– Zakłócanie włączone.
– Komandorze, proszę uruchomić zunifikowany system dowodzenia! Na wszystkich częstotliwościach wewnętrznych! – Krawczenko pochylił się w fotelu, by wbudowane w blat konsoli mikrofony łatwiej mogły wychwycić to, co zamierzał powiedzieć.
– Tak jest! – Tsugawa ściągnął z głowy słuchawki i podbiegł do swojego stanowiska. Kilkoma pstryknięciami aktywował modem łączności.
Na prostokątnej obudowie urządzenia nadawczego jedna po drugiej rozjarzyły się diody sygnalizujące otwarcie poszczególnych kanałów komunikacyjnych.
– Gotowe! – obwieścił, gdy zaświecił się ich cały rząd.
W miniaturowych głośnikach na konsoli dowódcy rozległ się melodyjny dźwięk, przypominający odgłos uderzenia w gong, co oznaczało, że systemy nadawczo-odbiorcze na wszystkich okrętach zgrupowania, począwszy od krążowników, na kanonierkach kończąc, przestawiły się na odbiór komend z krążownika flagowego.
Zanim jednak admirał zdążył otworzyć usta, by wydać dyspozycje dowódcom okrętów, które zakończyły już procedurę aprowizacyjną, mostek ponownie rozbrzmiał tubalnym głosem majora Litwinowa:
– Przepraszam najmocniej, panie admirale! Zaszło nieporozumienie! Już rozkazałem moim okrętom wyłączyć aktywne systemy namierzania! Wykonamy dodatkowe okrążenie, żebyście mogli spokojnie wycofać się na wysoką orbitę stoczni! Odbiór!
– Czy mi się wydaje, czy on właśnie zasugerował, że mamy przerwać operację? – Krzaczaste brwi Krawczenki podjechały do góry tak wysoko, że znalazły się niemal w połowie wysokości pooranego bruzdami zmarszczek czoła.
– Nie wydaje się panu – odrzekł Tsugawa. – Proszę spojrzeć. – Wskazał na ekrany taktyczne przy kokonie artylerzysty.
Czerwone otoczki wokół znaczników eskorty „Herkulesa” znikły, same zaś eskortowce powoli formowały się w obronną sferę wokół ochranianego krążownika, grubszą w miejscach, gdzie dołączyła do nich osierocona obstawa „Ukulele”. Przy krawędziach wyświetlaczy pojawiły się nowe ikonki, opatrzone przez zawiadującą systemem namierzania krążownika SI krótkimi, paroliterowymi opisami, sporządzonymi na podstawie danych technicznych pozyskanych z pokładowego banku pamięci.
– Te kanonierki ewidentnie ustawiają się tak, aby mieć w zasięgu ognia podejście do największych doków. Masowiec właśnie skorygował kurs. Dziesięć stopni względem płaszczyzny ekliptyki. Pozostała część jednostek eskorty odchodzi na minus dziesięć stopni.
– Próbuje wziąć nas w kleszcze. – Krawczenko pokręcił głową z niedowierzaniem. – Idiota, dureń, kretyn…
Nie przestając mamrotać pod nosem inwektyw pod adresem Litwinowa, kilkoma muśnięciami palca aktywował mikrofony zunifikowanego systemu dowodzenia.
– Do wszystkich jednostek, które już zakończyły procedurę aprowizacyjną bądź jeszcze jej nie rozpoczęły – powiedział, starannie wymawiając każde słowo. – Systemy obronne i ofensywne przełączyć na tryb ręczny. Powtarzam: tryb ręczny. Skanowanie pasywne. Powtarzam: skanowanie pasywne. W przypadku ataku przeciwnika nie podejmować działań ofensywnych bez uprzedniej konsultacji z krążownikiem flagowym. Niniejszy rozkaz obowiązuje do odwołania. Koniec transmisji.
– Zaatakują? – zastanawiał się głośno Tsugawa.
– Nie sądzę – stwierdził Krawczenko. – Litwinow jest warunkowany, a jedna trzecia naszych sił to przecież okręty Związku, że już nie wspomnę o personelu pozostałych jednostek. Blokada mentalna mu nie pozwoli.
