Po piśmie. Jacek Dukaj. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Jacek Dukaj
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Современная зарубежная литература
Год издания: 0
isbn: 9788308067703
Скачать книгу
tam struktury zastępcze – prawie jakby człowiek wypączkowywał sobie w razie potrzeby nowe ręce, nogi, organy.

      Nie ma neurologicznych barier, by podpiąć do naszych mózgów inne ciała, inaczej skonfigurowane, o innym aparacie ruchowym i innej orientacji przestrzennej.

      Tym bardziej nie ma przeszkód, by przepiąć tak czyste, niematerialne Umysły.

27

      Kognitywistyka, jak wszystkie nauki oparte głównie na dociekaniach myślowych, jest domeną intelektualistów, i ci naturalnie projektują na ogół własne doświadczenia i przekonania, w tym kategorie „ja”. Tymczasem znacznie więcej „zwykłych” ludzi samoidentyfikuje się (także) poprzez swe stany emocjonalne, od bardzo konkretnych i ukierunkowanych na inne osoby uczuć, do stanów bezpośrednio warunkowanych przez procesy hormonalne i całą biologiczną podstawę świadomości.

      Na takie dictum optymistyczni transhumaniści pokroju Kurzweila odpowiadają poprzez rozszerzenie zakresu skanu i cyfrowej symulacji: odwzorowana w komputerze ma być już nie tylko struktura mózgu, ale cała konstytucja biologiczna człowieka, czyli także układ dokrewny, organy zmysłów, mięśnie, kości, skóra itd.

      Na co witaliści-sensualiści przywołują na pomoc nieredukowalne doświadczenie „fizycznej obecności”: że istnieje jakaś immanentna jakość świata materialnego, nie do przeniesienia w jego najwierniejsze nawet symulacje. Zapach prawdziwego kwiatka (przekonują) daje więcej niż idealna symulacja zapachu kwiatka, nawet jeśli obie odpalają dokładnie te same neurony w mózgu.

      Jest to krańcowa wersja poglądów wyrażanych dzisiaj przez kulturowych „dogmatyków ciała”. Dla nich przyjaźń w Sieci z definicji nie może być przyjaźnią prawdziwą, a cały wirtual to tylko „przesiadywanie przy komputerze”, podczas gdy „prawdziwego życia” doświadcza się, chodząc po ulicach, wdychając powietrze, ocierając się o ludzi i przedmioty, nieustannie obtaczając Ciało w Materii.

28Mówi Walt Whitman

      Pojąłem, że przebywać z ludźmi, których lubię – to mi wystarcza,

      Że spędzić wieczór w towarzystwie – więcej mi nie trzeba,

      Być otoczonym ciałami cudownymi, pięknymi, ich oddechem i śmiechem – to już dosyć,

      Tak spacerować między nimi, dotykać ich, na moment najlżejszy objąć ramieniem mężczyznę, kobietę – cóż więcej?

      W tym nurzam się jak w wodach morza, o więcej nie proszę.

      W owej bliskości mężczyzn i kobiet, w patrzeniu na nich, dotykaniu, smakowaniu ich zapachów jest coś, co syci duszę najpełniej,

      Wszystkie rzeczy sycą duszę, lecz te sycą najpełniej.

      Walt Whitman, Wyśpiewuję ciało elektryczne

29

      No dobrze, nie jesteśmy czystymi intelektami, pętlami skomplikowanych algorytmów procesowanych równolegle na białkowym nośniku, lecz małpami przerosłymi ponad swe naturalne małpie środowisko.

      W tej narracji, niezwykle popularnej w ostatniej dekadzie, większa część psychicznego dyskomfortu dotykającego ponowoczesnego człowieka tłumaczy się dziedzictwem jego zwierzęcej natury, zupełnie nieprzystającym do warunków życia w cywilizacji technologicznej. A dyskomfort w sposób nieunikniony będzie rósł w miarę powiększania się tego rozziewu: technologia zmienia nasz tryb życia z pokolenia na pokolenie, podczas gdy ewolucja działa dopiero w skali setek, tysięcy generacji.

      Konserwatyści mają rację: człowiek się męczy, bo wykroczył poza prawo natury. A prawo natury jest takie: walka o mięso, starość w trzydziestym roku życia, głód, chłód i robactwo, i rządy kłów i pazurów.

      Dlaczego tyle wokół grubasów?

