– Nie wiedziałam, że mieliśmy się stroić – mruknęła do mamy w drodze do jadalni.
Musiały jakoś przebrnąć przez niezręczną rozmowę z cyklu „Z jakich przedmiotów będziesz zdawała?”. Na szczęście mama zaraz zawołała je na obiad. Rosie wyraźnie się ucieszyła na widok Dana, starszego brata Alex – przy stole usiadła koło niego i zaczęła całkowicie monopolizować jego uwagę tymi swoimi dołeczkami i nabożnym słuchaniem odpowiedzi na każde swoje pytanie. Alex zapadła w ponure milczenie. Jakoś wytrzymali aż do deseru, puddingu chlebowego z jabłkami – „popisowego dania Lesley”, jak zapowiedział jej tata – a Alex wolałaby w tej chwili umrzeć. Jakby tego było mało, zaraz zaczęły się rodzicielskie licytacje.
– Rosie będzie studiowała położnictwo na uniwersytecie – powiedziała Jenny, matka Rosie. – Zawsze o tym marzyła. Będzie musiała zdobyć najlepsze stopnie, na szczęście jest bardzo inteligentna.
Mama Alex uśmiechnęła się z zaciśniętymi ustami.
– To pięknie – powiedziała. – Alex też wybiera się na studia, prawda, kochanie?
Dziewczyny wstały od stołu jak na komendę i wyszły na taras.
– Sorry, ona już tak ma. Ciągle gada o tych położnych – powiedziała Rosie. – Wcale nie jestem pewna, że będę miała takie dobre oceny, ale ona się uparła, żebym to studiowała.
– Moja też jest ciężkim przypadkiem – odparła Alex z uśmiechem. – Nadopiekuńcze matki, co?
Wtedy wydawało się, że nawiązały nić porozumienia, ale nie udało im się go potem wzmocnić. Alex nigdy nie potrafiła określić dlaczego. Zwykle to do niej wszystkie koleżanki zwracały się z prośbą o pomoc czy radę. Żartowały, że jest jak przewodnicząca klasy. Ale kiedy w drodze do szkoły Alex próbowała rozmawiać z nową koleżanką o ulubionych książkach (Rosie czytała tylko lektury i kolorowy magazyn „Heat”) czy filmach, które chciała obejrzeć (Rosie najbardziej lubiła odmóżdżające komedie romantyczne), okazało się, że tamtą interesują tylko chłopcy. Tylko i wyłącznie. Chciała, żeby się za nią oglądali, mówili jej, jaka jest ładna, podziwiali jej stroje. Nic innego jej nie obchodziło. Alex próbowała się rewanżować opowieściami o chłopaku, z którym chodziła, i udało jej się wykrzesać iskrę zainteresowania. Od tej pory to był główny temat ich rozmów, a kiedy Alex z nim zerwała i mówiąc jej o tym, rozpłakała się trochę, Rosie dała jej chusteczkę i powiedziała, że jej przejdzie. Ale tak naprawdę nigdy nie rozmawiały na poważniejsze tematy niż te, które porusza się w mediach społecznościowych.
– Jesteśmy jak znajome z Facebooka – poskarżyła się mamie, która wyraźnie nie zrozumiała tego porównania. – Niby rozmawiamy, ale nie ma między nami żadnej więzi.
– Aha – odparła mama. – No nic, próbowałaś.
Na początku trymestru zimowego Rosie zaczęła jeździć do szkoły autobusem – „Jest zimno, a poza tym mogę wstać dwadzieścia minut później” – a Alex zbyła to wzruszeniem ramion. Nadal witały się, kiedy wpadały na siebie w szkole czy na mieście, zapraszały się wzajemnie na urodziny, ale Alex nie musiała jej już niańczyć.
Kiedy więc dzień po zaskakującej wiadomości od Mags Rosie czekała na nią po szkole, Alex nawet się nie domyślała, o co może chodzić.
– Słyszałam, że spotkał cię zawód – oznajmiła Rosie bez żadnych wstępów. – Wszyscy o tym gadali na przerwie obiadowej. Strasznie mi przykro.
– Dzięki, Rosie – odparła Alex, autentycznie wzruszona. – Nie wiem jeszcze, co teraz zrobię. Mama nie chce mnie puścić samej…
– To może ja pojadę? Proszę! Tajlandia brzmi super – powiedziała Rosie, biorąc ją pod rękę.
