Kroniki Nicci. Terry Goodkind. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Terry Goodkind
Издательство: PDW
Серия: Fantasy
Жанр произведения: Детективная фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788381887175
Скачать книгу
jest, generale.

      Utros pozwolił mu odejść. Ava i Ruva stały przy nim, milcząc i namyślając się. Wokół kręcili się żołnierze, ale żaden nie śmiał podejść. Generał budził w nich lękliwy podziw, chociaż nie był okrutnym czy bezlitosnym wodzem, jak Żelazny Kieł był bezlitosnym imperatorem.

      Nic dziwnego, że słodka Majel tęskniła za delikatnością, miłością i współczuciem – chociaż to oznaczało, że obydwoje w swoich sercach zdradzają Kurgana.

      Utros bardzo za nią tęsknił. Minęło pół roku od jego bytności w Orogangu, stolicy imperium. Miał wrażenie, że minęły wieki od chwili, kiedy dotykał delikatnej skóry Majel, gładził jej bujne włosy, całował słodkie usta.

      Zamknął te myśli w oddzielnym zakątku umysłu. Zasypiając, często otwierał ten zakątek, żeby wspominać i cieszyć się spędzonymi z nią chwilami. Lecz teraz nie mógł sobie na to pozwolić. Był naprawdę zaniepokojony; liczył, że żołnierze jeszcze tego nie zauważyli. Nie mieli dużo czasu.

      Równinę przed Ildakarem zapełniało wiele tysięcy wojowników, całkowicie pozbawionych zaopatrzenia – jak tylko poczują głód, zauważą niepokój generała i krytyczną sytuację.

      ROZDZIAŁ 4

      Wybudzeni żołnierze tłukli w mury Ildakaru. Nicci uznała, że miasto ma czas, ale niezbyt wiele. Takie nieustanne łomotanie mogło uszkodzić mury, chociaż mający dar czarodzieje mogliby rzucić wzmacniające zaklęcia na kamień.

      Obserwatorzy na wysokim murze nie potrzebowali soczewek Nathana, żeby ujrzeć ogrom wrogiej armii. Kiedy Nicci służyła Jagangowi, towarzyszyła olbrzymim wojskom Imperialnego Ładu przez dziesięciolecia podbijającym Stary Świat; potem skierowano je na północ do Nowego Świata. Lecz nigdy nie widziała armii takiej jak ta.

      Zwróciła się ku stojącej w pobliżu, głęboko zatroskanej czarodziejce Elsie. Pozostali członkowie dumy jeszcze nie pojawili się na murze, lecz Nicci wiedziała, że wkrótce będą musieli zacząć pracę.

      – Po rebelii mieszkańcy Ildakaru muszą przepracować polityczne różnice, odbudować miasto i umocnić je. – Kiwnęła głową ku sunącej ogromnej armii oblężniczej. – Frakcje Ildakaru, pomimo własnych resentymentów, mają wspólnego wroga. Przyszedł czas, żebyście zadbali o trwały wewnętrzny pokój, sprawili, żeby miasto było na tyle silne, aby pokonać generała Utrosa. Proponowałabym, żebyście wykorzystali tę sposobność do rozwiązania waszych problemów.

      Elsa była zatroskana.

      – Jeśli ludzie naprawdę chcą właśnie tego…

      Kapitan Stuart wyszczekiwał rozkazy: wzmocnić standardową obronę przeciwoblężniczą; żołnierzy w dole zasypać głazami, zaostrzonymi pociskami, wrzącym olejem i płonącymi strzałami. Z wysoko umieszczonych stanowisk mogą razić w ten sposób napastników, nie ponosząc ryzyka.

      Nicci wiedziała, że obrona jest na razie w dobrych rękach.

      – Trzeba zwołać pilne spotkanie w wieży rady. Duma się rozpadła, lecz musicie wybrać nową. To kryzysowe czasy, Elso. Ty, Quentin i Damon dalej zasiadacie w radzie, ale musimy zmobilizować wszystkich mających dar.

      – Dawno temu powinniśmy byli dobrać do rady więcej czarodziejów; po tym, jak Lani zmieniono w kamień – odrzekła Elsa. – Teraz są nam jeszcze bardziej potrzebni: Maxim zniknął, Andre i Ivan nie żyją, Thora obalona, a Renn na tej głupiej wyprawie w poszukiwaniu archiwów Cliffwall.

      Nathan rozmasował pierś.

      – Serce naczelnego tresera Ivana żyje we mnie. Mam taki dar i moc jak zawsze, na szczęście. Będziemy wspólnie bronić Ildakaru.

      Bannon zmarszczył brwi, namyślał się. Był bledszy niż zwykle, co uwydatniało jego piegi.

