Umieszczane na budynkach, ubiorach lub rzeczach bądź zgoła na ciele ludzkim, jak to się dzieje w przypadku strojów, biżuterii, malowideł, tatuaży, blizn i okaleczeń rytualnych, zmian kosmetycznych oraz odpowiednio zabarwionego, ułożonego lub przyciętego owłosienia – odznaki posługują się znakami ikonicznymi, a nawet wyobrażeniami i przypadłościami fakturowymi; zdarza im się też używać pisma. Odsyłają jednak nie do przeszłości czy do przyszłości, ale do niewidzialnych znamion jednostki, której ciało jest ich nośnikiem: do jej przynależności grupowej – etnicznej, wyznaniowej, zawodowej – do jej miejsca w hierarchii społecznej, niekiedy też do pewnych cech osobowych. Ujawniają pewne niewidzialne cechy przedmiotów, na których są umieszczone: charakter instytucji, która znajduje się w danym budynku, rangę osoby, która nosi określony strój, fakt, że jakaś rzecz jest własnością tej, a nie innej osoby czy grupy. Jak z tego widać, semioforami są nie tylko przedmioty nieożywione. Bywają nimi również zwierzęta, a zawsze są nimi ludzie, gdyż nawet wtedy, gdy nie noszą żadnych odznak, ich rysy twarzy, postawa, wygląd rąk, sposób mówienia i poruszania się – uchodzą za świadectwa ich przynależności i ich pozycji hierarchicznej.
Odeszliśmy już dość daleko od książek. Ale semiofory, o których mowa, ciągle jeszcze pozostają do nich podobne, ponieważ wszystkie wymienione dotąd znaki, widoczne nieuzbrojonym okiem, są fizycznymi zmianami powierzchni lub brył, spowodowanymi rozmyślnie w celu zwrócenia uwagi odbiorcy na coś niewidzialnego i zaprogramowania przeto w pożądany sposób jego stanów wewnętrznych lub zachowań. Pomijam tu, gwoli zwięzłości, wszystkie semiofory ulotne, postrzegane przez zmysły inne niż wzrok: dźwięki mowy, muzykę, sygnalizację akustyczną, smaki i ich połączenia, właściwości organoleptyczne napojów i potraw. Istnieją jednak przedmioty widzialne, które są semioforami nie dlatego, że zostały z rozmysłem fizycznie zmienione, ale dlatego, że taką funkcję nadano im w inny sposób.
Gdy usiłujemy uporządkować różnorodność semioforów, stwierdzamy, że może się znaleźć wśród nich dowolny przedmiot widzialny: każde ciało, każda rzecz, każde medium i każdy odpad – pod warunkiem poddania go dwóm zabiegom. Pierwszym jest wyłączenie go z przyrody bądź z procesu użytkowania i zmienienie przeto jego funkcji. Drugim – umieszczenie go tak, by mógł być oglądany, przy równoczesnym otoczeniu go opieką i ochroną, które mają maksymalnie spowolnić rozkładowe działanie czynników fizykochemicznych oraz uniemożliwić kradzież i zniszczenie powodowane przez ludzi. Innymi słowy dekontekstualizacja, nieodłączna od zmiany funkcji, i ekspozycja czynią z dowolnego przedmiotu semiofor, którym pozostaje on tak długo, jak długo jest eksponowany.
Dzieje się tak dlatego, że umieszczenie dowolnego przedmiotu w gablocie za szkłem, w albumie, w zielniku, na postumencie, zawieszenie go na ścianie lub na suficie, odgrodzenie sztachetami, barierą, sznurem lub kratą, narysowanie przed nim linii, której nie wolno przekraczać, postawienie przy nim strażnika lub napisu z zakazem zbliżania się, a zwłaszcza dotykania wszystko to narzuca osobom, które znajdują się w pobliżu, postawę widzów, skłania je do spojrzenia na ten przedmiot i do zatrzymania na nim wzroku. Często przyczynia się do tego cała oprawa, która ma zwrócić nań uwagę, pokazać, że obcowanie z nim zmienia tego, kto się weń wpatruje, gdyż wzbogaca go o coś, czego inaczej byłby pozbawiony.
