Mieć mniej. Tisha Morris. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Tisha Morris
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Учебная литература
Год издания: 0
isbn: 978-83-66074-46-0
Скачать книгу
wątpliwości, że muszę tam wrócić i ją odnaleźć. Odłączyłam się od grupy i wróciłam do lasu, odbywając tam długą i samotną podróż. W końcu odnalazłam Horację. Udało mi się. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, gdy wskoczyła mi w ramiona. Co ciekawe, tamten sen się na tym nie zakończył. Jeszcze nie wyszłam z lasu. Jak to bywa w tego rodzaju podróżach, musiałam przejść końcową próbę.

Ostatecznym celem podróży bohatera jest powrót do samego siebie – do swojego serca

      Ostatecznym celem podróży bohatera jest powrót do samego siebie – do swojego serca. Nie chodzi wcale o znalezienie idealnego zawodu, partnera czy też lokalizacji geograficznej. To wszystko są produkty uboczne życia w zgodzie ze sobą. Najważniejsze jest odzyskanie siebie i kierowanie się własnym sercem, które porzuciliśmy dawno temu, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

      Podróż bohatera jest z natury samotna. Warto jednak wiedzieć, na jakim etapie się znajdujemy, i uświadomić sobie, że nawet w samotności nigdy nie jesteśmy sami. Proces ten dzieli się na dwanaście etapów, ale dla uproszczenia podzieliłam go na trzy główne fazy, które opisuję poniżej. Są to: odrzucenie wołania, ciemna noc i ostateczna próba.

      Odrzucenie wołania

      Niewiele osób z własnej woli wyrusza w podróż bohatera, a na pewno nieliczni robią to świadomie. Zwykle popycha nas do tego jakaś kryzysowa sytuacja. W Czarnoksiężniku z krainy Oz Dorotka początkowo próbuje wyruszyć sama, ale zostaje przekonana do powrotu. Potrzebowała kryzysu – tornada – aby w końcu odpowiedzieć na to głębokie wołanie.

      Jakie wołanie odrzuciłeś, zanim zjawiło się tornado? Prawdopodobnie był to dochodzący gdzieś z oddali dźwięk grzmotu, który po prostu zignorowałeś, uznając, że to nic wielkiego. Ale grzmot zbliżał się i stawał się coraz głośniejszy, aż w końcu nie mogłeś go już zignorować. Oczywiście najlepiej byłoby odpowiedzieć na wezwanie do zmiany, zanim dojdziemy do punktu kryzysowego. Wypierając coś lub stawiając opór zmianom, coraz bardziej narażamy się na szok związany z odkryciem prawdy. Nagle możemy, na przykład, dowiedzieć się, że przez lata byliśmy oszukiwani, stresująca praca doprowadziła nas do nadciśnienia, a toksyczna relacja wpędziła w depresję i zmusiła do przyjmowania leków.

      Ogólnie rzecz biorąc, ludzie zmieniają się jedynie pod wpływem cierpienia lub szczęścia. Niestety najczęściej rozwijamy się poprzez ból, ponieważ podążanie za przyjemnością wzbudza w nas zbyt silne poczucie winy. To dlatego często używamy określenia „grzeszne przyjemności”. Ból pozwala nam wierzyć, że być może najgorsze mamy już za sobą i zasłużyliśmy na coś dobrego. Pewna intuicjonistka powiedziała mi kiedyś: „Wciąż doprowadzasz do sytuacji, w których ktoś łamie ci serce, aby wreszcie nawiązać kontakt z własnym wnętrzem”. Ale nie musi tak być. Cierpienie było dotychczas najczęściej obieraną drogą do przebudzenia duszy głównie dlatego, że przez wiele pokoleń zgromadziliśmy mnóstwo warstw bólu, które musimy uwolnić, aby dotrzeć do swojego prawdziwego ja.

      Większość ludzi nie ma najmniejszej ochoty rzucać się w przepaść. To dlatego często potrzebujemy, aby jakaś osoba lub wydarzenie nas w nią zepchnęły. Zastanawiamy się wtedy: „Dlaczego mi się to przydarza?”, podczas gdy tak naprawdę na naszej drodze pojawiało się mnóstwo znaków ostrzegawczych. Zawsze wydaje nam się, że pewne rzeczy nas nie dotyczą, dopóki życie tego nie zweryfikuje. Słyszymy historie o różnych wyzwaniach, ale myślimy, że nam nigdy się one nie przydarzą. Trudne sytuacje zmuszają nas jednak do zadania sobie pewnych egzystencjalnych pytań, na które nie mamy gotowych odpowiedzi.

      „Dlaczego tu jestem?”

      „Jaki jest sens życia?”

      „Jaki jest cel mojego życia?”

      „Co powinienem zrobić ze swoim życiem?”