      Bo nie muszą codziennie biegać po sawannach za umykającym im zawsze pożywieniem ani uciekać w trwodze przed większymi drapieżnikami; i nie poszczą tygodniami, gdy łowy im się nie powiodą, i nie spalają zmagazynowanego tłuszczu w zimne noce bez ognia, i zawsze mają pod ręką tysiące ułatwień technologicznych dla każdej czynności.

      Dlaczego komfort życia w dobrobycie zachodniej klasy średniej tak nas męczy i dręczy i gryzie? Skąd to poczucie winy?

      Bo nie musimy walczyć o przetrwanie, bez wysiłku zdobywając to, do czego zdobycia wprogramowano w nas narzędzia bezlitosnej zwierzęcej rywalizacji; organizm – więc także mózg – czuje, że to ewolucyjne oszustwo, nagroda za nic.

      Pozostaje nam uprawiać sporty ekstremalne, chodzić na ustawki kibolskie albo w ogóle uciec z zachodniego luksusu w celowy prymityw, to znaczy w teatr prymitywu.

      Albo samemu przebudować się poza ciała i umysły zadane przez ewolucję.

30Mówi rozszerzacz ciała

      Q: Stelarc, w twojej najnowszej pracy prezentujesz rzeźbę w swoim brzuchu. Co cię skłoniło do stworzenia rzeźby do wystawiania we wnętrzu własnego ciała?

      A: Przekroczyłem barierę skóry. Skóra nie wyznacza już granicy. Chciałem przedrzeć się pod powierzchnię ciała, przeniknąć przez skórę. Ta rzeźba umieszcza sztukę wewnątrz ludzkiego ciała. Ciało okazuje się pustym nośnikiem; traci znaczenie podział przestrzeni na publiczną, prywatną i fizjologiczną. Puste ciało staje się nosicielem, nie dla „ja” czy duszy, a po prostu dla rzeźby.

      Q: W jaki sposób umieściłeś ją w żołądku?

      A: Bardzo powoli. W istocie jest to najniebezpieczniejszy z moich performance’ów. Musieliśmy trzymać się blisko szpitala, żeby zdążyć do niego w ciągu pięciu minut, gdyby doszło do przebicia wewnętrznych organów. Przed włożeniem rzeźby żołądek został opróżniony, nie jadłem nic przez osiem godzin. Potem połknąłem kapsułę, już z włączonym sygnałem dźwiękowym i błyskającym światłem, z elastycznym kablem sterującym, prowadzącym do zewnętrznego pilota. Z kolei użyliśmy sondy endoskopowej, żeby rozdąć żołądek i odessać nadmiar płynów fizjologicznych. Następnie ustawiliśmy rzeźbę do pokazu kontrolkami na pilocie. Mamy dokumentację całego performance’u z nagrań wideo sondy endoskopowej. Pomimo pompy żołądkowej mieliśmy problem z nadmiarem śliny. Parę razy musieliśmy w pośpiechu wszystko ze mnie wyciągać.

      W 2007 roku Stelarc wyhodował sobie na przedramieniu trzecie ucho.

31

      Wyjdź dziś wieczorem w miasto i spróbuj spojrzeć na świat jak na wieczną emulację Materii procesowaną w Punkcie Omega. Nieważne, że w to nie wierzysz, że bajka i absurd. Wykonaj proste ćwiczenie z cyklu „tak jakby”.

      Ujrzyj ciała wokół siebie – dzieci, dorosłych, znajomych, nieznajomych, prawdziwe i fałszywe, tzn. obrazy ciał, także swoje ciało w lustrze – jako awatary akurat nałożone na Umysły.

      Odwróć w głowie przyporządkowania: te maszyny, te cyfrowe źdźbła w oku humanisty, wszystkie komputery, telefony, gadżety – to nie są ciężkie kotwice konsumpcji i klątwa materializmu, lecz narzędzia wyzwolenia Umysłu.

      Wojna Ciała z Umysłem, Materii z Duchem toczy się wokół nas i wzorem marksistów można rzec, iż zaostrza się w miarę postępu transhumanizmu.

      Im bliżej jesteśmy całkowitego wymazania granicy między Ciałem i Umysłem, przebicia tej wstęgi Möbiusa, tym większy opór i napięcie. Chwilami transcendencja wydaje się na wyciągnięcie ręki; i w tym samym momencie objawia się pierwotna władza Królestwa Ciała.

      Zapytaj sam siebie: jeśli mogę się przetworzyć i zrekonfigurować całkowicie swobodnie, bez żadnych ograniczeń, to k i m  j e s t e m?

32

      Z jakiegoś