Mroczniej. "Ciemniejsza strona" Greya oczami Christiana. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-398-5
Скачать книгу
pani spostrzegawcza, panno Steele.

      – Christianie! Powiedz mi!

      – Wczoraj Leili udało się załatwić pozwolenie na broń.

      Jej zachowanie całkowicie się zmienia. Złość przechodzi w strach.

      – To znaczy, że może kupić broń – szepcze przerażona.

      – Ano. – Biorę ją w ramiona. – Wątpię, żeby zrobiła jakieś głupstwo, ale nie chcę ryzykować i cię narażać.

      – Nie chodzi o mnie. Co z tobą? – mówi udręczonym głosem.

      Zarzuca mi ramiona na szyję i mocno przytula. Boi się o mnie.

      O mnie!

      A jeszcze chwilę temu byłem pewny, że mnie opuszcza.

      To jest nierzeczywiste.

      – Wracajmy. – Całuję jej włosy.

      Kiedy idziemy, obejmuję ją ramieniem i obronnym gestem przyciągam do siebie. Ona wsuwa rękę za szlufkę w pasie moich dżinsów i trzyma mnie kurczowo.

      Ta… bliskość jest dla mnie czymś nowym. Mógłbym się do tego przyzwyczaić.

      Przez całą drogę do mieszkania Any wypatruję Leili.

      Przyglądam się, jak Ana się pakuje, i analizuję wszystkie uczucia, jakich doświadczyłem od chwili, kiedy się rano obudziłem. Kilka dni temu w bocznej uliczce próbowałem ubrać w słowa to, co czułem. I wymyśliłem tylko „niepokój”. W tej chwili tak samo mógłbym opisać stan mojej psychiki. Ana nie jest już tą samą łagodną kobietą, którą poznałem. Zrobiła się zuchwała i nieprzewidywalna.

      Aż tak się zmieniła od czasu naszego rozstania? A może to ja się zmieniłem?

      Również to całe zamieszanie z Leilą nie pomaga. Po raz pierwszy od bardzo dawna odczuwam strach. A jeśli coś złego spotka Anę z powodu mojej znajomości z Leilą? Cała ta sytuacja wymknęła mi się spod kontroli. A to mi się nie podoba.

      Ana natomiast jest poważna i nienormalnie cicha. Chowa do plecaka balon.

      – „Charlie Tango” idzie z nami? – pytam kpiąco.

      Kiwa potakująco głową i posyła mi mdły uśmiech. Albo się boi, albo wciąż jest zła z powodu Eleny. A może wkurzona, że na ulicy przewiesiłem ją sobie przez ramię. A może chodzi o te dwadzieścia cztery tysiące dolarów.

      Cholera, jest z czego wybierać. Dużo bym dał, żeby wiedzieć, o czym myśli.

      – Ethan wraca we wtorek – odzywa się.

      – Ethan?

      – Brat Kate. Zatrzyma się u niej, dopóki nie znajdzie jakiegoś lokum w Seattle.

      Ach, kolejny potomek Kavanagh. Poznałem go na rozdaniu dyplomów Any. Łapy wręcz mu się do niej lepiły.

      – Cóż, tym lepiej, że zamieszkasz u mnie. Będzie miał więcej miejsca dla siebie.

      – Nie wiem, czy ma klucze. Będę musiała tu być, kiedy przyjedzie. To wszystko – mówi.

      Biorę jej walizkę i po raz ostatni rozglądam się po mieszkaniu. Z niezadowoleniem dostrzegam, że nie ma alarmu.

      Audi stoi zaparkowane na tyłach budynku, dokładnie tak, jak powiedział Taylor. Otwieram Anie drzwi od strony pasażera, ona jednak ani drgnie, tylko wpatruje się we mnie.

      – Wsiadasz? – pytam, nic nie rozumiejąc.

      – Myślałam, że ja prowadzę.

      – Nie, ja.

      – Jakieś zastrzeżenia co do mojej jazdy? – pyta. I znowu ten ton. – Tylko mi nie mów, że wiesz, ile dostałam punktów na egzaminie z prawa jazdy. Nie zdziwiłoby mnie to, znając twoje prześladowcze upodobania.

      – Wsiadaj do samochodu, Anastasio. – Moja cierpliwość się kończy.

      Wystarczy już tego. Doprowadzasz mnie do szału. Chcę cię mieć już w domu, gdzie będziesz bezpieczna.

      – Okej – zgadza się obrażona i wsiada.

      Nie mieszka zbyt daleko ode mnie, więc jazda nie zajmie nam wiele czasu. W normalnej sytuacji cieszyłaby mnie ta przejażdżka małym audi. Świetnie się sprawdza w ulicznym ruchu Seattle. Ale w tej chwili zwracam pilną uwagę na każdego pieszego. Jeden z nich może być Leilą.

      – Wszystkie twoje uległe były brunetkami? – ni stąd, ni zowąd pyta Ana.

      – Tak. – Nie mam ochoty o tym dyskutować. Nasz raczkujący związek zbacza na niebezpieczny grunt.

      – Tak się tylko zastanawiam.

      Bawi się rzemieniem u plecaka, a to znaczy, że jest zdenerwowana.

      Uspokój ją jakoś, Grey.

      – Mówiłem ci przecież. Wolę brunetki.

      – Pani Robinson nie jest brunetką.

      – Może właśnie dlatego. Zniechęciła mnie do blondynek na dobre.

      – Żartujesz. – Wyraźnie mi nie dowierza.

      – Tak. Żartuję.

      Naprawdę musimy o tym rozmawiać? Jestem coraz bardziej nerwowy. Jeśli nie przestanie mnie wypytywać, zdradzę jej swój najciemniejszy sekret.

      Nie. Nigdy jej tego nie powiem. Zostawiłaby mnie.

      Nawet by się nie obejrzała.

      Przypomina mi się, jak po naszej pierwszej wspólnej kawie odchodziła ulicą do garażu w Heathman.

      Nie obejrzała się.

      Nawet raz.

      Gdybym się do niej nie odezwał w sprawie wystawy tego fotografa… nie bylibyśmy teraz razem.

      Ana jest silna. Kiedy mówi żegnaj, nie jest to czcza gadanina.

      – Opowiedz mi o niej – Ana przerywa moje rozmyślania.

      Co tym razem? Chodzi jej o Elenę? Znowu?

      – Co chcesz wiedzieć?

      Dalsza rozmowa o pani Lincoln tylko wprawi ją w jeszcze większe przygnębienie.

      – Na przykład o waszym wspólnym biznesie.

      Cóż, to powinno być łatwe.

      – Jestem cichym udziałowcem. Branża kosmetyczna niespecjalnie mnie interesuje, ale ona zrobiła z tego dochodowe przedsięwzięcie. Ja tylko zainwestowałem i pomogłem jej zacząć.

      – Dlaczego?

      – Byłem jej to winny.

      – Och?

      – Kiedy rzuciłem Harvard, pożyczyła mi sto tysięcy na rozkręcenie własnego biznesu.

      – Rzuciłeś studia?

      – To nie było dla mnie. Studiowałem dwa lata. Niestety, moi rodzice nie okazali się dość wyrozumiali.

      – Co takiego? – Grace patrzy na mnie gniewnie, jakby miała dostać apopleksji.

      – Chcę zrezygnować. Założę własną firmę.

      – I co będziesz robił?

      – Inwestował.

      – Christianie, przecież ty nie masz pojęcia o inwestowaniu. Musisz skończyć studia.

      – Mamo, mam plan. Myślę, że mi się uda.

      – Synu, posłuchaj, to bardzo poważna decyzja, która może zaważyć