Dworska tancerka. Kyung-Sook Shin. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Kyung-Sook Shin
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 9788366658073
Скачать книгу
ich wiara, która przeniknęła codzienne życie Koreańczyków.

      Pani Seo chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz zamilkła. Pomyślała o matce Jin. W jej oczach zawsze czaił się lęk. To były oczy, które widziały coś, czego nie powinny były widzieć. Wszystko, co robiła, wszystko, co mówiła, podszyte było przesadną ostrożnością. Żal chwytał za serce, gdy się na nią patrzyło. Czy w takim nieustannym poczuciu zagrożenia można doczekać starości? Zatrwożonego człowieka prędzej czy później dopadnie choroba. Pani Seo wiedziała o tym dobrze.

      Jak mogła zostawić tak małe dziecko? Pani Seo czule pogłaskała Jin po plecach.

      – Nigdy nie pomyślała, że ten Bóg jest bezlitosny?

      – …

      – Co ja wygaduję. Cóż ty możesz o tym wiedzieć?

      Pani Seo włożyła do pieca kilka gałązek i spojrzała uważnie na Jin.

      – Ten chłopiec… Nie ma chyba domu. Może zamieszka z nami?

      Jin potrząsnęła przecząco główką.

      – Nie chcesz?

      – Jest brudny…

      Jin przyglądała się czerwonym płomieniom buzującym w piecu. Jej policzki też się zaczerwieniły. Nie czuła niechęci do chłopca. A jednak potrząsnęła główką przecząco. Sama nie wiedziała, dlaczego. Przechyliła nieco główkę i wpatrywała się w płomienie ognia.

      – Brud można zmyć.

      – …

      – Wszystko, co można zmyć, nie jest brudem. To tylko kurz i piasek. Człowiek w łachmanach to nie jest brudny człowiek. To ubogi człowiek. I nie ze swojej winy jest ubogi.

      – …

      – Ale nie da się zmyć brudnego serca. Brudne serce to grzech.

      Pani Seo pomyślała sobie, że chyba zbyt dużo powiedziała, pogłaskała więc po plecach Jin, która wsłuchiwała się z uwagą w każde jej słowo. Nagle usłyszały cichy dźwięk fletu. Pani Seo i Jin spojrzały równocześnie w stronę, z którego ten dźwięk dolatywał. Dolatywał z pokoju, w którym był chłopiec. Gdzie w tych łachmanach zdołał ukryć flet?

      Muzyka, która porusza serce, poruszy je także w czasach niepokoju. I pozwoli zamknąć oczy.

      Mała Jin łamała gałązki, pani Seo wkładała te gałązki do pieca, obie zasłuchane w dźwięki fletu. Jin kucnęła przed piecem, schowała twarz w ramionach i zamknęła oczy.

      – Powiadają, że muzyka fletu przyciąga w nocy węże… Jakże smutno gra.

      Pani Seo mruczała wciąż do siebie pod nosem. Gdy woda w kotle się zagotowała, odsunęła Jin na bok. Wzięła ten kocioł, poszła na tył domu i wlała wodę do wielkiej glinianej beczki. Jak zawsze, gdy przygotowywała kąpiel dla Jin. Czoło pani Seo zrosił pot. Słychać było szmer bambusowych liści. Pani Seo dolała do glinianej beczki zimnej wody, włożyła łokieć, żeby sprawdzić temperaturę, po czym uśmiechnęła się z zadowoleniem.

      – Zawołasz Sobaeka?

      Jin spojrzała niepewnie. Jej wzrok zdawał się pytać: „Kim jest Sobaek?”. Pani Seo dodała ze śmiechem: „Mówię o Kang Yeonie”.

      – Całkiem możliwe, że jesteś starsza.

      – …

      – Nie chcesz mieć młodszego brata?

      Jin spojrzała nadąsana.

      – Nie chciałabyś mieć takiego brata jak Sobaek? Właściwie nie wiemy, czy jest od ciebie młodszy.

      Jin pokręciła przecząco główką i usiadła przed paleniskiem w kucki. Nie zamierzała wołać chłopca.

      Pani Seo uśmiechnęła się i poszła do pokoju. „Sobaek!” – doleciało jej wołanie. Jin została sama. „Sobaek!” – zawołała cicho, dokładnie tak samo, jak pani Seo przed chwilą. Dźwięk fletu ucichł.

      Weszła pani Seo, za nią wszedł chłopiec. Spojrzał na przycupniętą Jin i cofnął się jeden krok. Pani Seo otworzyła drzwi wiodące na tyły domu i kazała się chłopcu rozebrać. Słysząc to, chłopiec zacisnął dłonie na lnianej bluzie, wpatrując się w Jin. „Idź do pokoju, Jin” – powiedziała pani Seo. Dziewczynka zrobiła nadąsaną minę i wybiegła z kuchni.

      – Chodź ze mną, Sobaek – powiedziała pani Seo i wyszła na zewnątrz.

      Ociągając się, chłopiec poszedł za nią, ale nie chciał się rozebrać. Pani Seo przyglądała mu się spokojnie.

      – Nie chcesz się umyć?

      Chłopiec stał skulony, ściskając lnianą bluzę.

      – Chcesz chodzić brudny?

      – …

      – Wyszorujemy cię do czysta, umyjemy też włosy. A potem przebierzemy w czyste ubranie. Jak się zdziwi ojciec Blanc! Zobaczy, jaki ładny z ciebie chłopczyk. A może cię nawet nie pozna!

      Słysząc nazwisko księdza, chłopiec puścił wreszcie poły swojej bluzy.

      – Lubisz ojca?

      Chłopiec przytaknął skinieniem głowy.

      – To dobrze, bardzo dobrze. Lepiej się żyje, gdy mamy kogoś, kogo lubimy. Nawet jeśli przez to czasami jest nam trudno, ten trud nadaje sens naszemu życiu. Masz szczęście. Bo w twoim sercu zagościł ojciec Blanc. Ten, kto nikogo nie lubi, jest prawdziwym nieszczęśnikiem.

      Chłopiec zdjął z siebie łachmany i wszedł do glinianej beczki, wypełnionej po brzegi ciepłą wodą. Pani Seo przycis­nęła lekko jego ramiona, chciała, żeby się w niej głębiej zanurzył.

      – Ładnie grasz na flecie.

      Chłopiec spojrzał jej w oczy, pierwszy raz. Ciepła kąpiel zaróżowiła jego twarz, zrosiła gęsto kroplami wody.

      – Ktoś cię uczył?

      – …

      Chłopiec milczał.

      – Sam się nauczyłeś?

      Pani Seo zadała kolejne pytanie i nagle poczuła kłucie w sercu. Uzmysłowiła sobie, że przez cały ten czas chłopiec ani razu się nie odezwał.

      – Sobaek!

      Chłopiec podniósł wzrok i spojrzał na panią Seo swoimi czarnym jak winogrona źrenicami. Na jego brodzie kołysały się krople wody.

      – Potrafisz mówić?

      Chłopiec spuścił wzrok i splótł dłonie pod wodą. Zwiesił swoją wątłą, chudą szyję i uparcie wpatrywał się w wodę. Zapadła cisza. Ojciec Blanc nie uprzedził jej, że chłopiec jest niemową. Celowo nie poruszył tego tematu? Pani Seo odchrząknęła, dłonią obmywając plecy chłopca, po których spływały resztki błota i brudu. Co tu począć? W jej sercu