      Pytania są nieodłącznym elementem poszukiwań. Aby znaleźć na nie odpowiedź, musimy doświadczyć pewnych sytuacji, które będą dla nas nie lada wyzwaniem. Pod koniec swojej podróży zyskujemy jednak nową świadomość siebie, swojego miejsca w świecie oraz tego, co mamy tutaj do zrobienia. A jeśli nie, rozkoszujemy się takim szczęściem, że nic innego nie jest już dla nas istotne, a wówczas odkrywamy, że to właśnie jest naszym ostatecznym celem.

      Podobnie jak Dorotka większość z nas niechętnie wychodzi z domu. W domu jest nam wygodnie. To właśnie dlatego tak opornie odpowiadamy na wezwanie duszy. Nie chcemy opuszczać strefy komfortu, z której próbuje nas wyrwać dusza. Strefa komfortu jest bezpieczna. Zwykle uznajemy za bezpieczne to, co znamy, a to, co nieznane, budzi w nas lęk. Ale dusza w przeciwieństwie do ego nie szuka bezpieczeństwa. Im większa przepaść między ego a duszą, tym bardziej jesteś nieszczęśliwy. Kiedy zaczniesz zapełniać tę lukę, będziesz żyć w coraz większej zgodzie ze swoim prawdziwym ja. Ostatecznie dusza i tak zwycięży, a ty odpowiesz na jej wezwanie.

      Ciemna noc

      W scenariuszach hollywoodzkich filmów akt drugi skupia najwięcej akcji i jest zwykle najdłuższy ze wszystkich trzech aktów. Zadaniem scenarzysty jest narażenie bohatera na wszelkie możliwe przeszkody, jakie tylko potrafi wymyślić. Podobnie jest w przypadku naszej osobistej podróży. Wyruszywszy w nią, stawiamy czoło kolejnym wyzwaniom. Nie możemy się wycofać. Za nami nic już nie ma, a żadna z naszych starych sztuczek nie działa. Skończyły nam się wymówki, a to, co wcześniej zapewniało nam komfort, przestało być wygodne.

      W obliczu wielkich wyzwań często czujemy się jak ofiara okoliczności. To część naszego procesu uzdrawiania. Wszelkie rany związane z mentalnością ofiary oraz męczeństwem wypływają na powierzchnię, aby mogły zostać uzdrowione i przekształcone. Bohater musi umrzeć, aby się odrodzić. Musimy się zmierzyć ze swoimi największymi obawami i je przemienić. Po czym poznać, że ten proces przebiega prawidłowo? Zaczynamy zadawać sobie pytanie: „Kim jestem?”. Kryzys tożsamości jest nieodłączną częścią, a w niektórych przypadkach również ostatecznym celem podróży bohatera. To śmierć twojego ego, które nigdy nie będzie już takim, jakie je znałeś.

Istotą kryzysu tożsamości nie jest zagubienie związane z tym, że nie wiemy, kim jesteśmy, lecz wołanie duszy, która pragnie doświadczać pełni

      Istotą kryzysu tożsamości nie jest zagubienie związane z tym, że nie wiemy, kim jesteśmy, lecz wołanie duszy, która pragnie doświadczać pełni. Chodzi o bycie w stu procentach tym, kim naprawdę jesteśmy, i zintegrowanie wszystkich tych aspektów, które przez lata odrzucaliśmy – cienia, który ukrywaliśmy przed sobą i innymi ludźmi. Wszyscy jesteśmy w procesie odzyskiwania tych aspektów i integrowania ich. Zdejmujemy swoje maski i uwalniamy się od subosobowości, które gdzieś po drodze przyjęliśmy, aby zasłużyć sobie na aprobatę i przetrwać wczesne lata swojego życia.

      W tym procesie odkrywamy aspekty nas samych, o których istnieniu nie wiedzieliśmy. Niektórzy przekonują się, że są znacznie bardziej uzdolnieni artystycznie, niż myśleli, albo mają pewne dary duchowe, na które dopiero zaczęli się otwierać. Nie mogliśmy wcześniej otworzyć się na pewne części siebie, gdyż wyrażanie ich nie było dla nas bezpieczne. W rezultacie uznaliśmy je za niewystarczająco dobre lub wręcz niemożliwe do zaakceptowania i porzuciliśmy. Odzyskiwanie tych wypartych aspektów jest istotą podróży bohatera.

      Podczas mojej ciemnej nocy duszy czułam się bardzo samotna i bardzo pragnęłam miłości. Byłam obrażona na cały świat za to, że mi jej nie daje. W końcu uświadomiłam sobie, że chociaż mam pełne prawo pragnąć dzielić z kimś swoje życie, to jednak najpierw muszę się zająć pewnymi niezdrowymi aspektami tego pragnienia, takimi jak poczucie braku, lęk przed samotnością lub porzuceniem oraz potrzeba wypełnienia wewnętrznej pustki.

      Moja ciemna noc przypominała chemioterapię: zabijanie zarówno tych „złych”, jak i „dobrych” komórek. Musiałam na jakiś czas zrezygnować