Socjalizm rosyjski wpływał z oddali na myśl polską. Na wiecach akademickich w auli Kopernika, w Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego, wołał student Leszczyński: „Jedyny człowiek na świecie, który sprawę polską rozumiał, był to towarzysz Czchenkeli”. Ten Czchenkeli był Gruzinem, socjalistycznym posłem kaukaskim do Dumy rosyjskiej.
I rzecz dziwna: rewolucja w Rosji wydała Lenina, który upaństwowił wszystko w Rosji, do duszy ludzkiej włącznie, i wydała Piłsudskiego, wielkiego państwowca polskiego.
Przypisy
1 Zniesienie niewolnictwa w Brazylii nastąpiło nie „kilkanaście lat później”, ale w 1888, a Dom Pedro został zdetronizowany w 1889.
2 Mienszewicy, bolszewicy – od 1903 frakcje Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, po 1912 samodzielne partie. Eserzy, eserowcy – potoczne nazwy członków założonej w 1901 Partii Socjalistów Rewolucjonistów.
3 Tołstojowcy – wyznawcy doktryny chrześcijańskiego anarchizmu opartej na naukach Lwa Tołstoja.
Rosja oddziałuje jeszcze inaczej
Jeśli powyżej wyraziłem się, że rewolucja rosyjska wydała Piłsudskiego, to powiedziałem tak ze względów czysto formalno-historycznych, ze względu na wspólne pierwotnie łożysko socjalizmu polskiego i rosyjskiego w zaborze rosyjskim. Natomiast zdajemy sobie sprawę, jakim antyrosjaninem był Piłsudski, jak Rosji nie lubił, jak go ona nawet nie interesowała. W młodości przejeżdżał przez Moskwę, siedział kilka godzin w bufecie stacyjnym, nie poszedł nawet rzucić okiem na Krasnuju płoszczad’ [Plac Czerwony]. Piłsudski, jak Władysław Studnicki, jak inni ludzie z kresów, był człowiekiem o nastawieniu antyrosyjskim. Nie można tego powiedzieć o wielu innych socjalistach z Królestwa, Polakach i Żydach.
Ale poza socjalistami Rosja oddziaływała jeszcze w inny sposób na Polskę sprzed wielkiej wojny.
Oddziaływała swoją przestrzenią i swoimi niewyzyskanymi bogactwami. Rosja zsyłała Polaków na Sybir, Polacy się tam bogacili, jak Koziełł-Poklewscy, którzy mieli na Uralu majątki liczone nie na hektary, lecz na kilometry kwadratowe, kopalnie azbestu, rudy złota.
W rosyjskiej kolonizacji Azji Polacy odgrywają wielką rolę. Turkiestan, Syberia są terenem pracy polskich inżynierów, dyrektorami kolei wschodniochińskiej są Polacy. Pisarz rosyjski Amfiteatrow szkicuje taki obrazek. Przed sądem staje wieśniak syberyjski, tak zwany czałdon, i używa miejscowego, syberyjsko-rosyjskiego wyrażenia. Ale sąd go nie rozumie. Bo komplet sędziowski, przewodniczący i dwóch asesorów to Polacy, prokurator – Polak, wreszcie adwokat – także Polak.
Polacy, niedopuszczani do urzędów w Królestwie i na Litwie, zaludniali urzędy w rosyjskiej Azji.
Przewalski – Sven Hedin rosyjski XIX wieku, ba! – nie Sven Hedin, ale Krzysztof Kolumb lądowy na małą skalę, odkrywca szczytów średnioazjatyckich, pierwszy gość europejski w wielu krajach, wyrzekał się polskości, ale przecież pochodził z polskiej rodziny posesjonatów w dawnym województwie smoleńskim.
W czasie wojny z Turcją w roku 1878 wodzem naczelnym był wielki książę Mikołaj Mikołajewicz starszy, ale szefem sztabu – generał Niepokojczycki, kwatermistrzem – generał Lewicki. Dwa polskie nazwiska.
W Galicji posady urzędnicze były źle płatne, inteligenta polskiego dusił brak pieniędzy. „Każdy krakowianin – śpiewa Boy – goły jest i inteligentny”. Przeczytajcie książki o emigracji w Rosji takiego Jerzego Bandrowskiego, brata Juliusza Kadena, typowego Galicjanina. Jak się ten człowiek rozkoszuje Rosją, jej wielkością, rozmachem. Jakby człowiek, który wyszedł z dusznego kurnika i odetchnął powietrzem stepu i morza.
