opinia, zgodnie z którą Ferdynand Goetel „nie był gloryfikatorem idei faszystowskiej, lecz tylko informował i wyrażał sympatię dla pewnych jej społecznych przejawów243. Trznadel przekonuje, że Pod znakiem faszyzmu to jedynie „książka informacyjna” zawierająca nuty sympatii wobec prezentowanej ideologii. Taki pogląd musi zaskakiwać, bowiem Goetel zajmował stanowisko jednoznacznie aktywne, nie brak także w jego traktacie elementów perswazyjnych. Pisarzowi towarzyszyło głębokie przekonanie o wyczerpaniu się dotychczasowych form społeczno-politycznych („z tym olbrzymim, ślamazarnym, rozlazłym taborem pojęć, który nagromadziła demokracja w ciągu stuleci, nie można już dotrzymać kroku w pochodzie historycznym narodów” [Pzf, s. 151]), a także przeświadczenie, że w przełomowym momencie historii konieczne jest znalezienie dla Polski nowych rozwiązań ustrojowych. Rozwiązania te podsuwała ideologia i praktyka faszyzmu, którą przedstawiał i do której przyjęcia zachęcał. Nieprzypadkowo już w Słowie wstępnym Goetel podkreślił, że napisał „książkę faszystowską”, a więc taką, która faszyzm podejmuje nie tylko jako temat, ale także kluczowy element własnej struktury wewnętrznej. Odrębną sprawą pozostaje stan wiedzy autora Z dnia na dzień, wszak – w przeciwieństwie choćby do Antoniego Sobańskiego – nie miał wielu okazji, aby państwu faszystowskiemu naocznie się przyjrzeć.

      Jak wytłumaczyć fakt, że właśnie Ferdynand Goetel został autorem „jednej z najważniejszych manifestacji profaszystowskich sympatii w Polsce przedwojennej”244? Jak należałoby interpretować ten etap jego drogi twórczej? Może on wydawać się momentem nieciągłości, zerwania konsekwentnie utrzymywanej linii pisarskiej245, którą dotychczas wyznaczały takie pojęcia, jak „humanitaryzm”, „zdrowy rozsądek”, „trzeźwość”, niechęć do sentymentalizmu i utopijności246. Tym bardziej że rozdział poświęcony Żydom, niewolny od akcentów wyraziście antysemickich (pisarz jednoznacznie opowiada się za koniecznością emigracji Żydów z Polski, zorganizowanej „albo przy ich współudziale albo wbrew im” [Pzf, s. 105]), jest chyba jedyną tego typu wypowiedzią w długiej publicystycznej karierze Goetla. Z drugiej strony – jak zauważa Ida Sadowska – dostrzegana w faszyzmie duchowość korespondowała z zawsze Goetlowi bliską postawą „zdobywcy” i okcydentalisty, pisarz dokonał zatem „przeniesienia pojęć wypracowanych na gruncie «geografii humanistycznej» w jakże odmienną sferę polityki”247. Wydaje się, iż z pisanych w końcu międzywojnia opowiadań i powieści Goetla wyczytać można postulat „wyjścia z kawiarni” (opowiadanie Zorza polarna248) i nonkonformistycznego udziału literatów w sprawach społecznych i politycznych (byłby to wspólny punkt


<p>233</p>

Kilka miesięcy później „Prosto z mostu” opublikowało jeden artykuł Ferdynanda Goetla. Był to jednak niemal zupełnie pozbawiony akcentów politycznych reportaż Dni Krzemieńca („Prosto z mostu” 1939, nr 28, s. 1–2).

<p>234</p>

Warto pamiętać, że informacje dotyczące współpracy Goetla z okupacyjnymi władzami niemieckimi propagowane były nie tylko w PRL, krzywdzące pisarza oskarżenia o kolaborację formułował na emigracji Stefan Korboński, zasłużony działacz Polskiego Państwa Podziemnego (por. K. Polechoński, op. cit., s. 250–252). Czesław Miłosz podkreślał jednak, konfrontując postawę Goetla z zachowaniem Józefa Mackiewicza, umiejętności dyplomatyczne, którymi wykazywał się autor Kar-Chatu. „W Warszawie pamiętano jego przedwojenne otwarte pochwały faszyzmu, a w 1940 roku zdradzał nieśmiałe skłonności do kolaboracji […]. Jednak Goetel miał dobre wyczucie społecznych presji i nakazów patriotycznego kodeksu, toteż nie posunął się dalej w ugodowości wobec Niemców. I chociaż pojechał do Katynia, nikt go jakoś później na emigracji nie piętnował jako kolaboranta. Natomiast Mackiewicz, który ze wszystkimi chodził na udry, nie liczył się z publiczną opinią i był z temperamentu pieniaczem, jadąc do Katynia umacniał nieprzychylne jego osobie nastroje i nikogo nie obchodziło, że pojechał za zgodą polskich władz podziemnych” (C. Miłosz, Rok myśliwego, Kraków 1991, s. 208).

