– Pokazali jakieś dowody tożsamości? – pyta Tom.
– Tak, ale nie przyjrzałam się im. Po prostu to zaakceptowałam. – Milczę przez chwilę. – Aż wstyd się przyznać, ale kiedy zabrali Asha, zaczęłam się zastanawiać, czy to prawda, czy naprawdę mógł skrzywdzić Millie. – Unoszę wzrok i patrzę Becky prosto w oczy. – Z pewnością słyszysz o wielu oszukanych kobietach, prawda? Zaczęłam się zastanawiać, czy nie jestem jedną z nich.
Znów zaczynają mi dygotać ręce. Becky podnosi moją szklankę, kiedy próbuję odzyskać nad sobą kontrolę.
– Musimy cię poprosić o pełny opis ludzi, którzy weszli do twojego domu. Pokażemy ci zdjęcia, może kogoś rozpoznasz. Ważne jest teraz, abyś powiedziała nam wszystko, co pamiętasz w związku z samochodami. Kojarzysz ich kolor, markę?
Zamykam oczy i próbuję się skoncentrować. Byłam tak skupiona na małej, bladej twarzyczce Millie przyciśniętej do szyby. Nie zapamiętałam żadnych szczegółów, ale teraz muszę się postarać, by cokolwiek sobie przypomnieć.
– Ten, którym jechała Millie, był chyba srebrny. Nie widziałam odjazdu Asha. – I nawet się z nim nie pożegnałam…
– Ten srebrny samochód to był sedan czy hatchback?
Próbuję sobie przypomnieć, ale za każdym razem widzę tylko jej twarz. Dlaczego nie mogę przywołać szczegółów? Krzyczę gdzieś w środku, ale w jakiś sposób udaje mi się wyrzucić z siebie kilka słów.
– Przykro mi, nie przypominam sobie. To chyba był nieduży hatchback, ale mogę się mylić.
– Nie przejmuj się. Pamiętasz może, która to była godzina? – pyta Becky.
Nie odpowiadam. Moje myśli są gdzie indziej – z Millie. Czuję jej ręce na szyi, kiedy całuje mnie na dobranoc.
– Jo – mówi cicho Becky – wiemy, jakie to wszystko jest dla ciebie trudne, ale znajdziemy ich. Na ten moment jesteś jedyną osobą, która może nam pomóc. Wybacz, ale musimy naciskać cię dalej.
Mają oczywiście rację, a ja muszę się pozbierać.
– Około szóstej usiedliśmy do kolacji. Nie skończyliśmy jeść, więc mogło być mniej więcej piętnaście po. Nie zaczęliśmy nawet puddingu, który przygotowałam, ulubionego dania Millie. Z jabłkową kruszonką, choć trochę się przypalił.
Nie wiem, dlaczego im to wszystko opowiadam. Moja córeczka z pewnością chętnie by go spróbowała.
– Świetnie sobie radzisz, Jo. Daj mi chwilę, przekażę zespołowi to, co wiemy do tej pory. – Becky wskazała jedne z drzwi. – Funkcjonariusze w pomieszczeniu obok przygotowują sprzęt, który umożliwi śledzenie przychodzących do ciebie połączeń. Będziemy słyszeli wszystko, co zostanie powiedziane. Mamy tutaj też oddzielny pokój, z którego Tom i ja będziemy wszystko koordynować. Zapewniam cię, że dysponujemy zespołami ludzi, którzy pracują nad zlokalizowaniem miejsc, gdzie zabrano Asha i Millie. Sprawdzą kamery monitoringu w okolicy, a kiedy zidentyfikujemy samochód, prześledzimy, dokąd pojechał. Rob, którego już poznałaś, jest naszym łącznikiem, więc będzie tu wpadał od czasu do czasu.
Becky wstaje i idzie w stronę drzwi do sąsiedniego pomieszczenia. Odwracam się do Toma.
– Nie rozumiem tego. Dlaczego oni porwali Asha i Millie? Ja nie mam żadnych pieniędzy! Co oni chcą zyskać na porwaniu ich dwojga?
Tom pochyla się w moją stronę z rękami wspartymi na kolanach.
– Nie wiemy tak do końca, czy to jest to, co myślimy, Jo. Musimy zachować środki ostrożności, bo jeśli jest to rzeczywiście porwanie, trzeba kontrolować sytuację. Jesteśmy do tego przeszkoleni i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby sprowadzić ich bezpiecznie do domu.
