– Nadal boli? – pyta. Jego radość od razu znika, a niebieskie oczy ciemnieją pod cieniem ściągniętych brwi. Jace ma chyba wyrzuty sumienia z powodu tamtego zajścia, a przecież gdyby nie on, kto wie, ile czasu leżałabym nieprzytomna na żwirze. Zakładam więc niewidzialną maskę, ukrywając cierpienie za uśmiechem.
– Wszystko w porządku, goi się bardzo szybko. Właściwie już wcale nie boli – rzucam nonszalancko, wzruszając ramionami dla wzmocnienia efektu.
Jace wyciąga rękę i delikatnie przejeżdża palcami po zadrapanym policzku. Nerwowo odwracam wzrok, czując jak mój oddech znów staje się szybki i chaotyczny. Kiedy odsuwa dłoń, prawie skomlę, żeby nie przestawał. Jace kładzie dłoń na moim podbródku, zmuszając mnie bym uniosła twarz i patrzyła w jego błękitne tęczówki.
Pomiędzy nami krąży przytłaczająco silna energia. Jace podchodzi bliżej. Czuję jego dłoń u dołu pleców, kiedy przyciąga mnie do siebie. Myśli wariują. Przenoszę wzrok z jego oczu na usta i z powrotem. Unosimy się i opadamy w rytm przyśpieszonych oddechów.
Czy chce mnie pocałować?
Czy ja chcę, żeby to zrobił?
Odpowiedź przychodzi natychmiast.
Tak, oczywiście, że chcę!
Uchylam usta. Ta chwila trwa w nieskończoność. Zamykam powieki i przysuwam twarz do jego twarzy. Jest tak blisko, w każdej chwili może dotknąć moje usta swoimi… Nagle jednak uścisk sztywnieje i Jace odsuwa się pośpiesznie.
Co jest? Wytrzeszczam oczy i próbuję pojąć sytuację. Jace wygląda teraz na wkurzonego, a mi napływają do oczu łzy. Co ja najlepszego narobiłam?! Myślałam, że on chce… Przyciągnął mnie tak do siebie i… Boże, to okropne. Nigdy nie byłam równie upokorzona.
Chcę uciec.
Uciec jak najdalej od niego i tej niezręcznej sytuacji. W tym jestem najlepsza; jak zaczyna być źle, to się ulatniam. Tym razem jednak, kiedy próbuję wyjść z wody, Jace łapie mnie za biodra i mocno przytrzymuje. Stoję kompletnie nieruchoma, czekając co zrobi. Wariuję z nerwów. Nie patrzę na niego. Myśli wciąż krzyczą o ucieczce. Pragnę zapomnieć, co tu się przed chwilą wydarzyło i unikać go teraz ze wszystkich sił. Zamiast tego, czuję ciepły oddech na odsłoniętej szyi.
– Przepraszam – szepcze.
Nie mówi nic więcej, po prostu „przepraszam”. Stoimy w ciszy dobrą minutę, moje plecy tuż przed jego klatką piersiową. Znów jest blisko, opiera czoło o czubek mojej głowy i ukrywa twarz w moich mokrych włosach.
– Przepraszam, Jess. Przesadziłem. Proszę nie myśl, że robię to wszystko tylko po to, żeby cię zaliczyć. Nie chcę wylądować w jednej szufladce z Harrisonem i resztą tych napalonych, gówno wartych dupków. Nie jestem taki. Chcę być twoim przyjacielem i nie powinienem przekraczać tej granicy… Naprawdę mi przykro, przepraszam.
Z każdym wypowiedzianym słowem, ciepło jego oddechu otula moją szyję.
– Po prostu jesteś śliczna na taki prosty, niewymuszony sposób… i że z każdą kolejną chwilą okazujesz się całkiem inna niż wszyscy myślą; silna, niezależna i o wiele bardziej wartościowa niż ci się wydaje. – Wzdycha cicho. – Trudno jest być wobec ciebie obojętnym.
Powoli odwracam twarz, z trudem powstrzymując łzy. Nigdy w życiu nie słyszałam czegoś podobnego, Jace jest dla mnie taki miły. Serce podskakuje mi z radości i coś w środku jakby topnieje. Ten chłopak jest wyjątkowy; potrafi zaglądać w ludzkie wnętrze i dotrzeć do najskrytszych zakamarków duszy. Mur, który stawiałam przez siedemnaście lat, zostaje przez niego natychmiast zburzony. Cegła po cegle.
