Powinnam była częściej ich odwiedzać. Powinnam była wiedzieć, że mój ojciec podupada na zdrowiu. Powinnam była tam być w chwili, kiedy mama zachorowała.
Od niedzieli zawiodłam ją w każdy możliwy sposób, a teraz prawdopodobnie muszę zdecydować, czy ma żyć, czy umrzeć.
Ostatnia nadzieja na zrehabilitowanie się leży w podjęciu właściwej decyzji.
Pochyliwszy się do przodu, chowam twarz w chłodnym prześcieradle, próbując pozbyć się napięcia z kręgosłupa oraz ramion. Oczy wciąż nie chcą się zamknąć. Próbuję skupić się na decyzji, którą muszę podjąć, ale mój mózg przeskakuje od dziwacznego zachowania ojca do nieprzytomnej mamy leżącej tuż obok.
Kiedy mój telefon zaczyna wibrować. Z przerażeniem sprawdzam wiadomości tekstowe. Na szczęście to tylko Elle.
Elle: Przyszły wampiry po krew dziadka.
Ja: Masz na myśli pracowników laboratorium?
Elle: Nie bądź taka nudna. Ten z pewnością jest krwiopijcą. Nie świeci, ale założę się, że i tak ma ze sto lat.
Elle: Podłączyli kroplówkę. Dziadek chce do domu.
Ja: Każ mu zostać na miejscu. Muszę tam przyjść?
Elle: Teraz śpi. Nudzę się. Mogę przyjść do Ciebie?
Ja: Babcia też śpi. Też się nudzę. Zostań na miejscu. Oboje zostańcie.
Ogarnia mnie irracjonalny gniew. Jak ojciec śmie się tak rozpadać?! Powinien opiekować się mamą. Dlaczego do mnie nie zadzwonił? Gdzie jest ten testament, o którym mówił?
Dlaczego, do cholery, palił papiery w kominku?
Bateria w komórce prawie się rozładowała. Wpatruję się w powiadomienia o nieodebranych połączeniach, myśląc o odsłuchaniu wiadomości, ale ostatecznie wkładam telefon z powrotem do torebki. Nie teraz.
Zegar na białej ścianie wskazuje godzinę ósmą. Nie spałam od dwudziestu czterech godzin. Moje oczy osiągnęły zupełnie nowy poziom suchości. Zmumifikowane. Sztywne. Wysuszone. Sól z moich łez posłużyła tylko do odessania wilgoci.
Kiedy znowu odzywa się moja komórka, ekran traci ostrość, przez co muszę zamrugać pięć razy i zmrużyć oczy, żeby móc odczytać wiadomości.
Elle: Mamo?
Elle: Policja jest tutaj.
Elle: Mamo?
Rozdział szósty
Mijam windę, kierując się ku schodom. Adrenalina zmusza mnie, żebym biegła szybciej i szybciej. Mój mózg atakuje mnie wyobrażeniami ojca w kajdankach i płaczącej Elle, z dramatyczną muzyką grającą w tle. Kiedy docieram do izby przyjęć, tata chrapie na szpitalnym łóżku.
Elle ma szeroko otwarte oczy i ledwo oddycha. Wygląda, jakby się ekscytowała, nie bała.
Policjant stoi po drugiej stronie łóżka. Mimo przyjemnego wyrazu twarzy wygląda groźnie; do paska ma przypiętą broń oraz paralizator.
– Jeśli chodzi o pożar, to nie sądzę, aby tata próbował spalić dom – mówię, zanim zdąży się odezwać. – Obawiam się, że zadzwoniłam, zanim zorientowałam się, że sami możemy poradzić sobie z tym problemem. To nie był żart.
– Nie, to ja zadzwoniłam – poprawia mnie Elle. Na jej policzkach pojawiają się rumieńce, a w oczach odbija się mundur, ciemne włosy i pozornie delikatne usta. Panie, miej litość.
– Nic nie wiem o pożarze, proszę pani. Jestem tutaj, ponieważ pani ojciec zaniedbał stan zdrowia pani matki, ponadto mogą mu zostać postawione zarzuty próby zabójstwa.
