[R]zeczywiste intelektualne bogactwo jednostki całkowicie zależy od bogactwa jej rzeczywistych powiązań. I dopiero dzięki tym powiązaniom pojedyncze jednostki zostaną uwolnione od narodowych i lokalnych ograniczeń, dzięki nim wejdą w praktyczne powiązania z materialną i intelektualną produkcją całego świata i znajdą się w sytuacji, w której mogą przyswoić sobie zdolność czerpania radości z wszechstronnej produkcji całej ziemi (wytworów człowieka). Wszechstronne uzależnienie, ta naturalna forma światowo-historycznej współpracy między jednostkami, będzie przetworzone przez rewolucję komunistyczną w kontrolę i świadome panowanie nad tymi siłami, które zrodzone we wspólnym działaniu łączącym dotąd ludzi, przerażały ich i wydawały się czymś zniewalającym oraz obcym (Tucker 1978, s. 163–164).
Tych obietnic nie należy brać za polityczną retorykę. To są przewidywania odzwierciedlające realne (choć niekoniecznie realistyczne) oczekiwania Marksa i Engelsa. Ci autorzy często prezentowali się jako globaliści, utopiści, radykalni wywrotowcy i futuryści. Nie akceptowali częściowych rozwiązań i kompromisów, nie poprzestawali na oszczędnych predykcjach. Ograniczenie polityki do działań unikających przemocy uznawali za sentymentalizm w stylu Habakuka (o tym dalej). Bronili poglądu, że historia przebiega wszędzie w ten sam sposób, od fazy prymitywnej przez fazę zaawansowaną, lecz konfliktową, do fazy pokoju, dostatku i sprawiedliwości. To ich skłaniało do uznania, że w środkowej części swej historii (czyli poza pierwotną i komunistyczną) każde społeczeństwo prowadzi nieubłaganą walkę o zyski, wpływy, dominację militarną i panowanie własnej ideologii. Ten pogląd upraszcza fakty, ale niekoniecznie jest naiwny. Marks nie był sentymentalistą. Egoizm, zaborczość i nieokiełznana chęć bogacenia się to silne motywy działania w każdym społeczeństwie poza wspólnotą świętych. Konflikty majątkowe są realnym faktem. W każdym społeczeństwie jakaś część ludności pracuje na inną, choć często obie strony nie zdają sobie z tego sprawy. Ktoś rządzi i opływa w dostatek, ktoś inny trwoni całe życie na zdobycie podstawowych środków do przetrwania. Klasa ludzi wyzyskiwanych to jeden z największych odłamów każdego społeczeństwa. To w ich imieniu od niepamiętnych czasów (Habakuka?) występowało wielu socjalistów i anarchistów. Na przykład Pierre-Joseph Proudhon, autor traktatu napisanego w 1847 roku, zatytułowanego Filozofia nędzy. Proudhon postulował „samobójstwo państwa” i pisał, że „ktokolwiek kładzie na mnie rękę, żeby mną rządzić, jest uzurpatorem i tyranem; ogłaszam go swoim wrogiem”. Sławę zdobyło mu powiedzenie, że „własność to kradzież”. Nie domagał się jednak krwawej wojny, tylko postulował pokojową rewolucję. Liczył na to, że w otwartych negocjacjach, stosując groźbę odmowy współpracy, można osiągnąć wszystkie cele gwarantujące równość i sprawiedliwość. Marks uznał te poglądy za naiwność powodowaną ignorancją i brakiem wyobraźni. W Nędzy filozofii (książce noszącej swój tytuł w odpowiedzi na tytuł książki Proudhona) twierdził:
Klasa wyzyskiwana jest nieodłącznym elementem każdego społeczeństwa opartego na antagonizmie klasowym. Emancypacja klasy wyzyskiwanej zakłada więc konieczność stworzenia nowego społeczeństwa. Aby wyzyskiwana klasa mogła się emancypować, jest konieczne, by już rozwinięte siły produkcyjne i istniejące stosunki społeczne nie mogły dłużej istnieć obok siebie. Ze wszystkich narzędzi produkcji największą siłą wytwórczą jest sama klasa rewolucyjna. Zorganizowanie rewolucyjnych elementów w klasę zakłada istnienie wszystkich sił produkcyjnych, które można zmobilizować w starym społeczeństwie (cyt. za: Tucker 1978, s. 218).
