Oddycha z ulgą, tak że muszę zadać sobie w duchu pytanie, czy nie przydarzyło jej się wcześniej, że zemdlała, obudziła się w łóżku nieznajomego i okazało się, że przeleciał ją bez jej zgody. Może to styl działania tego fotografa. Na tę myśl ogarnia mnie niepokój. Ale przypominam sobie jej wyznanie z ostatniej nocy – nigdy wcześniej się nie upiła. Dzięki Bogu, że nie weszło jej to w zwyczaj.
– Strasznie przepraszam – mówi pełnym wstydu głosem.
Do diabła. Może powinienem być wobec niej wyrozumiały.
– To był bardzo rozrywkowy wieczór. Na pewno długo go nie zapomnę. – Mam nadzieję, że to brzmi pojednawczo, ale zmarszczki przecinają jej czoło.
– Nie musiałeś mnie namierzać tym bondowskim urządzeniem, które produkujesz.
Ooo! Teraz jest wkurzona. Dlaczego?
– Po pierwsze, urządzenia do namierzania komórek są dostępne w sieci.
Hm, sekrety Ukrytej sieci…
– Po drugie, moja spółka nie inwestuje w żadne urządzenia szpiegowskie ani ich nie produkuje.
Nerwy mi puszczają, ale jestem rozpędzony.
– I po trzecie, gdybym po ciebie nie przyjechał, pewnie obudziłabyś się w łóżku tego fotografa, a z tego, co pamiętam, jego zaloty napawały cię umiarkowanym entuzjazmem.
Kilka razy mruga i zaczyna chichotać.
Znów się ze mnie śmieje.
– Uciekłeś z kart średniowiecznej kroniki? Mówisz jak dworny rycerz.
Jest urzekająca. Kusi mnie… znów, a jej bezceremonialność jest ożywcza, naprawdę ożywcza. Nie mam jednak złudzeń. Żaden ze mnie rycerz w lśniącej zbroi. Zupełnie to mylnie sobie wyobraziła. I chociaż to może wbrew moim interesom, czuję się zobowiązany ją ostrzec, że nie ma we mnie grama dworskości ani rycerskości.
– Nie sądzę, Anastasio. Ewentualnie Mroczny Rycerz. – Gdyby tylko wiedziała… I dlaczego o tym rozmawiamy? Zmieniam temat. – Jadłaś coś wczoraj wieczorem?
Kręci głową.
Wiedziałem!
– Powinnaś zjeść. Stąd te wymioty. Naprawdę, to pierwsza zasada podczas picia.
– Będziesz mnie tak dalej beształ?
– A besztam cię?
– Tak to odbieram.
– Masz szczęście, że kończy się na besztaniu.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– No, gdybyś była moja, tydzień nie usiadłabyś na tyłku po tym numerze, który wywinęłaś wczoraj. Nic nie zjadłaś, upiłaś się, naraziłaś się na ryzyko. – Strach, który czuję aż w brzuchu, zaskakuje mnie samego; co za nieodpowiedzialne, ryzykowne zachowanie. – Dreszcz przechodzi mnie na myśl, co ci groziło.
Naburmusza się.
– Nic by mi się nie stało. Byłam z Kate.
Też mi ratunek!
– A fotograf? – ripostuję.
– José tylko trochę przegiął – mówi, bagatelizując moje niepokoje i odrzucając na plecy potargane włosy.
– Hm, kiedy następnym razem tylko trochę przegnie, może ktoś powinien nauczyć go dobrych manier.
– Chyba należysz do zwolenników surowej dyscypliny – burczy.
– Och, Anastasio, gdybyś wiedziała…
I wyobrażam ją sobie przykutą do mojej ławki, z obranym korzeniem imbiru w tyłku, by nie mogła napiąć pośladków. A potem rozsądna dawka pasa albo rzemienia. Ta myśl jest bardzo kusząca.
Wpatruje się we mnie szeroko otwartymi, zamglonymi oczami. Czuję się nieswojo pod tym spojrzeniem. Czyta mi w myślach? Czy podziwia moją urodę?
