Powstań i zabij pierwszy. Ronen Bergman. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ronen Bergman
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-811-9
Скачать книгу
ani kibucnikiem. Nie pochodziłem z Doliny [Jezreel, leżącej na wschód od Hajfy doliny z wieloma kibucami, skąd wywodziło się wielu rekrutów Sajeretu]. Pewnie pytali siebie w myślach: «Kim jest ten dziwny chłopak, któremu się wydaje, że może być jednym z nas?»”316.

      Ostatecznie Dagan został spadochroniarzem i trafił do jednostki zwiadowczej. Przeszedł szkolenie oficerów piechoty i zakończył służbę w stopniu porucznika w 1966 roku. Podczas wojny sześciodniowej wcielono go jako rezerwistę do wojska i został dowódcą kompanii spadochroniarzy. Walczył na półwyspie Synaj, a potem na Wzgórzach Golan.

      „Niespodziewanie znaleźliśmy się w wirze ciągłych walk – wspominał. – Kiedy mogłem mieć uczucie, że istnienie Izraela jest zagrożone? Tylko wtedy, gdy doznawałem tego na własnej skórze, tylko podczas walk”. Po wojnie sześciodniowej pozostał w wojsku; wysłano go na półwysep Synaj. To właśnie tam Szaron po raz pierwszy miał okazję podziwiać jego odwagę, kiedy Dagan rozbroił katiusze.

      W 1969 roku został dowódcą nowej jednostki Szarona do zadań specjalnych. Był to ściśle tajny, niewielki oddział (w szczytowym momencie liczył stu pięćdziesięciu żołnierzy) występujący w wewnętrznych dokumentach Sił Obronnych Izraela pod numerem 5176. Nieoficjalnie zwano go Sajeret Rimon, czyli „komandosi z granatami”, ponieważ na jego emblemacie znajdował się granat ręczny, nóż i skrzydła znane ze znaczka spadochroniarzy. Na siedzibę Dagan wybrał opuszczoną willę na plaży na południe od Gazy, z której kiedyś korzystał egipski prezydent Naser.

      Zdaniem jednego z żołnierzy dowódca jednostki „miał głęboko zaburzony mechanizm odczuwania strachu”. Według innych był wyjątkowo odważny, skupiony na celu i agresywny. Jego nowy oddział w niewielkim stopniu przypominał zwyczajną jednostkę wojskową. Żołnierze byli stosunkowo niezależni, nieokiełznani i interesowało ich tylko jedno: przeprowadzenie jak największej liczby operacji. Każdego ranka Dagan wypadał, obnażony do pasa, ze swojej sypialni i kierował się na podwórko wraz ze swym dobermanem, który wabił się Paco. Wyciągał pistolet i strzelał do puszek po napojach, które jego ludzie zostawiali porozrzucane na ziemi. Następnie podwładni robili mu śniadanie i glancowali buty317. Wybierał żołnierzy osobiście, ściągał ich z innych jednostek, szukając ludzi, którzy pójdą za nim, dokądkolwiek ich poprowadzi.

      Wkrótce potem dwudziestoparoletni Dagan rozpoczął prace nad swoją doktryną wojenną, z której do dzisiaj korzystają Siły Obronne Izraela i agencje wywiadowcze tego państwa318. Zasadą przewodnią było to, że Izrael powinien unikać dużych wojen, ponieważ „tak wielkie i szybkie zwycięstwo, jak to w wojnie sześciodniowej, nigdy się nie powtórzy”. Twierdził, że Izrael nie może uczestniczyć w wojskowych konfrontacjach na szeroką skalę, „chyba że z nożem na gardle”. Uważał, że Arabów należy nękać niewielkimi i precyzyjnie zaplanowanymi potyczkami. Natomiast przywódców wrogich państw i ważnych oficerów operacyjnych ścigać i bez litości likwidować.

      Pod koniec 1969 roku, po około sześciu miesiącach werbunku, szkolenia i tworzenia jednostki, Dagan uznał, że najwyższy czas na chrzest bojowy. Ludzie z Szin Betu przekazali mu listę osób poszukiwanych w Strefie Gazy. „Tyle że z biegiem czasu ta lista robiła się coraz dłuższa” – powiedział mi Awigdor Eldan, jeden z pierwszych rekrutów w nowej jednostce319. Funkcjonariusze Szin Betu wiedzieli, kogo szukać, ale z powodu niedoboru sił w agencji byli bezradni. Na liście znajdowało się ponad czterysta nazwisk.

      Listę podzielono na dwie kategorie: „czarnych” i „czerwonych”. Do „czarnych” należeli głównie pomniejsi szpiedzy, którzy nie mieli pojęcia, że mogą zostać przesłuchani. Ludzie Dagana próbowali zgarnąć ich w czasie tak zwanych misji identyfikacyjno-rekonesansowych. Schwytany „czarny” współpracownik Organizacji Wyzwolenia Palestyny był przesłuchiwany przez pracowników Szin Betu i jeśli odmówił współpracy, czekały go tortury. Potem wpychano go do taksówki, gdzie siedział ściśnięty na tylnym siedzeniu między dwoma ludźmi Dagana uzbrojonymi w pistolety, którzy kazali mu wskazywać kryjówki i zdradzać adresy rodzin wspomagających OWP, trasy, którymi poruszali się bojownicy, i tak dalej. Komandosi z granatami jadący za nimi w dżipach przystępowali do działania, gdy tylko więzień ujawniał jakąś informację, i zatrzymywali osoby, które wskazał aresztant.