<p>235</p>

Na odmienność postaw narratora-bohatera reportaży Goetla zwraca uwagę Monika Worsowicz – w Egipcie narrator przyjmuje postawę „nonszalanckiego zdobywcy”, na kartach Wyspy na chmurnej Północy przeistacza się natomiast w ostrożnego i uważnego obserwatora (M. Worsowicz, Między literaturą a dziennikarstwem – reportaże podróżnicze Ferdynanda Goetla, [w:] Reportaż w dwudziestoleciu międzywojennym, s. 145).

<p>236</p>

Taka lapidarna charakterystyka znalazła się choćby we wspomnieniowym tekście Włodzimierza Słobodnika, poświęconym zmarłemu kilka miesięcy wcześniej Julianowi Tuwimowi. Przywołujący spotkanie z Tuwimem w roku 1937 autor Niepokoju wieczornego napisał: „Na terenie Związku Literatów Polskich odbywało się nasze walne zebranie. Przewodniczył mu gloryfikator faszyzmu Goetel” (W. Słobodnik, Trzy spotkania, „Łódź Literacka”, listopad–grudzień 1954. Cyt: P. Matywiecki, Twarz Tuwima, Warszawa 2007, s. 347).

<p>237</p>

Przypadek Goetla przywołany został przez Juliusza Mieroszewskiego, zarzucającego środowisku londyńskiej emigracji stosowanie podwójnych standardów moralnych przy ocenie uwikłania pisarzy w totalitaryzm („dla sympatyków faszystowskiego totalizmu byliśmy zawsze raczej wyrozumiali”). Mieroszewski zestawia bezkompromisowość „londyńczyków” wobec byłego dyplomaty Polski Ludowej Miłosza z faktem, iż „jeden z czołowych pisarzy emigracyjnych do tej pory nie odwołał publicznie swej faszystowskiej książki, wydanej w Polsce przed wojną” (J. Mieroszewski, List z Wyspy. Sprawa Miłosza, „Kultura” 1951, nr 7/8, s. 100). Ostrze krytyki publicysty skierowane jest tu nie tyle przeciw Goetlowi i jego „koszmarnej książce”, lecz przeciwko obłudzie i politycznej krótkowzroczności „polskiego Londynu”.

<p>238</p>

Vintilă Horia, emigracyjny pisarz rumuński, został w 1960 roku laureatem niezwykle prestiżowej Nagrody Goncourtów, przyznanej mu za książkę Dieu est né en exil. Wkrótce po ogłoszeniu tej decyzji Towarzystwa Literackiego ujawnione zostały związki Horii z Żelazną Gwardią, której przed laty był członkiem. W wyniku skandalu wywołanego przez tę informację laureat zrzekł się nagrody, szeroko dyskutowany zaczął być również problem faszystowskiej przeszłości antykomunistycznie nastawionych emigrantów z Europy Środkowej. Echa debaty dotarły także do środowiska paryskiej „Kultury”, przy tej okazji powróciło nazwisko autora Pod znakiem faszyzmu. Komentujący „sprawę Horii” Jerzy Giedroyc pisał w liście do Jerzego Stempowskiego: „na własnym odcinku mamy podobny casus z Goetlem, który właśnie umarł”, natychmiast jednak zaznaczał niewspółmierność postaw obu pisarzy („Goetel nie kolaborował, a zachowywał się w czasie okupacji wyśmienicie”, jedynie w okresie poprzedzającym wybuch wojny „wyraźnie faszyzował”). Surowiej postępowanie Goetla ocenił Stempowski, wskazując na bogate doświadczenie życiowe polskiego literata: „Goetel nie był dzieckiem ani młodym szaławiłą jak Horia i trudniej go wytłumaczyć” (J. Giedroyc, J. Stempowski, Listy 19461969, oprac. A. S. Kowalczyk, t. 2, Warszawa 1998, s. 142 i 145). Wymianę korespondencji między redaktorem „Kultury” i autorem Esejów dla Kassandry analizuje Krzysztof Polechoński, op. cit., s. 212–214.

<p>239</p>

Krytycznie oceniając na łamach „Kultury” wspomnieniowy tom Goetla Czasy wojny, Janusz Jasieńczyk przypominał związki Goetla z obozem sanacyjnym oraz publikację Pod znakiem faszyzmu. „Rozumiem, że klęska nie jest dobrym źródłem natchnienia, zwłaszcza klęska człowieka, co – jak sam powiada – związał swój los i życie z obozem politycznie przegranym i klęska pisarza, który dziś musi przyznać, że popełnił błąd pisząc apologię faszyzmu” (J. Jasieńczyk [J. Poray-Biernacki], Świadectwo klęski, „Kultura” 1955, nr 7/8, s. 210).

