Księga przeznaczenia. Parinoush Saniee. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Parinoush Saniee
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7508-950-9
Скачать книгу
i zdał starszemu bratu pełny raport z odwiedzin, ale nie przejmowałam się tym.

      Każdego ranka budziłam się i skacząc na jednej nodze, sprzątałam pokój. Następnie, wspierając się jedną ręką na poręczy, a drugą na lasce babki, powoli schodziłam po schodach, myłam ręce oraz twarz i zasiadałam do śniadania. Po posiłku ponownie wspinałam się z wysiłkiem po schodach. Matka nieustannie narzekała, że zachoruję na zapalenie płuc albo spadnę ze schodów, ale nikt jej nie słuchał. Za nic na świecie nie zamieniłabym nowo zdobytego poczucia prywatności. Do ogrzania pokoju wystarczał mi mały piecyk naftowy. Poza tym w sercu czułam tak ogromne ciepło, że i tak nie zwracałam uwagi na panujący w pokoju chłód.

      Dwa dni później Parwana ponownie mnie odwiedziła. Usłyszałam jej głos przy drzwiach wejściowych, więc szybko podeszłam do okna. Matka przywitała ją chłodno, ale Parwana zignorowała jej ton i powiedziała:

      – Przyniosłam Masumie plan egzaminów.

      A potem popędziła po schodach niczym strzała, wpadła do mojego pokoju, zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, gwałtownie łapiąc powietrze. Miała zaczerwienioną twarz. Nie wiedziałam, czy to z powodu zimna, czy podniecenia. Nie spuszczając z niej wzroku, wróciłam do łóżka. Nie miałam odwagi, aby zadać jakiekolwiek pytanie.

      W końcu Parwana odezwała się pierwsza:

      – Jesteś sprytna. Leżysz sobie w łóżku, a ja wpadam przez ciebie w tarapaty.

      – Co się stało?

      – Muszę złapać oddech. Po wyjściu z apteki pędziłam do ciebie jak szalona.

      – Dlaczego? Co się dzieje? Powiedz mi!

      – Wracałam ze szkoły z Mariam. Gdy dotarłyśmy do apteki, w drzwiach stał Saiid. Zaczął kiwać głową i dawać mi jakieś znaki. Wiesz, jaka szczwana jest Mariam. Powiedziała: „Pan Przystojniak skinął na ciebie”. „Nie – odpowiedziałam. – Czego mógłby ode mnie chcieć?”. Zignorowałam go i szłam dalej. Ale on pobiegł za nami i powiedział: „Przepraszam, panno Ahmadi, czy mogłaby pani wejść na chwilę do apteki? Muszę z panią porozmawiać”. Twój Zmartwiony Hadżi był czerwony jak burak. Byłam niesamowicie zdenerwowana i nie wiedziałam, co zrobić z tą wścibską Mariam. Odpowiedziałam: „A rzeczywiście, zapomniałam odebrać lekarstwa ojca. Są już gotowe?”. Ale ten idiota tylko tam stał i wpatrywał się we mnie. Nie czekałam na jego odpowiedź. Szybko przeprosiłam Mariam i wyjaśniłam, że muszę odebrać leki dla taty. Następnie się pożegnałam i powiedziałam, że jutro spotkamy się w szkole. Niestety Panna Wścibska nie chciała dać za wygraną. Stwierdziła, że się nie spieszy i może pójść ze mną. Im więcej paplałam, tym bardziej robiła się podejrzliwa. W końcu stwierdziła, że też zapomniała kupić kilku rzeczy w aptece i poszła ze mną. Na szczęście Zmartwiony Hadżi nieco zmądrzał. Zapakował do torebki pudełko lekarstw oraz kopertę, w której, jak stwierdził, dołączył receptę dla mojego ojca. Szybko włożyłam torbę do plecaka, ponieważ się bałam, że Mariam może mi ją wyrwać. Przysięgam, że to do niej podobne. Wiesz, jak lubi węszyć i szpiegować. Zwłaszcza teraz, gdy wszyscy w szkole mówią o Saiidzie. Połowa dziewcząt, która chodzi tą drogą, myśli, że on stoi tam z ich powodu. Zobaczymy, jakie historie wymyślą o mnie jutro w  szkole. Tak czy inaczej, Mariam stała nadal w aptece, gdy ja ruszyłam biegiem do ciebie.

      – To okropne – stwierdziłam. – Teraz nabierze jeszcze większych podejrzeń.

      – Przestań! Już wie, że coś się dzieje, ponieważ głupi Saiid włożył rzekomą receptę do zaklejonej koperty! Czy kiedykolwiek widziałaś, aby farmaceuta wkładał receptę do koperty? Mariam nie jest idiotką. Pożerała tę kopertę wzrokiem. Dlatego się przestraszyłam i uciekłam.

