Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3. Deborah Harkness. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Deborah Harkness
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Детективная фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788366409996
Скачать книгу
Barwne wstążki łączyły ich z namalowanymi poniżej medalionami. Każdy z nich zawierał imię. Niektóre były znajome: Hugh, Baldwin, Godfrey, Matthew, Verin, Freyia, Stasia. Wielu nie znałam.

      – Dwunasty wiek. Francja. Styl pracowni z Saint-Sever. – Phoebe potwierdziła moje wrażenie, że dzieło jest stare.

      – Wszystko się zaczęło, kiedy poskarżyłem się Gallowglassowi na Baldwina – wyjaśnił Marcus. – Od niego wiem, że Philippe był równie nieznośny i że kiedy Hugh wreszcie miał dość, poszedł na swoje z Fernandem. Gallowglass nazwał ich nową rodzinę szczepem i dodał, że czasami szczepy są jedynym sposobem na utrzymanie pokoju.

      Wyraz hamowanej furii na twarzy Matthew mówił, że pokój jest ostatnią rzeczą, którą Gallowglass będzie się cieszył, kiedy stryj go znajdzie.

      – Pamiętam, że czytałem coś o szczepach, kiedy dziadek miał nadzieję, że zajmę się prawem i przejmę dawne obowiązki Godfreya – powiedział Marcus.

      – Znalazłem. – Hamish postukał palcem w stronicę. – „Każdy mężczyzna ze swoimi pełnoprawnymi dziećmi może stworzyć szczep, pod warunkiem, że otrzyma zgodę swojego rodzica albo głowy klanu. Nowy szczep będzie uważany za gałąź pierwotnej rodziny, ale pod wszystkimi innymi względami jego pan będzie swobodnie dysponował swoją wolą i władzą”. To brzmi dość jednoznacznie, ale ponieważ Godfrey był zaangażowany w sprawę, musi chodzić o coś więcej.

      – Utworzenie osobnej gałęzi rodu de Clermont pod twoją władzą rozwiąże wszystkie nasze problemy! – stwierdził Marcus.

      – Nie wszyscy przywódcy klanów godzą się na szczepy, Marcusie – ostrzegł Matthew.

      – Kiedyś buntownik, zawsze buntownik – skwitował Marcus, wzruszając ramionami. – Wiedziałeś o tym, kiedy mnie robiłeś.

      – A Phoebe? – Matthew uniósł brew. – Czy narzeczona podziela twoje rewolucyjne zapędy? Może nie spodobać się jej pomysł, że zostaniesz wyrzucony z Sept-Tours bez grosza, kiedy stryj przejmie wszystkie twoje aktywa.

      – Co masz na myśli? – zapytał z niepokojem Marcus.

      – Hamish może mnie poprawić, jeśli się mylę, ale sądzę, że następne rozdziały książki Godfreya mówią o karach związanych z ustanowieniem szczepu bez zgody reproduktora.

      – Ty jesteś moim reproduktorem. – Marcus z uporem wysunął brodę do przodu.

      – Tylko w biologicznym sensie. Dałem ci swoją krew, żebyś mógł narodzić się ponownie jako wampir. – Matthew przeczesał włosy palcami; był to znak, że rośnie w nim frustracja. – I wiesz, jak nie znoszę określenia „reproduktor” w tym kontekście. Uważam się za twojego ojca, a nie za dawcę krwi.

      – Proszę cię, żebym był kimś więcej – powiedział Marcus. – Baldwin myli się co do przymierza i co do Kongregacji. Jeśli utworzysz szczep, będziemy mogli wytyczyć własną ścieżkę, podejmować własne decyzje.

      – Jest jakiś problem z tym, żebyś założył własny szczep, Matt? – zapytał Hamish. – Teraz, kiedy Diana jest w ciąży, pomyślałbym, że będziesz się palił do tego, żeby uwolnić się spod władzy Baldwina.

      – To nie takie proste, jak myślisz. A Baldwin może mieć zastrzeżenia.

      – Co to jest, Phoebe? – Sarah wskazała palcem plamę na pergaminie pod imieniem Matthew. Bardziej interesowała ją genealogia niż prawne zawiłości.

      Phoebe przyjrzała się uważniej.

      – To jakieś skreślenie. Kiedyś było tutaj jakieś kółko. Niemal mogę odczytać imię. Beia… aaa, to musi być Benjamin. Używali powszechnych średniowiecznych skrótów i zastępowali „j” literą „i”.

