Tajemnica z Auschwitz. Nina Majewska-Brown. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Nina Majewska-Brown
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788311158405
Скачать книгу
AK, straciłam go jeszcze bardziej.

      Stefania została przyjęta do II klasy PŻGSU w Tarnowie na mocy egzaminu zdanego 26 czerwca 1923 r. i rozpoczęła naukę z początkiem roku szkolnego 1923/24 (AT, sygn. SZ. B II 51, Egzaminy wstępne do Gimnazjum 1921–1929, b.s.).

      (AT, sygn. SZ B II 72, Świadectwa Dojrzałości. Prywatne Żeńskie Gimnazjum Sióstr Urszulanek w Tarnowie 1929/1930)

      Wnętrze szkoły: Katalogi Główne Prywatnego Żeńskiego Gimnazjum Sióstr Urszulanek w Tarnowie (AT, sygn. Fot. 21).

      Dwa zdjęcia fragmentów budynku szkolnego i pensjonatu: Katalogi Główne Prywatnego Żeńskiego Gimnazjum Sióstr Urszulanek w Tarnowie (AT, sygn. Fot. 21 i AT, sygn. Fot. 3).

      2

      Ewa siedziała przed domem na hałdzie piasku i wygrzebywała w nim dziurę łyżką do zupy. Rączka już dawno się wygięła, ale dziewczynka i tak dobrze się bawiła. Była ubrana w białe majteczki i modną cieniutką niebieską sukienkę: mały karczek, od którego na wysokości ramion zaczynała się spódniczka, lekko bufiaste rękawki i guziczki na plecach od samej szyi. Kolanówka zsunęła się jej z pulchnej nóżki, a do sandałków wsypał się piasek. Małej to jednak nie przeszkadzało.

      Tutaj przynajmniej nie czuła nerwowości i napięcia, które od pewnego czasu panowały w domu. Mama, choć się uśmiechała, wydawała się spięta i nieobecna, tata zaś znikał na całe dnie i noce. Zresztą nawet gdy się pojawiał, nigdy się z nią ani z jej siostrą nie bawił. Za to w mieszkaniu królowała surowa babcia Maria, ze swoimi zasadami i oczekiwaniami. Często też odwiedzała je ulubiona ciocia Zosia, która mieszkała obok, łaskotała najlepiej na świecie i zawsze miała w kieszeni cukierka.

      Było słonecznie i ciepło, siedem białych kur, nowy nabytek rodziny, pogdakując, leniwie wygrzebywało robaki spod rozpadającego się drewnianego płotu, kot wylegiwał się na parapecie okna, a gdzieś w oddali było słychać ujadanie psa. Ewa lubiła zabawy na podwórku, na którym znajdowała wiele fascynujących rzeczy. Właśnie z góry piachu wygrzebała pobłyskujący w słońcu kamyk i teraz obracała go w rączce.

      – Ej, nie syp na mnie – zaprotestowała nagle.

      Tuż za jej plecami pojawiła się pięcioletnia Basia, która czubkiem trzewika kopała piach, wzbijając w powietrze kłęby kurzu i kamyczków.

      – Bo co?

      – Bo psocisz!

      – I co z tego? Mogę robić, co chcę. – Chwyciła się pod boki, jej warkoczyki spięte gumkami z drewnianymi czerwonymi biedronkami zafalowały, po czym dziewczynka, szurając, zrobiła krok do przodu. Piach ponownie uniósł się obłokiem kurzu i spokojnie osiadł cienką warstwą na twarzach i ubraniach sióstr.

      – Ale mi przeszkadzasz!

      Ewa bojowo spojrzała na siostrę i zaczęła się gramolić z kolan. Była sporo mniejsza, ale postanowiła zmierzyć się z Baśką jak z równą sobie.

      – To się przesuń.

      – Ale ja byłam tu pierwsza!

      – W takim razie wypowiadam ci wojnę! – Basia zmarszczyła czoło i przysunęła się jeszcze bliżej.

      Ewa nie rozumiała, o co chodzi. W jej słowniku, odmieniane przez wszystkie przypadki przez dorosłych, pojawiły się nowe pojęcia, takie jak wojna, walka, Niemcy, a nawet gestapo i SS. Wiedziała tylko tyle, że to coś niedobrego, czego trzeba się bać.

      A ona przecież i tak już się bała tylu rzeczy: ciemności, pająków, lasu, w którym mieszkały wilki, diabła, którym straszyła je babcia, gdy niezbyt entuzjastycznie modliły się wieczorem. Wczoraj babcia nawet na nią krzyknęła, bo pomyliła się w modlitwie. Znała ją na pamięć i klepała tak, jak jej kazali, rano i wieczorem, ale nie potrafiła pojąć znaczenia poszczególnych słów. Dlatego też nie rozumiała, dlaczego babcia tak się zezłościła, gdy niemal zasypiając, wyrecytowała:

      Aniele boży, stróżu mój,

      Ty zawsze przy mnie stój,

      Rano, wieczór, we dnie, w nocy

      Bądź mi zawsze ku pomocy,

      Broń mnie od wszelkiego złego

      I doprowadź do koryta wiecznego.

      – Jakiego koryta?! Żywota! – krzyknęła oburzona Maria, tak że Ewie natychmiast odechciało się spać. – Żywota! Rozumiesz?

      Nic nie rozumiała. Wiedziała za to, co to jest koryto. Stało długie i betonowe tuż obok studni z żurawiem. Nie miała pojęcia, co to jest anioł stróż, dusza, żywoto, ale doskonale zapamiętała, że diabła trzeba się bać i że, jak dowodziła babcia, czyha on na nią wszędzie, żeby popchnąć ją do złego.

      – Idę powiedzieć mamie.

      – Skarżypyta!

      Ewa z łyżką zaciśniętą w piąstce, tak że zbielały jej kłykcie, pomaszerowała do domu w poszukiwaniu mamy. Oddychała coraz płyciej, oczy ją piekły i wreszcie pojawiła się pierwsza łza.

      Nim jednak dotarła do kuchni, usłyszała przyciszone głosy dobiegające z jadalni.

      – Dzieci o niczym nie powinny wiedzieć.

      – Oczywiście, tak będzie bezpieczniej.

      – Moim zdaniem nie powinnaś się na to godzić. – Babcia jak zwykle autorytatywnie zabrała głos.

      – Mamo, ciszej!

      – Widzisz, do czego doprowadziliście? W tym domu już nie można normalnie porozmawiać.

      – Mamo, nie przesadzaj. – Stefania ofuknęła matkę. – Akurat lepiej by było, żeby o tym w ogóle nie mówić. Ale żyjemy w takich czasach, że nic na to nie poradzimy, w każdym domu jest jakaś tajemnica.

      – Właśnie, dziecko, dobrze powiedziałaś: w domu. Ale wasza tajemnica siedzi w stodole i nam zagraża.

      – Jesteś katoliczką, a nie uważasz, że człowiekowi