Mam ochotę zerwać się z sofy, zachęcić Toma i Becky, by rzucili się w wir poszukiwań tego człowieka. Ale oni się nawet nie ruszyli.
– Opowiedz nam o nim. Zacznij od początku. Im więcej zrozumiemy, tym lepiej.
Biorę głęboki wdech, wypuszczam powoli powietrze i zaczynam mówić.
– Jej ojciec nazywa się Steven Allman. Był pracownikiem teatralnym i poznałam go podczas naszego tournée, w trakcie którego graliśmy dość kiepską interpretację Jesus Christ Superstar. Powiedział, że jeśli jestem w ciąży, to jest to wyłącznie wina mojej bezmyślności. Nie chciał mieć nic wspólnego z dzieckiem. To mi odpowiadało. I tak byłby z niego parszywy ojciec. Millie wie o jego istnieniu, ale nigdy go nie poznała – i nigdy nie pozna, jeśli chcecie znać moją decyzję.
– Nie bierze udziału w jej życiu? – pyta Becky.
Prycham z niezadowoleniem.
– Nie widziałam się z nim, od kiedy powiedziałam mu o ciąży przed laty, aż do spotkania przed kilkoma tygodniami. To naprawdę beznadziejny przypadek. Po spektaklu byłam napompowana adrenaliną, choć nie wypadło nam to najlepiej. Trwało to tylko tydzień – mam na myśli mój związek z jej ojcem – a tournée niewiele dłużej. Tak czy inaczej, nie wykazał żadnego zainteresowania Millie. Uważał, że powinnam była przerwać ciążę. Nigdy nie próbowałam ukrywać faktu, że Ash nie jest ojcem Millie. To żadna tajemnica, poza tym nietrudno się domyślić, kiedy się na nich popatrzy. Millie wie, że jej ojciec był kimś, kogo krótko znałam, i że straciliśmy kontakt przed jej narodzinami. Ash zawsze był jej tatą, nie pamięta nikogo innego. Jestem pewna, że zakochał się w niej, zanim obdarzył uczuciem mnie.
– Powiedziałaś, że niedawno nawiązał kontakt – mówi Becky. – Czy była ku temu jakaś szczególna przyczyna?
– Tak, i to wszystko moja wina – odpowiadam, zła na siebie za własną głupotę. – Wskazałam ojca Millie w jej akcie urodzenia i teraz odczułam tego skutki. Skontaktowałam się z nim przed kilkoma tygodniami, ponieważ chciałam, żeby Ash adoptował Millie. On o tym nie wie – to miała być niespodzianka – ale uznałam, że będzie dużo łatwiej, jeśli Steve zgodzi się wcześniej.
– A teraz chce się z nią zobaczyć? – wtrąca Becky.
Kiwam energicznie głową.
– Tak! Nie dostrzegacie tego? To musi być on! Przyszedł do mnie do domu w ubiegłym tygodniu. Chodził za mną, kiedy odbierałam ją ze szkoły, jak jakiś stalker. Ale nie zrobił tego chyba po raz pierwszy. Już wcześniej czułam na sobie jego spojrzenie. Powiedział, że nie będzie czekał w nieskończoność. Proszę, musicie go znaleźć.
Tom i Becky zostawili mnie samą, pogrążoną w myślach, informując, że muszą przekazać zespołowi nowe informacje. Opowiedziałam im o wszystkim, co wiem, o wszystkich wydarzeniach. Choć usunęłam jego wiadomości, numer Steve’a mam w telefonie i mam ogromną ochotę do niego zadzwonić. Tom stwierdził jednak, że muszą się tym sami zająć, i od razu zabrali się do roboty.
Dlaczego ja w ogóle się z nim skontaktowałam?
Jeszcze sześć tygodni temu Steve nie wiedział absolutnie nic o Millie – nie znał nawet płci dziecka – ale musiałam się do niego zwrócić, chcąc załatwić sprawy związane z adopcją. Kiedy w końcu go odnalazłam, okazało się, że przez ten czas poprawił znacznie swój status i pomyślał, że dzwonię do niego z powodu pieniędzy.
