Willow właśnie weszła na naszą piątą lekcję, sprawiając wrażenie rozzłoszczonej. Dash wpadł do klasy za nią i wiedziałam już, dlaczego tak wygląda. Wydawało się, że zabrał jej plecak. Ona coś do niego powiedziała i wyciągnęła rękę, ale on pokręcił głową i ruszył w naszym kierunku z jej plecakiem.
Dash usiadł po mojej prawej stronie, zostawiając między nami wolne miejsce, na którym położył jej plecak. Rozsiadł się wygodnie i spiorunował Willow spojrzeniem. Ona stała w drzwiach i wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać. Dlaczego ją dręczył?
Otworzyłam usta, by zjechać Dasha, ale poczułam, że Keiran łapie mnie za kark.
– To nie twoja sprawa – wyszeptał mi do ucha. Gówno prawda! Zignorowałam go i jeszcze raz próbowałam pomóc Willow, ale kiedy zwiększył nacisk na moim karku, zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. – Co. Ja. Powiedziałem? – odezwał się wolno i cicho i efekt był bardziej przerażający, niż gdyby wykrzyczał te słowa. Rozluźniłam się na krześle i niechętnie pokiwałam głową. – Grzeczna dziewczynka.
Puścił mój kark i zaczął masować mi szyję kciukami. Wkurzyło mnie to, że mu się poddałam, ale musiałam przyznać, że taki masaż wydał mi się przyjemny. Willow była moją przyjaciółką, ale nie będę mogła jej pomóc, jeśli ona się przede mną nie otworzy – chociaż sprawę mógł komplikować fakt, że sypiała z przyjacielem mojego dręczyciela.
Willow zacisnęła zęby i usiadła z nami, a potem wymamrotała coś o tym, że „niemal została porwana”.
– Daruj sobie takie zachowanie, aniele – zganił ją Dash.
Aniele? Kusiło mnie, by cofnąć daną jej obietnicę i zażądać wyjaśnienia sytuacji między nimi. Pochwyciłam spojrzenie Dasha i zauważyłam, że teraz bawi się kosmykami jej włosów i okręca je na palcu. Posłał mi zarozumiały uśmieszek, a potem zwrócił się twarzą do klasy.
Sheldon obróciła się na krześle w naszą stronę i uśmiechnęła się do Willow.
– Cześć, jestem Sheldon – powiedziała i wyciągnęła do niej rękę. Willow ją ujęła i przedstawiła się. – Czy ty i Dash się spotykacie?
Nie marnowała czasu. Wczoraj zapytała mnie mniej więcej o to samo. Zmrużyłam oczy, zastanawiając się, jakie są jej motywy.
– Nie.
– Jesteśmy przyjaciółmi – dodał Dash.
– Nie w tym życiu.
Sheldon spojrzała na Dasha, swojego bliźniaka, czekając na odpowiedź, bo najwyraźniej nie wierzyła Willow.
– Po prostu spędzamy ze sobą czas – potwierdził ponownie.
Sheldon znowu przyjrzała się Willow, tym razem uważniej, i zauważyła:
– Wow, ale ty jesteś boska. – Powiedziała to bez cienia wstydu, podziwiając Willow. – Masz piękne ciało w kształcie klepsydry.
Willow miała dzisiaj na sobie spódniczkę w czerwono-czarną kratę, ciemnofioletową koszulę i czarne wojskowe buty. Określiłabym ten strój jako grzeczny w porównaniu z tym, co nosiła zazwyczaj. Nawet teraz dostrzegałam pożądanie w oczach Dasha, gdy na nią patrzył.
– Skarbie, lecisz na nią? – zapytał Keenan.
– Totalnie. Och, wow… to moje pierwsze lesbijskie zauroczenie. – Puściła oko do Willow, która się zaśmiała.
Kiedy Willow chciała się do mnie odezwać, napięcie między nami było bardziej wyczuwalne niż przedtem na francuskim, ale musiałam ją spławić. Wcześniej na pewno ktoś nas obserwował. Keiran miał w tej szkole za dużo władzy i nie wahał się z niej korzystać. Piąta lekcja nie skończyła się tak szybko, jak na to liczyłam, a kiedy wyszłam z klasy z Keiranem, jęknęłam mimowolnie. Na korytarzu czekała Anya – natychmiast przypełzła do Keirana i wypięła cycki przy jego ramieniu.
