Ani złego słowa. Uzodinma Iweala. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Uzodinma Iweala
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 9788366381988
Скачать книгу
powietrze. Bracia i siostry, chcę wam powiedzieć, że jestem grzesznikiem. Wierni wydają z siebie zduszony okrzyk. Jestem grzesznikiem i najprawdopodobniej zgrzeszę ponownie. Wybacz mi, Boże. Zgrzeszyłem przeciw Jezusowi uczynkiem i myślą. Grzeszę każdego dnia, jestem mistrzem grzechu. Michael Phelps zdobył olimpijskie złoto w pływaniu, a ja wygrałbym olimpiadę w grzeszeniu. Wszyscy się śmieją. Nawet matka, chociaż kręci głową. Ale mimo to nawet z moim złotym medalem mój Pan i Zbawca Jezus Chrystus pokazał mi klucz do Królestwa Bożego. Czy usłyszę: amen? Starsza kobieta chwyta się ławki. Młoda matka jedną ręką kołysze niemowlę, w drugiej trzyma Biblię. Pokuta, bracia i siostry, kluczem jest skrucha, krzyczy wielebny Olumide. Amen. Spójrz sobie w oczy, przyznaj, że jesteś olimpijczykiem grzeszenia, a potem z całego serca pokornie powiedz Jezusowi, że nie jesteś godzien, ale błagasz go o wybaczenie. Powtórzcie za mną: kluczem jest skrucha. Kluczem jest skrucha, krzyczą. Jeszcze raz: kluczem jest skrucha. Kluczem jest skrucha. Mruczę do siebie: skrucha to nie dla mnie, po czym wstaję i chyłkiem wymykam się z ławki w stronę wyjścia. Matka odwraca się ku mnie, ma otwarte usta. Widzę jej wzrok, pochylam głowę i wychodzę na dwór.

      Na jasnym, błękitnym niebie ocierają się o siebie chmury, a słońce próbuje ogrzać wszystko poniżej. Siedzę na schodach, ich chłód przenika przez moje sztruksy i otulam się ciaśniej marynarką. Ulica ciągnie się daleko w obu kierunkach, ciszę od czasu do czasu przerywa jakiś dyszący biegacz z ciężkim, ściśniętym oddechem. Powinienem był pobiegać w ten weekend, zwłaszcza że trener Erickson wziął mnie na bok po pierwszym treningu i wygłosił długą przemowę na temat możliwości, jakie daje ten sezon. Masz potencjał, prawdziwy potencjał, oznajmił, gładząc swoją szpakowatą, elegancko przystrzyżoną brodę. Meredith obserwowała nas z drugiej strony toru. Tak właśnie cię przegonimy i tak cię będziemy trenować, moim zdaniem, jeśli tylko chcesz, to masz w ręku rekord i mistrzostwo ligi. Milknie na chwilę, żeby podrapać się po ciemnobrązowej fali włosów, która spływa mu po karku. Skończył studia jako długodystansowy biegacz z szansami olimpijskimi, przed Atenami doszedł nawet do etapu kwalifikacji na sto pięćdziesiąt metrów. Wiedział, jak biegać, ale wiedział też, co wiąże ze sobą molekuły. Uczył zaawansowanej chemii i lubił podchodzić do biegania w sposób, jak to sam nazywał, naukowy. To znaczyło treningi, treningi i jeszcze więcej treningów. Dziesięć tysięcy godzin, Niru, powiedział. Gotów?

      Wiem, że powinienem tego chcieć. Wielka część mnie tego chce, chce czegoś, co byłoby tylko moje, czego OJ, mimo tego swojego uroku i mimo wszystkich starań, mieć nie może. W szczycie formy był przeciętnym sprinterem, nawet jako kapitan drużyny. Jeśli dobrze to rozegram, to będzie mój sezon. To znaczy koncentracja, w sobotę przygotowania, w niedzielę przygotowania. Meredith i ja opracowaliśmy harmonogram i w ten weekend mieliśmy zrobić pięć mil po żwirowych ścieżkach wzdłuż kanału C&O, pod gołymi konarami dębów i klonów, ale nic z tego nie wyszło – z oczywistych przyczyn – co postawiło wszystko pod znakiem zapytania. Czy ja tego chcę? Chcę tylu rzeczy, tylu sprzecznych ze sobą rzeczy. Chcę biegać, żeby wygrywać, biec, żeby uciec przed samym sobą, uciec z domu. To by załamało matkę. Wciąż trzyma w portfelu maleńkie zdjęcie mojej siostry. Wiem, bo widziałem je kiedyś, gdy szukała kluczy i wysypała na stół zawartość torebki. Kiedy po nie sięgnąłem, szybko wyrwała je spod stosu szminek i kart kredytowych. Kiedy stała przed moim pokojem, słyszałem, jak mówi: to nie może mi się znowu zdarzyć. Piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce.