Świadczy o tym wystrój budynku czy wnętrza, w którym ów przedmiot się znajduje, mebla, w którym jest wystawiony, ramy, która go otacza, czy podstawy, na której spoczywa; świadczą też o tym ustne lub pisemne komentarze, w jakie jest zaopatrzony; świadczy o tym wreszcie – a może nawet przede wszystkim opieka, jaka go otacza, choć jest przecież całkowicie bezużyteczny, gdyż użyteczne są tylko ciała, rzeczy i media. Jest ona widomą oznaką wysokiej wartości, której nie może on zawdzięczać swym związkom z przedmiotami widzialnymi; musi być zatem związany z czymś, co niewidzialne. Tak oto za sprawą dekontekstualizacji i ekspozycji dowolny przedmiot widzialny okazuje się wyposażony w znaczenie, a jego właściwości stają się znakami, choćby nie zawdzięczały niczego rozmyślnej interwencji człowieka. Stają się nimi tym łatwiej, im bardziej wyróżniają ten przedmiot od innych, im bardziej są niezwykłe, nadzwyczajne, uderzające, dziwne. Semiofory należące do tej kategorii będę określał mianem eksponatów. Przeistoczenie, którego są wytworami, następuje w naszym społeczeństwie głównie w kolekcjach i w muzeach. Gdzie indziej dokonywało się w grobach, świątyniach, skarbcach i pałacach.
Widać teraz, mam nadzieję, że pojęcie semioforu nie jest wprowadzone tylko po to, by wydłużyć listę neologizmów. Gdy zastanawiamy się nad tym, co mają wspólnego przedmioty tak różne pod względem wyglądu i tworzywa, jak teksty, obrazy, substytuty dóbr, odznaki i eksponaty, dochodzimy do wniosku, że każdy składa się z jakiegoś nośnika i ze znaków, że każdy ma stronę rzeczową i stronę znakową, że, innymi słowy, wszystkie są przedmiotami widzialnymi wyposażonymi w znaczenia.
Słowo semiofor próbuje uchwycić właśnie to, co im wspólne, próbuje narzucić widzenie ich jako różnych realizacji tej samej funkcji i nadać tej funkcji nazwę. Stąd konieczność opisania również innych funkcji, jakie mogą pełnić przedmioty widzialne, i wprowadzenia, by je nazwać, odpowiednich terminów. Ale nie chodzi tu tylko o słowa. Tym bowiem, co się proponuje, wprowadzając te innowacje terminologiczne, jest nowe podejście do przedmiotów widzialnych, zwłaszcza zaś do tych, które otrzymały miano semioforów i które, jak wskazują nasze przykłady, budzą szczególne zainteresowanie historii kultury, można rozciągnąć na przedmioty postrzegane zmysłami innymi niż wzrok. Podejście to jest podejściem jednoczącym, które obejmuje zarazem znaki i ich nośniki w ich wzajemnych stosunkach i które pozwala przezwyciężyć, wraz z samym przeciwstawieniem perspektywy semiotycznej perspektywie pragmatycznej, jednostronność właściwą i jednej, i drugiej.
Podstawa wyboru: Krzysztof Pomian, Historia. Nauka wobec pamięci, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2006, rozdz. O porównywaniu w historii oraz Historia kultury, historia semioforów (fragmenty), s. 100–101, 124, 125–130.
Jan Assmann
Hipolepsa – kultura piśmienna i rewolucja ideowa w Grecji
Jest to końcowy rozdział książki wybitnego egiptologa niemieckiego, jednego z najważniejszych dziś teoretyków i historyków pamięci kulturowej. Assmann podsumowuje tu na gruncie wypracowanych przez siebie pojęć i modeli interpretacyjnych kwestię globalnego wpływu praktyk kulturowych związanych z obecnością pisma na dynamikę pamięci kulturowej w antycznej Grecji oraz następnych epok kultury Zachodu.
Panuje powszechna zgoda co do faktu, że jedyna w swoim rodzaju rewolucja ideowa97, z której w przeciągu kilku stuleci wyłoniły się teksty, tradycje i formy myślenia założycielskie dla zachodniego racjonalizmu, była dziełem kultury piśmiennej, w szczególności zaś greckiej kultury piśmiennej. Tak jak religia (w sensie empatycznym) i państwo są specyficznymi osiągnięciami wschodniej, izraelickiej i egipskiej kultury piśmiennej, tak filozofia i nauka, a więc dyskurs oparty na logicznych regułach poszukiwania prawdy, stanowią specyficzne osiągnięcie Grecji, jej wyjątkową drogę rozwoju.
Grecka kultura piśmienna posiada dwie cechy szczególne. Po pierwsze, jak już wspominaliśmy, nie odcina się od tradycji ustnej, lecz podejmuje ją i kontynuuje w niespotykanie szerokim zakresie. Po drugie wykształca – naszym zdaniem – nowe formy intelektualnego odniesienia. Tu już nie mówiący reaguje na mówiącego, lecz tekst reaguje na tekst. Tekst nie jest już wyłącznie informacją, pouczeniem czy zabezpieczeniem w zewnętrznej wobec pisma przestrzeni interakcji społecznych, na przykład gospodarczych albo politycznych, lecz również nawiązaniem i w tym sensie oddziałuje autoreferencyjnie na inne teksty w ramach wyznaczonych przez dyskurs. Powstaje nowa forma kulturowej ciągłości i koherencji: