Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2019
Redaktor prowadząca: Milena Buszkiewicz
Redakcja: Grażyna Milewska
Korekta: Joanna Pawłowska
Projekt typograficzny, skład i łamanie: Klaudia Kumala
Projekt graficzny okładki i stron tytułowych: FecitStudio
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Dariusz Nowacki
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.
eISBN 978-83-66381-03-2
CZWARTA STRONA
Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.
ul. Fredry 8, 61-701 Poznań
tel.: 61 853-99-10
www.czwartastrona.pl
(…) na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie?
Tylko czas należy do nas.
Dla Gosi
Łatwiej jest uwierzyć w siebie, gdy ktoś po prostu każe ci to zrobić
PROLOG
Każdy z nas jest Księciem Cieni.
W każdym z nas żyje dobro i zło. Tak jak cień ruin zmaga się na mojej twarzy z promieniami słońca, tak i w duszy toczy się potyczka tych skrajności. Miasto upadło, zamieniło się w ruinę cegieł. Deski wystają z gruzów, a ty, Hadrianie, leżysz na nich jak na łożu śmierci. Światło odpływa z twoich żył, bystre iskry uciekają z twoich oczu. Wiem, że umierasz. Moje łzy opadające na twoją bladą twarz nie zamienią się w antidotum na śmierć. Rana na klatce piersiowej pulsuje czerwienią. Im więcej tej czerwieni dookoła twojego ciała, tym bardziej bezbarwny robi się mój świat.
Zapisuję te słowa, by dokładnie zapamiętać naszą historię. Historię cyrku, który sięgał po gwiazdozbiory, historię miłości, która przekraczała wszystkie wymiary. Chcę zapamiętać te dobre chwile. Te złe – ciemność oraz jej demon – też będą mi towarzyszyć do końca życia, choć wbrew mej woli. Najbardziej chcę zapamiętać wasze bliźniacze twarze, bowiem jednej z nich już nigdy nie zobaczę.
Każdy człowiek jest Księciem Cieni – nie tylko Eryn. To wszyscy, którzy toczą swoją walkę pomiędzy światłami i cieniami codzienności. Nie bądźcie zawiedzeni, kiedy zdradzę, że ciemności nie da się pokonać. Prawdziwą sztuką jest stanąć z nią twarzą w twarz na jednym z miliona rozdroży, a potem pójść drogą, którą blask oświetla tak mocno, jak gwiazdy nocne niebo.
1
08:55 Jasno.
08:56 Ciemno. Panika. Strach. Chłód.
08:57 Mrugnęłam, a świat znów zaiskrzył promieniami słońca. Zegar na sali gimnastycznej i trzy długie rzędy ławek zyskały ostrość. Uczeń przede mną nerwowo potarł butem o kostkę.
08:58 Czarna otchłań.
08:59 Zobaczyłam demona przyklejonego do ściany pod sufitem. Jego czerwone ślepia skierowane były prosto na mnie, przeszywając moją duszę i mrożąc krew w żyłach.
09:00 Wysoki mężczyzna w garniturze donośnym głosem oznajmił początek egzaminu maturalnego. Gdy przemówił, blask powrócił do sali gimnastycznej, w której czekaliśmy na wybicie dziewiątej. Mrugnęłam mocno. Kręciło mi się w głowie, miałam lekkie mdłości. Czułam, jakbym za sprawą jakiejś upiornej siły przeskakiwała z wymiaru do wymiaru. Jeszcze nigdy nie widziałam demonów tak wyraźnie. Odkaszlnęłam i wzięłam głęboki wdech, żeby uspokoić kołatające serce.
Po wczorajszych wydarzeniach nie zmrużyłam w nocy oka.
Pocałowałam Tristana. Gdy odważnie zmierzyłam się z tym wspomnieniem, wcale nie poczułam się lepiej. Wciąż wracałam myślami do Bursztynowego Koła i urywanych wspomnień ucieczki z kabiny, kiedy ta opadła do poziomu chodnika. Wyrzuty sumienia mnie zżerały, nie pozwalały zasnąć i wprowadzały serce w dziwne drgania. Czarny długopis drżał w mojej dłoni. Gdy dzień wcześniej biegłam przez gdańską starówkę, ani razu nie obejrzałam się za siebie. Nie mogłam pozwolić, by widok Tristana kolejny raz namieszał mi w głowie. Byłam wściekła na siebie, że poddałam się urokowi Tristana, i wściekła na niego, że postanowił usidlić mnie w pułapce swoich mrocznych oczu. Bałam się, że zawalę maturę. Demony lgnęły do ognia rozjuszonych myśli.