      Z kolei „czerwoni” wiedzieli, że są poszukiwani, więc zachowywali ostrożność, często zmieniali miejsce pobytu i zwykle byli uzbrojeni po zęby320. Żeby zlikwidować „czerwonego”, należało, najogólniej rzecz biorąc, podejść na tyle blisko i działać tak szybko, by nie zdążył uciec. Dagan wysyłał do tych akcji swoich najlepszych ludzi przebranych za Arabów i w towarzystwie współpracujących z nimi Palestyńczyków, którzy uprawdopodobniali ich obecność.

      Ta grupa, założona wspólnie z funkcjonariuszami Szin Betu, nosiła kryptonim „Kameleon” (Zikit). Wybrano do niej ośmiu zaprawionych w boju żołnierzy. Projekt „Kameleon” był tak tajny, że początkowo, jak wspominał Eldan: „Nie wiedzieliśmy, czemu ma służyć to szkolenie. Wiedzieliśmy tylko, że dostawaliśmy nieźle po dupach, a trzeba pamiętać, że byliśmy wtedy już całkiem dobrze wyszkoleni”321.

      Szin Bet dostarczył kameleonom fałszywe dokumenty. Mieli przeniknąć w najbardziej zaludnione rejony i nie wzbudzać zainteresowania do chwili, gdy wyjmą broń322.

      „Wykorzystywaliśmy najsłabszy punkt komórek terrorystycznych – powiedział mi Dagan – które z racji swojego marksistowskiego zaplecza miały «rozczłonkowaną» strukturę. Każdy znał tylko członków swojej komórki. Jeśli nagle się pojawiałeś, miałeś broń i mówiłeś w jego języku, nie miał pojęcia, że go oszukujesz, aż do chwili, gdy już było za późno”323.

      Mosze Rabin, dawny członek jednostki: „Zorientowaliśmy się, że organizacjom terrorystycznym broń i pieniądze dostarczają statki z Libanu. Statek-matka wypływał z Bejrutu i przy wybrzeżu Gazy następował przeładunek do małych łodzi rybackich, które przewoziły towar na brzeg. Zadaliśmy sobie pytanie: «A może też powinniśmy przypłynąć łodzią?»”.

      I tak w listopadzie 1970 roku sześciu kameleonów weszło na pokład łodzi rybackiej, którą izraelska marynarka wojenna doholowała do wybrzeża Gazy.

      W ekipie znalazło się trzech żołnierzy Sił Obronnych Izraela pod dowództwem Dagana. Dołączyło do nich dwóch palestyńskich kolaborantów. Jeden z nich uciekł z masakry bojowników OWP dokonanej dwa miesiące wcześniej przez króla Jordanii Husajna i był wdzięczny Izraelczykom za ratunek. Drugi, o kryptonimie „Podwodniak”, zabił krewnego, dźgając go w głowę sztyletem, i został uwolniony przez Szin Bet w zamian za współpracę. Ostatnim członkiem grupy był izraelski Beduin, oficer Sił Obronnych Izraela. Odpowiadał za monitorowanie zapisu z mikrofonów Palestyńczyków, którzy mieli skontaktować się z poszukiwanymi, a potem za informowanie pozostałych o rozwoju sytuacji. Beduin miał jeszcze jedno zadanie: poinformować Dagana, jeśli Palestyńczycy będą chcieli ich zdradzić.

      Ekipa dotarła do brzegu i przez kilka dni ukrywała się w opuszczonej szopie. W tym czasie kolaboranci co jakiś czas wędrowali do okolicznych obozów dla uchodźców. Twierdzili, że są członkami Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, którzy przypłynęli z Libanu.

      Początkowo nikt się do nich nie zgłaszał. „Bali się nas – nie dlatego że myśleli, że jesteśmy Izraelczykami, ale dlatego że byli przekonani, że jesteśmy z OWP – wspominał


<p>316</p>

Rozmowa z Daganem, 26 maja 2013.

<p>317</p>

Rozmowa z „Kostką”, marzec 2004.

<p>318</p>

Rozmowa z Daganem, 8 stycznia 2011.

<p>319</p>

Rozmowa z Awigdorem (Azulajem) Eldanem, 20 kwietnia 2016.

<p>320</p>

Lista poszukiwanych przez Szin Bet (archiwum autora, dokument otrzymany od „Jedi”).

<p>321</p>

Metod i technik wykorzystywanych przez jednostkę na terytorium wroga uczył Mosze Rubin z Sajeret Matkal. Oprócz ćwiczenia umiejętności strzeleckich podczas szkolenia poznawało się również tak zwany taniec, czyli taki sposób wchodzenia do domu, który miał zminimalizować niebezpieczeństwo bycia trafionym przez kogoś ze środka. Kursanci ćwiczyli również jazdę różnymi pojazdami, zwłaszcza tymi często używanymi przez mieszkańców Strefy Gazy, i chodzenie po Strefie w pojedynkę w przebraniu Araba. „Wzmacniało to nasze przekonanie, że nie zostaniemy rozpoznani” – twierdził Meir Teichner, jeden z pierwszych kameleonów. Rozmowy z: Eldanem, Mosze Rubinem i Meirem Teichnerem, 20 kwietnia 2016.

<p>322</p>

Istnieje mnóstwo różnych opowieści o kulisach powstania kameleonów. Pewne jest jedno: jednostka znalazła się pod dowództwem Dagana i cieszyła się wsparciem Arika Szarona. Rozmowy z: Daganem (29 maja 2013) oraz Rubinem, Teichnerem, Eldanem i Danim Perlem (20 kwietnia 2016).

<p>323</p>

Rozmowa z Daganem, 29 maja 2013.