W opisie rewolucji dziewiętnastowiecznych umieszcza Marks twierdzenie, że choć były to rewolucje robotnicze, nie były ani tak gwałtowne, ani nie wprowadzały tak istotnych zmian, jak rewolucje wcześniejsze. Teraz pisze wyraźnie o wypadkach paryskich z 1848 roku.
Natomiast rewolucje proletariackie, te, które wybuchały w wieku dziewiętnastym, stale krytykowały swe poczynania, hamowały swój bieg, powracały na wcześniej osiągnięte stanowiska i zaczynały swe dzieło od początku. Potem z bezlitosną dociekliwością szydziły z błędów, słabości i niepewności pierwszych prób. Obalały swego przeciwnika na ziemię, ale on, jakby czerpał stamtąd swą siłę, podnosił się i stawał przed nimi jak gigant, zmuszając ich raz za razem do porzucenia wiekopomnej sprawy. Wreszcie dochodzi do sytuacji, w której odwrót jest niemożliwy i same okoliczności nawołują: Hic Rhodus, hic salta („Tu Rodos, tu skacz”) (cyt. za: Tucker 1978, s. 597–598).
Czyli rewolucje proletariackie przez brak woli walki stawiały sobie ograniczone cele. Zatrzymywały się wpół drogi, bojąc się wywołać zniszczenia i stosować okrucieństwo. Czekały, aż ogarnie je nastrój desperacji, i dopiero wtedy rzucały się w wir walki, gdy były praktycznie rozbrojone i gdy ich klęska była przesądzona. Nie osiągały żadnego celu, tylko ściągały na społeczeństwo ostre represje. Kompromitowały ideę walki społecznej.
Analiza tych trzech typów rewolucji stawia pod znakiem zapytania spójność teorii materializmu historycznego. Można odnieść wrażenie, że Marks pogubił się w swych wyjaśnieniach. Albo kolejne epoki społeczno-ekonomiczne są napędzane przez rozwój sił wytwórczych, a kolejne rewolucje zwiastują skok do coraz lepszego świata, czyli są skuteczne; albo rewolucje XVII wieku wikłają się w mitologię, rewolucje XVIII wieku przynoszą korzyść tylko mieszczaństwu, a rewolucje XIX wieku same sobie wiążą ręce. W tym drugim przypadku żadnego postępu w historii gospodarczej nie ma, czyli materializm historyczny okazuje się złudzeniem.
3. Postęp technologiczny
W 1856 roku Marks sprawia wrażenie, jakby zapomniał o „Neue Rheinische Zeitung”, o swych deklaracjach nieustępliwości i o zgrozie, jaką wywołały w nim paryskie represje przeciw rewolucjonistom. Mówi tak, jakby odrzucił materializm historyczny i szukał nowej drogi. Twierdzi mianowicie, że Wielka Brytania nie podlega zwykłym prawom historii. Wszędzie poza Anglią walka klasowa, czyli antagonizmy między wyzyskiwaczami i wyzyskiwanymi, wiedzie społeczeństwo w stronę rewolucji. Tymczasem w Anglii do głębokich zmian może prowadzić współpraca między klasami i tam rewolucja komunistyczna może okazać się zbędna.
W 1856 roku podczas bankietu wydanego na cześć „The People’s Paper”, czartystowskiego tygodnika drukowanego w Londynie, Marks został zaproszony jako jedyny cudzoziemiec do wygłoszenia mowy. To było jego pierwsze publiczne wystąpienie po angielsku. Zasługuje ono na uwagę jednak z innego powodu. Marks twierdzi w nim, że prawdziwa rewolucja, która ostatecznie wyswobodzi proletariat, będzie bezkrwawa i nie wybuchnie na skutek „hałaśliwych” i „poplątanych” działań podejmowanych na Kontynencie, tylko dokona się w Anglii bez rozlewu krwi. Jej impulsem będzie rozwój nauki i techniki. Saul K. Padover streszcza wiodące myśli tego wystąpienia:
Para, elektryczność, maszyny z własnym napędem – mówił Marks – wywołają zasadnicze przemiany najpierw w sferze gospodarczej, a później w nieunikniony sposób w sferze nadbudowy. […] Po latach studiów nad ekonomią Marks doszedł do wniosku, że prawdziwą siłą rewolucyjną, która przekształca społeczeństwo, są nauki przyrodnicze. Nowy świat przemysłu stworzony przez naukę będzie potrzebować większej liczby robotników do obsługi rozwijającego się przemysłu. W jakimś momencie swej historii klasa robotnicza stanie się tak liczna i silna, że będzie mogła z powodzeniem zażądać dla siebie władzy (Padover 1980, s. 234–235).
W 1856 roku Marks znalazł zatem nową siłę prowadzącą do wolności. Zniesienia ucisku nie doczekają się ani „barbarzyńska Rosja”, ani „społeczeństwa rolnicze i nomadyczne” (Padover 1980, s. 235). Wprawdzie nie można przewidzieć, gdzie rewolucja wybuchnie, ale największe szanse pojawiają się tam, gdzie klasa robotnicza jest najliczniejsza i najlepiej przygotowana do pracy w przemyśle. Robotnicy powinni zakładać swoje własne partie, wychodzić na demonstracje uliczne, organizować spółdzielnie i wzniecać dobrze zorganizowane strajki. To jest w czystej postaci program związków zawodowych, organizacji, które w czasach Marksa działały w Anglii całkiem skutecznie. Ponadto angielscy robotnicy powinni wspierać wyzwoleńczą walkę podbitych narodów – Irlandczyków i Polaków (Padover 1980, s. 235). Marks rysuje wspólny program dla komunistów, dysydentów, obrońców narodowej niepodległości i członków organizacji związkowych.
Ze wszystkich krajów Anglia jest tym, w którym konflikt między proletariatem i burżuazją jest najbardziej zaawansowany. Z tego powodu zwycięstwo angielskich robotników nad angielskim