Czarne złoto. Michał Potocki. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Michał Potocki
Издательство: PDW
Серия: Reportaż
Жанр произведения: Языкознание
Год издания: 0
isbn: 9788381910231
Скачать книгу
perypetiach, między innymi z udziałem Idola-Pohańca oraz Baby Jagi, Iwaszce, podróżującemu na grzbiecie wielkiego orła, udało się wrócić „na Ruś”, odebrać braciom złotą carównę i pojąć ją za żonę.

      „I ja tam byłem, miód i wino piłem, a co spamiętałem, to opowiedziałem” – kończy Afanasjew, jak przystało na dziewiętnastowiecznego baśniopisarza.

      Od czasów Żmija i Baby Jagi minęły stulecia, od pierwszego wydania baśni Afanasjewa – raptem ćwierć wieku, gdy w 1880 roku Sawwa Mamontow, udziałowiec Donieckiej Kolei Węglowej, postanowił ozdobić biuro zarządu. Wybór mecenasa padł na jego znajomego Wiktora Wasniecowa – cenionego już wtedy malarza, obficie czerpiącego w swoich obrazach z rosyjskiej mitologii ludowej, który akurat wpadł w dołek finansowy, więc parę rubli bardzo mu się przydało. Wasniecow, biorąc pod uwagę osobę zamawiającego, zmodyfikował dawną legendę. Na jego obrazie, ukończonym w 1881 roku, także widnieją trzy carówny, ale obok Miedzi i Złota jest Pani Węgiel.

      Obraz z nieznanych nam przyczyn nie przypadł do gustu zarządowi kolei i ostatecznie kupił go Apollinarij, brat Wiktora. Można go dziś podziwiać w moskiewskiej Galerii Tretiakowskiej. Po trzech latach Wasniecow namalował jeszcze drugą wersję, którą nabył filantrop, magnat cukrowy Iwan Tereszczenko – tę znajdziemy w Kijowskiej Narodowej Galerii Obrazów. Tri cariewny podziemnogo carstwa należą tam do wyróżniających się eksponatów, obok pejzaży Iwana Szyszkina i symbolicznych dzieł Michaiła Wrubla.

      Wasniecow namalował carówny w chwili wyjścia z podziemi. Widać, że dziewczęta są przerażone widokiem naziemnego świata, boją się opuścić rodzinne strony. Ponuro wygląda zwłaszcza ta symbolizująca węgiel – najmniejsza, najsmutniejsza, najbardziej zagubiona, stojąca z boku. Może chodzi o strój – towarzyszki niedoli mają lśniące niczym miedź i złoto szaty, ona zaś musi się zadowolić czarną suknią – a może po prostu o czarne tło. A jednak dziś, gdyby jakiś współczesny Wasniecow chciał spersonifikować skarby Donbasu, ich miny byłyby jeszcze bardziej posępne.

      Wyprowadzaniem węgla z Podziemnego Carstwa „na Ruś” nie zajmuje się już Iwaszko Zapiecznik o złotym pierścieniu i złotym sercu. Donieccy kolejarze nie zamawiają dzieł od największych współczesnych malarzy. W Doniecku z bogatej mitologii ludowej czerpie się głównie przy wymyślaniu pseudonimów, z którymi kontrolowani przez rosyjskie służby specjalne separatyści walczą o russkij mir, kremlowską ideologię uzasadniającą agresywną politykę wobec tych sąsiadów, których ziemie w przeszłości jednoczyło carskie berło. Pochodzący z Mikołajowa bojownik o pseudonimie „Zmiej” (Żmij) nie miał mitycznych trzech głów, za to całkiem prawdziwego kałasznikowa.

      Po 2014 roku kilkadziesiąt kopalń ukraińskiego Zagłębia Donieckiego – w tym wszystkie zakłady wydobywcze najbardziej energetycznej formy węgla, czyli antracytu – dostało się w ręce separatystów. Antracyt, wydobywany rabunkowo, bez poszanowania ekologii, bhp, własności i prawa międzynarodowego, coraz szerszą falą zaczął trafiać na zagraniczne rynki. Najpierw do Rosji i na Ukrainę, potem do Turcji, państw Unii Europejskiej, wreszcie na Bliski Wschód. Zarabiają na nim bandyci, skompromitowani oligarchowie i wpisane na listy sankcyjne pseudorepubliki Donbasu.

      Wśród jego odbiorców jest i Polska, do której w szczytowym momencie trafiło w ciągu roku ponad 200 tysięcy ton krwawego antracytu. Krwawego, bo w tym przypadku węgiel jest paliwem nie tylko w sensie dosłownym. To paliwo podlewa krwawe mafijne porachunki w regionie, a także rosyjsko-ukraińską wojnę o Donbas, której bilans ofiar śmiertelnych zapisuje się już pięcioma cyframi. Dzięki niemu utrzymywanie szopki z niepodległym Donieckiem i Ługańskiem jest tańsze dla ich kuratora, czyli Moskwy.