– Dostrzegam coś więcej niż oni wszyscy. Widzę CIEBIE, Jessico Alexander. – Łapie w obydwie dłonie moje policzki i powtarza. – Widzę ciebie. I ty też powinnaś. Jeśli spojrzysz wystarczająco głęboko, zobaczysz piękną, silną dziewczynę, która ma u stóp cały świat. Nie pozwól ludziom pokroju Elizabeth czy Hailey na odebranie ci tej szansy. Życie należy do ciebie.
W ciszy wychodzimy z basenu, a na brzegu Jace podaje mi ręcznik.
– Wysusz się i spadamy. Mała zmiana planów – ogłasza.
O co chodzi? Jaka zmiana planów?
Muszę wyglądać na zaskoczoną, bo zanim jestem w stanie zapytać, on kontynuuje:
– Chcę ci coś pokazać.
Nic nie odpowiadam, jedynie zgadzam się skinieniem głowy. Jace pozostaje teraz poważny i smutny, co uważam za nieco podejrzane, bo nigdy go takiego nie widziałam. Zakłada w pośpiechu koszulkę, buty, osusza włosy, a ja próbuję nadążyć, wkładając ubrania na mokry strój kąpielowy.
Bez słowa rusza w kierunku wyjścia i otwiera zamek w bramce. Na plecach czuję zimne ciarki; coś jest nie tak. Mam dziwne przeczucie. Gdziekolwiek jedziemy, to nie będzie miła wycieczka. Jace otwiera drzwi samochodu od strony pasażera i czeka aż wsiądę. Kiedy odpala silnik przekonuję się, że jego samochód jest tak samo głośny jak wielki. Wrzuca wsteczny bieg i z łatwością wymija Hondę. Jedziemy w stronę miasta.
Skręcamy w boczną uliczkę tuż przed wyjazdem z przedmieścia i szybko dociera do mnie cel naszej podróży. Jestem coraz bardziej nerwowa, ściskam w dłoniach torbę, chcąc ukryć się za nią i zniknąć. Zjeżdżamy z drogi, przejeżdżając pod ogromnym łukiem z wielkim przyozdobionym napisem Cmentarz.
Dlaczego tutaj jesteśmy?
To się nie skończy dobrze.
6
Inny nie znaczy gorszy.
Jessica
– JESS, SŁUCHAJ… Wiem, że musisz być trochę zmieszana i pewnie nie masz zielonego pojęcia, dlaczego przywiozłem cię na cmentarz, ale… Chciałem tylko, żebyś zrozumiała. – Jace przerywa nagle, spuszczając wzrok na kierownicę.
Co zrozumiała?
Nazwanie tej sytuacji niezręczną byłoby eufemizmem. Nie łatwo mnie przestraszyć, ale w tym momencie niemal czuję na plecach lodowate dreszcze. Jace wygląda na zrozpaczonego. Gorzej, jest całkowicie rozbity. Atmosfera robi się nerwowa, a powietrze w samochodzie niewiarygodnie ciężkie. Powinnam coś powiedzieć, tylko co? Po raz pierwszy to ja muszę być silna i odpowiedzialna za drugą osobę, a to nie jest łatwe zadanie. Chociaż bardzo chciałabym pomóc, nie mam pojęcia, w jaki sposób zareagować.
Wysiadamy z samochodu. On pierwszy, przerywając natłok moich myśli, a potem ja gdy wyciąga rękę, pomagając wyskoczyć z ogromnego Forda. Zacieśnia uścisk na mojej dłoni i rusza przodem. Mijamy kolejne nagrobki.
– Jesteś pierwszą osobą, którą tu przyprowadziłem. Moja rodzina… tylko oni wiedzą, nikt więcej. Trzymali ją w sekrecie, bo bali się, że zepsuje ich nienaganną reputację wśród wszystkich tych bogatych snobów.
Kto? O czym on mówi?
Nic nie rozumiem, ale nie zadaję zbędnych pytań. Myślę, że Jace potrzebuje kogoś, kto po prostu by go wysłuchał, dlatego to właśnie robię; słucham. Mój nowy przyjaciel nabiera głębokiego oddechu, kiedy zbliżamy się do pięknego nagrobka z dwoma cherubinkami po obu stronach tablicy.
Zaciskam mocno szczękę, czując jak serce opada mi do żołądka. Chcę płakać. Jace