Tytuł oryginału
Therapy
© Copyright
Copyright © 2014. Therapy by Kathryn Perez
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2017
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
© All right reserved
Tłumaczenie:
Dominika Lachowicz
Redakcja:
Barbara Marszałek
Korekta:
Dariusz Marszałek
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Okay Creations
Przygotowanie okładki:
Paulina Klimek
Numer ISBN: 978-83-7889-487-2
Skład wersji elektronicznej:
Niniejsza książka jest dedykowana ofiarom znęcania się w szkole, a także tym, którzy cierpieli lub wciąż cierpią z powodu depresji, chorób psychicznych oraz codziennych zmagań, które im towarzyszą. Jesteście odważni. Jesteście silni. Jesteście mądrzy. Jesteście piękni. Jesteście wartościowi.
CZĘŚĆ PIERWSZA
CIEMNOŚĆ
Depresja to podstępna dziwka. Zakrada się do ciebie, kiedy najmniej się jej spodziewasz i przemyka cichutko przez korytarze twojej świadomości, pożerając światło twej duszy. Przychodzi właśnie wtedy, kiedy jest ci najciężej i sprawia, że i tak trudne już czasy stają się nie do zniesienia. Chciałabym, żeby depresja była żywą istotą, namacalnym, oddychającym stworzeniem. Otoczyłabym wtedy dłońmi jej krtań, zacisnęła mocno i dusiła tak długo, aż w jej pustych oczach odbije się nicość, aż stanie się bezsilna i nigdy nie będzie w stanie ponownie mnie skrzywdzić.
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20
1
Najmocniej ranią słowa.
Jessica
TRZYMAM W DŁONIACH SWÓJ DZIENNIK, przewracając zapełnione bólem strony. Pisanie mnie odpręża; jedynie na kartkach dziennika mogę naprawdę być sobą, tylko tam przelewam prawdziwe emocje i uzewnętrzniam skrywane lęki. Staram się wyrzucić z pamięci okres wakacji, odpycham z uporem wspomnienie Briana i innych chłopców, którzy przez kilka minionych miesięcy spotykali się ze mną tylko dla seksu. To, jak boli mnie przez nich serce, jest absolutnie niczym w porównaniu z cierpieniem, które będę zmuszona przyjąć dzisiaj.
Ostatni rok liceum. Ostatni rok tego piekła na ziemi. Świadomość, że dzisiejszego poranka ponownie wkroczę na korytarze wyjęte żywcem z najgorszego koszmaru, wywołuje we mnie niemal namacalny strach. Wiem, że pisanie pozwoli trochę go okiełznać, ale doskonale zdaję też sobie sprawę, że to nie wystarczy. Kładę rękę na podbrzuszu, a moje palce delikatnie muskają szorstkie blizny. Skupiam się na pustej stronie dziennika i zaczynam pisać.
Twarze
Znajome korytarze
Uwięziona w tych ścianach
Drwiących
Jak w pułapce
Śmiech wypełnia korytarz
Jeszcze trochę
Wkrótce się skończy
Nie powiem im
Że wygrali
Złamana
Pobita
Ich drwiny
Są wszędzie
Zablokuj
Nie dopuść ich do siebie
Buduj mur
Cegła po cegle
Schowaj za nim emocje
Obca twarz
Tylko to widzę w lustrze
Zagubiona i samotna
Zdesperowana dusza błaga
Chce odnaleźć swój dom
Na parkingu ogarnia mnie lęk, kiedy zza przedniej szyby widzę schody liceum. Odkąd wsiadłam do samochodu, czuję niepokój.
Został tylko rok. Dam radę. Ostatni rok, a potem na zawsze uwolnię się z tego piekła na ziemi.
Poprzednie trzy lata były okropne i nie wierzę, że teraz będzie choć odrobinę lepiej. Łapię plecak i otwieram drzwi samochodu. Na parkingu stoi pełno dzieciaków; debatują, co stanie się w tym roku, oceniają jak kto się ubrał, mierzą się nawzajem wzrokiem. Kolejne grupy uczniów mieszają się ze sobą. Wolę pozostać w cieniu, dlatego założyłam dziś zwykłe spodnie rurki i prostą, białą koszulkę; nie należę do żadnej z tych grup.
Jestem niewidzialna.
Praktycznie nie istnieję.
Nagle słyszę obok siebie głośny ryk silnika i podskakuję lekko ze strachu, kiedy ogromny samochód parkuje tuż obok mnie. Zaglądam na miejsce kierowcy i widzę Jace’a Collinsa, chłopaka, który jest nie tylko największą gwiazdą sportu w całej szkole, ale także ukochanym mojego największego wroga. Otwiera drzwi i wyskakuje na parking, przewieszając plecak przez szerokie ramię. Okej, Jace umawia się wprawdzie z największą suką w całej szkole, nie przeszkadza mu to jednak przyciągać do siebie dziewczyny jak jakaś ogromna, magnetyczna siła z dołeczkami w policzkach. Zanim dochodzi do mnie, że się gapię, jest już za późno; Jace zauważa, jak pożeram go wzrokiem. Uśmiecha się delikatnie, a ja dostaję rumieńców i z pośpiechem, bez słowa odchodzę w kierunku szkoły, kiedy nagle dochodzi do mnie krzyk.
– O, patrzcie, idzie nasza szkolna zdzira! Jak słodko! – wrzeszczy za mną Elizabeth, a jej głos jest na tyle głośny, że przyciąga uwagę wszystkich wokół.
Zaciskam palce na pasku plecaka, uparcie patrząc przed siebie. Czuję, jak Elizabeth wzrokiem przewierca mi czaszkę na wylot. Tylko w takich momentach jestem widzialna. Za każdym razem, kiedy znajduję się w zasięgu wzroku Elizabeth Brant i zgromadzenia wrednych suk, jestem strzałem w dziesiątkę, samym środkiem tarczy w ich okrutnej grze. Z Elizabeth nie ma sensu się kłócić, dla niej