Ostatecznie Dagan został spadochroniarzem i trafił do jednostki zwiadowczej. Przeszedł szkolenie oficerów piechoty i zakończył służbę w stopniu porucznika w 1966 roku. Podczas wojny sześciodniowej wcielono go jako rezerwistę do wojska i został dowódcą kompanii spadochroniarzy. Walczył na półwyspie Synaj, a potem na Wzgórzach Golan.
„Niespodziewanie znaleźliśmy się w wirze ciągłych walk – wspominał. – Kiedy mogłem mieć uczucie, że istnienie Izraela jest zagrożone? Tylko wtedy, gdy doznawałem tego na własnej skórze, tylko podczas walk”. Po wojnie sześciodniowej pozostał w wojsku; wysłano go na półwysep Synaj. To właśnie tam Szaron po raz pierwszy miał okazję podziwiać jego odwagę, kiedy Dagan rozbroił katiusze.
W 1969 roku został dowódcą nowej jednostki Szarona do zadań specjalnych. Był to ściśle tajny, niewielki oddział (w szczytowym momencie liczył stu pięćdziesięciu żołnierzy) występujący w wewnętrznych dokumentach Sił Obronnych Izraela pod numerem 5176. Nieoficjalnie zwano go Sajeret Rimon, czyli „komandosi z granatami”, ponieważ na jego emblemacie znajdował się granat ręczny, nóż i skrzydła znane ze znaczka spadochroniarzy. Na siedzibę Dagan wybrał opuszczoną willę na plaży na południe od Gazy, z której kiedyś korzystał egipski prezydent Naser.
Zdaniem jednego z żołnierzy dowódca jednostki „miał głęboko zaburzony mechanizm odczuwania strachu”. Według innych był wyjątkowo odważny, skupiony na celu i agresywny. Jego nowy oddział w niewielkim stopniu przypominał zwyczajną jednostkę wojskową. Żołnierze byli stosunkowo niezależni, nieokiełznani i interesowało ich tylko jedno: przeprowadzenie jak największej liczby operacji. Każdego ranka Dagan wypadał, obnażony do pasa, ze swojej sypialni i kierował się na podwórko wraz ze swym dobermanem, który wabił się Paco. Wyciągał pistolet i strzelał do puszek po napojach, które jego ludzie zostawiali porozrzucane na ziemi. Następnie podwładni robili mu śniadanie i glancowali buty317. Wybierał żołnierzy osobiście, ściągał ich z innych jednostek, szukając ludzi, którzy pójdą za nim, dokądkolwiek ich poprowadzi.
Wkrótce potem dwudziestoparoletni Dagan rozpoczął prace nad swoją doktryną wojenną, z której do dzisiaj korzystają Siły Obronne Izraela i agencje wywiadowcze tego państwa318. Zasadą przewodnią było to, że Izrael powinien unikać dużych wojen, ponieważ „tak wielkie i szybkie zwycięstwo, jak to w wojnie sześciodniowej, nigdy się nie powtórzy”. Twierdził, że Izrael nie może uczestniczyć w wojskowych konfrontacjach na szeroką skalę, „chyba że z nożem na gardle”. Uważał, że Arabów należy nękać niewielkimi i precyzyjnie zaplanowanymi potyczkami. Natomiast przywódców wrogich państw i ważnych oficerów operacyjnych ścigać i bez litości likwidować.
Pod koniec 1969 roku, po około sześciu miesiącach werbunku, szkolenia i tworzenia jednostki, Dagan uznał, że najwyższy czas na chrzest bojowy. Ludzie z Szin Betu przekazali mu listę osób poszukiwanych w Strefie Gazy. „Tyle że z biegiem czasu ta lista robiła się coraz dłuższa” – powiedział mi Awigdor Eldan, jeden z pierwszych rekrutów w nowej jednostce319. Funkcjonariusze Szin Betu wiedzieli, kogo szukać, ale z powodu niedoboru sił w agencji byli bezradni. Na liście znajdowało się ponad czterysta nazwisk.
