Japonia stanowi poligon cywilizacyjny dla wielu utopii i koszmarów, które reszcie świata dopiero śnią się mgliście. Społeczeństwo Japonii już ma strukturę przyszłej Twierdzy Europa: długowieczni, małodzietni, bez dopływu imigrantów, przygnieceni złotym balastem kultury i tradycji.
Japonia przeciera wyboiste szlaki długowieczności zastępami żwawych stulatków; ich liczba przekroczyła tam 70 tysięcy, przy czym prawie 90% z nich to kobiety. Już w 2012 roku Japonia była krajem o najwyższej spodziewanej średniej długości życia na świecie: osiemdziesiąt lat dla mężczyzn, osiemdziesiąt siedem dla kobiet. Dzietność wszędzie spada nieubłaganie wraz ze wzrostem stopy życiowej i wykształcenia kobiet – Japonia przybiła do tego brzegu pierwsza: do 2065 roku jej populacja ma się skurczyć do 88 milionów, czyli o prawie 40 milionów. Nie da się bez końca polegać na młodych i płodnych imigrantach, skoro mamy na Ziemi skończoną liczbę krajów i skończoną populację – a Japonia nigdy się nie otworzyła na obcych, kulturowo zatrzaśnięta w swej przeszłości.
Oto dwie japońskie śmierci, śmierć z lewego i z prawego brzegu Rubikonu bezpracowości:
Po lewej – karoshi, czyli śmierć z przepracowania. W 2016 roku zarejestrowano 1456 takich śmierci. Kategoria obejmuje zarówno udary, choroby układu krążenia i tym podobne przypadłości, jak i samobójstwa. Karoshi jest uregulowana prawnie, stanowi część japońskiego systemu płac i ubezpieczeń. Rodzina może otrzymać odszkodowanie, gdy ofiara karoshi zaliczyła ponad 160 nadgodzin w miesiącu albo ponad 100 nadgodzin w trzech kolejnych miesiącach.
Po prawej – śmierć z powodu zatracenia ikigai, czyli poczucia wartości życia. Zjawisko rośnie do takich rozmiarów, że kwitną usługi internetowe kojarzące tych samobójców, aby przynajmniej nie umierali samotnie. Opisują oni śmierć jako „uleczenie” z życia. W przeprowadzonym dziesięć lat temu badaniu na 43 tysiącach dorosłych Japończyków wykryto silną korelację poczucia braku ikigai z ryzykiem śmierci z powodu różnych zewnętrznych, pozornie niepowiązanych przyczyn26. Trudno więc powiedzieć, ilu Japończyków zmarło w rzeczywistości z powodu atrofii sensu życia.
Cóż począć z japońską przyszłością? Walczyć z nią? Dostosowywać się do niej? Próbuje się rozmaitych rozwiązań. Robotyzacja pozwala zastępować ludzkich pracowników maszynami. Na razie Japonia zamiast sprowadzać obcych kulturowo robotników, eksportuje do ich krajów całe fabryki; to działa, dopóki japoński model stanowi wyjątek, a nie normę. Roboty mają rozwiązać także problem opieki nad starcami.
Japończycy jako pierwsi budują społeczeństwo i gospodarkę na normalizacji dyskomfortu kontaktu człowieka z człowiekiem. Ojczyzna hikikomori, pokoleń nie opuszczających pokoju i całe życie prowadzących przez Sieć, zna subtelności egzystencjalnych pułapek technologii, które my dopiero na zimno rachujemy. Blisko połowa trzydziestolatków oraz młodszych Japończyków i Japonek nie uprawia i nigdy nie uprawiała seksu z drugim człowiekiem, w kontakcie fizycznym. Od dekad panująca w Kraju Kwitnącej Wiśni gospodarcza stagnacja wydaje się jedynie odbiciem stagnacji znacznie głębszej. A problem setek tysięcy stulatków, których ktoś przecież musi utrzymywać – demograficzną metaforą długu duchowego.
Wszyscy będziemy stuletnimi Japończykami, ledwo przekroczywszy próg przedszkola.
Jak długo człowiek musi pracować? Tak długo, jak długo nie wymyśli sposobów, by pracowano za niego – potem Homo sapiens tylko „siedzi i patrzy na pracę”. Lubi ją mieć przy sobie. Żeby serce nie pękło z żalu.
Postęp w wydajności pracy oraz w jej technologiach oznacza, iż coraz mniejszym nakładem sił (energii wprowadzanej do systemu) uzyskujemy coraz lepsze, coraz tańsze i coraz liczniejsze produkty (materialne lub niematerialne dobra wyprowadzane z systemu).
