– O taką, która oddawała jej miłość do was.
Tristan spoważniał. Odwrócił się bez słowa i odszedł o kilka kroków. Westchnęłam, przekonana, że nawet jeżeli coś pamięta, to nie ma zamiaru się tym ze mną dzielić.
– Każdego wieczoru śpiewała kołysankę, którą sama napisała. Hadrian zasypiał od razu, kiedy tylko przyłożył głowę do poduszki, dlatego rzadko kiedy ją słyszał – zakpił.
To jest to. Kołysanka.
– Poczekaj! – Zeskoczyłam z huśtawki i ruszyłam za nim, ale on szybko się oddalał. Szedł tyłem i czerpał nieposkromioną radość, widząc moją desperację. Otworzył usta i zaczął recytować, a ja biegłam za nim, by nie stracić żadnego słowa. Tristan rozpłynął się w cieniu rozłożystego drzewa, a ja chwyciłam telefon, żeby zapisać treść kołysanki. Na szczęście urządzenie tym razem zadziałało, jakby wcześniej opanował je mrok Tristana.
Kiedy zajdą wszystkie słońca,
Gdy obudzą się księżyce,
Zaśpiewają wam dwie gwiazdy,
Śpijcie słodko w tej muzyce.
5
– Tniemy do ramion! – powiedziałam bez cienia wątpliwości. Pierwsze pasmo włosów opadło na ziemię, a dobry humor wcale mnie nie opuszczał. Byłam przekonana, że to doskonały pomysł.
– Szkoda takich pięknych włosów – pani Wanda trochę ponarzekała, ale w końcu chwyciła za nożyczki, choć z wyraźnie obciążonym sumieniem. Zapowiedziałam, że wpadnę do Hadriana od razu po fryzjerze. Napisałam, że jest to sprawa najwyższej wagi i że muszę mu ją przekazać osobiście. Odpowiedział krótkim „okej”.
Zamknęłam oczy. Chciałam ujrzeć dopiero efekt końcowy – krótki, falowany bob.
– No, to już – oznajmiła fryzjerka kilkanaście minut później.
Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się szeroko. To był strzał w dziesiątkę. Czułam się jak nowo narodzona, jakby tamta dziewczyna, która wolała opuścić głowę i nie wyróżniać się z tłumu, odeszła w niepamięć.
– Rewelacja! – aż krzyknęłam. Fryzura doskonale się układała i świetnie podkreślała moje rysy. Dotknęłam włosów dłońmi – były takie mocne i zdrowe. Nie potrafiłam powstrzymać radości i niemal w podskokach wyszłam na ulicę. Napisałam do Stelli, że jestem w drodze i żeby przygotowała się na totalne zaskoczenie. Nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę jej minę.
Dom cyrkowców wyglądał jeszcze bardziej tajemniczo niż zazwyczaj, otoczony słonecznymi promieniami, które łagodziły posępną atmosferę cyrkowych rekwizytów porozrzucanych po ogrodzie. Na gałęziach drzew osiadły kolorowe trójkąty z bibułek, a w środku lasu jedna gondola stała oparta o drzewo, jakby zaraz miała odpłynąć po niewidzialnym strumyku. Starałam się nie patrzyć w oczy błazna, który huśtał się na sprężynie, i popędziłam do drzwi, jednym skokiem pokonując kruszejące schody. Zastukałam kołatką w kształcie gryfa i naszła mnie myśl, że ta płaskorzeźba w bardzo nikłym stopniu oddaje majestatyczność tego stworzenia. Zakrzywiony dziób nie iskrzył tak jak dziób Protona, a oczom brakowało jego bystrych ogników. Skrzydła, choć rozłożyste, nie poruszały się z gracją. Długo nikt nie otwierał, dlatego zajrzałam przez okno. Chciałam zapukać, ale bałam się, że stara szyba pęknie, nawet lekko uderzona. Zobaczyłam w tafli szkła swoją nową fryzurę i aż się uśmiechnęłam.
– Już idę – ze środka dobiegł głos Stelli. W drzwiach zachrobotał zamek i za chwilę zobaczyłam ciemne wnętrze oraz srebrne włosy dziewczyny związane w dwa francuskie warkocze. – To ty?! – wykrzyknęła Stella, jakbym oprócz fryzury zmieniła i twarz.