Listę podzielono na dwie kategorie: „czarnych” i „czerwonych”. Do „czarnych” należeli głównie pomniejsi szpiedzy, którzy nie mieli pojęcia, że mogą zostać przesłuchani. Ludzie Dagana próbowali zgarnąć ich w czasie tak zwanych misji identyfikacyjno-rekonesansowych. Schwytany „czarny” współpracownik Organizacji Wyzwolenia Palestyny był przesłuchiwany przez pracowników Szin Betu i jeśli odmówił współpracy, czekały go tortury. Potem wpychano go do taksówki, gdzie siedział ściśnięty na tylnym siedzeniu między dwoma ludźmi Dagana uzbrojonymi w pistolety, którzy kazali mu wskazywać kryjówki i zdradzać adresy rodzin wspomagających OWP, trasy, którymi poruszali się bojownicy, i tak dalej. Komandosi z granatami jadący za nimi w dżipach przystępowali do działania, gdy tylko więzień ujawniał jakąś informację, i zatrzymywali osoby, które wskazał aresztant.
Z kolei „czerwoni” wiedzieli, że są poszukiwani, więc zachowywali ostrożność, często zmieniali miejsce pobytu i zwykle byli uzbrojeni po zęby320. Żeby zlikwidować „czerwonego”, należało, najogólniej rzecz biorąc, podejść na tyle blisko i działać tak szybko, by nie zdążył uciec. Dagan wysyłał do tych akcji swoich najlepszych ludzi przebranych za Arabów i w towarzystwie współpracujących z nimi Palestyńczyków, którzy uprawdopodobniali ich obecność.
Ta grupa, założona wspólnie z funkcjonariuszami Szin Betu, nosiła kryptonim „Kameleon” (Zikit). Wybrano do niej ośmiu zaprawionych w boju żołnierzy. Projekt „Kameleon” był tak tajny, że początkowo, jak wspominał Eldan: „Nie wiedzieliśmy, czemu ma służyć to szkolenie. Wiedzieliśmy tylko, że dostawaliśmy nieźle po dupach, a trzeba pamiętać, że byliśmy wtedy już całkiem dobrze wyszkoleni”321.
Szin Bet dostarczył kameleonom fałszywe dokumenty. Mieli przeniknąć w najbardziej zaludnione rejony i nie wzbudzać zainteresowania do chwili, gdy wyjmą broń322.
„Wykorzystywaliśmy najsłabszy punkt komórek terrorystycznych – powiedział mi Dagan – które z racji swojego marksistowskiego zaplecza miały «rozczłonkowaną» strukturę. Każdy znał tylko członków swojej komórki. Jeśli nagle się pojawiałeś, miałeś broń i mówiłeś w jego języku, nie miał pojęcia, że go oszukujesz, aż do chwili, gdy już było za późno”323.
Mosze Rabin, dawny członek jednostki: „Zorientowaliśmy się, że organizacjom terrorystycznym broń i pieniądze dostarczają statki z Libanu. Statek-matka wypływał z Bejrutu i przy wybrzeżu Gazy następował przeładunek do małych łodzi rybackich, które przewoziły towar na brzeg. Zadaliśmy sobie pytanie: «A może też powinniśmy przypłynąć łodzią?»”.
I tak w listopadzie 1970 roku sześciu kameleonów weszło na pokład łodzi rybackiej, którą izraelska marynarka wojenna doholowała do wybrzeża Gazy.
W ekipie znalazło się trzech żołnierzy Sił Obronnych Izraela pod dowództwem Dagana. Dołączyło do nich dwóch palestyńskich kolaborantów. Jeden z nich uciekł z masakry bojowników OWP dokonanej dwa miesiące wcześniej przez króla Jordanii Husajna i był wdzięczny Izraelczykom za ratunek. Drugi, o kryptonimie „Podwodniak”, zabił krewnego, dźgając go w głowę sztyletem, i został uwolniony przez Szin Bet w zamian za współpracę. Ostatnim członkiem grupy był izraelski Beduin, oficer Sił Obronnych Izraela. Odpowiadał za monitorowanie zapisu z mikrofonów Palestyńczyków, którzy mieli skontaktować się z poszukiwanymi, a potem za informowanie pozostałych o rozwoju sytuacji. Beduin miał jeszcze jedno zadanie: poinformować Dagana, jeśli Palestyńczycy będą chcieli ich zdradzić.
Ekipa dotarła do brzegu i przez kilka dni ukrywała się w opuszczonej szopie. W tym czasie kolaboranci co jakiś czas wędrowali do okolicznych obozów dla uchodźców. Twierdzili, że są członkami Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, którzy przypłynęli z Libanu.
Początkowo nikt się do nich nie zgłaszał. „Bali się nas – nie dlatego że myśleli, że jesteśmy Izraelczykami, ale dlatego że byli przekonani, że jesteśmy z OWP – wspominał