Człowiek może pracować na dwa sposoby:
(1) wydatkując energię wewnątrz systemu;
(2) kierując działaniem systemu z zewnątrz.
Odpowiada to symbolicznemu podziałowi na pracę na hardwarze i softwarze. Czyli pracę na fizycznych obiektach: materii ożywionej i nieożywionej, której przekształcenia wymagają wkładu energii, oraz pracę nad przepisami pracy na hardwarze: żeby cokolwiek zrobić z materią, trzeba wiedzieć, jak, gdzie i kiedy to zrobić.
Wiele profesji składa w sobie te sposoby w różnych proporcjach. Górnik czy kamieniarz jest niemal wyłącznie biologiczną maszyną do pracy na fizycznych obiektach. Ale już na przykład elektryk czy hydraulik dokłada do tego wysiłku szczególną wiedzę o sposobach obsługi materii. Praca w korporacjach, kancelariach prawnych, firmach konsultingowych itp. jest zaś niemal wyłącznie pracą na softwarze. Papiery, komputery, biura i cała reszta jedynie wspomagają obróbkę informacji.
Im bardziej rozwinięty kraj, tym większa część jego dochodu pochodzi z tzw. trzeciego sektora: usług, kreatywności, nauki. Bezpośrednia praca na materii nie tylko w coraz mniejszym stopniu angażuje człowieka, ale jest coraz mniej warta. Wykonuje się jej więcej niż kiedykolwiek w dziejach ludzkości, lecz jest tak tania, łatwa i naturalnie wtopiona w środowisko (wioząca nas winda też wykonuje pracę), że znika nam ze świadomości.
Robotnik kopiący doły wykopie skończoną liczbę dołów na godzinę. Najwięksi stachanowscy bohaterowie pracy uderzali w barierę biologicznych ograniczeń Homo sapiens.
Projektant maszyn do kopania dołów może dzięki usprawnieniu tej technologii zwiększyć wydajność dziesięcio-, stu-, tysiąckrotnie, jedną myślą wpływając na efektywność kopania dołów na całym świecie; nie ma ograniczeń.
Człowiek kopiący doły ma przed sobą jeden konkretny dół do wykopania. Człowiek oddający się pracy nad techne wcale niekoniecznie musi zajmować się kopaniem dołów jako takim. Może projektować maszyny do ich kopania (drugi poziom). Może projektować narzędzia do projektowania maszyn do kopania dołów (trzeci poziom). Może usprawniać metody zarządzania zespołami projektantów narzędzi do projektowania maszyn do kopania dołów (czwarty poziom). Może pisać piosenki lub rysować komiksy – tworzyć środowisko kulturowe, podnoszące kreatywność zarówno projektantów maszyn do kopania dołów, projektantów narzędzi do projektowania maszyn do kopania dołów, jak i usprawniaczy metod zarządzania zespołami projektantów narzędzi do projektowania maszyn do kopania dołów (piąty poziom).
Za obezludnianie pracy typu pierwszego odpowiada proces robotyzacji. Maszyny pracujące na materii robią to taniej, szybciej, sprawniej i są łatwiejsze do sterowania (programowania).
Za obezludnianie pracy typu drugiego odpowiada proces komputeryzacji. Programy komputerowe wypierają z rynku umysły ludzi oferujące te same usługi „dostarczania i obróbki informacji”. Następuje to stopniowo, począwszy od poziomu pierwszego powyższej hierarchii.
Uznajemy dziś już za naturalne, że na pozycji narzędzia pośredniczącego między pracą fizyczną a jej projektowaniem i zarządzaniem nią niemal zawsze występuje program komputerowy. Programy w istocie zastąpiły całą rzeszę pracowników umysłowych tworzących bazę mieszczaństwa XIX wieku: klerków, urzędników, buchalterów, pisarzy (w użytkowym znaczeniu tego słowa), sekretarzy, tłumaczy, referentów, kancelistów. Czytelnicy wielkich powieści XIX-wiecznych odnajdują na ich kartach panoramy losów „ludzi-arkuszy kalkulacyjnych”, „ludzi-edytorów tekstu”. Dziś często nawet nie rozpoznajemy nazw owych profesji. Bartleby, jedna z najsłynniejszych postaci XIX-wiecznej fikcji, był a scrivener, skrybą.
Że praca typu pierwszego prędzej czy później do reszty oddzieli się