– Nie. – Kłamstwo przychodzi mi bez trudu. Elenę poznałem jeszcze przed wyjazdem do Cambridge.
Grace mruży oczy, a mnie palą koniuszki uszu.
– Nie możemy poprzeć tej bezmyślnej decyzji, synu.
Carrick przyjmuje pozę ojca-nadętego-dupka, a ja się boję, że zaraz wyskoczy ze swoim koronnym kazaniem: „Studia, ciężka praca i rodzina na pierwszym miejscu”.
– Synu, ryzykujesz całe swoje życie – dodaje Grace.
– Mamo. Tato. To się już stało. Przykro mi, że znowu sprawiam wam zawód. Ale decyzję już podjąłem. Po prostu tylko was informuję.
– A co z czesnym? Przepadnie. – Matka załamuje ręce.
Cholera.
– Wszystko wam zwrócę.
– Niby jak? I jak, na miłość boską, chcesz założyć własną firmę? Będzie ci potrzebny kapitał.
– O to się nie martw, mamo. Tym się już zająłem. I wszystko wam zwrócę.
– Christianie, kochanie, tu nie chodzi o pieniądze…
Jedyne, czego nauczyłem się na studiach, to jak czytać zestawienia bilansowe, i stwierdziłem, że spokój odnajdę wyłącznie wtedy, gdy będę działał w pojedynkę.
– Nie wyszedłeś na tym najgorzej. Co studiowałeś?
– Nauki polityczne i ekonomię.
– A więc ona jest bogata? – Ana uczepiła się pożyczki udzielonej mi przez Elenę.
– Była znudzoną młodą żoną, Anastasio. Jej mąż był bogaty, potentat w branży drzewnej. – Na to wspomnienie zawsze się uśmiecham. Zakłady Drzewne Lincoln. Jakimż wrednym dupkiem się okazał. – Nie pozwalał jej pracować. No wiesz, chciał mieć wszystko pod kontrolą. Niektórzy faceci tacy już są.
– Doprawdy? Facet, który musi mieć wszystko pod kontrolą? A więc to nie jest tylko postać mityczna? – Każde jej słowo ocieka sarkazmem. Zachowuje się impertynencko, ale mnie jej odpowiedź bawi.
– Pożyczyła ci pieniądze swojego męża?
I owszem.
– To straszne.
– Odegrał się za to.
Dupek.
Wracają ponure wspomnienia. Niemal zabił żonę za to, że pieprzyła się ze mną. Ciarki mnie przechodzą na myśl, co by zrobił, gdybym się w porę nie pojawił. Ogarnia mnie wściekłość i z całej siły zaciskam dłonie na kierownicy, czekając, aż otworzy się brama garażowa w Escali. Kłykcie mi bieleją. Elena spędziła w szpitalu trzy miesiące, ale nie chciała złożyć skargi.
Panuj nad sobą, Grey.
Rozluźniam uchwyt na kierownicy.
– Jak? – pyta Ana, jak zawsze ciekawska. Pragnie się dowiedzieć, w jaki sposób Linc się zemścił.
Nie opowiem jej tej historii. Kręcę tylko głową. Parkuję na jednym z należących do mnie miejsc i wyłączam silnik.
– Chodź, Franco zaraz tu będzie.
W windzie patrzę na nią. Między brwiami znowu ma to małe v. Jest zamyślona, być może zastanawia się nad tym, co właśnie usłyszała. A może chodzi o coś zupełnie innego?
– Wciąż na mnie zła? – pytam.
– Bardzo.
– Okej. – Przynajmniej wiem.
Taylor wrócił z odwiedzin u córki, Sophie. Wita nas w przedpokoju.
– Dobry wieczór panu – odzywa się cicho.
– Czy Welch się z tobą skontaktował?
– Tak, proszę pana.
– I?
– Wszystko jest ustalone.
– Doskonale. Jak się miewa twoja córka?
– Dziękuję, dobrze, proszę pana.
– Cieszę się. O pierwszej przychodzi fryzjer, Franco De Luca.
– Panno Steele – Taylor wita Anę.
– Dzień dobry, Taylorze. Masz córkę?
– Tak, proszę pani.
– Ile ma lat?
– Siedem.
Ana jest zaskoczona.
– Mieszka z matką – wyjaśnia Taylor.
– Och, rozumiem – odpowiada, a on posyła jej jeden ze swoich rzadkich uśmiechów.
Odwracam się i kieruję do salonu. Nie wiem, czy podoba mi się, jak Taylor czaruje pannę Steele i vice versa. Słyszę, że Ana idzie za mną.
– Jesteś głodna? – pytam.
Kręci przecząco głową i omiata spojrzeniem pokój. Nie była tutaj od tamtego feralnego dnia, kiedy odeszła. Chcę jej powiedzieć, jak bardzo się cieszę, że wróciła, ale w tej chwili jest na mnie zła.
– Muszę wykonać kilka telefonów. Rozgość się.
– Okej – mówi.
W gabinecie na biurku leży duża płócienna torba. W środku znajduję przepiękną srebrną maskę z granatowymi piórami dla Any. Obok, w małej torebeczce od Chanel, jest czerwona szminka. Taylor dobrze się spisał. Nie wydaje mi się jednak, żeby Ana była zachwycona moim pomysłem ze szminką – przynajmniej nie w tej chwili. Maskę kładę na półce, a szminkę chowam do kieszeni, po czym siadam przed komputerem.
Poranek z Anastasią był pouczający i zabawny. Od pierwszej chwili po przebudzeniu cały czas mi się sprzeciwiała: w sprawie czeku za garbusa, mojego związku z Eleną, czy tego, kto ma zapłacić za śniadanie.
Ana jest bardzo niezależna i w dalszym ciągu moje pieniądze najwyraźniej jej nie interesują. Ona nie bierze, ona daje – ale przecież było tak zawsze. To bardzo miła odmiana. Wszystkie moje dotychczasowe uległe uwielbiały dostawać ode mnie prezenty. Grey, kogo ty chcesz oszukać? Mówiły, że tak jest, ale może dlatego, że odgrywały swoją rolę.
Opieram głowę na rękach. Bardzo to trudne. Z Aną poruszam się po nieznanych wodach.
Przykre, że tak się wścieka o Elenę. Elena jest przyjacielem.
Czy Ana jest zazdrosna?
Nie zmienię przeszłości, a po wszystkim, co Elena dla mnie zrobiła, nie zniosę wrogiego nastawienia Any.
Czy tak właśnie będzie od teraz wyglądało moje życie? Czeka mnie ciągła niepewność? Następna rozmowa z doktorem Flynnem może być całkiem interesująca. Może dzięki niej jakoś się z tym uporam.
Potrząsając głową, uruchamiam iMaca i sprawdzam pocztę. Welch przysłał kopię sfałszowanego pozwolenia na broń Leili. Użyła nazwiska Jeanne Barry, zamieszkałej w Belltown. Na zdjęciu jest podobna do siebie, chociaż wygląda na starszą, chudszą i smutniejszą niż wtedy, kiedy ją znałem. Bardzo to przygnębiające. Ta kobieta potrzebuje pomocy.
Drukuję kilka bilansów SIP – zestawienie zysków i strat z ostatnich trzech lat, którymi zajmę się później. Potem czytam zaakceptowane przez Taylora CV potencjalnych ochroniarzy; dwaj to byli agenci federalni, dwaj byli komandosi z Navy SEALs. Najpierw jednak muszę porozmawiać z Aną o dodatkowej ochronie.
Wszystko