Nie potrafię mu odpowiedzieć. W opiekuńczym geście obejmuję dłoń taty. Jego palce drgają. Oczy poruszają się pod powiekami, ale nie budzi się.
– Oficer Mendez – przedstawia się policjant. – Zdaje się, że rozmawialiśmy przez telefon. Pani Maisey, prawda? Córka Waltera i Leah Addington?
Przytakuję. Brakuje mi powietrza.
– Oczywiście nie chcę go aresztować. Będzie pani w stanie z nim zostać? Psychiatra uważa, że nie jest groźny, mimo to nie powinien zostawać sam w domu.
Powietrze z szumem wraca do moich płuc w zbyt dużej ilości, sprawiając, że kręci mi się w głowie.
– Tata jej nie uderzył – mówię. – Nie popchnął jej. Nigdy nikogo nie skrzywdził.
– Bierzemy pod uwagę zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, chociaż w świetle nowych dowodów wynikających ze zdjęć rentgenowskich…
– Jakich dowodów? O czym pan mówi?
Grzebie w kieszeni koszuli i wyciąga mały notatnik, po czym szybko go przegląda.
– Proszę mi wybaczyć na chwilkę. Nie jestem specjalistą medycznym, muszę spojrzeć w notatki. Przyczyna krwawienia śródczaszkowego jest nieokreślona, ale lekarka potwierdziła odkrycie tętniaka w mózgu pani matki już kilka miesięcy temu. Jej zdaniem najbardziej prawdopodobną przyczyną obecnego stanu zdrowia pani matki było pęknięcie tego tętniaka, chociaż niewykluczone, że uderzyła głową w blat, kiedy upadła.
Wpatruję się w niego. Moja matka miała tętniaka? Balon powoli rosnący w jej głowie? Dlaczego nikt mi nie powiedział? Nie. Oczywiście, że mama by mi nie powiedziała. Mogłabym próbować przekonywać ją, aby przestała wszystko kontrolować, aby oddała mi kopię tego mitycznego testamentu.
Mendez odkasłuje.
– Pan Walter twierdzi, że działał zgodnie z życzeniem żony. Ale na zdjęciach rentgenowskich znajdują się liczne, już zrośnięte złamania kości…
– Jakie złamania kości?
– Lekarze wykonali prześwietlenie klatki piersiowej, aby potwierdzić zapalenie płuc. Znaleźli… Chwileczkę, tylko sprawdzę… Zrośnięte złamania żeber oraz obojczyka. Następnie wykonali dodatkowe zdjęcia rentgenowskie i odkryli zrośniętą kość ramienną…
– I uważa pan, że mój ojciec to zrobił?
– To pasuje do schematu przemocy domowej. Odkryli także zrośnięte pęknięcie lewego oczodołu.
– Och, niech pan się nie ośmiesza. Powiedziałam już panu przez telefon, że tata nie jest w stanie nikogo skrzywdzić. Czy według pana wygląda na kogoś, kto może wyrządzać krzywdę?
Macham rękami nad moim ojcem, który w tej chwili wygląda bardzo wiekowo i żałośnie. Jego fryzura się rozburzyła, a długie kosmyki siwych włosów rozsypały się na poduszce. Ma zapadnięte policzki. Pod cienkim kocem wygląda na bardzo wychudzonego.
– Nawet nie wyobraża sobie pani, jakie dziwne przypadki się zdarzają. Zajmowałem się kiedyś sprawą starszej kobiety, która wyeliminowała męża za pomocą laski. Uderzyła go prosto w głowę.
– Zmyślił to pan – oskarża go Elle.
Mendez odchrząkuje. Kiedy znowu się odzywa, jego głos jest łagodniejszy, niemal współczujący.
– Być może nie jest agresywnym człowiekiem. Alzheimer może radykalnie zmienić osobowość. Delikatni ludzie stają się agresywni. Cnotliwe panie nagle zaczynają przeklinać.
Potrząsam głową, żeby to wyklarować, bo nie mogę w to uwierzyć. Nic z tego nie ma sensu. Czuję się, jakbym przeszła przez lustro do mroczniejszej wersji Alicji w Krainie Czarów. Pozwalam, aby to Elle powiedziała to, o czym myślę.
– Dziadek damskim bokserem? To szalone!
Niestety