– Wie pan, mamy teraz taką promocję. Jeśli przyprowadzi pan na siłownię znajomego, w następnym miesiącu zapłaci pan tylko połowę ceny. Może pan też przyprowadzić żonę lub dziecko…
Zamilkłam, gdy w jego oczach dostrzegłam gniew na wspomnienie żony i dziecka. Nie potrafiłam tego opisać, ale jego mina nie przypominała tej, jaką ludzie zawsze mają na wspomnienie o bliskich.
– Nikogo nie będę przyprowadzać – odparł opryskliwym tonem. Teraz już nie wydawał się taki czarujący jak wcześniej.
– Przepraszam, jeśli pana uraziłam. Nie…
– Nonsens. – Jego uśmiech był wymuszony, nie sięgał oczu. – To ja powinien przeprosić. Moja żona zmarła kilka lat temu. Jeszcze nie poradziłem sobie z jej śmiercią.
Natychmiast poczułam się jak sucz, nie tylko przez to, że obudziłam w nim złe wspomnienia, ale też przez to, co o nim myślałam.
– W takim razie proszę przyjąć moje przeprosiny, panie Martin. – Uśmiechnęłam się i oddałam mu kartę.
– Jesteś wyjątkową dziewczyną, Lake. Co za szkoda – stwierdził i odszedł. Patrzyłam, jak wchodzi do szatni, a mój uśmiech natychmiast zniknął.
Pół godziny później właśnie myłam okna i kiwałam głową do muzyki, gdy nagle owiało mnie rześkie letnie powietrze, bo ktoś wszedł do środka.
– Witamy ponownie. Właśnie mamy promocję. Za polecenie naszej siłowni znajomemu można otrzymać pięćdziesięcioprocentową zniżkę na następny miesiąc.
– Znakomicie. Keirana na pewno zainteresuje, że tu pracujesz – usłyszałam burkliwy głos, na którego dźwięk ścierpła mi skóra.
Szybko się obróciłam, by uciec w przeciwnym kierunku, ale on złapał mnie za ramię.
– Nie tak szybko, myszko – rzucił złośliwie, ciągnąc mnie w stronę biurka recepcji. Puścił moją rękę i uśmiechnął się do mnie szeroko. – Chciałbym założyć kartę członkowską.
Trevor podał mi swoje prawo jazdy z zarozumiałą miną, a ja niechętnie je przyjęłam i wpisałam jego dane do formularza. Czułam, że cały czas mnie obserwuje. Gdy skończyłam, oddałam mu dokument i obserwowałam go uważnie, kiedy chował go do kieszeni.
– No i? – zapytał, unosząc brew.
– Ale o co ci chodzi?
– Czy on wie, że tu pracujesz?
– A co ci do tego?
– Po prostu dbam o swoje interesy.
– Chyba o swoją dupę. Bo jeśli on się dowie…
– Nie dowie się, a ty będziesz trzymać gębę na kłódkę – ostrzegł mnie. – A tak w ogóle co cię to obchodzi? On i tak już cię nienawidzi.
– Teraz to coś bardziej osobistego i rzeczywiście ma powód, by mnie nienawidzić. I już mi z twojego powodu groził – wyszeptałam gniewnie.
Niecierpliwie machnął ręką.
– Mam to gdzieś. Trzymaj gębę na kłódkę, bo ja też zacznę ci grozić.
Odszedł w kierunku strefy z ciężarami, a ja miałam nadzieję, że jakaś sztanga spadnie mu na głowę i rozkwasi mu mózg. To nie zakończyłoby mojego koszmaru, ale przynajmniej poprawiłoby mi humor. I kto tu ma teraz sadystyczne zapędy, co? Tak naprawdę nie kusiłabym losu w ten sposób, bo sumienie nie dałoby mi potem żyć. Przypomniałam sobie jednak tamten pamiętny dzień, gdy wszystko trafił szlag.
• Szesnaście miesięcy wcześniej •
– Keiran Masters przejął drużynę! Od teraz oficjalnie jest kapitanem.
