Zamykając szybę samochodu nie daję Jace’owi nawet cienia szansy na odpowiedź, po czym szybko wyjeżdżam z podjazdu. Kiedy skręcam na drogę główną nie mogę się powstrzymać i spoglądam we wsteczne lusterko. Jace nawet nie drgnął. Stoi niczym posąg z wytrzeszczonymi oczami.
Powrót do domu jest okropny. Wierzgam nogami, waląc dłońmi w kierownicę i klnąc w niebogłosy. DWA MIESIĄCE. Dokładnie tyle trwał jedyny udany w moim życiu związek, zanim go spierdoliłam. Gratulacje.
W domu już od progu wita mnie zapach ciasta. Mama krząta się po kuchni, nucąc pod nosem wesołą melodię.
Hej, Martha.
– Cześć, kochanie! Masz ochotę na ciasteczka? Zrobiłam twoje ulubione!
Moje ulubione? Czy ona w ogóle wie, co ja teraz lubię?
Porywam jedno z gorącej blachy, po czym bez słowa idę do pokoju. Zamykam drzwi na klucz i wyrzucam ciastko do kosza.
Nie znoszę cynamonowych.
Telefon zaczyna niespodziewanie wibrować, a kiedy wlepiam oczy w ekran komórki serce zaczyna mi szybciej bić. To Jace. Czytam wiadomość z zapartym tchem. Każde kolejne słowo sprawia, że ten przeklęty dzień staje się jeszcze gorszy.
Jace: Jess, nie wiem co Ci odbiło i dlaczego nagle zaczęłaś być dla mnie taką suką, ale to nie jest w porządku. Starałem się być dla Ciebie najlepszym przyjacielem, jakim potrafię, a Ty traktujesz mnie w ten sposób?! Nie mam pojęcia, co Cię tak wkurzyło, że nagle zachowujesz się jak wariatka… I tak przy okazji, nie zacząłem tematu randek, bo muszę natychmiast kogoś zaliczyć. Chciałem tylko, żebyśmy się rozumieli. Musiałem mieć pewność, że nie czujesz do mnie nic więcej i nie jesteś zazdrosna, rozumiesz?! O cokolwiek ci chodzi, przyjmij proszę do wiadomości, że twoje zachowanie dzisiaj było bardzo chujowe. Przyjaciele nie traktują w ten sposób siebie nawzajem.
Rzucam telefonem i bezsilnie opadam na łóżko, ukrywając twarz w miękkiej poduszce.
Dlaczego w ogóle miałam nadzieję, że Jace zechce mnie tak jak ja jego. Najwyraźniej nawet nie bierze takiej możliwości pod uwagę. Czy jestem aż taka zła? Brzydka? A może po prostu obrzydliwa, bo spałam wcześniej z tyloma facetami…
W gruncie rzeczy, powód pozostaje bez znaczenia. Od dziś nasza przyjaźń nigdy już nie będzie taka sama.
8
Czasami potrzeba więcej drugich szans.
Jessica
ODRYWAM TWARZ od przesiąkniętej łzami poduszki i sięgam do szuflady po pudełko. Gdy zapach spirytusu dociera do moich nozdrzy, uświadamiam sobie, że mam na to jeszcze większą ochotę niż myślałam.
Rozpinam spodnie i zaczynam szybciej oddychać. Z pierwszym dotknięciem żyletki adrenalina przenika przez całe moje ciało. Oglądam jak spod ostrza wypływa krew i z każdym pociągnięciem przepełnia mnie euforia. Endorfiny wybuchają w mózgu, niczym bomby na polu bitwy. Jestem pojebana. Mam bardzo nierówno pod sufitem i doskonale o tym wiem. Ukrywanie przez ostatnie dwa miesiące moich napadów złości, oszukiwanie Jace’a, że jestem całkowicie normalna… To były tylko żałosne próby poprawienia sytuacji. Owinięcie bandażem blizn nie sprawi, że znikną, tak samo jak przybieranie pozorów i udawanie kogoś innego nie wyleczy psychicznie chorej dziewczyny, którą jestem.
Zwijam się w kłębek i łapię za dziennik, przypominając sobie cały dzień. Nie zasnę, dopóki czegoś nie zanotuję. Dzisiejszy wpis będzie tak różny od poprzedniego. Przejeżdżam palcami po własnych słowach zapisanych zaledwie kilka dni temu i niemal czuję przepełniające mnie wtedy szczęście, które promieniuje ze stron dziennika.
Rany
Goją się powoli
Samotność zniknęła
Mój dom jest przy nim
Jest wszystkim
Cała ciemność znika
Radości, uśmiechy
Wspomnienia, które tworzymy
Otwierają mi oczy
Widzę po raz pierwszy
Odbicie
Które nie jest
Jej końcem
Czytanie wpisu rani mnie. Mogłam przewidzieć, że zrujnuję wszystko co dobre. To jest nie do uniknięcia.
Od ostatniego SMS-a telefon wibrował jeszcze dwa razy, ale nie potrafię zmusić się, by spojrzeć w ekran. Wiem, czego najbardziej boję się zobaczyć. Pięciu prostych słów: „Nie chcę cię więcej widzieć”.
Nie zniosłabym tego. Nie dzisiaj.
Wsadzam zakrętkę długopisu między zęby i zaczynam znowu pisać. Ból i strach w formie niewyraźnie zapisanych słów, wylewają się na papier.
Zmęczona
Nie mogę puścić
Nie mogę odejść
Stoję w miejscu
Uciekam
Widzisz mnie jeszcze?
Rozmywam się?
Znów tutaj jestem
W ciemności
Chwilę mnie nie było
A może to tylko złudzenie?
On nigdy nie zrozumie
Szalejących sztormów
Jego dłonie
Przemykają mi przez palce
Walczyłam z nimi zbyt długo
Z głośnymi, potężnymi piorunami
Tracąc go
Tonę
Telefon jeszcze raz wibruje. Wściekła zrywam się z łóżka, nie mogąc pojąć dlaczego po prostu nie zostawi mnie w spokoju. Dostałam trzy wiadomości, z czego ostatnia przyszła przed sekundą. Dziwne. Dochodzi siódma, więc Jace powinien być właśnie w drodze na spotkanie z tą złośliwą suką.
Odczytuję SMS-a.
Jace: Dlaczego nie odpisujesz? Wiem, że dostałaś wiadomość.
Tę wiadomość wysłał zaraz po swojej SMS-owej rozprawce o tym, jak beznadziejną jestem przyjaciółką. Od razu czytam kolejną.
Jace: I co, teraz nie będziesz się do mnie odzywać? Daj spokój, Jess, nie jesteśmy w podstawówce! To głupie! Nie wiem o co Ci chodzi i zaczyna mnie to wkurwiać. Odpisz. Napisz chociaż, że mam spierdalać, ale odpisz! Po prostu coś napisz… proszę.
Okej, teraz jest mi cholernie głupio, że wcześniej ignorowałam jego wiadomości. Powinnam mu odpisać, zachowałam się nie fair, ale ponieważ jest już jednak za późno, nie zadręczam się wyrzutami sumienia i wyświetlam ostatnią wiadomość.
Jace: Jadę do Ciebie. Będę za 15 minut.
Cholera!
Jace jest w drodze do mojego domu! SMS przyszedł już jakiś czas temu, więc nie mam chwili do stracenia! W panice, co sił w nogach biegnę do łazienki,