Mam ochotę go zapytać, ile razy im się nie powiodło, ale nie mam tyle odwagi. Nie sądzę, żeby mnie okłamał – nie sprawia wrażenia takiego człowieka – więc chyba wolę nie wiedzieć. Becky wraca do nas z młodą, rudowłosą kobietą.
– Jo, poznaj Zoe, funkcjonariuszkę do spraw kontaktów z rodziną. Kiedy Tom i ja będziemy pracować nad sprawą, Zoe będzie się tutaj tobą opiekować. Dopilnuje, żeby niczego ci nie brakowało.
Puszczam jej słowa mimo uszu i choć rejestruję, że Zoe się ze mną przywitała, wolę zadać kolejne pytania.
– Jeśli to nie jest porwanie, to co jeszcze wchodzi w rachubę?
Tom rzuca mi przepraszające spojrzenie.
– Jeszcze nie wiemy. Przekonajmy się, czy nawiążą kontakt, wtedy będziemy wiedzieli nieco więcej. Twierdzisz, że nie masz żadnych pieniędzy, a twój partner?
Kręcę głową, bo tak naprawdę nie wiem.
– Nigdy go o to nie pytałam. Od początku uważałam, że powinniśmy mieć odrębne konta. To dom Asha i on opłaca rachunki. Ja nie pracuję tak często, jak bym chciała – jestem aktorką. – Nagle przychodzi mi do głowy myśl, że mogę zostać odebrana jak jakiś pasożyt, utrzymywany przez mężczyznę i niepotrafiący o siebie zadbać. – Zaoferowałam się, że poszukam pracy w sklepie albo w podobnym miejscu, ale Ash twierdzi, że jest szczęśliwy, mogąc zaopiekować się nami. Taki już jest. Do tego przywykł.
– Co masz na myśli?
– Ash praktycznie wychował sam swojego młodszego brata i siostrę. Ojciec wysłał ich za młodu do szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii, a Ash nie mógł znieść myśli, że nie będą mieli się gdzie podziać w trakcie wakacji. Oni pochodzą z Abu Zabi. Jest od nich dużo starszy, więc kiedy nadeszła pora pójścia na uniwersytet medyczny, zdecydował się przyjechać tutaj, żeby mieć na nich oko w czasie wolnym do szkoły.
– Skoro ojciec Asha opłacił swoim dzieciom wyjazd do szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii, to chyba znaczy, że jest zamożny? – mówi Tom. – Czy to możliwe, że to on miałby zapłacić okup?
Unoszę głowę i patrzę mu w oczy. Taka możliwość jeszcze nie przyszła mi do głowy.
– Nie wiem, czy jego ojciec ma pieniądze. Ash rzadko o nim wspomina, a jego matka jest nieobecna już od ponad dwudziestu pięciu lat. Nigdy ich nie poznałam, więc szczerze mówiąc, nie mam pojęcia.
Widzę, że to ma jakieś znaczenie dla dwojga detektywów.
– Musimy się z nim skontaktować i dowiedzieć, czy ktoś zwrócił się do niego w sprawie syna i wnuczki.
Patrzę zaskoczona na Toma. Wnuczki? Oczywiście, że tak pomyśleli.
– Nie wydaje mi się, żeby ojciec Asha w ogóle wiedział o istnieniu Millie. Po tym, co o nim słyszałam, trudno mi sobie wyobrazić, że zechciałby zapłacić okup za syna, nie mówiąc o dziecku, z którym nie łączy go więź krwi.
Becky pochyla się w moją stronę.
– Chcesz powiedzieć, że Ash nie jest ojcem Millie?
– Ash jest jej ojcem, od kiedy skończyła sześć miesięcy. Nie jest jednak ojcem biologicznym.
Dostrzegam spojrzenie, które Becky rzuca Tomowi, i wiem, co sobie myśli. Może porywacze nie wiedzą, że mała nie jest dzieckiem Asha. Albo sądzą, że odziedziczyła barwę skóry po mojej rodzinie. A może uważają, że niezależnie od problemu rodzicielstwa ojciec Asha i tak zapłaci okup. To niepokojąca myśl. Z tego, co słyszałam, ten człowiek zechciałby sprawdzić, czy nie blefują.
A jeśli zgodziłby się zapłacić za Asha, ale nie za Millie? Co się wtedy stanie z moją małą dziewczynką?
Nagle w głowie pojawia mi się niespodziewana myśl dotycząca mężczyzny stojącego