– Słyszałem, że Trevor się wkurzył. Keiran jest dla Trevora zbyt poważnym rywalem, by z nim wygrał.
– Cóż, cieszę się, że to Keiran jest kapitanem. Jest trochę straszny, ale o wiele seksowniejszy i może w tym roku rzeczywiście dotrwamy do mistrzostw.
Słuchałam chichoczących dziewczyn, które zebrały się przy szafkach. Nie mogłam się powstrzymać, by nie posłuchać, bo temat mnie ciekawił. Musiałam być czujna, w razie gdyby była konieczna szybka ucieczka. Westchnęłam, kiedy zrozumiałam, że to kolejne peany na cześć Keirana Mastersa. Dziewczyny nieustannie paplały o tym, jaki jest przystojny i popularny, a mnie się chciało od tego rzygać, więc wyłączyłam się i skończyłam układać książki w szafce. Potem zastanowiłam się, czy powinnam dzisiaj zaryzykować i iść na lunch. Po tym, jak Keiran namówił grupkę dziewczyn, by dla jaj wylały mi na głowę kurczęcy tłuszcz, unikałam stołówki nawet za cenę głodowania.
– O rany, on tu idzie – rzuciła członkini jego fanklubu i zachichotała. Moje serce zaczęło bić szybciej i natychmiast zamknęłam szafkę, by się stąd wynieść.
– Hej, Trevor – zawołała kolejna z chichotem.
Nieco się rozluźniłam i wypuściłam oddech, który wstrzymywałam, kiedy okazało się, że witają się z Trevorem. Moja ulga trwała jednak krótko, bo bez odpowiedzi minął trzy dziewczyny i ruszył w moją stronę. Nigdy wcześniej niczego mi nie zrobił, ale i tak był popularnym mięśniakiem, a ja znajdowałam się na końcu towarzyskiego łańcucha pokarmowego, więc to spotkanie nie mogło być tylko miłą pogawędką.
Podchodziłam do tego z rezerwą, ale, o dziwo, Trevor mnie nie przerażał. Bałam się tylko jednej osoby, a jej na szczęście nie było w pobliżu, więc stałam nieruchomo i czekałam na to, co miało nadejść. Trevor zatrzymał się i uważnie przyjrzał mojej twarzy. Pewnie nawet nie zna mojego imienia, pomyślałam i niemal przewróciłam oczami.
– Jesteś Lake, prawda?
Chwila, czy ja to powiedziałam na głos?
Patrzyłam na niego, nie odpowiadając. Może powinnam mu powiedzieć, że trafił na nieodpowiedną osobę, skoro nie był pewny, kim jestem. Spojrzał na trójkę dziewczyn stojących niedaleko, a potem spiorunował mnie wzrokiem, gdy nadal się nie odzywałam.
– Lake Monroe? – zapytał znowu.
– To ona – odezwała się jedna z dziewczyn, ale dalej ją ignorował. Złapał mnie za łokieć i pociągnął za sobą korytarzem.
– Posłuchaj, muszę z tobą porozmawiać na osobności. Mam dla ciebie propozycję – powiedział, prowadząc mnie do biblioteki. Minęliśmy stoliki i komputery, a potem regały z książkami, aż znaleźliśmy się przy niewielkiej wnęce. Kiedy stanął, a ja upewniłam się, że się nie przewrócę i nie wyląduję twarzą na podłodze, w końcu odzyskałam głos.
– Posłuchaj, nie obchodzi mnie to, co on mówi. Nie dopuszczam się aktów seksualnych za pieniądze, więc jeśli to chcesz mi zaproponować, tylko marnujesz swój czas. Jestem pewna, że w szkole znajdziesz masę dziewczyn, które chętnie zrobią to za darmo, więc proszę, daj mi spokój – warknęłam z furią.
Nieustannie znajdowałam w szafce pieniądze i wulgarne liściki z prośbą o erotyczne przysługi po tym, jak w zeszłym roku Keiran rozpuścił plotkę, że widział, jak po szkole na korytarzu robiłam loda Peterowi Simpsonowi za pieniądze, a potem rzekomo zaproponowałam mu seks za dwadzieścia