Mroczniej. "Ciemniejsza strona" Greya oczami Christiana. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-398-5
Скачать книгу
ja… – milknie, bo głos się jej załamuje, jednak ręki nie cofa.

      – Ano, proszę. Musimy porozmawiać.

      – Christianie. Ja… Proszę. Tak bardzo płakałam – szepcze, a jej słowa i to, jak próbuje zwalczyć łzy, ranią resztki mojego serca.

      – Och, dziecinko, nie. – Przyciągam ją za rękę i zanim zdąży zaprotestować, sadzam sobie na kolanach, obejmując ramionami.

      Och, jak cudownie czuć ją przy sobie.

      Jest za lekka, za krucha i aż chce mi się krzyczeć z rozpaczy, ale wtulam nos w jej włosy i jej zapach mnie obezwładnia. Przypomina lepsze czasy: sad w jesieni. Śmiech w domu. Błyszczące oczy, roześmiane i psotne… i pełne pożądania. Moja słodka, cudna Ana.

      Moja.

      W pierwszej chwili opiera się, cała sztywna, szybko jednak się rozluźnia i wspiera głowę na moim ramieniu. Postanawiam zaryzykować i zamykając oczy, całuję ją we włosy. Co za ulga, że nie próbuje mi się wyrwać. Ale muszę uważać. Nie mogę pozwolić, żeby znowu mi się wymknęła. Tulę ją, rozkoszuję się jej dotykiem. To chwila pełnego spokoju.

      Trwa jednak krótko – Taylor dociera do lądowiska helikopterów w Seattle w rekordowym czasie.

      – Chodź. – Z ociąganiem zsuwam ją z kolan. – Jesteśmy na miejscu.

      Patrzy na mnie skonsternowana.

      – Lądowisko. Na dachu – wyjaśniam.

      Jak według niej mieliśmy się dostać do Portland? Jazda samochodem trwałaby przynajmniej trzy godziny. Taylor otwiera drzwi i wysiadam ze swojej strony.

      – Powinnam ci oddać chusteczkę – mówi do Taylora z nieśmiałym uśmiechem.

      – Proszę ją zatrzymać, panno Steele, z najlepszymi życzeniami.

      Co oni, do cholery, kombinują?

      – O dziewiątej? – przerywam im, nie tylko żeby mu przypomnieć, o której ma nas odebrać w Portland, ale też żeby przestał rozmawiać z Aną.

      – Tak, proszę pana – odpowiada cicho.

      I słusznie. To moja dziewczyna. Chusteczki to moja sprawa. Nie jego.

      Przed oczami migają mi obrazy, jak wymiotuje na ziemię, a ja podtrzymuję jej włosy. Dałem jej wtedy chusteczkę. A jakiś czas później tej samej nocy patrzyłem, jak śpi obok mnie.

      Przestań. Natychmiast, Grey.

      Biorę ją za rękę – wciąż chłodną, ale już nie tak lodowatą, i idziemy do budynku. Kiedy dochodzimy do windy, przypomina mi się nasze spotkanie w Heathman. Ten pierwszy pocałunek.

      Tak. Ten pierwszy pocałunek.

      Pod wpływem tej myśli budzi się moje ciało.

      Ale otwierające się drzwi windy rozpraszają mnie i niechętnie puszczam jej dłoń, żeby mogła wejść do środka.

      Winda jest mała, a my przestaliśmy się dotykać. Ale czuję ją. Całą. Tutaj.

      Teraz.

      Cholera. Przełykam ślinę.

      Czy to dlatego, że jest tak blisko? Pociemniałe oczy spoglądają na mnie.

      Och, Ano.

      Jej bliskość jest podniecająca. Oddycha gwałtownie i patrzy w podłogę.

      – Ja też to czuję – szepczę. Znowu sięgam po jej rękę i kciukiem pieszczę zewnętrzną część dłoni. Podnosi na mnie wzrok, a jej przepastne niebieskie oczy zasnuwa mgiełka pożądania.

      Kurwa. Pragnę jej.

      Zagryza wargę.

      – Proszę, nie zagryzaj wargi, Anastasio. – Mój głos jest niski, przepełniony tęsknotą.

