Podróże z Albertem Einsteinem. Ètienne Klein. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ètienne Klein
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 9788378864028
Скачать книгу
tym pozorom. Zurych jest w rzeczywistości miastem dwoistym, w którym współistniały pieniądz i szaleństwo, immobilizm i rewolucja.

      Na początku XX wieku stało się ono aktywnym ośrodkiem wszelkich form międzynarodowego życia intelektualnego i pacyfizmu. Wyspą pokoju chronioną przed nacjonalistycznym ferworem, który rozpalił Europę. „Nie tylko port dający schronienie, ale też miejsce spotkań buntowników, oaza człowieka myślącego, kiesa szpiegostwa, rozsadnik przyszłych ideologii oraz ośrodek poetów i włóczęgostwa”28. To tu w klubie Cabaret Voltaire otwartym przez poetę Hugona Balla narodził się ruch dada, gdy tymczasem I wojna światowa mordowała młodych ludzi przemysłowo, metodycznie, bagnetem, artylerią lub gazem musztardowym. 5 lutego 1916 r., na kilka dni przed rozpoczęciem bitwy pod Verdun, odbył się tu pierwszy wieczór literacki prowadzony przez kilku pomysłowych i antydogmatycznych uchodźców, Balla, Janco, Arpa, Tzarę… Legenda mówi, że nazwę dla ruchu trzy dni później znalazł Tristan Tzara, wsuwając na chybił-trafił nóż do papieru między stronice słownika Larousse’a. Tzara starannie unikał zarówno potwierdzania, jak i dementowania tej legendy, która miała ten walor, że przepoiła nazwę dada kwantową wonią przypadkowości. Cel ruchu był jasny: „Nasza wola odnowy nie dotyczyła tylko sztuk plastycznych i literatury, bowiem zamierzaliśmy pójść dalej i przypuścić szturm jeśli nie na strukturę społeczeństwa, to przynajmniej na tę zakłamaną kulturę, która pozwoliła na rzezie i nędzę, przypisując sobie jednocześnie wyznawanie zasad wysokiej moralności. Czy nie chodziło nam o wielką ambicję, ambicję odmienienia życia? Sztuka miała pozostawać w służbie człowiekowi, a nie na odwrót”29.

      Ironia historii: w latach 20. XX wieku, gdy partie nacjonalistyczne w Niemczech zaczynały atakować teorię względności, porównywały ją do dadaizmu, który był dla nich ucieleśnieniem samego Antychrysta.

      Dzięki ambiwalentnemu Zurychowi, któremu Jean Arp nadał przezwisko „Dadaland”, taki outsider jak Einstein mógł wejść w system i przez cztery lata, od roku 1897 do 1900, studiować w Instytucie Politechnicznym.

      Znad brzegu rzeki Limmat można tam dojść na piechotę, wspiąwszy się najpierw długimi schodami do górnego miasta. Prestiżową funkcję obwieszcza imponująca architektura, na mój gust o wiele za bardzo neoklasycystyczna: kolumny, frontony, geometria raczej przerażająca, zwłaszcza gdy gmach ogląda się w nocy…

      Nauczanie – wysokiej jakości, jeśli sądzić po liczbie laureatów Nagrody Nobla, którzy je odebrali – nie odpowiadało wcale temperamentowi młodego Alberta. Większość profesorów fizyki zadowalała się objaśnianiem wzorów i równań mających zastosowania praktyczne. Einstein chciał natomiast badać stojące za nimi prawa: co kryje się za wkuwanymi na pamięć formułami? Interesowało go niemal tylko to. Gdyby fizyka była kurczęciem, miałby chęć ją oskubać, poćwiartować i wyfiletować z kości.

      Bardzo szybko ograniczył się do uczęszczania, zwykle bez wielkiego entuzjazmu, tylko na te wykłady i zajęcia, które oceniał jako niezbędne. Na szczęście mógł liczyć na przejrzyste i dokładne notatki, których użyczał mu kolega Marcel Grossmann, bardzo pilny i lepszy od niego z matematyki. Jedynym miejscem, w którym lubił się uczyć, była pracownia fizyczna, gdzie samotnie spędzał długie godziny, „namiętnie urzeczony bezpośrednim kontaktem z doświadczeniem”30.

      Od czasu do czasu pływał po jeziorze żaglówką w towarzystwie Suzanne Markwalder, córki gospodyni, u której miał stancję (mieszkał w pięknej kamienicy przy Klosbachstrasse 87). Gdy był dobry wiatr, z zaaferowaniem sterował łódką, szczęśliwy jak dziecko, które dostało do rąk zabawkę. W razie flauty zamiast bawić dziewczynę rozmową, Einstein wyciągał z kieszeni notatnik i ołówek, po czym, póki bryza znów się nie zerwała, pogrążał się na przemian w obliczeniach i w głębokim namyśle.