– Jakoś nie przeszkodziła mu we wzięciu na cel eskorty „Herkulesa”…
– Brak doświadczenia i brawura pilotów. – Krawczenko machnął lekceważąco ręką. – Właśnie dlatego rozkazałem naszym, aby nie reagowali na durne zaczepki. Gdy wcielimy tę swołocz, osobiście dopilnuję, żeby nie ominęła ich ani jedna operacja bojowa. – Uśmiechnął się złowróżbnie, po raz kolejny sięgając po metalowy, przegubowy wysięgnik, na którym zamocowany był mikrofon podstawowego modułu komunikacyjnego.
Tsugawa również się uśmiechnął.
Transpondery krążownika w końcu przechwyciły i rozszyfrowały informacje zawarte w sygnałach identyfikacyjnych, wyemitowanych przez jednostki zgrupowania Litwinowa. Praktycznie wszystkie maszyny wchodzące w jego skład – nie licząc oczywiście stareńkiego jak świat masowca – były fabrycznie nowe i posiadały sygnatury nadane im całkiem niedawno w związkowych stoczniach produkcyjnych, a skoro tak, bardziej niż pewne było, że za ich sterami siedzą nieopierzeni absolwenci szkół pilotażu oraz rekruci z ostatnich roczników akademii wojskowych.
– Majorze, wycofamy okręty dopiero po zakończeniu procedury aprowizacyjnej – powiedział Krawczenko. – Dopóki to nie nastąpi, proszę trzymać swoją eskortę minimum siedemset kilometrów od jednostek osłonowych naszej formacji. Proszę też sporządzić i przesłać mi wykaz jednostek bojowych znajdujących się pod pańską komendą, zarówno tych operujących w przestrzeni, jak i tych, które stacjonują na pokładzie masowca. Do wykazu proszę dołączyć stany osobowe oraz akta personalne tych, którzy znajdują są w służbie czynnej. Proszę również o udostępnienie uwierzytelnionej kopii dekretu Rady. To rozkaz. Odbiór.
Odepchnął od siebie wysięgnik i rozsiadł się wygodniej w fotelu.
– Pan naprawdę chce zarekwirować te jednostki? – upewnił się Tsugawa.
– Oczywiście – odrzekł pogodnym tonem admirał. – Straciliśmy „Ukulele” oraz okręty straży tylnej, „Rubież” patroluje przestrzeń wewnętrzną wokół Sigila, „Grot” jest piętnaście milionów kilometrów stąd i nie wiadomo, kiedy ponownie dołączy do zgrupowania – wyliczał, prostując kolejno palce. – Dwie setki tych maleństw – wskazał na ekran taktyczny, na którym robiło się coraz gęściej od symboli kanonierek Litwinowa – mogą być groźniejsze od krążownika liniowego, jeżeli zostaną odpowiednio poprowadzone.
– On ich nie odda, panie admirale.
– Będzie musiał – stwierdził Krawczenko. – Jestem admirałem Zjednoczonej Floty. Niezależnie od tego, jakie otrzymał rozkazy, dopóki jego okręty posiadają sygnatury UF i znajdują się w przestrzeni kosmicznej, mogę nimi swobodnie dysponować. Jeżeli będzie miał jakieś zastrzeżenia, może je zgłosić do Rady Zjednoczonych Organizacji… – przerwał, słysząc dobiegające z systemu nagłaśniającego trzaski zakłóceń. Po chwili przebił się przez nie znajomy głos, od którego, zdawałoby się, zadrżały ściany mostka.
– Macie się wycofać natychmiast! – Gdyby nie to, że zapobiegliwy Tsugawa już wcześniej obniżył suwaki potencjometrów prawie na sam dół skali, wzmocniony cyfrowo ryk Litwinowa uszkodziłby delikatną konstrukcję głośników. – Dekretem Rady Związku stacja utraciła status punktu aprowizacyjnego! Wszystkie zgromadzone na niej zasoby i sprzęt stanowią teraz własność Związku Orbitalnego, którego jestem upoważnionym przedstawicielem! Powtórzę po raz ostatni, panie admirale, proszę natychmiast przerwać operację aprowizacyjną i wycofać flotę na wysoką orbitę! Odbiór!
– A nie mówiłem? – odezwał się Tsugawa, gdy głośniki ucichły.
– Nikt nie twierdził, że będzie łatwo – wzruszył ramionami Krawczenko.
Tyrada majora nie zrobiła na nim wrażenia.
– Majorze Litwinow, jeżeli jeszcze raz odezwie się pan do mnie takim tonem, każę pana aresztować – powiedział spokojnie do mikrofonu. – Powtórzę treść wydanego przeze mnie rozkazu. Proszę niezwłocznie przesłać na krążownik