– Steve, mówi Jo Palmer – powiedziałam, kiedy w końcu przekonałam pyszałkowatego asystenta, żeby mnie z nim połączył.
Przez chwilę się nie odzywał.
– Jo? – Nagle sobie przypomniał. – Mario Magdaleno, Jo?
– Tak, to ja.
– Ha! Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek cię usłyszę. Wydawało mi się, że wyraziłem się wtedy jasno, ale pewnie usłyszałaś skądś, że nieźle sobie radzę i masz chrapkę na moje pieniądze? Dla dziecka? Bo zakładam, że je urodziłaś?
Wstrzymałam oddech i policzyłam do pięciu. Kmiot pozostanie kmiotem.
– Nigdy nie poprosiłam cię nawet o pensa, Steve, i nie w tej sprawie do ciebie dzwonię. Jesteś jednak wpisany na akcie urodzenia Millie jako ojciec i…
– Słucham?
– …chcę, żeby jej tata – człowiek, który ją wychował – mógł ją zaadoptować. Muszę mieć pewność, że nie sprzeciwisz się tej adopcji.
Milczał przez chwilę, a ja pozwoliłam mu się zastanowić nad tym, o co poprosiłam.
– Jaka ona jest? Moja córka?
– A co mam ci powiedzieć? Jestem jej mamą i kocham ją ponad wszystko na świecie.
– Wyślesz mi jakieś zdjęcia?
– A zgodzisz się na adopcję?
I tak się to wszystko zaczęło – te ciągłe przepychanki między nami. Nagle Steve zapragnął dowiedzieć się wszystkiego na jej temat, a teraz chciał ją zobaczyć. Bóg jeden wie, skąd wzięło się to jego nagłe zainteresowanie, zważywszy na pierwszą reakcję na mój telefon. Nie tak to miało wyglądać. Nie powiedziałam ani słowa Ashowi, bo w ten sposób doprowadziłabym jedynie do tego, że poczułby się rozczarowany.
Steve uznał, że nie tylko chce dowiedzieć się wszystkiego na temat Millie, ale również na temat Asha.
– Nazywa się Ashraf Rajavi i…
– Skąd on jest? – przerwał ostro.
– Jest Irańczykiem, ale wychował się w Abu Zabi. Co to ma do rzeczy?
– Arab? Jest muzułmaninem?
– O mój Boże! Widzę, że uprzedzenia rasowe w Bermondsey mają się doskonale! Powiem ci, kim on jest. Jest cudownym tatą i znakomitym chirurgiem dziecięcym. Wystarczy?
Steve umilkł na chwilę.
– I modli się pięć razy dziennie zwrócony twarzą w stronę Mekki?
W tym momencie eksplodowałam.
– Nie, ale czy to miałoby jakieś znaczenie, gdyby nawet tak robił? Jest zajebistym facetem i fantastycznym rodzicem! Mam to w dupie, czy pochodzi z Jowisza i uważa, że Kubuś Puchatek jest bogiem całej ludzkości, jeśli tylko kocha moją córkę.
Zajadły bydlak.
W jeszcze większym stopniu utwierdziłam się w przekonaniu, że nie chcę widzieć Steve’a w pobliżu Millie, która nigdy w swoim krótkim życiu nie słyszała o żadnych uprzedzeniach i mam nadzieję, że nigdy nie usłyszy.
Ale było już za późno. Zasiałam ziarno i od tamtej pory zastanawiałam się, jak powiedzieć Millie, że jej biologiczny ojciec nagle się nią zainteresował, szczególnie jeśli postanowi się ujawnić bez mojego błogosławieństwa.
Czy za tym wszystkim stoi Steve? Czy nagle uznał, że chce mieć Millie dla siebie i z jakiejś przyczyny zapragnął ukarać Asha?
Policja będzie musiała go przesłuchać, ale jeśli się mylę i on nie ma z tym nic wspólnego, to mam przeczucie, że nabierze jeszcze większej wrogości wobec Asha i będzie utrudniał tę adopcję.
Dlaczego ja w ogóle teraz myślę o adopcji?
Przecież mogę już nigdy nie odzyskać Millie i Asha.
14
Tom i Becky udali się pospiesznie do