– Nie mam pojęcia. Dopiero tutaj weszłam.
– Pójdę poszukać – odzywa się Elle, a następnie rusza w stronę kuchni. Rozlega się dźwięk bieżącej wody, trzaskania drzwiczkami kredensu. Po chwili córka wraca z małą buteleczką oraz szklanką wody.
Tata patrzy ze zmarszczonymi brwiami na wyciągniętą dłoń trzymającą tabletkę. Jego przymrużone oczy podążają za dłonią w górę ręki aż do ramienia Elle i w końcu do jej twarzy.
– Cześć, mała – wita się. – Co tutaj robisz?
Elle jest niewzruszona.
– Weź aspirynę, dziadku.
– Wszyscy myślicie, że mała pigułka naprawi to, co jest ze mną nie tak? – Obserwuje nasze twarze, a potem jego ramiona zaczynają się trząść od suchego, piskliwego śmiechu. – To pierwsza zabawna rzecz, jaką usłyszałem w tym tygodniu.
Ostatecznie sięga po aspirynę, a my wszyscy czekamy cierpliwie, podczas gdy jego sztywne, starcze palce nieporadnie próbują ją chwycić. W końcu tabletka ląduje w jego ustach, po czym popija ją wodą ze szklanki.
W oddali słychać więcej zbliżających się syren. Więcej umundurowanych osób tupiących po podłodze mojej matki swoimi buciorami.
Tata, który zawsze był pianką w rękach mamy, postanawia ujawnić ukrytą skłonność do nieustępliwości.
– Wszyscy możecie wrócić do domu i pójść spać – przemawia z wielką dostojnością. – Nie umieścicie mnie w karetce.
– Tatku… proszę. – Mój głos się trzęsie. To mała zdrada, która mnie zaskakuje. Nie mam zamiaru się rozpłakać. Kładę dłoń na gardle, zakrywając gulę, która gromadziła się od czasu, gdy weszłam do tego domu.
Potrząsa głową.
– Skoro tu jesteś, możesz mnie przypilnować.
Chcę mu powiedzieć, że nie nadaję się na opiekunkę. Chcę mu powiedzieć, że muszę iść zobaczyć co z mamą. Chcę mu powiedzieć, że rodzice są od dawania oparcia, a nie na odwrót. Żadne słowo nie jest w stanie przejść przez zator, który zablokował moje gardło.
Tony, kucający na podłodze i wciąż wspierający mojego ojca, zdejmuje hełm strażacki, po czym kładzie go obok siebie.
– Zróbmy tak – mówi. – Nie zabierzemy pana karetką, ale zgodzi się pan, żeby pańska córka zabrała pana na izbę przyjęć, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Możemy zawrzeć taką umowę?
Zanim tata wreszcie kiwa głową, jestem oszołomiona i zdaję sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech.
Ratownicy z pogotowia odwracają się i wychodzą z domu. Tyle w kwestii pójścia Elle do łóżka, ale ona wcale nie wygląda, jakby musiała się przespać. Jest żwawa, ochocza i gotowa do działania, jak mawiała moja matka. Myśl, że moja matka może już nigdy nic nie powiedzieć przelatuje przez moją świadomość, a ja ją odpycham. Nie mogę dalej funkcjonować, mając takie myśli.
Przemądrzały strażak wychodzi, żeby poczekać na zewnątrz, podczas gdy Tony pomaga tacie włożyć płaszcz oraz buty. Chwytamy go z dwóch stron, pomagając mu dojść do auta. Elle otwiera i zamyka drzwi, zachowując się jak chłopiec na posyłki.
Kiedy wszyscy siedzimy już w wynajętym samochodzie, Tony puka w szybę od strony kierowcy.
– Masz ręce pełne roboty – stwierdza, kiedy opuszczam szybę. Wręcza mi numer telefonu, zapisany na odwrocie paragonu z Walmarta5. – Jeśli będziesz potrzebować czegokolwiek, nieoficjalnie, zadzwoń do mnie.