      Przez kilka sekund leżałam w bezruchu. W głowie miałam mętlik, ale nagle przypomniałam sobie o kopercie i zerwałam się z posłania.

      – Daj mi ten list! – powiedziałam. – Ale najpierw sprawdź, czy nikt nie stoi za drzwiami, a potem dobrze je zamknij.

      Gdy odbierałam kopertę od przyjaciółki, dłonie mi się trzęsły. Na kopercie nie było żadnego napisu. Nie miałam odwagi jej otworzyć. Co mógł napisać? Poza wymamrotanym powitaniem nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Parwana była równie podekscytowana jak ja. I właśnie wtedy do pokoju weszła matka. Szybko schowałam kopertę pod kołdrę, po czym obie wyprostowałyśmy się i  popatrzyłyśmy na nią w milczeniu.

      – Co się dzieje? – zapytała matka podejrzliwie.

      – Nic! – wyjąkałam.

      Lecz wzrok matki był pełen wątpliwości. Po raz kolejny Parwana mnie uratowała.

      – To nic takiego – odparła. – Pani córka jest bardzo wrażliwa. Robi z igły widły. – Następnie odwróciła się do mnie i  powiedziała: – No i co z tego, że nie dostałaś dobrego stopnia z  angielskiego. Do diabła z tym. Twoja matka nie jest podobna do mojej. Nie będzie krzyczeć na ciebie z byle powodu. – Po czym spojrzała na matkę i dodała: – Prawda, pani Sadeghi? Nie będzie pani na nią krzyczeć?

      Matka spojrzała na Parwanę zdumiona, wydęła wargi i odparła:

      – Cóż mogę powiedzieć! Nic nie szkodzi, że dostałaś gorszy stopień. Tak naprawdę byłoby lepiej, gdybyś w ogóle oblała egzaminy. Wówczas wróciłabyś na kurs szycia, który jest dużo bardziej przydatny.

      Następnie postawiła tacę z herbatą przed Parwaną i wyszła.

      Przez kilka minut patrzyłyśmy na siebie w milczeniu, a potem wybuchnęłyśmy śmiechem.

      – Dziewczyno, dlaczego jesteś taka tępa? – powiedziała Parwana. – Patrząc na twoje zachowanie, każdy z łatwością zauważy, że coś knujesz. Uważaj, bo nasz sekret zostanie odkryty.

      Zrobiło mi się niedobrze z podniecenia i strachu. Ostrożnie otworzyłam białą kopertę, starając się jej nie zniszczyć. Bicie mojego serca przypominało młot uderzający o kowadło.

      – No, dalej! – powiedziała Parwana ze zniecierpliwieniem. – Pospiesz się!

      Otworzyłam list. Linijki nakreślone pięknym charakterem pisma tańczyły mi przed oczami. Kręciło mi się w głowie. Szybko przeczytałyśmy list, który zawierał jedynie kilka zdań. Następnie spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy pytać siebie nawzajem:

      – Czytałaś to? Co napisał?

      Przeczytałyśmy list jeszcze raz, tym razem spokojniej. Zaczynał się w następujący sposób:

      Oby twoje ciało nigdy nie potrzebowało dotyku lekarza,

      Oby twoja delikatna dusza nigdy nie doznała cierpienia.

      Następnie nastąpiły zapytania dotyczące mojego samopoczucia oraz życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.

      Jak miło z jego strony. Jak pięknie. Z charakteru pisma oraz stylu wypowiedzi zorientowałam się, że jest oczytany. Parwana nie mogła zostać zbyt długo, ponieważ nie powiedziała matce, że ma zamiar mnie odwiedzić. I tak nie zwracałam na nią zbytnio uwagi. Znajdowałam się w innym świecie. Miałam wrażenie, że opuściłam swoje ciało. Byłam jedynie duchem unoszącym się w powietrzu. Widziałam nawet, jak leżę na łóżku z otwartymi oczami, szerokim uśmiechem na ustach i z listem przyciśniętym do piersi. Po raz pierwszy pożałowałam, że życzyłam sobie umrzeć zamiast Zari. Życie było cudowne. Chciałam przytulić cały wszechświat i go ucałować.

      Przez cały dzień znajdowałam się w stanie uniesienia i bujałam w obłokach. Nawet nie zauważyłam, kiedy nastała noc. Co jadłam na kolację? Kto nas odwiedził? O czym rozmawialiśmy? W środku nocy zapaliłam światło i ponownie przeczytałam list, a potem