– Serio? Chciałabyś jechać?
– Tak. Byłoby bosko.
– To bardzo miła propozycja… – zaczęła Alex ostrożnie, ciągle w szoku, więc bała się, żeby nie powiedzieć czegoś nie tak. – Myślałam, że od razu po wakacjach idziesz na uniwerek…
– Tak miało być, ale zmieniłam zdanie.
– Tak? Nie wiedziałam.
– Nikt nie wie. Tobie pierwszej mówię.
– Okej… Wiesz co, możemy pogadać o tym jutro rano? Mam teraz spotkanie samorządu.
– Pewnie. Ale chyba dziś nie zasnę!
Rosie odeszła ze śpiewem na ustach.
Alex też wtedy niewiele spała, bo przez całą noc męczyła ją wizja trzech miesięcy z Rosie. Miała wątpliwości. Oczywiście, że tak. O czym będą rozmawiać podczas dwunastogodzinnych podróży autobusami? Czy Rosie zaraz po przyjeździe nie zacznie tęsknić za domem? Nie zostawi jej tam na pastwę losu? Ale w końcu o trzeciej nad ranem zebrała wszystkie czarne myśli i zamiotła je pod dywan.
Prawda była taka, że chwyciłaby się nawet brzytwy, byle uratować swoją wymarzoną wyprawę. Kiedy rano zobaczyła Rosie czekającą na nią na końcu ulicy, krzyknęła: „Tak!” i pobiegła rzucić się jej na szyję.
Rosie odwzajemniła uścisk, roztrzęsiona z emocji, i powiedziała:
– Dziękuję. Ratujesz mi życie.
Alex nie miała zielonego pojęcia, o czym mowa, ale dorzuciła ten problem pod tamten dywan kryjący pozostałe wątpliwości. Nie chciała psuć nastroju, a Rosie już do tego nie wracała. Przez całą drogę do szkoły nawijała jak najęta, pytała, co tam będą robić, co powinna spakować. Czy pojadą zobaczyć słonie?
Na fali euforii przepłynęły przez kolejne, dość burzliwe dni. Alex próbowała sobie wmawiać, że to tylko drobne komplikacje, ale zdarzyło się parę karczemnych awantur. Prawdę mówiąc, więcej niż parę. Najpoważniejszy problem polegał na tym, że Rosie nie uprzedziła mamy o planowanym roku przerwy, więc nieustannie urządzały sobie pyskówki, które przeniosły się na bardzo trudne spotkanie z rodzicami Alex. Potem, na dziesięć dni przed planowanym wyjazdem, okazało się, że Rosie nie było stać na zwrócenie Alex pieniędzy za bilety lotnicze, w ogóle nie miała funduszy na podróż. Wyprawa została odwołana, ale dwie okropne doby później Rosie nagle oznajmiła, że zdobyła kasę. Dostała ją od ojca.
– Właściwie to nie miał wyboru – stwierdziła ze śmiechem.
– Jak to? – zapytała Alex.
– Powiedziałam mu, że jest mi coś winien za to, jak się zachował. I tak jest.
Alex odczuła taką ulgę, że nie zadawała już żadnych pytań.
– To super, Rosie – powiedziała.
Jednak wieści o „wtrącaniu się” ojca wywołały kolejne scysje między Rosie i jej mamą. Alex wykańczały te wszystkie wzloty i upadki, modliła się, żeby już się to skończyło.
Skoro udało jej się postawić na swoim w konflikcie z rodzicami, Rosie zyskała nową pewność siebie. Wcześniej, kiedy Alex przedstawiała jej plan, który miesiącami układały z Mags, Rosie tylko siedziała i kiwała tą swoją blond główką. „To wszystko brzmi bajecznie” – mówiła.
Teraz jednak jej się odmieniło.
– Ja pierniczę, znowu jakaś świątynia? – prychnęła, przeglądając swój egzemplarz elegancko wydrukowanej „Ostatecznej wersji planu podróży A. i R.”, kiedy czekały na samolot. – Lecisz na mnichów czy co? – Alex zbyła to śmiechem, ale Rosie nie odpuszczała. Naciskała, drążyła, wierciła jej dziurę w brzuchu, ograniczała program kulturalny. Rosie nie zależało już na bajecznych przygodach. Chciała