Do tego miejsca można mieć ciągle wątpliwości, czy według Marksa program przebudowy społecznej zakłada nieuniknioną walkę i rozlew krwi. Ostatnie zdania książki rozwiewają jednak tę niepewność. Rewolucje wcześniejsze muszą być krwawe, dopiero rewolucja komunistyczna może być – choć niekoniecznie – rewolucją bezkrwawą. Dopiero w porządku rzeczy, w którym już nie istnieją klasy i antagonizmy klasowe, „społeczna ewolucja” przestanie przybierać formę „politycznej rewolucji”. Dopóki ten czas nie nastąpi, w przeddzień każdego wielkiego przełomu społecznego, dopóty ostatnim słowem nauk społecznych pozostanie:
Walka lub nagła śmierć, krwawy bój lub zagłada.
Tylko w ten sposób konflikt postawić wypada.
(cytat z książki George Sand, Jean Zyska «roman historique sur la vie de Jan Žižka, chef de guerre hussite», 1843, cyt. za: Tucker 1978, s. 219).
W następnym roku po ogłoszeniu Nędzy filozofii wybuchła Wiosna Ludów (luty 1848). We Francji abdykował Ludwik Filip i proklamowano Drugą Republikę. Powstał rząd reprezentujący różne warstwy społeczne. Nowe władze ograniczyły czas pracy do 10 godzin w Paryżu i do 11 godzin na prowincji. Dla około stu tysięcy bezrobotnych zorganizowano w Paryżu prace dorywcze (warsztaty narodowe). Zniesiono cenzurę i ogłoszono wybory. Wyniki gorzko zawiodły zwolenników przemian. W wyborach do parlamentu zwyciężyli zwolennicy monarchii i kapitału. Marks był przerażony i załamany. Robotnicy, mając szanse utrzymania władzy, oddają ją dobrowolnie swym ciemiężycielom uwiedzeni mirażem demokratycznych wyborów. Budzą się poniewczasie. Wybucha druga rewolucja (czerwiec 1848), krwawo stłumiona przez wojsko i policję. Teraz rząd czuje się uprawniony do brutalnych rozliczeń, ponieważ wygrał wybory. W czerwcu zginęło kilka tysięcy rebeliantów, ponad dziesięć tysięcy wtrącono do więzienia. Po jakimś czasie połowę skazanych zesłano do kolonii karnych w tropikach. 10 grudnia 1848 roku w powszechnym głosowaniu prezydentem republiki został wybrany Ludwik Napoleon, bratanek cesarza Napoleona. O jego zwycięstwie przesądziły głównie głosy rolników przywiązanych do napoleońskiej tradycji i do autokratycznych rządów monarchicznych, gwarantujących pokój. W 1851 roku Ludwik Napoleon dokonał zamachu stanu, uchylił konstytucję i rozwiązał Zgromadzenie Prawodawcze. 2 grudnia 1852 roku ogłosił się cesarzem. Tymczasem rozruchy wolnościowe wybuchły w Niemczech i w Cesarstwie Austrii. W Berlinie uwolniono z więzienia politycznych skazańców, w tym także polskich działaczy politycznych. W Wiedniu po okresie niepokoju do władzy doszedł Franciszek Józef, który zapewnił swemu cesarstwu stabilność polityczną na kilkadziesiąt lat, przyznając poszczególnym regionom swego cesarstwa znaczną autonomię. W takich warunkach mało kto myślał o rewolucji.
Zanim do tego doszło zapatrzeni w swe polityczne nadzieje Marks i Engels byli przekonani, że nastrój rewolucyjny szerzy się w Europie i zwiastuje powszechną rewolucję. Może Francja się wyczerpała, ale narody germańskie dążą do głębokich przemian. Z pomocą niemieckich komunistów Marks i Engels założyli „Neue Rheinische Zeitung” w Kolonii. Potrzebowali na ten cel 30 000 talarów. Udało im się zebrać połowę (Padover 1980, s. 140). Na resztę sumy zaciągnęli długi, które później przez dłuższy czas musieli spłacać. Redakcja jednomyślnie uznała, że pismem kierować będzie Marks ze względu na polityczne wyrobienie i dlatego, że kilka lat wcześniej był szefem „Rheinische Zeitung” przed jej likwidacją. Marks okazał się sprawnym, szybkim i nieustępliwym redaktorem, a także bardzo radykalnym. Przede wszystkim zaangażował redakcję w obronę aresztowanych komunistów w Niemczech.