Wzięłam głęboki wdech.
Uspokój się.
Podniosłam arkusz maturalny i przeczytałam instrukcję, chociaż znałam jej słowa już niemal na pamięć po egzaminach próbnych. Znów omiótł mnie powiew zimnego powietrza, a żołądek podskoczył mi do gardła. Miałam wrażenie, że spadam. Zaparłam się nogami o krzesło. Wir ciemności upominał się o mnie, wywołując falę nudności, ale także kolejne porywy gniewu. Ścisnęłam mocno arkusz maturalny. Przeczytałam tekst kilka razy, odpowiedziałam na pytania i przeczytałam kolejne zadania. Miałam sto siedemdziesiąt minut. Mnóstwo czasu. Moja złość ustępowała, złagodzona wersami poezji i prozy; demony zasnęły, uległy literackiej kołysance. Uniosłam głowę znad kartki; dokoła mnie siedzieli uczniowie w eleganckich strojach, pochłonięci zadaniami. Wyglądaliśmy jak z obrazka, bo przecież na dziedzińcu szkoły czekała telewizja. Jeszcze przed wejściem na salę Julia z podnieceniem oznajmiła, że widziała, jak wóz transmisyjny wjeżdża na parking. Poprawiła bluzkę, choć nikt jej jeszcze nie filmował.
Tesco odwiedziłyśmy zaledwie dzień wcześniej, a było to wspomnienie tak odległe, jakbym w międzyczasie pokonała kilka galaktyk.
Przed egzaminem wyluzowany Edward z nieco niechlujnie zawiązanym krawatem i koszulą wypuszczoną ze spodni opierał się o ścianę. Matematyk, Diego Maradona, który wchodził w skład komisji, rzucił mu pobłażliwe spojrzenie i mruknął coś o „współczesnej modzie”. Różowa Armia, pomimo odgórnego wymogu stroju galowego, nie zrezygnowała z kolorowych akcentów, czyli lśniących szpilek i niemożliwych do przeoczenia dodatków. Ja włożyłam nową koszulę i nie szczędziłam sobie podkładu i korektora, żeby zakamuflować ciemne podkówki pod oczami.
Przeszłam do wypracowania – analizy literackiej wiersza. Moje myśli płynęły już łagodnie jak spokojna rzeka. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Byłam pewna, że egzamin spotęguje chaos myśli, jednak oderwanie się od wspomnień Bursztynowego Koła i zajęcie metaforami działało na mnie kojąco.
Gdy czas egzaminu dobiegł końca, odetchnęłam z ulgą. Poszło mi naprawdę dobrze. Pierwszy raz w życiu pomyślałam, że przenoszenie myśli na papier przynosi mi ulgę. Wypracowanie dotyczyło czasu. Pisałam o jego biegu, ucieczce i stawaniu się jego częścią; ten temat po prostu spadł mi z nieba. Dobrze pamiętałam Rainera, jego mądrość i najwspanialszy sen, który nauczył mnie żyć w jedności z czasem. To wspomnienie napełniło moje serce błogim spokojem, który towarzyszył mi aż do wyjścia z sali. Wtedy dostałam wiadomość od Hadriana.
Jak poszła pierwsza matura mojej magicznej dziewczynie? :)
Nerwowo przełknęłam ślinę. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała mu wyznać prawdę o Tristanie. Nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy, ukrywając nasz pocałunek. Drżałam na myśl o tym, że Hadrian mógłby ze mną zerwać. Bałam się go utracić i zerwać naszą wyjątkową, nieziemską nić porozumienia. Nie mogłam jednak żyć w kłamstwie.
– Jak ci poszło? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Maksa. Nie odpowiedziałam, tylko utkwiłam w nim przerażony wzrok. Czy byliśmy teraz tacy sami? Przypomniałam sobie, jak bardzo mnie zranił, jak się poczułam, gdy zobaczyłam go z Nadią. Zrujnował moją wizję idealnej miłości. W oczach stanęły mi łzy.
– Nie przejmuj się, na pewno zdałaś – zaczął mnie pocieszać.
– Zawaliłaś?