Przytakuję. Moje mięśnie odpowiadające za uśmiech są w stanie paraliżu i odmawiają nawet symbolicznego wysiłku.
Przekręcam kluczyk w stacyjce, uruchamiając silnik. W myślach przeglądam listę zaburzeń, które mogą powodować mój paraliż twarzy.
Samoistne porażenie nerwu twarzowego.
Stwardnienie rozsiane.
Stwardnienie zanikowe boczne.
Choroba Parkinsona.
Rak mózgu.
A co z żalem i szokiem, Maisey? Czy rozważałaś te możliwości? Pytania zaczynają bulgotać i wypływać na powierzchnię. Wylewają się, mimo że twarz taty jest obojętna, co powinno już mnie ostrzec.
– Co tak naprawdę stało się z mamą? – pytam go.
Powoli odwraca głowę w moją stronę niczym automat wymagający nowych baterii. Jego oczy są puste. Nie odpowiada.
– Tato. Co się stało z mamą?
Gwałtownie mruga trzy razy, jakby jego przewody elektryczne się psuły, a potem jego oczy rozjaśniają się i widzi mnie – mnie – ponownie.
– Upadła.
– Trzy dni temu, jak twierdzi policja.
Czekam, aż sprzeciwi się temu absurdowi, by jasno i wyraźnie powiedzieć mi, że Edna Carlton gada bzdury, a policjanci postradali rozumy.
Zamiast tego połyka ślinę i nie odpowiada.
– Tato!
– Nie chciała iść do szpitala. – Oczy znowu mu ciemnieją. Wpatruje się nie we mnie, ale przeze mnie, na zewnątrz, w noc.
Wyciągnięcie go z samochodu wymaga połączenia sił z Elle. Wspólnym wysiłkiem zaprowadzamy go do recepcji izby przyjęć. Na szczęście pracownicy nie tylko nas oczekują, ale znają już całą historię. Nie mamy nawet czasu, żeby usiąść. Natychmiast pojawia się ktoś z personelu, żeby nas zabrać ze sobą.
Ktoś inny przynosi przekąski dla Elle i dla mnie z pomieszczenia socjalnego. Domowe ciasteczka, krakersy, ser oraz kawę ze śmietanką. Nie mogę przełknąć jedzenia, ale kawa jest dla mnie ratunkiem.
– Słyszałam, że pani mama jest na oddziale intensywnej terapii – mówi kobieta z personelu, a jej głos jest niezmiernie rzeczowy. – Jeśli chce się pani z nią zobaczyć, to może pani iść teraz, a my w tym czasie zajmiemy się pani ojcem. Trochę potrwa, zanim dowiemy się czegokolwiek, a wtedy do pani zadzwonimy.
Tata chyba nawet tego nie słyszy. Leży na stole diagnostycznym, wpatrując się w sufit. Jego twarz znowu nie zdradza żadnych emocji. Wygląda na starego i kruchego, a ja czuję się, jakby moje serce było opuchnięte, chore, rozgorączkowane.
– Zostanę z dziadkiem – informuje mnie Elle.
Na dźwięk jej głosu tata odwraca głowę, a pustka w jego oczach trochę zanika.
– Co tutaj robisz? – pyta, tak samo, jak pytał ją w domu. Zachowuje się, jakby widział ją po raz pierwszy.
– Czekam – odpowiada mu moja córka. Waham się. Jest tylko dzieckiem, a ojciec jest tak straszliwie zagubiony. Elle wykonuje gest ręką, więc wychodzę za drzwi, a następnie kieruję się w stronę schodów, zostawiając za sobą kawałki siebie niczym ślady okruszków chleba.
Rozdział piąty
Zasłona jest rozciągnięta wokół łóżka mojej rodzicielki.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że matka śpi. Jednak wiele razy widziałam ją śpiącą, a to, co widzę teraz, jest inne i przerażające. Wygląda na mniejszą, niż pamiętam. Jej szczupłe ciało jest niczym wypuklenie wielkości podgłówka pod szpitalnym kocem. Jedna ręka leży na kocu, a do niej przymocowana jest rurka z