<p>240</p>

Ferdynand Goetel – ostatnia ofiara Katynia to tytuł biograficznego artykułu Tomasza Zbigniewa Zaperta, opublikowanego w „Gazecie Polskiej” 2006, nr 38 oraz „Rzeczpospolitej” 2008, nr 52. O wizerunku Goetla w latach PRL pisze Krzysztof Polechoński, op. cit., s. 303–333.

<p>241</p>

J. Trznadel, Goetel i historia tragiczna, [w:] idem, Spojrzeć na Eurydykę, Kraków 2003, s. 120. Opinia Trznadla przypomina przekonania formułowane w połowie lat siedemdziesiątych przez polemizującego z Antonim Słonimskim Józefa Łobodowskiego, zbliżone są nawet niektóre wyrażenia. „Niewątpliwie Goetel uległ wpływowi faszyzujących teorii, zresztą nie on jeden. U źródeł tej pokusy tkwiło głębokie rozczarowanie ówczesnym stanem Europy […] Ferdynand Goetel rozczarował się do demokracji i uległ na jakiś czas pokusie faszyzmu […]. Szukał nowych koncepcji politycznych i na tej drodze niewątpliwie pobłądził, do czego później przyznał się po męsku, bez minoderii i fałszywego wstydu” (J. Łobodowski, op. cit., s. 6).

<p>242</p>

J. Trznadel, op. cit., s. 121.

<p>243</p>

Ibidem, s. 127. Bardziej wyważone i chyba sprawiedliwsze wydaje się zdanie Krzysztofa Polechońskiego, badacza twórczości Goetla, który podkreślając ujawnioną w Pod znakiem faszyzmu „osobistą odwagę i niezależność myślenia” pisarza oraz odnotowując „wiele celnych diagnoz dotyczących ówczesnej – wewnętrznej i zewnętrznej – sytuacji Polski”, nie omieszkał zaznaczyć (delikatnie, lecz stanowczo), że omawiany esej „jest świadectwem braku rozwagi i politycznej nieroztropności autora” (K. Polechoński, Pisarz na rozdrożach, „Odra” 1996, nr 12, s. 55).

<p>244</p>

M. Urbanowski, Stanisław Brzozowski i faszyzm, [w:] idem, Od Brzozowskiego do Herberta: studia o ideach literatury polskiej XX wieku, Warszawa 2013, s. 17–18.

<p>245</p>

Krzysztof Polechoński w poświęconym Ferdynandowi Goetlowi artykule Pisarz na rozdrożach utrzymuje, że po opublikowaniu powieści Z dnia na dzień, rozpoczął się w twórczości Goetla okres dylematów i poszukiwań (formalnych, ideowych, życiowych), trwający przez całe lata trzydzieste. Czas ten znaczony był przez cztery „rozdroża”, na których znalazł się autor Kar-Chatu: rozdroże literatury ambitnej i popularnej, rozdroże podróżnika i kawiarnianego bywalca, rozdroże literata i działacza oraz – najbardziej znaczące – rozdroże polityczne. Świadectwem tego ostatniego stało się opublikowanie Pod znakiem faszyzmu, interpretowane przez Polechońskiego jako kulminacyjny moment ewolucji Goetla, utwór, w którym „pisarz przeobraża się w politycznego ideologa” (K. Polechoński, Pisarz na rozdrożach, s. 55).

<p>246</p>

Określenia zaczerpnięte z kilku artykułów krytycznych poświęconych twórczości prozatorskiej Goetla (m.in. K. Irzykowski, Pochwała twórczości

Ferdynanda Goetla, „Tygodnik Ilustrowany” 1936, nr 14 – laudacja z okazji wyboru autora Wyspy na chmurnej Północy do Polskiej Akademii Literatury; J. E. Skiwski, Poeta zdrowego rozsądku, „Pion” 1936, nr 8). Przywołuje je Maciej Urbanowski, Polityka Ferdynanda Goetla, s. 16.

<p>247</p>

I. Sadowska, Egzotyzm i swojszczyzna w prozie Ferdynanda Goetla z lat 1911–1939, s. 258.

<p>248</p>

W opowiadaniu tym, opublikowanym w 1938 roku, Goetel portretuje grupę kawiarnianych bywalców (literat, dziennikarz, profesor, radca, filozof), oderwanych od bieżącego życia i bezradnych wobec prozaicznej rzeczywistości. Jeden z bohaterów opowiadania nie potrafi powiedzieć, jakie budynki znajdują się naprzeciw kawiarni, którą odwiedza codziennie od dziesięciu lat (F. Goetel, Dzieła wybrane, t. 2: Opowiadania, oprac. K. Polechoński, Kraków 2005, s. 277).