– Keiran, gdzieś ty był? Cały dzień cię nie widziałam – jęknęła.
Na jego twarzy pojawił się błysk irytacji, której nawet nie próbował ukryć.
– Gdzieś – odpowiedział krótko, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. Skupił się na mnie, a kiedy ona to zauważyła, zgromiła mnie wzrokiem.
– Wiedziałeś, że Lake powtarza wszystkim, że się spotykacie? Żałosne – prychnęła. Nawet nie usiłowałam się bronić i tylko pokręciłam głową, zdziwiona tym, z jaką łatwością wyrzucała z siebie kłamstwa.
Keiran posłał mi uśmiech, po czym oznajmił:
– Ona wie lepiej… wie, że nie spotykam się z nikim. Na razie, Amber.
Rozgniewana Anya zapowietrzyła się, a inni uczniowie skwitowali prychnięciem to, że nazwał ją niewłaściwym imieniem. Odepchnął ją, posłał mi wymowne spojrzenie i ruszył. Podążyłam za nim, czując się jak piesek na kolanka, jak określiła mnie wcześniej Anya.
– Nie zrobiłam tego, wiesz? – stwierdziłam, kiedy już się oddaliliśmy.
– Czego?
– Nie rozpowiadałam, że się spotykamy. Wczoraj Willow mnie o to pytała, ale zanim odpowiedziałam, Anya się wtrąciła, bo podsłuchała naszą rozmowę – wyjaśniłam.
– To nie ma znaczenia. Teraz jesteś moja. Tylko to muszą wiedzieć inni.
– Co to znaczy, że jestem twoja? Ja nie należę do nikogo.
– To, że teraz jesteś ze mną, świadczy o czymś innym.
– Chodzę za tobą, bo jestem do tego zmuszana.
Na chwilę skupił na mnie spojrzenie.
– Naprawdę? – zapytał z zadowoloną miną. Miałam ochotę zetrzeć mu ten arogancki uśmieszek z twarzy jakąś ripostą, ale kontynuował, nim się odezwałam: – Zmuszana czy z własnej woli, i tak należysz do mnie, dopóki z tobą nie skończę.
– A potem co? – zapytałam, bo nie mogłam się powstrzymać.
– Hej, stary – przerwał nam Keenan, który zjawił się znikąd. Nawet nie wiedziałam, że za nami szedł on i Sheldon. – Niedługo musimy zacząć treningi przed rozpoczęciem sezonu. Trzeba zadbać, żebyś wrócił do formy – powiedział podekscytowany.
– Jestem w formie, bo wciąż nie możesz mnie pokonać – odparł Keiran. Keenan zatrzymał się i zaczął wyłamywać sobie knykcie.
– Więc jak chcesz to zrobić?
– Piętnaście minut. Pierwszy, który dobije do dziesięciu punktów.
– O tak. – Keenan się uśmiechnął.
– O nie – jęknęła Sheldon.
Rozdział 8
Cholera, przecież to faul!
Patrzyłam przerażona, jak Keenan dostaje od Keirana łokciem w nos. Wymieniali się ciosami od pierwszego podania. Keiran dopiero co dostał od Keenana nogą w brzuch po tym, jak go powalił i odebrał mu piłkę.
I to miała być koszykówka?
Myślałam, że to będzie tylko przyjacielska rozgrywka między dwoma kuzynami, a nie taki ostry i brutalny mecz… Ale właśnie tak się stało, bo sprawa dotyczyła piłki.
Znajdowaliśmy się na ich podwórku, które miało na tyle duże rozmiary, że starczyło miejsca na przyzwoite boisko do kosza. Jak na razie mecz zatrzymał się na ośmiu punktach, a im bliżej było końca, tym chłopaki robiły się bardziej agresywne. Skrzywiłam się, wyobrażając sobie ból, jaki musiał