Mroczniej. "Ciemniejsza strona" Greya oczami Christiana. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-398-5
Скачать книгу
Mówiłem ci, że mu się spodoba. – Franco wchodzi za nią do salonu.

      – Ślicznie wyglądasz, Ano – mówię, a ona słysząc mój komplement, rumieni się.

      – Zrobiłem swoje – stwierdza Franco, radośnie klaszcząc w dłonie.

      Pora się go pozbyć.

      – Dziękuję, Franco – mówię i próbuję wyprowadzić go z salonu. On jednak chwyta Anę i z przesadnym uwielbieniem całuje ją w oba policzki.

      – Nigdy nie pozwól, żeby ktoś inny obcinał ci włosy, bellissima Ana!

      Chwilę trwa, zanim zauważa moje wymowne spojrzenie, i wreszcie ją puszcza.

      – Tędy – mówię, żeby w końcu sobie poszedł.

      – To prawdziwy klejnot, proszę pana.

      Wiem.

      – Proszę. – Wręczam mu trzysta dolarów. – Dziękuję, że zgodziłeś się przyjść w zasadzie bez uprzedzenia.

      – To była przyjemność. Prawdziwa przyjemność. – Potrząsa moją ręką. Na szczęście jak na zawołanie zjawia się Taylor, żeby odprowadzić go do drzwi.

      Dzięki Bogu.

      Ana stoi tam, gdzie ją zostawiłem.

      – Cieszę się, że zostawiłaś długie. – Ujmuję pasmo jej włosów i pieszczę je palcami. – Są takie miękkie – szepczę. Ana wpatruje się we mnie. Mam wrażenie, że na coś czeka. – Wciąż jesteś na mnie zła?

      Kiwa potakująco głową.

      Och, Ano.

      – A dokładnie o co?

      Przewraca oczami… a mnie przypomina się tamta chwila w jej sypialni w Vancouver, kiedy popełniła dokładnie ten sam błąd. Ale to było całe wieki temu w naszym krótkim związku i dam sobie głowę uciąć, że teraz nie pozwoliłaby, żebym dał jej klapsa. Chociaż bardzo bym tego chciał. O tak, naprawdę bardzo.

      – Mam ci podać listę? – pyta.

      – To jest jakaś lista?

      – I to długa.

      – Możemy ją omówić w łóżku? – Myśl o wymierzeniu jej klapsów podnieciła mnie.

      – Nie.

      – W takim razie przy lunchu. Jestem głodny, chociaż marzy mi się nie tylko jedzenie.

      – Nie omamisz mnie tą swoją sekspertyzą.

      Sekspertyzą!

      Anastasio, pochlebiasz mi.

      I to mi się podoba.

      – Co dokładnie panią gryzie, panno Steele? Wyrzuć to z siebie.

      – Co mnie gryzie? – prycha drwiąco. – Na przykład twoja przesadna ingerencja w moją prywatność, fakt, że zabrałeś mnie w miejsce, w którym pracuje twoja była kochanka i dokąd zabierałeś wszystkie swoje byłe kochanki na woskowanie różnych części ciała, a także to, że na ulicy potraktowałeś mnie, jakbym miała sześć lat. – Rozkręca się coraz bardziej, wymieniając wszystkie moje niecne uczynki. Czuję się, jakbym znowu był w pierwszej klasie. – A na domiar wszystkiego pozwoliłeś, żeby ta cała pani Robinson cię dotykała!

      Nie dotykała mnie! Chryste.

      – Imponująca lista. Ale gwoli ścisłości, ona nie jest moją panią Robinson.

      – Wolno jej cię dotykać – powtarza z naciskiem, ale jest zraniona, słychać to w jej drżącym głosie.

      – Wie gdzie.

      – To znaczy?

      – Ty i ja nie mamy żadnych zasad. Nigdy nie byłem w związku, w którym nie obowiązywały zasady. I nie wiem, gdzie chcesz mnie dotknąć. To mnie denerwuje. – Jest nieprzewidywalna i musi zrozumieć, że jej dotyk mnie rozbraja. – Twój dotyk… Chcę powiedzieć, że znaczy coś więcej. Znacznie więcej.

      Nie możesz mnie dotykać, Ano. Proszę cię, pogódź się z tym.

      Podchodzi do mnie, unosząc rękę.

      Nie. Wokół mnie zaciska się ciemność. Cofam się.

      – Granica bezwzględna – mówię szeptem.

      Stara się nie pokazać, że jest zawiedziona.

      – Jak byś się czuł, gdybyś nie mógł mnie dotykać?

      – Zdruzgotany i pozbawiony czegoś najważniejszego.

      Jej ramiona opadają. Potrząsa głową, ale uśmiecha się do mnie z rezygnacją.

      – Będziesz mi musiał powiedzieć, dlaczego jest to dla ciebie granica bezwzględna. Kiedyś, bardzo cię o to proszę.

      – Kiedyś – powtarzam. I odsuwam od siebie obraz żarzącego się papierosa.

      – A wracając do twojej listy. Naruszenie prywatności. Chodzi o to, że znam numer twojego rachunku w banku?

      – Tak, to oburzające.

      – Dowiaduję się wszystkiego o moich uległych. Pokażę ci.

      Idę do gabinetu, Ana podąża za mną. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Wyjmuję akta Any z szafki i podaję jej. Patrzy na starannie wypisane swoje nazwisko i posyła mi miażdżące spojrzenie.

      – Możesz je sobie zatrzymać – mówię.

      – Rany, wielkie dzięki – warczy szyderczo i zaczyna przerzucać zawartość teczki.

      – A więc wiedziałeś, że pracuję u Claytona?

      – Tak.

      – To nie był zbieg okoliczności? Nie zjawiłeś się tam przypadkowo?

      Przyznaj się, Grey.

      – Nie.

      – To jest popieprzone. Wiesz o tym, prawda?

      – Ja tego tak nie widzę. W ten sposób zachowuję środki ostrożności.

      – Ale to są prywatne informacje.

      – Nie robię z nich niewłaściwego użytku. Zresztą mógłby je zdobyć każdy, kto ma choć trochę oleju w głowie, Anastasio. Żeby sprawować kontrolę, muszę to wszystko wiedzieć. Właśnie w ten sposób działam.

      – Ale wykorzystujesz te dane w niewłaściwy sposób. Na przykład przelałeś na moje konto dwadzieścia cztery tysiące dolarów, których wcale nie chciałam.

      – Mówiłem ci. Tyle właśnie Taylor dostał za twój samochód. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie było.

      – Ale audi…

      – Anastasio, czy zdajesz sobie sprawę, ile zarabiam pieniędzy?

      – Niby po co? Nie muszę wiedzieć, ile masz zer na swoim koncie, Christianie.

      – Wiem. I między innymi to właśnie w tobie kocham. Anastasio, w godzinę zarabiam mniej więcej sto tysięcy dolarów.

      Jej usta układają się w wielkie o.

      Choć raz nie wie, co powiedzieć.

      – Tak więc dwadzieścia cztery tysiące to dla mnie naprawdę nic. Samochód, książki o Tessie, ubrania, wszystko to nic.

      – Na moim miejscu… jak byś się czuł… gdyby ktoś cię tak hojnie obdarowywał? – pyta.

      To nie ma nic do rzeczy. Mówimy o niej, nie o mnie.

      – Nie wiem. – Wzruszam