Maestro z Sankt Petersburga. Camilla Grebe. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Camilla Grebe
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-227-0
Скачать книгу
jak struna, zachowując postawę baletnicy, po czym poszła do kuchni. Tom odprowadził ją wzrokiem.

      Fredrik, skręcając papierosa, obserwował go w zamyśleniu. Tom poczuł się przez moment trochę niezręcznie. Zawsze się zastanawiał, ile przyjaciel tak naprawdę wie. Olga niejednokrotnie go zapewniała, że nigdy nie zdradziła nic Fredrikowi, ale czy rzeczywiście tak było? Przecież oni dwoje dzielą ze sobą życie, łóżko. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby mu opowiedziała, jak blisko, bardzo blisko ona i Tom byli kiedyś ze sobą, zanim spotkała Fredrika.

      – Jeszcze wina?

      – Dzięki – odpowiedział Tom trochę nieobecny duchem.

      – Wydajesz się jakiś przygaszony.

      Fredrik zapalił papierosa, zaciągnął się głęboko i powoli wypuścił z ust obłoczek dymu, który uniósł się ku sufitowi i malowidłom z przełomu wieków, przedstawiającym dzikie zwierzęta uciekające przez las przed nagonką.

      – Jestem tylko zdziwiony – powiedział Tom. – Poza tym będzie mi was brakowało. Co wy tam właściwie zamierzacie robić?

      – Ksenia jest zapisana do szkoły, Olga może skończyć medycynę. A ja prawdopodobnie będę pomagać diasporze oligarchów na wygnaniu. Która będzie coraz większa, możesz być tego pewien, Tom. Likwiduję swoje wszystkie interesy w Rosji.

      – Sprzedajesz firmę?

      Fredrik wzruszył ramionami.

      – Likwiduję. W takiej firmie jak moja nie ma wiele do sprzedania. Kancelaria adwokacka właściwie nie ma żadnych aktywów. Ale posiadam pakiet akcji w innej spółce i zamierzam go sprzedać.

      Tom poczuł, że obudziła się w nim ciekawość, wiedział jednak, że wzięcie Fredrika w krzyżowy ogień pytań na temat jego spraw biznesowych nic nie da. Był bowiem uosobieniem dyskrecji. Otaczał się murem uprzejmego, lecz nieprzeniknionego milczenia, w każdym razie jeśli chodzi o jego klientów i ich interesy.

      Tom powiódł wzrokiem po pięknym pokoju. Na ścianach sztuka współczesna, klasyczne szwedzkie meble przemieszane z rosyjskimi. Pełen smaku stonowany wystrój. Przed nimi rosyjska weranda, dosyć podobna do szwedzkiej, ozdobiona drewnianymi detalami i małymi szybkami w różnych kolorach. A na zewnątrz zachodzące słońce pomalowało niebo na pomarańczowo i wody rzeki Moskwy rozpaliło różnymi odcieniami różu i złota. Po drugiej stronie rzeki rysowały się na horyzoncie sosny.

      Dom leżał w Srebrnym Borze, idyllicznej podmoskiewskiej miejscowości z minionego stulecia.

      Trudno o lepsze warunki życia dla rodziny z dzieckiem. Dwa duże domy mieszkalne osłonięte wysokim drewnianym ogrodzeniem leżały na uboczu nad wodą. Oba należały do Fredrika, ale jeden wynajmował rodzinie z Finlandii. O tej porze roku, wiosną, okolica była spokojna, niemal wymarła, za to latem aż roiło się od mieszkańców Moskwy na wąskim pasku nadrzecznej plaży. Przyjeżdżali się tu kąpać.

      Olga weszła znowu do pokoju, trzymając Ksenię za rękę. Dziewczynka miała jeszcze na sobie szkolny mundurek: zielony sweterek z wielbłądziej wełny, spódniczkę w kratkę i podkolanówki. Długie rude włosy zebrane w koński ogon. Pod pachą trzymała jakąś grę. Pewnie alfabet, domyślił się Tom. Kiedy się spotykali, ona najczęściej siedziała obok i bawiła się klockami w kształcie liter.

      – Jak się masz, Kseniu? – spytał.

      – Dobrze – odpowiedziała, nie patrząc na niego; zauważył jednak jej nieznaczny uśmiech.

      Dziewczynka puściła dłoń Olgi i usiadła przy końcu stołu. Nie mówiąc już nic więcej, otworzyła pudełko i wysypała na blat wszystkie litery. Olga z uśmiechem pokręciła głową.

