W owych czasach w akademickim Zjednoczeniu krakowskim, podczas zebrania dyskusyjnego, z ust słuchacza filozofii, Wyszyńskiego, padło oświadczenie, że cała polska rzeczywistość współczesna mieści się w czterech nazwiskach: Bobrzyński, Dmowski, Piłsudski, Studnicki. Uszeregowanie prawdziwie przedwojenne: Bobrzyński był ekscelencją, tajnym radcą, człowiekiem, który miał dostęp do cesarza w każdej chwili i któremu Franciszek Józef ufał bezgranicznie; Dmowski jest wówczas byłym prezesem Koła Polskiego w Dumie petersburskiej, uznanym liderem społeczeństwa w Królestwie; Piłsudski – zaledwie wodzem podziemia i organizacji młodzieżowych; Studnicki – niczym, tylko mózgiem, od którego szły iskry zapładniające czyny innych i wywołujące inicjatywy.
W roku 1940, w chwili, kiedy to piszę, idea Bobrzyńskiego oparcia Polski na Austrii doczekała się poważnej rehabilitacji.
Widzę tu błyszczące inteligencją, ciemne oczy młodego człowieka, który wiosną 1940 roku przedkłada mi w Paryżu: Polska upadła, bo położona pomiędzy Niemcami a Rosją nie miała oparcia na południu. Tym młodym człowiekiem był pretendent austriacki2.
Spróbujmy następującego biegu rozumowania.
Czechy prawie do ostatniej chwili swego istnienia wołały, że wolą Anschluss, tj. przyłączenie Austrii do Niemiec, tj. okrążenie Czech przez państwo niemieckie, aniżeli restaurację Habsburgów.
Był to oczywiście nonsens. W roku 1933, po nastaniu Hitlera w Niemczech, można było Czechom doradzać, aby nie tylko nie sprzeciwiali się restauracji Habsburgów, lecz przeciwnie, młodego Ottona ukoronowali czeską koroną św. Wacława i spowodowali ogłoszenie go królem Węgier, wskrzeszając w ten sposób austriacką organizację polityczną. Byłby to wysiłek, który by może pozostawił Austrię przy życiu i Czechy przy niepodległości narodowej.
Rozparcelowane przez traktat wersalski, słabe państwa i terytoria pohabsburskie osłabiały się nadal, walcząc ze sobą. Gdyby te państwa przewidziały, że rola małych państw będzie bardzo krótkotrwała w Europie, gdyby stworzyły między sobą federację, może by uniknęły obecnego losu, tj. kompletnego uzależnienia się od Niemiec.
Taka federacja byłaby odbudową polityczną Austrii w innej formie.
Bobrzyński rozumował, że Polska, położona pomiędzy Niemcami a Rosją, nie da sobie z nimi rady, że Austria potrzebna jest Polsce po prostu dlatego, że bez sojuszu z państwem austriackim zbyt wielka jest dysproporcja siły Polski oraz siły połączonych Niemiec i Rosji, i że dysproporcja będzie zawsze czynnikiem zachęcającym Niemcy i Rosję do pojednania się kosztem Polski.
W czasie jednak wielkiej wojny nie było możności uratowania Austrii (chyba drogą odrębnego pokoju, który proponował cesarz Karol), po wielkiej wojnie nie było możności sklecenia federacji naddunajskiej. Nawet ci, którzy rozumieli, że małe państwa ostać się nie mogą, nie przyłożyliby ręki do realizacji takich fantazji.
Bobrzyński jako namiestnik stworzył w Galicji blok z konserwatystów, demokratów (stronnictwa bogatego mieszczaństwa), ludowców Stapińskiego i częściowo socjalistów. Blok ten miał przeprowadzić reformę wyborczą do sejmu galicyjskiego, która by powiększyła ilość mandatów Ukraińców.
Do walki z tym blokiem stanęła Narodowa Demokracja, z częścią konserwatystów ulegających jej wpływom.