      – Wydrapali kółko, ale zapomnieli usunąć czerwoną linię łączącą je z Matthew – zauważyła Sarah. – Wygląda na to, że Benjamin jest jednym z jego dzieci.

      Wzmianka o Benjaminie zmroziła mi krew w żyłach. Matthew miał syna o takim imieniu. Przerażającą istotę.

      Phoebe rozwinęła następny zwój. Ta genealogia też wyglądała na starą, choć nie tak starą jak ta, którą przed chwilą studiowaliśmy.

      – Zdaje się, że jest o jeden wiek późniejsza. – Phoebe rozłożyła pergamin na stole. – Nie ma na niej skreśleń ani żadnej wzmianki o Benjaminie. On po prostu znika bez śladu.

      – Kim jest Benjamin? – zapytał Marcus.

      Nie rozumiałam dlaczego. Przecież musiał znać inne dzieci Matthew.

      – Benjamin nie istnieje. – Ysabeau starannie dobierała słowa, a wyraz jej twarzy był nieprzenikniony.

      Mój umysł starał się wydobyć sens z pytania Marcusa i dziwnej odpowiedzi Ysabeau. Jeśli syn Matthew nie wiedział o Benjaminie…

      – Czy dlatego wymazano jego imię? – zapytała Phoebe. – Ktoś popełnił błąd?

      – Tak, on był błędem. – Głos Matthew zabrzmiał głucho.

      – Ale Benjamin istnieje. – Spojrzałam w szarozielone oczy męża. Były obce i nieprzeniknione. – Poznałam go w szesnastowiecznej Pradze.

      – A teraz żyje? – spytał Hamish.

      – Nie wiem – odparł Matthew. – Myślałem, że umarł krótko po tym, jak stworzyłem go w dwunastym wieku. Setki lat później Philippe usłyszał o kimś, kto pasował do opisu, ale ten człowiek zniknął z widoku, zanim się upewniliśmy. W dziewiętnastym wieku krążyły pogłoski o Benjaminie, ale nigdy nie zobaczyliśmy żadnego dowodu.

      – Nie rozumiem – powiedział Marcus. – Nawet jeśli Benjamin nie żyje, powinien pojawić się w genealogii.

      – Ja się go wyrzekłem. Philippe również. – Matthew wolał zamknąć oczy niż patrzeć na nasze zdziwione miny. – Ktoś może stać się częścią rodu dzięki przysiędze krwi, ale może również zostać z niego wyrzucony i radzić sobie bez niego i bez ochrony prawa wampirów. Wiesz, jak ważny jest dla nas rodowód, Marcusie. Brak rodziny jest poważną skazą wśród wampirów, tak jak dla czarownic związanie czarem.

      Powoli stawało się dla mnie jasne, dlaczego Baldwin nie chciał przyjąć mnie do rodu de Clermont jako jedno z dzieci Philippe’a.

      – Więc Benjamin nie żyje – stwierdził Hamish. – Przynajmniej pod względem prawnym.

      – A zmarli czasem zmartwychwstają, żeby nas prześladować – wyszeptała Ysabeau. Syn posłał jej mroczne spojrzenie.

      – Nie rozumiem, co Benjamin zrobił, że odwracasz się od własnej krwi, Matthew. – Głos i twarz Marcusa nadal zdradzały konsternację. – Ja byłem koszmarem w moich wczesnych latach, a mnie nie porzuciłeś.

      – Benjamin był jednym z niemieckich krzyżowców, którzy pomaszerowali z armią hrabiego Emicho do Ziemi Świętej. Kiedy zostali pokonani na Węgrzech, dołączył do wojsk mojego brata Godfreya. Matka Benjamina była córką prominentnego kupca z Lewantu, a on nauczył się trochę hebrajskiego i nawet arabskiego ze względu na interesy rodziny. Był cennym sojusznikiem… z początku.

      – Zatem Benjamin był synem Godfreya? – zapytała Sarah.

      – Nie – odparł Matthew. – Moim. Benjamin zaczął sprzedawać rodzinne sekrety de Clermontów. Zapowiedział, że ujawni istnienie wampirów, czarownic i demonów ludziom w Jerozolimie. Kiedy odkryłem jego zdradę, straciłem panowanie nad sobą. Philippe marzył o stworzeniu bezpiecznej przystani dla nas wszystkich w Ziemi Świętej, miejsca, gdzie moglibyśmy żyć bez strachu. Benjamin mógł zniszczyć nadzieje Philippe’a, a tę moc ja mu dałem.

      Znałam swojego męża na tyle dobrze, by sobie wyobrazić