Łódź sprzedawała perkaliki wielkiej Rosji, kramarz warszawski miał tam swe interesy lub wysyłał syna na posadę, oficer gwardyjski w Warszawie rzucał złotymi rublami, swym pijaństwem imponował kelnerowi i dziewczynie publicznej.
Zastanawiałem się, czy na tej książce nie położyć tytułu Piłsudski i Dmowski, do tego stopnia uważam, że za czasów niepodległej Polski żyliśmy w cieniach skrzydeł geniuszu tych dwóch ludzi, ale przecież obaj dla swej polityki musieli wyzyskiwać nie tylko piękno, lecz i szpetotę. I dlatego będę zgodny z prawdą historyczną, jeśli powiem, że to kramarskie lub to histeryczne nastawienie niektórych Polaków do Rosji ogromnie pomogło Dmowskiemu, gdy dla celów swojej rzetelnie przemyślanej polityki musiał propagować w Polsce filorosyjską orientację. Gorzej, że te filorosyjskie nastroje przeżyły samą Rosję. Najmniej ich było tam, gdzie ludzie zewnętrznie byli najbardziej zrusyfikowani, tj. na kresach, najwięcej – w Galicji.
Różnice ustrojowe
Duże były różnice ustrojowe między dzielnicami. Zabór pruski, wcielony do królestwa pruskiego i cesarstwa niemieckiego, dzielił urządzenia prawne tego państwa, w którym parlament niemiecki wybierany był na podstawie powszechnej ordynacji wyborczej, a sejm pruski oparty był na trzech kuriach podatkowych. W państwie tym Polacy byli zwalczani bezwzględnie, w parlamencie mieli szczupłą grupę posłów, skazanych na chroniczną a zasadniczą opozycję. Kraj miał zdrową strukturę społeczną. Żywioł żydowski został wciągnięty przez Niemcy lub wyparty przez polskie mieszczaństwo. Gospodarujący rozsądnie ziemianin i mieszczanin, wreszcie, co najważniejsze, bogaty i oświecony chłop – wyróżniali tę dzielnicę korzystnie od innych. Zabór pruski nie tylko nie dał się Niemcom w tym okresie, lecz przeciwnie, rozpoczął ofensywę w postaci odrodzenia polskiego Śląska i Pomorza. Myśl ugody z Niemcami nie miała tu żadnych korzeni, żadnych widoków poza zapomnianym incydentem chwilowego flirtu Wilhelma II z Polakami za czasów kanclerstwa Capriviego w ostatnim dziesiątku lat ubiegłego wieku. Wyjątek stanowiło zaledwie kilka osób; zostały one jednak prześcignięte przez Bohdana hrabiego Hutten-Czapskiego, który już w niepodległej Polsce ogłosił swoje pamiętniki, przedstawiając się czytelnikom jako renegat. „Zawsze byłem Prusakiem” – pisze na wstępie człowiek będący członkiem polskiej rodziny senatorskiej, który cały swój majątek odziedziczył po matce Mielżyńskiej z domu i był synem oficera wojsk powstańczych 1830/1831 roku. Z dalszych kart tego pamiętnika dowiadujemy się nawet, że autor nabył w południowych Niemczech dobra należące niegdyś do rycerzy von Hutten, i „jakkolwiek nie umiałem ustalić związku genealogicznego między tą rodziną a moją, to jednak lubiłem tam przebywać”. Mamy więc tu renegactwo w czystej formie. Życie Czapskiego upływało na rozpaczliwych wysiłkach zrobienia kariery politycznej, nie ze względów pieniężnych, lecz ze względu na zamiłowania, ambicję działalności politycznej. Wszędzie było go pełno. Właził do wszystkich salonów w Berlinie, od królewskich począwszy, gotów był oddawać wszelkie usługi. Upadł tak nisko, że jeździł do Rzymu załagadzać konflikt z Kościołem, powstały z walki kardynała hrabiego Ledóchowskiego, arcybiskupa poznańskiego, z Bismarckiem; było to maksimum zdrady ze strony Poznańczyka, bo przecież Ledóchowski występował w obronie polskości, Bismarck go uwięził, a papież wziął jego stronę. Ba! – Czapski opowiada, że gdy jechał odwiedzać swych krewnych na Ukrainie i na Litwie, wojskowość pruska zaszczyciła go zleceniami wywiadowczymi. I cóż! Nawet w tym arcyrenegacie potrafili Niemcy obudzić Polaka. Podczas ustawy o wywłaszczeniu Polaków z ziemi, ustawy wniesionej przez Bülowa w roku 1908, budzi się w Czapskim gwałtowny protest, budzi się trochę Polaka. Potrafi