Próba sił. T.S. Tomson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: T.S. Tomson
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Ужасы и Мистика
Год издания: 0
isbn: 978-83-8147-738-3
Скачать книгу
BÓJ SIĘ.

      ROZDZIAŁ 2

Vernon, 16 grudnia 2010

      Była już zmęczona, ale to miał być ostatni klient, Tony jej to obiecał. Nie zawsze dotrzymywał obietnic, Tony był niesłowny. Tony był skurwysynem, ale był także jej szefem. Był też jej wybawcą i ostatnią deską ratunku.

      Taksówka przywiozła ją na miejsce dokładnie o 21.45. Znajdowała się przed hotelem Marriott w centrum. Dała taksówkarzowi napiwek, po czym wysiadła. Nie bywała często w tych rejonach, ale zawsze podziwiała to sporych rozmiarów miasto. Nawet o tak późnej godzinie ulice były zatłoczone, przepełnione dźwiękami silników i klaksonów samochodów, a w powietrzu czuło się świąteczną atmosferę.

      Piesi niespiesznym krokiem przechadzali się pasażami sklepowymi naprzeciwko hotelu. Można było dostrzec przekrój całego społeczeństwa. Naćpani nastolatkowie, zakochane i niezakochane pary, ubodzy, zamożni, biznesmeni, maklerzy… Niczym jedna wielka, miejska mieszanina farb na płótnie.

      Śnieg prószył z wolna, a Sam miała na sobie tylko żakiet, toteż czym prędzej wyrwała się z zadumy i przekroczyła próg hotelu. Poczuła zazdrość. Święta były urokliwe, dopóki ktoś na ciebie czekał w domu. Ona nie miała tego komfortu.

      Otwarcie wielkich, masywnych drzwi wymagało nie lada wysiłku, tym bardziej dla Samanthy, która była drobnej budowy. Gdy jej się to już udało, szła po eleganckim, czerwonym dywanie. Stanęła naprzeciwko recepcji, za którą stała pogodna, elegancko ubrana kobieta.

      – Dobry wieczór, witamy w hotelu Marriott. – Uśmiechnęła się szeroko, choć była to wymuszona uprzejmość.

      Samantha doskonale znała wymuszone uśmiechy.

      – Czym mogę służyć? – zapytała recepcjonistka.

      – Dobry wieczór, rezerwacja na mojego męża, nazwisko Stroker – odparła Sam.

      – Proszę chwilę poczekać.

      Recepcjonistka wystukała nazwisko, po czym spytała:

      – Pan Martin Stroker? Pokój o podwyższonym standardzie, dwuosobowy?

      – Dokładnie – odparła Sam.

      – Dobrze, poproszę dokument tożsamości.

      Sam podała go recepcjonistce, która wprawnymi palcami wystukiwała coś na klawiaturze. Zaczęła rozglądać się po przestronnym holu. Widziała już wiele hoteli, ale ten szczególnie wyróżniał się na ich tle. Z zamyślenia wyrwała ją recepcjonistka:

      – Wszystko załatwione, Panno Mori.

      No tak. Przecież w prawie jazdy miała swoje prawdziwe nazwisko. Recepcjonistka zachowała pozory, chociaż wiedziała, że Sam kłamie i wręczyła z szerokim uśmiechem kartę chipową oraz poinstruowała dokładnie, jak dostać się do pokoju, by nie zabłądzić w tym wielkim budynku.

      Trafiła bez problemu, po drodze podziwiając każdy metr kwadratowy hotelu.

      – I oto jest, pokój numer 354 – powiedziała cicho do siebie, po czym wsunęła kartę do czytnika, w odpowiedzi słysząc szczęk otwieranych drzwi. Po prawej stronie na wysokości barku zobaczyła kolejny otwór na kartę, który uruchamiał instalację elektryczną. Włożyła ją i po chwili zapaliło się światło, ukazując przestronny salon apartamentu.

      Pokój zrobił na niej jeszcze większe wrażenie niż hotelowy hol. Wszystko było idealnie czyste. Na wielkim łóżku w sypialni zobaczyła wręcz symetrycznie ułożone ręczniki. Czuła zapach lawendy i świeżej pościeli.

      Była 19.10 i według planu miała jeszcze około dwudziestu minut. Wzięła szybki prysznic, uważając na włosy i twarz, po czym podeszła do umywalki. Chwyciła ręcznik i patrząc w lustro, zaczęła się wycierać. Po chwili zastygła, przyglądając się sobie.