      Ksenia nie była szczególnie gadatliwa. Wiele razy rozmawiali na ten temat, próbując rozstrzygnąć, czy uznać to za problem, czy nie. Była zdolną dziewczynką, łatwo się uczyła, co potwierdzała nauczycielka z jej angielskojęzycznej prywatnej szkoły. W wieku sześciu lat mówiła już płynnie po angielsku, rosyjsku i szwedzku, potrafiła też czytać i pisać we wszystkich tych językach.

      Ale zwykle trzymała się z boku i miała mało koleżanek, nie wykazywała wielkiej ochoty, by w ogóle bawić się z innymi dziećmi. Wolała siedzieć w szkolnej bibliotece i czytać książki albo układać swój ukochany alfabet.

      Fredrik przyglądał się córce w milczeniu. Na jego nabrzmiałej twarzy pojawił się cień zasępienia, przynajmniej Tom odniósł takie wrażenie. Ksenia spojrzała na gościa swoimi ogromnymi szarymi oczami. Jej blada twarzyczka była tak poważna, że niewiele brakowało, a wybuchnąłby śmiechem.

      W tej samej chwili do salonu weszła z półmiskami krzepka abchaska gosposia. Była u Fredrika od wielu lat, od czasu, kiedy jej mąż zginął w konflikcie między Abchazją a Gruzją.

      – Wędzony jesiotr z purée z pasternaku – objaśniła Olga, gdy gosposia postawiła jedzenie na stole.

      Nie tak wiele lat temu Olga podawała do stołu nuworyszom w restauracji Galerieja, pomyślał Tom. A teraz jej się usługuje. I na tym polega rosyjski sen. Kiedy pierwszy raz natknęli się na siebie, ona studiowała medycynę i dorabiała jako szefowa kelnerek. Tom był gościem, kompletnie urżniętym gościem, mówiąc precyzyjnie. Wiele razy myślał sobie potem, że tamten wieczór mógł skończyć się dla niego naprawdę źle, gdyby Olga nie pomogła mu dotrzeć do domu – pijani obcokrajowcy ze sporą sumą pieniędzy w kieszeni byli w Moskwie łakomym kąskiem.

      Różniła się od wszystkich innych, którzy z zasady nie pomagali nieznajomym albo uważali, że w nowej Rosji każdy musi radzić sobie sam. To, co zrobiła, bardzo go poruszyło, postanowił więc, że musi się jej w jakiś sposób odwdzięczyć. Życzliwość była w Moskwie towarem deficytowym, dlatego uważał, że winien jest podziękowanie.

      Tymczasem prawda była chyba nieco bardziej skomplikowana. Olga wyróżniała się urodą i dobrze o tym wiedziała. A Tom czuł się samotny i bardzo był ciekaw tej smukłej, zgrabnej Rosjanki, która odwiozła go do domu w deszczową wiosenną noc.

      – Znowu za dużo soli – bąknął Fredrik, który dostał od swojego lekarza surowe zalecenie, by ograniczyć zarówno ilość kalorii, jak i soli.

      Olga nic nie powiedziała, jedynie się uśmiechnęła, skubiąc trochę ryby widelcem. Tom często się zastanawiał, czym tak naprawdę żyją młode rosyjskie kobiety, bo nigdy nie widział, żeby jadły jak się należy.

      – Kiedy się przenosicie?

      – Niedługo, bardzo niedługo – odpowiedział Fredrik. – Jak tylko pozamykam wszystkie swoje sprawy. Musisz nas koniecznie odwiedzić, Tom. Przecież dosyć często bywasz w Londynie?

      Skinął głową potwierdzająco. Owszem, bywa, ale to już nie będzie to samo. Fredrik i Olga opuszczą to miasto jak wielu innych, którzy przejeżdżali przez Moskwę, żeby zatrzymać się w niej na kilka lat, a potem zniknąć, kiedy już znajdą to, czego szukali – nie zostawiając po sobie żadnego śladu jak kamyk ginący w mętnych wodach rzeki Moskwy.

      A on miał tu nadal zostać jako jeden z tych poszukiwaczy szczęścia, którzy nie zdołali jeszcze zrobić naprawdę dużych interesów ani dochrapać się wielkich pieniędzy. Jako jeden z tych, którzy są potrzebni, aby inni od czasu do czasu zdobywali wymarzoną wygraną w loterii nazywanej przez zwykłych ludzi „gospodarką rabunkową”.

      – Jest jeszcze coś, o czym chcielibyśmy ci powiedzieć – odezwał się Fredrik i odchrząknął.

      Olga znowu zaczęła skubać rybę, a Ksenia siedziała nadal zupełnie obojętna. Tom spojrzał z uwagą na Fredrika.

      Przyjaciel uśmiechnął się szeroko.

      – Ksenia będzie