      – Rebelia w mieście jeszcze się nie skończyła. Skoro planujecie naradę wojenną, to nie możecie powołać tylko szlachetnie urodzonych. Stanowili część problemu. Powinniście wysłuchać rebeliantów i wyzwolonych niewolników oraz wojowników z areny. Jeśli dojdzie do prawdziwej walki, oni będą najlepszymi żołnierzami.

      Lila łypnęła na niego.

      – I morazeth, chłopcze. Jesteśmy najlepszymi wojowniczkami.

      Nathan uniósł dłoń, przerywając dalszą dyskusję.

      – To nie rywalizacja. Wszyscy na swój sposób muszą bronić miasta. Zgadzam się z tobą, droga Elso. Duma jak najszybciej powinna wyznaczyć nowych członków, no i ktoś musi przewodzić, skoro jesteśmy w stanie wojny.

      Mrra prześliznęła się obok Nicci; wsunęła łeb pomiędzy krenelaż i popatrzyła na armię budzącą się w świetle poranka. Warknęła, słysząc uderzenia twardych pięści.

      Kiedy Nicci z towarzyszami weszli do głównej komnaty rady, dwie kamienne czarodziejki już się ocknęły i zwarły w walce.

      Władczyni Thora, którą Nicci gardziła, została ukarana za znęcanie się nad mieszkańcami Ildakaru. Nie ścięto jej, ale podzieliła los wojsk Utrosa: rzucono na nią czar petryfikacji. Ogłoszono wyrok, a potem Elsa, Quentin i Damon zamienili ją w kamień, czyniąc z niej posąg-symbol arogancji.

      Spotkało to tylko jeszcze jedną czarodziejkę, Lani, gdy wieki temu została pokonana przez Thorę, której rzuciła wyzwanie. Nicci widziała Lani wyłącznie jako posąg.

      Teraz kobiety wróciły do życia i zwarły się w sali rady. Nicci rozpoznała szerokie ramiona Lani, nieco kwadratową, lecz ładną twarz i długie loki, przedtem marmurowe, teraz barwy przydymionego miodu. Czarodziejka rzuciła się na Thorę, która była równie wściekła. Czar, który uwolnił armię generała Utrosa, musiał oswobodzić i czarodziejki.

      Nicci, słysząc odgłosy walki, wpadła do komnaty, a Nathan i Elsa tuż za nią, nawołując czarodziejki, żeby przestały się bić. Pojawili się Damon i Quentin, w towarzystwie innych potężnych czarodziejów, którzy odpowiedzieli na wezwanie do rady wojennej.

      Posadzka w komnacie rady była z niebieskiego marmuru, stanowiła jeziorko lśniącego kamienia przed podwyższeniem z tronami władczyni i wodza-czarodzieja. Thora, w długiej szacie z zielonego jedwabiu, zmagała się z Lani. Kobiety, których skóra nadal była blada i szarawa, walczyły tak zaklęciami, jak i zwykłymi ciosami. Wykorzystywały pięści i paznokcie, ale ich twarda skóra pozostawała nienaruszona.

      Kiedy Nicci kroczyła naprzód, nakazując obu kobietom zaprzestać rękoczynów, Lila śmignęła obok niej i włączyła się do walki. Nicci wraz z morazeth rozdzieliły tamte dwie. Lani i Thora wyglądały na oszołomione, wściekłe i niepewne, co się właściwie stało; ale wiedziały, że się nawzajem nienawidzą.

      Twarde, gniewne spojrzenie Nicci pohamowało Thorę, morazeth zaś powstrzymywała Lani. Ta z szyderczym uśmieszkiem odwróciła się od Thory, lecz złagodniała i ustąpiła, widząc znajome twarze Elsy, Damona i Quentina.

      – Wiem, że jesteście po mojej stronie. Gdzie wódz-czarodziej? – Baczniej się rozejrzała. – Gdzie Renn? Czy coś się stało mojemu drogiemu Rennowi?

      – Wszyscy mamy wiele pytań – powiedział Nathan poważnym tonem – a zbyt mało odpowiedzi.

      – I za mało czasu – włączyła się Nicci. – Rozproszył się czar petryfikacji, i to nie tylko tutaj, ale i za murami, gdzie więził setki tysięcy wojowników. Armia generała Utrosa wróciła do życia.

      Jej słowa poraziły obie kobiety i z zakłopotaniem milczały.

      Odezwał się Nathan, patrząc na Quentina i Damona.

      – Zwołaliśmy dumę, żeby rozważyć strategię.

      Lani rzuciła rywalce mordercze spojrzenie.

      – Nie będę w radzie, jeśli