      Miała piękne, opalone ciało i gładką skórę, szczupłe nogi, idealny brzuch, w którym tkwił diamentowy kolczyk. Lśniące, kasztanowe włosy opadały jej na krągłe, niewielkie, choć równie idealne piersi. Stała tak, patrząc sobie głęboko w oczy i zastanawiała się, kim jest. Czy wciąż jest sobą. Czy wciąż jest człowiekiem? Czy pomagało jej okłamywanie się? Sama już nie wiedziała, co myśleć. Zadzwonił jej telefon, na którym wyświetlił się napis: „szef”.

      – Mam nadzieję, że to nie będzie jakiś dupek? – spytała bez ogródek.

      – Wiesz, że dobieram ci klientów z klasą – odparł sarkastycznie. –Jesteś już w pokoju?

      – Tak. Czekam. Kiedy się zobaczymy? Chciałabym porozmawiać, Tony, i nie chcę tego dłużej odwlekać.

      – Spokojnie. Wkrótce. A tymczasem bądź grzeczna. To ważny klient.

      Usłyszała krótki sygnał, który oznaczał koniec rozmowy. Całkiem w jego stylu.

      – No dobra, Sammy – powiedziała do lustra. – Już niedługo. Już niedługo.

      Odwiesiła ręcznik, założyła ekskluzywną bieliznę oraz szlafrok. Spięła włosy, pomalowała usta i wyszła z łazienki. Podeszła do okna. Roztaczała się z niego piękna panorama miasta, pokrytego dziś białym puchem. Mimo całego tego komfortu cieszyła się, że spędzi tutaj tylko godzinę. Modliła się o niewybrednego klienta, który szybko załatwi sprawę, co pozwoli jej co prędzej wrócić do mieszkania, otworzyć wino i delektować się ciszą. Włączy też płytę winylową ze starymi kawałkami Sinatry i poukłada sobie w głowie resztę życia. Dzisiaj kupi najdroższe wino, jakie tylko będzie w sklepie. Tak postanowiła, patrząc na ogrom światełek, które widziane z tej wysokości, niczym małe świetliki zdobiły miasto.

      Gdy tak rozmyślała, usłyszała dźwięk otwieranego zamka. Punktualnie. Wyszła mu na spotkanie.

      Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy, to jego wymiary. Musiał ważyć dobre sto kilo przy wzroście 185 cm. Pod garniturem rysowały się potężne ramiona. Był zadbany, wysportowany i bardzo przystojny. Sam domyślała się, że nie ma problemu z kobietami, toteż zastanawiała się, co on tu w ogóle robi.

      – Cześć – powiedziała, uśmiechając się.

      Mężczyzna przyglądał się jej przez chwilę, jakby taksował towar, chcąc ocenić, czy stan faktyczny zgadza się z zamówieniem.

      – Jesteś czysta?

      Początkowo Sam nie załapała, o co chodziło, pomyślała o narkotykach.

      – Tak – odpowiedziała od razu. Co nie było do końca zgodne z prawdą

      Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę. Znała ten typ. Byli to ludzie z kasą, którzy nie lubili najmniejszego sprzeciwu. Mieli dostać to, czego chcą, i wszystko powinno być wykonywane według ich woli.

      – Dobrze. To nie potrwa długo – powiedział, po czym zdjął płaszcz. Mięśnie uwydatniły się jeszcze bardziej spod obcisłej koszuli.

      Sam zastanawiała się, co nie potrwa długo. Miała nadzieję, że chodzi o ich spotkanie. „Nie potrwa długo”. Tak, na pewno chodzi o spotkanie.

      Nie wiedziała, jak bardzo się myliła.

      Wyszedł z łazienki po niecałych dziesięciu minutach, przepasany tylko białym ręcznikiem.

      – Nazywam się Natalie – powiedziała, siadając na łóżku. Próbowała jakoś rozluźnić atmosferę. Poły szlafroka odsłoniły jej gładkie udo. – A jak tobie na imię?

      – To chyba i tak nieważne, bo twoje jest fałszywe, prawda? – Stanął nad nią, patrząc z góry. – Poza tym nie przyszedłem tutaj rozmawiać. – Dotknął jej włosów, bardzo nieśmiało,