Księga przeznaczenia. Parinoush Saniee. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Parinoush Saniee
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7508-950-9
Скачать книгу
mnie bolała, ale nie zwracałam na to uwagi. Starałam się opanować podniecenie i powoli w milczeniu ruszyłyśmy do szkoły. Już z daleka dostrzegłam Saiida na drugim stopniu prowadzącym do apteki. Rozglądał się. Gdy nas zobaczył, zeskoczył ze schodów i podszedł się przywitać. Przygryzłam wargę i wówczas Saiid zorientował się, że nie powinien się do nas zbliżać, więc zawrócił i stanął na schodach. Gdy dostrzegł moją zabandażowaną stopę i utykanie, w jego pełnych podekscytowania oczach pojawił się smutek. Moje serce gotowe było wyrwać się z piersi i ruszyć ku niemu. Miałam wrażenie, że nie widziałam go od wielu lat, ale jednocześnie czułam, że stał mi się bliższy od czasu naszego ostatniego spotkania. Udało mi się go poznać, wiedziałam, jakie uczucia do mnie żywi, i przez to pokochałam go jeszcze mocniej.

      Gdy dotarłyśmy do apteki, Parwana powiedziała do mnie:

      – Musisz być zmęczona. Zatrzymajmy się na chwilę.

      Oparłam się dłonią o ścianę i dyskretnie przywitałam się z  Saiidem.

      – Czy kostka mocno cię boli? – zapytał cicho. – Mogę ci dać lek przeciwbólowy.

      – Dziękuję. Czuję się już lepiej.

      – Bądź ostrożna – wyszeptała nerwowo Parwana. – Twój brat Ali się zbliża.

      Szybko się pożegnaliśmy i ruszyłyśmy z Parwaną w drogę.

      Tamtego dnia według planu miałyśmy jedną lekcję wychowania fizycznego. Opuściłyśmy ją jednak, podobnie jak pozostałe zajęcia. Miałyśmy tyle do omówienia. Gdy wicedyrektorka wyszła na boisko szkolne, ukryłyśmy się w toalecie, a następnie usiadłyśmy za szkolnym sklepikiem. W promieniach słabego lutowego słońca jeszcze kilka razy przeczytałyśmy list od Saiida. Chwaliłyśmy jego łagodność, gotowość do okazywania współczucia, uprzejmość, charakter pisma, dobór słownictwa oraz erudycję.

      – Parwana, wydaje mi się, że cierpię na chorobę serca – powiedziałam.

      – Dlaczego tak uważasz?

      – Ponieważ moje serce nie bije w normalny sposób. Cały czas mam palpitacje.

      – Gdy go widzisz czy pod jego nieobecność?

      – Na jego widok moje serce przyśpiesza tak bardzo, że aż tracę oddech.

      – To nie choroba serca, kochana – odparła ze śmiechem. – To choroba miłości. Jeśli ja, osoba niezaangażowana uczuciowo, tracę nagle zapał, a serce zaczyna mi bić jak oszalałe, gdy on pojawia się przede mną, mogę sobie tylko wyobrazić, co ty musisz czuć.

      – Myślisz, że po ślubie nadal będę tak samo reagować?

      – Głuptas z ciebie! Jeśli rzeczywiście tak będzie, wtedy na pewno będziesz musiała się udać do kardiologa z powodu choroby serca.

      – Och, ze ślubem trzeba będzie się wstrzymać przynajmniej dwa lata, zanim Saiid skończy studia. Oczywiście to nic złego. Do tego czasu zdobędę świadectwo ukończenia szkoły.

      – Ale on musi jeszcze odbyć dwuletnią służbę wojskową – przypomniała Parwana. – A może ma ją już za sobą?

      – Nie sądzę. Ile on ma lat? Chyba że zostanie zwolniony z tego obowiązku. Po śmierci ojca jest jedynym mężczyzną w rodzinie i to on dba o jej utrzymanie.

      – Może. Ale i tak będzie musiał znaleźć pracę. Myślisz, że uda mu się utrzymać dwa domy? Ile zarabia farmaceuta?

      – Nie wiem. Ale jeśli będzie trzeba, zamieszkam z jego matką i siostrami.

      – Przeprowadzisz się na prowincję i zamieszkasz z teściową i szwagierkami?

      – Oczywiście, że tak. Zamieszkałabym z nim w piekle, gdybym musiała. A mówią, że Rezaije to ładne i czyste miasto.

      – Lepsze niż Teheran?