      Zaraz po swoim przyjeździe do Zurychu w 1897 r., podczas wieczoru muzycznego urządzonego przez rodzinę melomanów o nazwisku Hüni, Einstein poznał Włocha Michelego Bessę, młodego inżyniera, który też, podobnie jak on, grał na skrzypcach. Młodzieńcy od razu zrozumieli, że połączy ich dozgonna przyjaźń. Oczywistość zbliżających podobieństw: dzielili miłość do muzyki, a zwłaszcza bezgraniczną ciekawość intelektualną, która w szczególności brała za cel nauki ścisłe i rodzące się na ich gruncie pytania filozoficzne. Besso, o sześć lat starszy, właśnie skończył studia w Instytucie Politechnicznym, podczas gdy Einstein dopiero wstępował do szkoły. Nieco później przedstawił przyjacielowi tę, która wkrótce została panią Besso: Annę Winteler, drugą córkę „papy Wintelera”, siostrę Marie…

      Także w Zurychu Albert Einstein zakochał się w Milevie Marić, młodej Serbce o żywym, przenikliwym spojrzeniu i słodkim głosie, grającej na mandolinie. Podobnie jak Albert Mileva miała słabość do matematyki i fizyki. Tak jak on fascynowała się kinetyczną teorią gazów, co w tamtych czasach było skłonnością niebanalną, a i obecnie, jak sądzę, pozostaje dość niszowe. Ich wspólne upodobanie do wieczorów muzycznych i szczery predadaistyczny wstręt do mieszczańskiej mentalności przekształciły się stopniowo w potężną miłość karmioną porywami serca i umysłu. Pisali do siebie długie listy pełne smaków, które trudno jest oddać w przekładzie:

      Jesteś i pozostajesz dla mnie małym świętym królestwem, do którego nikt nie ma prawa wchodzić, pisał Albert do Milevy 6 sierpnia 1900 r. Wiem też, że spośród wszystkich to ty kochasz mnie najbardziej i najlepiej rozumiesz. Kiedy nie ma cię ze mną, czuję się niepełny. Kiedy siedzę, mam ochotę wyjść. Kiedy wyjdę, mam ochotę wrócić do domu. Kiedy zażywam rozrywki, mam ochotę pracować. Kiedy pracuję, brakuje mi namysłu i spokoju, a kiedy idę spać, nie jestem zadowolony z tego, jak minął dzień 31.

      Na myśl przychodzi replika Porcyi, bohaterki Kupca weneckiego: „Jedna połowa moja już jest waszą; / Druga połowa waszą, to jest moją, / Chciałam powiedzieć; lecz jeżeli moją, / To waszą także, więc i całość wasza!”32. Tak było. Mileva budziła w nim uczucia romantyczne. Według słów wiersza, który jej zadedykował, impet ich namiętności, przedłużony przez jakieś prawo termodynamiczne, wywoływał samozapłon poduszki. Jeszcze wówczas nie odkrył, że zgodnie ze wzorem E = mc2 energia może przekształcić się także w masę.

      Cokolwiek się zdarzy, będziemy mieć najpiękniejsze życie pod słońcem, oświadczał jej w tym pierwszym roku XX wieku. Będziemy mieć miłą pracę, razem – zwłaszcza że jeszcze od nikogo nie zależymy, że sami sobie radzimy i możemy w pełni korzystać z naszej młodości. Któż sobie wyobrazi piękniejsze życie? Kiedy uciułamy dość pieniędzy, kupimy sobie dwa rowery i co kilka tygodni będziemy jeździć na wycieczki33.

      Rok 1900. Zbliżało się lato, a wraz z nim dwa ważne egzaminy kończące czteroletnie studia w Instytucie Politechnicznym. Einstein zaliczył je z obowiązku, a więc bez żadnej przyjemności, uzyskując noty więcej niż dobre, które dały mu czwartą pozycję na roku (liczącym tylko pięcioro studentów).

      Sęk w tym – napisze w Zapiskach autobiograficznych – że cały ten balast należało wykuć do egzaminów, czy to się komuś podobało, czy nie. Ten przymus był tak odstraszający, że po egzaminie końcowym z obrzydzeniem myślałem o rozważaniu jakichkolwiek problemów naukowych34.

      Z piątą, ostatnią lokatą i egzaminami niezdanymi z powodu złej oceny z teorii funkcji, Mileva była zdruzgotana. Niefrasobliwy, jak to miał w zwyczaju, Albert zachęcił


<p>28</p>

Marcel Janco, Dada créateur, [w:] Willy Verkauf (éd.), Dada, monographie d’un mouvement, Verlag Arthur Niggli, Teufen 1957.

<p>29</p>

Tristan Tzara, Quelques souvenirs, [w:] Œuvres complètes, t. I, Flammarion, Paris 1975, s. 732.

<p>30</p>

Albert Einstein, Autoportrait, dz. cyt., s. 56.

<p>31</p>

Albert Einstein, Lettre du 6 août 1900, [w:] Albert Einstein, Mileva Marić, Lettres d’amour et de science, dz. cyt., s. 64.

<p>32</p>

William Shakespeare, Kupiec wenecki, tłum. Józef Paszkowski, Clap Publishing, [s.n.], 2017, s. 121.

<p>33</p>

Albert Einstein, Lettre du 19 septembre 1900, [w:] Albert Einstein, Mileva Marić, Lettres d’amour et de science, dz. cyt., s. 75.

<p>34</p>

Albert Einstein, Zapiski autobiograficzne, tłum. Jacek Bieroń, wstęp Andrzej Staruszkiewicz, Znak, Kraków 1996, s. 17.