      Donbascy handlarze antracytem nie odkryli niczego nowego. Jak świat światem surowce pomagały najróżniejszym grupom rebelianckim finansować wojny i utrzymywać władzę na swoim terenie. Samozwańcze Państwo Islamskie żyło z wydobycia ropy naftowej na pograniczu iracko-syryjskim, dla watażków z Afryki Subsaharyjskiej takim paliwem były i są brylanty, kobalt czy wolfram. Mechanizmy są bliźniaczo podobne i proste – wystarczą szereg mylących ślady pośredników i przymykanie oczu, a najlepiej ciche wsparcie któregoś z najważniejszych graczy politycznych.

      Na handlu zarabiają nie tylko sprzedawcy i pośrednicy, ale także klienci korzystający z ceny towaru, która zwykle jest niższa niż tego pochodzącego z nieszemranych źródeł. Dlatego walka z tym procederem jest trudna, bo mało komu zależy na postawieniu tamy zatrzymującej napływ krwawych surowców zalewających bogate rynki zachodnie i azjatyckie. Pomagają polityczne zbiegi okoliczności, a tym z kolei – nagłośnienie tematu. Taki cel miały artykuły o donbaskim antracycie, które publikowaliśmy w „Dzienniku Gazecie Prawnej” w latach 2017–2019. I taki cel ma ta książka.

Część 1 Donbas

       Telewizor

      – Już w przyszłym tygodniu górnicy Donieckiej Republiki Ludowej będą obchodzić swoje święto zawodowe. Ci ludzie codziennie wnoszą nieoceniony wkład w bezpieczeństwo energetyczne DRL. O tym, jak wydobywają czarne złoto, i całą prawdę o pracy górników opowiemy w materiale – zapowiada prezenterka wiadomości donieckiego kanału Pierwyj Riespublikanskij w sierpniu 2019 roku.

      Dalej klasyczne dziennikarskie obrazki. Wieża kopalni imienia Łutugina w Torezie – betonowo-stalowa konstrukcja pomalowana w czarno-niebiesko-czerwone, nieco już wyblakłe barwy DRL z nieszczególnie udanym białym dwugłowym orłem. Górnicy w strojach ochronnych i pomarańczowych kaskach wchodzący do windy. Zwał czarnych kamieni ze srebrzystym połyskiem – w końcu to nie jest zwykły węgiel, tylko ten najlepszy, czyli antracyt. Wkrótce te bryły zostaną załadowane do węglarek i odprawione w świat.

      Jak relacjonuje narrator, „tej kopalni, jak i wielu przedsiębiorstw DRL, wojna nie ominęła”.

      – W czternastym roku, w sierpniu, ostrzelano teren przedsiębiorstwa. Kopalnia stanęła, w rezultacie czego podtopione zostały nasze chodniki. Po ponownym podłączeniu energii elektrycznej wodę wypompowano i odbudowano korytarze – mówi Denys Najdenow, trochę spięty główny inżynier kopalni, stojący na tle kolorowego planu zakładu wydobywczego.

      – Jeśli się zacznie, znów pójdę się bić. Chcę, żeby moje dzieci, wnuki żyły normalnie, dobrze, a nie z tymi banderowcami, którzy tam teraz rządzą. – To już fragment z cyklu Bez komentarza ługańskiej telewizji GTRK ŁNR i górnicy, którzy jak głosi tytuł materiału, „są gotowi dać odpór w razie agresji ze strony Sił Zbrojnych Ukrainy”.

      Wracamy do Doniecka. Pod zdjęcia przedstawiające pracę kombajnu i przenośnika taśmowego, którym urobek wyjeżdża z przodka, narrator tłumaczy, że „wydobycie węgla to trudny, męczący proces”.

      – Mój ojciec, nieżyjący już, pracował kiedyś jako kombajnista. Poszedłem w jego ślady. Starszy brat był kombajnistą. Tata, brat i ja. – To już górnik Mykoła Szwyńko, cały pokryty pyłem węglowym, który w mgnieniu oka po odpaleniu sprzętu wdziera się w każdy zakamarek ciała niepokrytego ubraniem roboczym. Najbardziej brudzi okolice oczu tuż przy linii rzęs. Trudno je potem domyć, przez co górnicy czasem wyglądają, jakby mieli pomalowane oczy.

      Kopalnia Szachtarśka-Hłuboka należąca do zrzeszenia Torezantracyt. Inny materiał kanału Pierwyj Riespublikanskij, tym razem z miasta Szachtarsk. Jest pretekst newsowy – jak się mówi w dziennikarskim światku – bo Torezantracyt wydobył właśnie milionową tonę węgla w 2018 roku. W tak znaczącym wydarzeniu uczestniczy osobiście – podkreśla prezenterka – przywódca DRL Ołeksandr Zacharczenko.

      Zacharczenko jest tradycyjnie ubrany w mundur polowy, spod którego prześwituje podkoszulek w biało-niebieskie