      Czy zawsze już tak z nią będzie? Chcę ją pocałować, przycisnąć do ściany windy, jak zrobiłem to wtedy, za pierwszym razem. Chcę się z nią pieprzyć, tutaj, i sprawić, żeby znowu była moja. Jej powieki trzepoczą, usta ma lekko rozchylone, a ja tłumię jęk. Jak ona to robi? Jednym spojrzeniem wyprowadza mnie z równowagi? Przywykłem mieć wszystko pod kontrolą – a teraz prawie się ślinię tylko dlatego, że wbija zęby w wargę.

      – Wiesz, jak to na mnie działa – mruczę.

      I teraz, zaraz pragnę cię w tej windzie posiąść, maleńka, ale nie sądzę, żebyś mi na to pozwoliła.

      Drzwi się rozsuwają i powiew zimnego powietrza pozwala mi odzyskać przytomność umysłu. Chociaż dzień był ciepły, tutaj, na dachu, wiatr przybrał na sile. Anastasia drży obok mnie. Wspiera się o mnie i czuję, że jest za lekka, ale jej drobne ciało idealnie mieści się pod moim ramieniem.

      Widzisz? Tak dobrze do siebie pasujemy, Ano.

      Idziemy przez płytę lądowiska w stronę „Charlie Tango”. Rotory obracają się łagodnie – maszyna jest gotowa do startu. Stephan, mój pilot, biegnie w naszą stronę. Wymieniamy uścisk dłoni, a ja wciąż obejmuję Anę ramieniem.

      – Gotowi do startu, sir. Oddaję panu maszynę! – przekrzykuje huk silników.

      – Wszystko sprawdzone?

      – Tak jest.

      – Odbierzesz go około wpół do dziewiątej?

      – Tak jest.

      – Taylor czeka na ciebie przed budynkiem.

      – Dziękuję, panie Grey. Bezpiecznego lotu do Portland, proszę pani.

      Salutuje Anastasii i rusza w stronę czekającej windy. Z pochylonymi głowami przechodzimy pod rotorami i kiedy otwieram drzwi, podaję jej rękę, żeby pomóc jej wsiąść.

      Gdy zapinam ją w pasy, wstrzymuje oddech. Ten dźwięk trafia prosto w moje przyrodzenie.

      Ignorując reakcję ciała, ciasno zaciągam pasy.

      – Muszę przyznać, że podobasz mi się w tej uprzęży. Niczego nie dotykaj.

      Rumieni się. Wreszcie te blade policzki nabierają trochę koloru – i nie mogę się powstrzymać. Wierzchem wskazującego palca muskam jej policzek wzdłuż granicy rumieńca.

      Boże. Ależ ja jej pragnę.

      Denerwuje się, a ja wiem, że dlatego, iż nie może się poruszyć. Podaję jej słuchawki, zajmuję swoje siedzenie i zapinam pasy.

      Sprawdzam kontrolki. Wszystkie lampki palą się na zielono, nie zgłaszając żadnej usterki. Ustawiam przepustnicę w pozycji „Fly”, ustawiam kod transpondera i potwierdzam, że pali się lampka antykolizyjna. Wszystko wygląda dobrze. Wkładam słuchawki, włączam radio i sprawdzam obroty śmigła.

      Kiedy odwracam się ku Anie, wpatruje się we mnie intensywnie.

      – Gotowa, maleńka?

      – Tak.

      Oczy ma szeroko otwarte i jest podekscytowana. Z szerokim uśmiechem upewniam się przez radio, że w wieży nie śpią i są czujni.

      Dostaję pozwolenie na start i sprawdzam temperaturę oleju razem z resztą przyrządów. Wszystkie działają normalnie, zwiększam więc ciąg i elegancka sylwetka „Charliego Tango” unosi nas w powietrze.

      Och, uwielbiam to.

      Kiedy nabieramy wysokości, zaczynam czuć się pewniej i zerkam na siedzącą obok pannę Steele.

      Pora zrobić na niej wrażenie. Czas na show, Grey.

      – Przedtem ścigaliśmy