      – Przynajmniej panuje tam lepszy klimat niż w Kom. Zapomniałaś, że tam się wychowałam?

      Słodkie fantazjowanie. Jak wszystkie romantyczne szesnastolatki, dla swego wybranka, Saiida, byłam gotowa pojechać wszędzie i zrobić wszystko.

      Przez większą część dnia czytałyśmy z Parwaną przygotowane przez siebie odpowiedzi na jego listy. Przejrzałyśmy nasze zapiski i  próbowałyśmy złożyć z tego prawdziwy list. Moje palce jednak zgrabiały z zimna, a pisanie na kartce opartej na plecaku negatywnie wpływało na mój charakter pisma. Ostatecznie postanowiłyśmy, że przepiszę list w domu, gdy wszyscy będą spali, i następnego dnia damy go Saiidowi.

      Tamten zimowy dzień był jednym z  najprzyjemniejszych w moim życiu. Czułam, że świat stoi przede mną otworem. Miałam wszystko: przyjaciółkę, prawdziwą miłość, młodość, urodę oraz świetlaną przyszłość. Byłam tak szczęśliwa, że cieszyłam się nawet z bólu w kostce. Przecież gdybym jej nie skręciła, nie otrzymałabym tych pięknych listów.

      Po południu niebo się zachmurzyło i zaczął padać śnieg. Ponieważ kilka godzin spędziłam na mrozie, w kostce czułam przeszywający ból i miałam problemy z chodzeniem. W drodze powrotnej do domu wspierałam się mocno na ramieniu Parwany, więc co kilka kroków musiałyśmy się zatrzymywać, aby złapać oddech. W końcu dotarłyśmy do apteki. Saiid, widząc, z jakim trudem się poruszam, podbiegł do mnie, wziął mnie pod ramię i wprowadził do środka. W aptece było ciepło i jasno, a przez wysokie zamglone okna ulica wydawała się ponura i zimna. Doktor Ataii był zajęty obsługiwaniem klientów, którzy ustawili się w kolejce przy ladzie. Wywoływał ich po kolei i omawiał przepisane leki. Wszyscy byli skupieni na nim, więc nikt nie zwracał na nas uwagi, gdy usiedliśmy na kanapie w kącie sali.

      Saiid uklęknął przede mną, podniósł moją stopę i ułożył ją na niskiej ławie stojącej przy kanapie. Delikatnie przesunął dłonią po zabandażowanej kostce. Nawet przez opatrunek dotyk jego dłoni sprawił, że zadrżałam, jakbym dotknęła kabel pod napięciem. To było dziwne. On także drżał. Spojrzał na mnie życzliwie i powiedział:

      – W kostce rozwinął się stan zapalny. Nie powinnaś chodzić. Odłożyłem dla ciebie trochę maści i leków przeciwbólowych.

      Wstał i poszedł za ladę, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Po chwili wrócił ze szklanką wody i tabletką. Połknęłam ją i gdy oddawałam mu szklankę, wręczył mi kolejną kopertę. Nasze oczy się spotkały. Mogliśmy w nich wyczytać to, co chcieliśmy powiedzieć. Słowa były zbędne. Zapomniałam o bólu. Widziałam tylko jego. Wszyscy wokół nas zniknęli we mgle, a ich głosy stały się stłumione i niezrozumiałe. W uniesieniu uciekłam do innego świata, gdy nagle Parwana trąciła mnie łokciem.

      – Co? Co się stało? – zapytałam zdezorientowana.

      – Spójrz tam! – odparła. – Tam! – I unosząc brwi, wskazała w kierunku okna apteki. Odruchowo się wyprostowałam, a moje serce zaczęło walić. Przed apteką stał Ali. Przyciskał twarz do szyby i dłońmi osłaniał oczy, aby zajrzeć do środka.

      – Co się dzieje? – zapytała Parwana. – Dlaczego nagle zrobiłaś się żółta niczym kurkuma?

      Następnie wstała i wyszła na zewnątrz, aby zawołać mojego brata:

      – Ali, Ali, chodź mi pomóc. Kostka Masumy jest w złym stanie i twoja siostra bardzo cierpi. Nie zaprowadzę jej sama do domu.

      Ali spojrzał na nią i pobiegł w drugą stronę. Parwana wróciła do środka i zapytała:

      – Widziałaś, jak na mnie spojrzał? Jakby chciał obciąć mi głowę.

      Gdy dotarłyśmy do domu, słońce już zachodziło i zapadła niemal całkowita ciemność.