– Ślicznie wyglądasz, Ano – mówię, a ona słysząc mój komplement, rumieni się.
– Zrobiłem swoje – stwierdza Franco, radośnie klaszcząc w dłonie.
Pora się go pozbyć.
– Dziękuję, Franco – mówię i próbuję wyprowadzić go z salonu. On jednak chwyta Anę i z przesadnym uwielbieniem całuje ją w oba policzki.
– Nigdy nie pozwól, żeby ktoś inny obcinał ci włosy, bellissima Ana!
Chwilę trwa, zanim zauważa moje wymowne spojrzenie, i wreszcie ją puszcza.
– Tędy – mówię, żeby w końcu sobie poszedł.
– To prawdziwy klejnot, proszę pana.
Wiem.
– Proszę. – Wręczam mu trzysta dolarów. – Dziękuję, że zgodziłeś się przyjść w zasadzie bez uprzedzenia.
– To była przyjemność. Prawdziwa przyjemność. – Potrząsa moją ręką. Na szczęście jak na zawołanie zjawia się Taylor, żeby odprowadzić go do drzwi.
Dzięki Bogu.
Ana stoi tam, gdzie ją zostawiłem.
– Cieszę się, że zostawiłaś długie. – Ujmuję pasmo jej włosów i pieszczę je palcami. – Są takie miękkie – szepczę. Ana wpatruje się we mnie. Mam wrażenie, że na coś czeka. – Wciąż jesteś na mnie zła?
Kiwa potakująco głową.
Och, Ano.
– A dokładnie o co?
Przewraca oczami… a mnie przypomina się tamta chwila w jej sypialni w Vancouver, kiedy popełniła dokładnie ten sam błąd. Ale to było całe wieki temu w naszym krótkim związku i dam sobie głowę uciąć, że teraz nie pozwoliłaby, żebym dał jej klapsa. Chociaż bardzo bym tego chciał. O tak, naprawdę bardzo.
– Mam ci podać listę? – pyta.
– To jest jakaś lista?
– I to długa.
– Możemy ją omówić w łóżku? – Myśl o wymierzeniu jej klapsów podnieciła mnie.
– Nie.
– W takim razie przy lunchu. Jestem głodny, chociaż marzy mi się nie tylko jedzenie.
– Nie omamisz mnie tą swoją sekspertyzą.
Sekspertyzą!
Anastasio, pochlebiasz mi.
I to mi się podoba.
– Co dokładnie panią gryzie, panno Steele? Wyrzuć to z siebie.
– Co mnie gryzie? – prycha drwiąco. – Na przykład twoja przesadna ingerencja w moją prywatność, fakt, że zabrałeś mnie w miejsce, w którym pracuje twoja była kochanka i dokąd zabierałeś wszystkie swoje byłe kochanki na woskowanie różnych części ciała, a także to, że na ulicy potraktowałeś mnie, jakbym miała sześć lat. – Rozkręca się coraz bardziej, wymieniając wszystkie moje niecne uczynki. Czuję się, jakbym znowu był w pierwszej klasie. – A na domiar wszystkiego pozwoliłeś, żeby ta cała pani Robinson cię dotykała!
Nie dotykała mnie! Chryste.
– Imponująca lista. Ale gwoli ścisłości, ona nie jest moją panią Robinson.
– Wolno jej cię dotykać – powtarza z naciskiem, ale jest zraniona, słychać to w jej drżącym głosie.
– Wie gdzie.
– To znaczy?
– Ty i ja nie mamy żadnych zasad. Nigdy nie byłem w związku, w którym nie obowiązywały zasady. I nie wiem, gdzie chcesz mnie dotknąć. To mnie denerwuje. – Jest nieprzewidywalna i musi zrozumieć, że jej dotyk mnie rozbraja. – Twój dotyk… Chcę powiedzieć, że znaczy coś więcej. Znacznie więcej.
Nie możesz mnie dotykać, Ano. Proszę cię, pogódź się z tym.
Podchodzi do mnie, unosząc rękę.
Nie. Wokół mnie zaciska się ciemność. Cofam się.
– Granica bezwzględna – mówię szeptem.
Stara się nie pokazać, że jest zawiedziona.
– Jak byś się czuł, gdybyś nie mógł mnie dotykać?
– Zdruzgotany i pozbawiony czegoś najważniejszego.
Jej ramiona opadają. Potrząsa głową, ale uśmiecha się do mnie z rezygnacją.
– Będziesz mi musiał powiedzieć, dlaczego jest to dla ciebie granica bezwzględna. Kiedyś, bardzo cię o to proszę.
– Kiedyś – powtarzam. I odsuwam od siebie obraz żarzącego się papierosa.
– A wracając do twojej listy. Naruszenie prywatności. Chodzi o to, że znam numer twojego rachunku w banku?
– Tak, to oburzające.
– Dowiaduję się wszystkiego o moich uległych. Pokażę ci.
Idę do gabinetu, Ana podąża za mną. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Wyjmuję akta Any z szafki i podaję jej. Patrzy na starannie wypisane swoje nazwisko i posyła mi miażdżące spojrzenie.
– Możesz je sobie zatrzymać – mówię.
– Rany, wielkie dzięki – warczy szyderczo i zaczyna przerzucać zawartość teczki.
– A więc wiedziałeś, że pracuję u Claytona?
– Tak.
– To nie był zbieg okoliczności? Nie zjawiłeś się tam przypadkowo?
Przyznaj się, Grey.
– Nie.
– To jest popieprzone. Wiesz o tym, prawda?
– Ja tego tak nie widzę. W ten sposób zachowuję środki ostrożności.
– Ale to są prywatne informacje.
– Nie robię z nich niewłaściwego użytku. Zresztą mógłby je zdobyć każdy, kto ma choć trochę oleju w głowie, Anastasio. Żeby sprawować kontrolę, muszę to wszystko wiedzieć. Właśnie w ten sposób działam.
– Ale wykorzystujesz te dane w niewłaściwy sposób. Na przykład przelałeś na moje konto dwadzieścia cztery tysiące dolarów, których wcale nie chciałam.
– Mówiłem ci. Tyle właśnie Taylor dostał za twój samochód. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie było.
– Ale audi…
– Anastasio, czy zdajesz sobie sprawę, ile zarabiam pieniędzy?
– Niby po co? Nie muszę wiedzieć, ile masz zer na swoim koncie, Christianie.
– Wiem. I między innymi to właśnie w tobie kocham. Anastasio, w godzinę zarabiam mniej więcej sto tysięcy dolarów.
Jej usta układają się w wielkie o.
Choć raz nie wie, co powiedzieć.
– Tak więc dwadzieścia cztery tysiące to dla mnie naprawdę nic. Samochód, książki o Tessie, ubrania, wszystko to nic.
– Na moim miejscu… jak byś się czuł… gdyby ktoś cię tak hojnie obdarowywał? – pyta.
To nie ma nic do rzeczy. Mówimy o niej, nie o mnie.
– Nie wiem. – Wzruszam