– Idę pod prysznic. Chyba że wolisz pierwsza? – pytam, ale ona nadal tylko się gapi. Nawet z rozdziawionymi ustami wygląda wręcz uroczo. Trudno jej się oprzeć, pozwalam więc sobie dotknąć jej, przeciągnąć kciukiem po jej policzku. Oddech więźnie jej w gardle, gdy gładzę miękką dolną wargę.
– Oddychaj, Anastasio – szepczę, po czym wstaję i informuję ją, że śniadanie będzie za piętnaście minut. Nie odzywa się, choć raz trzyma na kłódkę pyskatą buzię.
W łazience biorę głęboki oddech, zrzucam dres i wchodzę pod prysznic. Kusi mnie trochę, by zwalić konia, ale wstrzymuje mnie lęk z poprzedniej epoki mojego życia, strach przed przyłapaniem i wystawieniem się na pośmiewisko.
Elena nie byłaby zadowolona.
Stare nawyki.
Podczas gdy woda spływa mi na głowę, analizuję ostatnie interakcje z trudną panną Steele. Nadal jest za ścianą, w moim łóżku, więc nie uważa, abym był całkowicie odpychający. Nie umknęło mojej uwadze to, jak oddech uwiązł jej w gardle, ani to, jak wodziła za mną wzrokiem.
Tak. Jest nadzieja.
Ale czy byłaby dobrą uległą?
Niewątpliwie nie wyobraża sobie związanego z tym stylu życia. Takie słowa jak „rżnięcie”, „seks” czy dowolne eufemizmy, którymi dzisiejsze porządne studentki nazywają tę czynność, nie przeszłyby jej przez usta. Jest absolutnie niewinna. Pewnie zaliczyła parę niezdarnych macanek z chłopcami jak tamten fotograf.
Drażni mnie myśl o Anastasii macającej się z kimkolwiek.
Mógłbym po prostu zapytać, czy jest zainteresowana.
Nie. Muszę jej zademonstrować, na co się porywa, jeśli zgodzi się na związek ze mną.
Zobaczmy, jak pójdzie nam śniadanie.
Spłukuję żel gorącym strumieniem wody i zbieram myśli na czekającą mnie drugą rundę z Anastasią Steele. Zakręcam wodę, wychodzę z kabiny i biorę ręcznik. Szybka ocena w zaparowanym lustrze i postanawiam zrezygnować z golenia. Śniadanie niebawem, a ja jestem głodny. Szybko myję zęby.
Kiedy otwieram drzwi łazienki, Ana jest na nogach i szuka dżinsów. Wygląda jak archetypowy wystraszony jelonek, składający się z samych kończyn i wielkich oczu.
– Jeśli szukasz dżinsów, to posłałem je do pralni. – Naprawdę ma świetne nogi. Nie powinna chować ich w spodniach. Mruży powieki, więc uprzedzając kłótnię, tłumaczę, dlaczego to zrobiłem. – Zachlapałaś je wymiocinami.
– Och – wyrywa jej się z piersi.
Tak. „Och”. I co pani na to, panno Steele?
– Kazałem Taylorowi dostarczyć nowe spodnie i buty. Są w reklamówce na krześle. – Ruchem głowy wskazuję torbę.
Unosi brwi – zaskoczona, jak sądzę.
– Ekhm. Muszę wziąć prysznic – mamrocze i dodaje po chwili zastanowienia: – Dzięki.
Chwyta reklamówkę, obiega mnie, wpada do łazienki i zamyka drzwi na zatrzask.
Hm… Szybciej uciekać się nie dało. Byle dalej ode mnie.
Może byłem zbytnim optymistą. Zniechęcony szybko się wycieram i ubieram. W salonie sprawdzam pocztę elektroniczną, ale nie przyszło nic pilnego. Przerywa mi pukanie do drzwi. Dwie młode kobiety z obsługi.
– Gdzie ustawić śniadanie, proszę pana?
– Na stole.
Wchodząc