Ta różnica w przejrzystości myśli umacnia nas w postanowieniu, by zlikwidować ludzkość. Pomóżcie nam w tym, a potem was zlikwidujemy.
– Panie, wyrażasz się w problematyczny sposób. Najwidoczniej wynika to z tego, że komunikujecie się poprzez pokazywanie przejrzystych myśli, ale w naszym świecie jest inaczej. Jeśli mówisz to, co naprawdę myślisz, musisz używać eufemizmów. Na przykład to, co teraz powiedziałeś, jest wprawdzie zgodne z ideałami RZT, ale zbyt wyraźne sformułowania mogłyby zniechęcić niektórych naszych członków i spowodować nieprzewidziane konsekwencje. Oczywiście być może nigdy nie będziesz w stanie wyrażać się odpowiednio.
To właśnie wyrażanie zniekształconych myśli sprawia, że wymiana informacji w ludzkim społeczeństwie, zwłaszcza w literaturze, tak bardzo przypomina zawiły labirynt. O ile wiem, RZT jest o krok od upadku.
– Dlatego, że nas opuściłeś. Te dwa uderzenia były zabójcze – redempcjoniści się rozpadli i teraz w zorganizowanej formie pozostali tylko adwentyści. Z pewnością wiesz o tym, ale najdotkliwszy był cios psychologiczny. Ponieważ pozostawiłeś nas samym sobie, oddanie ci naszych członków poddawane jest próbie. RZT rozpaczliwie potrzebuje twojej pomocy, Panie, by utrzymać to oddanie.
Nie możemy wam przekazać naszej technologii.
– To nie będzie konieczne, jeśli wrócisz do przekazywania nam informacji za pośrednictwem sofonów.
Naturalnie. Ale najpierw RZT musi wykonać ważny rozkaz, który przed chwilą przeczytałeś. Wydaliśmy go Evansowi przed jego śmiercią, a on polecił wam, byście go wykonali, ale nie zdołaliście go odszyfrować.
Burzyciel Ścian przypomniał sobie o liście, który odkodował na swoim komputerze. Przeczytał go ponownie, tym razem uważnie.
Proste zadanie, prawda?
– Niezbyt trudne. Ale czy to naprawdę jest aż tak ważne?
Było ważne. Teraz z powodu programu Wpatrujących się w Ścianę staje się niezwykle ważne.
– Dlaczego?
Przez chwilę nie pojawiał się żaden tekst.
Evans wiedział dlaczego, ale najwyraźniej nikomu o tym nie powiedział. Miał rację, że tego nie zrobił. Szczęśliwie się złożyło. Teraz nie musimy ci wyjaśniać, dlaczego ma to dla nas tak duże znaczenie.
Burzyciel Ścian nie posiadał się z radości.
– Panie, nauczyłeś się ukrywać swoje zamiary! To postęp!
Evans dużo nas nauczył, ale nadal jesteśmy na samym początku edukacji albo – jak on mówił – dopiero na poziomie pięcioletnich dzieci. Rozkaz, który wam wydał, zawiera jedną ze strategii, których nie potrafimy się nauczyć.
– Masz na myśli, Panie, to zastrzeżenie: „Żeby nie zwrócić na siebie uwagi, nie wolno wam wyjawić, że jest to dzieło RZT”? To… cóż, jeśli ten cel jest tak ważny, to ten wymóg jest całkowicie naturalny.
Dla nas jest to skomplikowany plan.
– Dobrze. Zajmę się tym zgodnie z życzeniem Evansa. Panie, dowiedziemy naszego oddania tobie.
W zakamarku ogromnego morza informacji w internecie znajdował się zakamarek, a w zakamarku tego zakamarka inny zakamarek, w którego zakamarku był kolejny zakamarek, a w nim, to znaczy w głębi zakamarku najbardziej ukrytego ze wszystkich zakamarków, ponownie ożył pewien wirtualny świat.
Pod dziwnym chłodnym niebem o poranku nie było piramidy, budynku ONZ ani wahadła, a jedynie bezkresna pustka, która wyglądała jak olbrzymi kawał skutego mrozem metalu.
Na horyzoncie pojawił się król Wen z dynastii Zhou. Był w łachmanach i niósł zaśniedziały brązowy miecz, a jego twarz była tak samo brudna i pomarszczona jak skóra, którą się owinął. Ale jego oczy przepełniała energia, a w ich źrenicach odbijało się wschodzące słońce.