Bobrzyński rozumiał Polskę jako państwo w dawnych granicach. Jako statysta polski chciał ugody z Ukraińcami. Ugoda ta nie miała nic wspólnego ze zrzekaniem się polskiego panowania nad terenami zamieszkałymi przez Ukraińców. Wręcz przeciwnie, to właśnie Dmowski podczas wojny dość miękko stawiał sprawę naszej granicy wschodniej w okresie, kiedy się jeszcze liczył ze zwycięstwem Rosji, a wśród endeków były nawet głosy, nieliczne co prawda i niedługotrwałe, ustępujące Galicję Wschodnią Rosji w zamian za Śląsk i Pomorze. Natomiast konserwatyści krakowscy po traktacie brzeskim z dnia 9 lutego 1918 roku, oddającym Chełmszczyznę Ukraińcom i zapowiadającym podział Galicji na część ruską i polską, szli na zerwanie z dynastią, z Austrią, na przekreślenie dorobku całej swej polityki. Bronili więc na całego zasady integralności ziem polskich.
Wśród Narodowej Demokracji prof. Stanisław Grabski głośno wypowiadał pogląd, że współpraca polsko-rosyjska powinna się opierać na solidarnym przeciwstawieniu się ukraińskiemu ruchowi narodowościowemu. Byłaby to analogia do współpracy niemiecko-rosyjskiej, opartej na rozbiorze Polski. Bobrzyński był zasadniczym przeciwnikiem tego poglądu.
Ale w walce z blokiem namiestnikowskim przewagę moralną w oczach społeczeństwa miała nad Bobrzyńskim Narodowa Demokracja, miał młodszy od niego Dmowski, rezydujący w Warszawie. W walce z Bobrzyńskim narodowi demokraci przegrywali wybory i głosowania, odnosili zwycięstwa moralne.
Po pierwsze, walka z „Rusinami” była w Galicji zażarta. Sentyment obywatela zwracał się przeciwko robieniu im jakichkolwiek koncesji, tak jak nie rozumiała potrzeby tych koncesji szlachta polska XVII wieku, jak nie rozumieli Polacy w niepodległej Polsce.
Po drugie, koncesje dla Ukraińców miały na sobie piętno nakazu z Wiednia. Idea ugody z Ukraińcami, sama w sobie niepopularna, była obrzydzana jeszcze swoim charakterem uległości wobec rządu austriackiego.
Po trzecie i najważniejsze, Bobrzyński tworzył swój blok nie na podstawie ideowej, lecz z elementów z sobą sprzecznych. Wielki statysta nie miał czasu na przekonywanie ludzi mądrą argumentacją historyczną i polityczną – zresztą wiedział, że nie zawsze mądra argumentacja prowadzi do celu – więc załatwiał sobie blok trochę naciskiem administracyjnym, trochę koncesjami. Pozyskiwało się ludowców, pozyskiwało się socjalistów. Bobrzyński, obok szacunku dla swego istotnie wysokiego poziomu zdania politycznego i szacunku dla swoich przekonań, miał pogardę dla przekonań innych polityków.
Metoda Dmowskiego była inna i na dłuższy dystans niewątpliwie lepsza. Opierał się na argumentacji bardziej popularnej, więcej działał na sentyment, lecz ludzie, którzy byli w obozie Dmowskiego, byli to ludzie o przekonaniach jednolitych i nie mieli wrażenia, że robią kompromis z sumieniem.
Stańczyków zgubiła orientacja austriacka, którą przekreśliła historia, posiadanie przez dłuższy czas władzy, blok namiestnikowski.
Bobrzyński był największą indywidualnością szkoły krakowskiej. W porównaniu z nim Leon Biliński był zaledwie zręcznym politykiem biurokratyczno-parlamentarnym. Bilińskiego w parlamencie wiedeńskim nazywano „białym lisem”, Freycineta, wielokrotnego ministra i premiera francuskiego, nazywano w Paryżu „białą myszą”. Biliński był politykiem podobnym do takich Freycinetów, którzy tylko zręcznością rządzili państwem. Bobrzyński był czymś więcej, był twórcą ideologii i mężem stanu. Jaworski, prezes NKN3 i następca Bobrzyńskiego na stanowisku lidera stańczyków, był umysłem wielkim i subtelnym. Lewicowiec za młodu, później jako konserwatysta targany był sceptycyzmem, który próbował subtylizować na mistycyzm. Jaworski był kunsztownym znawcą prawa cywilnego, ale jego ruchliwy umysł potrzebował ciągle nowych pożywek, stąd jego zainteresowania konstytucyjne, próby rewolucjonizowania prawa administracyjnego, odchylenia ku filozofii. Jako mąż stanu był zbyt gładki, zbyt liberalny, nie miał w sobie