– Tak, wyobraź sobie, że to ja.
– No nieźle! To mnie zaskoczyłaś! Wyglądasz tak… ostro.
Stella jak zwykle rzuciła komplement w swoim firmowym stylu.
– Zgubiłaś po drodze włosy? – zachichotał Gustaw, trenując fikołki na obręczy fotela. Iwo siedział na kanapie, kręcąc w powietrzu koła swoim wahadełkiem, a Amelia, Aurea i Ariana, pochylone na podłodze przed rozłożoną księgą, uczyły się nowych zaklęć. Gdy Amelia uniosła wzrok, ze zdziwienia aż zasłoniła usta dłonią i tylko wskazała na mnie palcem. Aurea pisnęła z ekscytacji i podbiegła, by dotknąć moich włosów.
– Wyglądasz świetnie! – wypaliła.
W tym samym momencie do salonu wszedł Hadrian. Gdy go zobaczyłam, przeszedł mnie dreszcz przerażenia. Blady, poruszał się niby zwyczajnie, jednak jego ruchom brakowało energii. Znów utonęłam w poczuciu winy. Czy to przeze mnie tak zmarniał?
– No proszę, co za zmiana. – Uśmiechnął się serdecznie i trochę mi ulżyło. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do niego niepewnie. Nie chciałam się narzucać, dlatego nie zainicjowałam czułego powitania. To było straszne, sprawiało mi wręcz fizyczny ból, gdy nasze ciała nie mogły się zbliżyć. Hadrian na szczęście wyciągnął ramię i delikatnie mnie przytulił, muskając brodą moje krótkie już włosy. – Ładnie wyglądasz.
A więc jest nadzieja!
– Dziękuję.
– Coś się stało? – zapytał, nawiązując do mojego SMS-a. Był wyraźnie zmartwiony. Cyrkowcy utkwili we mnie zaciekawiony wzrok.
– Pamiętasz kołysankę, którą śpiewała wam matka?
– Kołysankę? – Hadrian uniósł wzrok, szukając w pamięci tego wspomnienia. – Chyba nie… To znaczy, może coś pamiętam, ale słabo.
– Może to właśnie ta kołysanka jest melodią miłości twojej matki? – pytałam dalej, licząc, że Hadrian sam przypomni sobie jej słowa.
– To bardzo możliwe – wtrącił się Iwo. Wstał z kanapy i zarzucił swoją brązową peleryną, mierząc Hadriana wyczekującym wzrokiem. – No dalej, zaśpiewaj ją.
– Nie ma szans – westchnął Hadrian, wyciągając z kieszeni jasnych dżinsów szkatułkę. – Nie pamiętam ani słowa.
Iwo fuknął, Amelia westchnęła rozczarowana. Magicy wymienili zawiedzione spojrzenia. Ja też westchnęłam, ale dlatego, że znowu musiałam opowiedzieć Hadrianowi o spotkaniu z Tristanem.
– Powtarzaj za mną – zarządziłam, a Hadrian spojrzał na mnie nieco podejrzliwie. – Kiedy zajdą wszystkie słońca…
– Kiedy zajdą wszystkie słońca.
– Gdy obudzą się księżyce…
– Gdy obudzą się księżyce.
– Zaśpiewają wam dwie gwiazdy…
– Zaśpiewają wam dwie gwiazdy.
– Śpijcie słodko w tej muzyce.
– Śpijcie słodko w tej muzyce.
Szkatułka, która do tej pory spoczywała w otwartej dłoni Hadriana, uniosła się i kliknęła. Hadrian i Iwo krzyknęli, a Stella przypatrywała się przedmiotowi z otwartą buzią.
– Rusza się! – Amelia aż przysiadła na fotelu.
W szkatułce pojawiło się nieregularne pęknięcie, wzdłuż którego uniosło się wieczko. Oślepił nas blask. Gdy zbladł, szkatułka otworzyła się i z powrotem opadła na dłoń Hadriana, za którym pojawiła się blada, niewyraźna postać. Serce podskoczyło