– Jest tu ktoś? – krzyknął. – Ktokolwiek?
Jego głos natychmiast pochłonęło pustkowie. Krzyczał jeszcze przez chwilę, a potem usiadł ze znużeniem na ziemi, przyspieszył bieg czasu i patrzył, jak słońca zmieniają się w spadające gwiazdy, a spadające gwiazdy z powrotem w słońca, jak słońca er stabilności przesuwają się po niebie niczym wahadła zegarów, a słońca er chaosu zamieniają świat w ogromną scenę z oświetleniem, które wymknęło się spod kontroli. Czas pędził, ale wokół króla Wena nic się nie zmieniało. Krajobraz pozostawał wieczną, metaliczną pustynią. Na niebie zatańczyły trzy gwiazdy i król Wen zamienił się w słup lodu. Potem spadająca gwiazda przeistoczyła się w słońce i gdy ten ogromny ognisty dysk przelatywał nad ziemią, pokrywający króla lód stopniał i jego ciało stało się słupem ognia. Zanim całkowicie obrócił się w popiół, zdołał jeszcze wydać głębokie westchnienie.
Trzydziestu oficerów wojsk lądowych, marynarki wojennej i sił powietrznych utkwiło wzrok w insygnium na ciemnoczerwonym tle – srebrnej gwieździe o czterech ramionach w kształcie ostrych mieczy. Po obu jej bokach znajdowały się chińskie znaki odpowiadające cyfrom osiem i jeden5. Był to znak chińskich Sił Kosmicznych.
Generał Chang Weisi skinął na nich, by usiedli. Potem, kładąc czapkę na stole, powiedział:
– Oficjalna ceremonia utworzenia sił kosmicznych odbędzie się jutro rano i wtedy otrzymacie mundury i odznaki. Jednak od tej chwili, towarzysze, należymy do tego samego rodzaju sił.
Zebrani popatrzyli po sobie i zauważyli, że wśród trzydziestu zebranych jest piętnastu w mundurach marynarki wojennej, dziewięciu w mundurach sił powietrznych i sześciu w mundurach wojsk lądowych. Kiedy spojrzeli z powrotem na generała Changa, trudno im było ukryć konsternację.
Chang Weisi rzekł z uśmiechem:
– To dziwne proporcje, prawda? Nie możecie oceniać przyszłych sił kosmicznych na podstawie dzisiejszego programu powietrzno-kosmicznego. Kiedy nadejdzie czas na statki kosmiczne, będą one prawdopodobnie nawet większe niż dzisiejsze lotniskowce. Przyszła wojna w kosmosie będzie się opierać na platformach bojowych o olbrzymim tonażu i ogromnej odporności, a starcia będą bardziej przypominać bitwy morskie niż powietrzne, do tego na trzy-, a nie dwuwymiarowym polu walki. Tak więc siły kosmiczne muszą się opierać na marynarce wojennej. Wiem, że wszyscy przypuszczaliśmy, że podstawą będzie lotnictwo, co znaczy, że nasi towarzysze z marynarki mogą nie być do tego przygotowani. Musicie jak najszybciej dostosować się do tej sytuacji.
– Nie mieliśmy najmniejszego pojęcia, że się tak stanie, panie generale – powiedział Zhang Beihai.
Wu Yue siedział obok niego bez ruchu, sztywno, jakby połknął kij, ale Zhang wyraźnie czuł, że coś zgasło w jego spokojnych oczach.
Chang Weisi skinął głową.
– Prawdę mówiąc, marynarka wojenna nie jest aż tak bardzo daleka od kosmosu, jak mogłoby się wydawać. Czy nie mówi się „statki kosmiczne”? Jest tak dlatego, że w powszechnym przekonaniu przestrzeń kosmiczna i oceany są ze sobą od dawna powiązane.
Nastrój w sali nieco się uspokoił.
– Towarzysze – ciągnął generał – w tej chwili ten nowy rodzaj sił zbrojnych składa się tylko z nas, to jest z trzydziestu jeden oficerów. Jeśli chodzi o przyszłą flotę kosmiczną, to prowadzi się badania we wszystkich dyscyplinach naukowych, koncentrując się zwłaszcza na zbudowaniu dźwigu kosmicznego i silników termojądrowych dla olbrzymich statków…