      Nie jest ci zimno, pyta matka. Jej cień pada na mnie i dygoczę. Powinieneś był wziąć kurtkę. Wy, chłopcy. Jeśli ktoś wam nie przypomni, to zapomnicie się ubrać. Siada obok. Składa ręce na podołku i bierze głęboki wdech, robi tak za każdym razem, kiedy chce coś powiedzieć. Robi tak z wykonawcami i dostawcami, z każdym, kto jej zdaniem może nie słuchać – głęboki wdech, zamknięte oczy, słowa wychodzą z kolejnym oddechem, zanim zdąży się zastanowić ponownie. Pamiętam, kiedy przynieśliśmy cię tu, żeby cię ochrzcić, mówi. Patrzę na nią. Słońce migocze jej na twarzy, kiedy chmury płyną szybko po niebie. Nie przestawałeś płakać, wciąż się awanturowałeś w swojej małej białej agbadzie. Próbowałam cię karmić, ale nie chciałeś jeść, nie chciałeś smoczka, nie chciałeś nawet ssać kciuka. Martwiłam się, że będziesz przeszkadzał przez całe nabożeństwo. Twój ojciec też się martwił. Że odrzuciłem Jezusa Chrystusa jako mojego Pana i Zbawcę? Matka kładzie mi rękę na karku. Ma zimne palce. Bał się, że się przeziębisz w drodze z auta do kościoła. Miał sobie za złe, że cię nie ubrał jak trzeba, był taki zły. Ręce na piersi krzyżuję jeszcze ciaśniej. Twój ojciec powinien tu być lada chwila, mówi. Podnoszę wzrok. Uznałam, że będzie najlepiej, jeśli wszyscy porozmawiamy z wielebnym Olumide, jak rodzina. Nie powiedziałaś mi, mówię. Wstaję, ale łapie mnie za rękę i ściąga z powrotem na stopień. Znowu próbuję wstać, ale nie puszcza. Oplata moją rękę swoją i przysuwa się bliżej. Powiedziałam ci, że nie wiem, czy przyjdzie, i nie wiedziałam, bo dopiero co wysłał mi esemesa. Powiedziałaś, że z nim nie rozmawiałaś. Traktujecie mnie, jakbym był głupi. Uważaj, co mówisz, młodzieńcze, moja cierpliwość nie jest z gumy. Ostatnie parę dni nic nie mówiłam, po prostu chciałam być pewna, że wszystko z tobą okej, ale czy ciebie interesuje, czy ze mną jest okej? Czy tobie się wydaje, że ja wiem, co mam myśleć? Codziennie się modlę, proszę Boga, żeby chronił ciebie i twojego brata, żeby chronił twojego ojca, po czym dzieje się coś takiego. Nie wiem nawet, co o tym myśleć. Synu mój, zlituj się nad swoją matką, abeg. Staram się, okej. Naprawdę się staram, staram się dla ciebie. Ale musisz mi pomóc, biko, musisz nam pomóc. Za nami otwierają się drzwi i na ulicę wylewają się głosy wiernych śpiewających końcową pieśń. Wstajemy, puszczamy się i odwracamy. Za nami stoi wielebny Olumide w swoim garniturze, jego fioletowa, wielkopostna stuła łopocze na wietrze.

      Ify, Niru, wita się szybkim skinieniem głowy. Jest tu Obi. Czeka w moim gabinecie. Przyjdźcie, kiedy będziecie gotowi. Wraca do środka, zamykają się drzwi. Matka robi krok w przód i wsuwa się do kościoła. Nie mogę cię zmusić, Niru, mówi, ale proszę.

      Obi, proszę, weź głęboki oddech i usiądź, mówi wielebny Olumide, wskazując fotel po drugiej stronie stolika. Jego gabinet jest wielki, okna wychodzą na Szesnastą Ulicę i park po drugiej stronie. Byłem tu wcześniej tylko parę razy, ale w ostatnich latach i tak się zmienił, jest teraz wystawny, wstawiono lepsze meble, wielki stół ze szkła i metalu, nowoczesne fotele na metalowych stelażach, długą, miękką, skórzaną kanapę, która skrzypi, kiedy na niej siadamy. Ściana za biurkiem jest wyłożona książkami, od podłogi po sufit, każdy dział, dotyczący jakiegoś konkretnego aspektu wiary czy teologii, starannie podpisany. Wielebny Olumide spotyka się w swoim gabinecie z wszystkimi grupami szykującymi się do konfirmacji: są pizza, cola i rozmowa o znaczeniu wiary. Następnie, przed niedzielą konfirmacji, spotyka się z każdym uczniem osobno, żeby upewnić się, czy kandydat jest gotowy. Stąd wiem, że wiedzie się mu teraz lepiej niż pięć lat temu, kiedy miałem swoją konfirmację. Pięć lat temu jego meble wyglądały, jakby je kupił na wyprzedaży garażowej.

      Wielebny Olumide przysiada na brzegu biurka, matka i ja siedzimy na kanapie, a ojciec wciąż kręci się po pokoju. Tu nie chodzi o osąd, mówi wielebny Olumide – doskonale wiemy, co mówi o tym Pismo – tu chodzi o drogę ku przebaczeniu. Matka przesuwa się na krawędź kanapy i kładzie rękę na kolanie. Nogi ojca z każdym krokiem uderzają o podłogę. Biblia mówi, zaczyna wielebny Olumide. Nie interesuje mnie, co mówi Biblia, Paul, ucina mój ojciec. Interesuje mnie, co robimy, żeby zniweczyć psychologiczną i duchową demoralizację mojego syna. To chcę wiedzieć. Czy Biblia może mi to powiedzieć? Obi, zaczyna moja matka. Zaciska zęby. Mówię poważnie, Ify, nie przyszedłem tu, żeby rozprawiać na temat Pisma. Przyszedłem, żeby ocalić swojego syna. To poprzez Pismo twój syn znajdzie ocalenie, mówi wielebny Olumide. Pamiętaj, że zostawiamy Panu to, co tylko On może naprawić. To nie jest dzieło człowieka.