– Myślałem, że nie wstaniesz – szepnął – chyba coś fajnego ci się śniło, bo tak słodko się uśmiechałaś…
– Wiesz, co mi się śniło? – Obróciła się na bok, żeby się wygodniej ułożyć. – Dowiedziałam się, że jestem w ciąży, i nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu wezmę na ręce nasze dziecko…
– Kto wie co będzie po dzisiejszej nocy… – uśmiechnął się łobuzersko i poprawił poduszkę, żeby było jej wygodniej – zobacz, co zrobiłem – wskazał ręką na tacę.
– Śniadanie? – Patrzyła z niedowierzaniem. – Co się stało?
– Nic… pomyślałem, że się ucieszysz.
– Bardzo… – pocałowała go w nagie ramię – tylko musimy się pospieszyć. Mieliśmy rano jechać, a trochę pospaliśmy…
– Po ostatnich przeżyciach, chyba nie za długo – przewrócił ją na plecy i nachylił się całując odsłonięty brzuch – poza tym jest wcześnie, zdążymy, cztery godziny i będziemy na miejscu.
– Wariacie, pozwól zjeść, inaczej nie będę miała siły! – Usiłowała się opędzić.
– Grunt, żebym ja miał… – Uśmiechał się, ale posłusznie sięgnął po tacę i postawił obok.
– Jak to ładnie wygląda. – Wyciągnęła rękę i skubnęła kawałek pomidora z brzegu talerza –Zrobiłeś sos… wygląda pysznie.
– No myślę… – wziął widelec i położył na grzance kawałek pomidora z serem. Kropla sosu spadła na jej dłoń, nachylił się i scałował słony smak sosu.
– Przestań… nie ręczę za siebie, – pogroziła palcem, – zjedzmy i zbierajmy się. Na czułości będziemy mieli jeszcze dużo czasu…
– Groźba czy obietnica? – Spojrzał ze śmiechem – Być może będę zmuszony zaopatrzyć się w niebieskie cudeńka.
– Żartujesz? – Zaczęła się śmiać. – Podobno działa też mleko z gipsem, kto wie, może efekt będzie dłuższy i bardziej spektakularny.
– Zołza…
– Lekoman…
Przekomarzali się do dziewiątej. W końcu musiała się podnieść, zdawała sobie sprawę, że jak ona tego nie zrobi, to cały dzień spędzą w łóżku. Odkąd Grzesiek wrócił do sypialni, mogli z niej nie wychodzić. Z domu wyjechali kilka minut po dziesiątej, planowali, że na miejsce dotrą koło trzynastej.
Zanim wyszli z domu, Kaśka zadzwoniła do Agnieszki informując ją o wyjeździe. Siostra życzyła jej powodzenia i stwierdziła, że właśnie dostała nowego klienta – samą siebie i musi się przygotować do rozprawy. Kaśka była spokojniejsza, odkąd wiedziała, że ma siostrę po swojej stronie, i że może się komuś zwierzyć z dręczących problemów. Od kilku dni przygotowywała się na spotkanie z teściową, chciała się jak najwięcej dowiedzieć o chorobach Grześka. Miała nadzieję, że przygotowała się na wszelkie „nieprzewidziane” pytania. Bała się, żeby teściowa się nie domyśliła, o co tak naprawdę chodzi, ale miała nadzieję, że zapatrzona i zakochana we własnym synu nie dostrzeże podstępu.
Grzesiek zaparkował wreszcie na parkingu pod blokiem i spojrzał na zegarek.
– Przez te cholerne korki coraz dłużej się jeździ. – Uśmiechnął się zmęczony.
– Spodziewałeś się czegoś innego w piątek? – Spojrzała zdziwiona. – I tak szybko dojechaliśmy, po południu pewnie jechalibyśmy jeszcze ze dwie godziny, więc nie jest wcale tak źle.
– Pewnie masz rację. – Wyjął z bagażnika torbę z rzeczami. – Teraz mnie tylko ciekawi, co staruszkowie powiedzą jak nas zobaczą.
Kasia mimowolnie spojrzała w okna na pierwszym piętrze. Były otwarte, firanka jak zawsze lekko przesunięta, żeby przeciąg przypadkiem jej nie przyciął w oknie. Na balkonie zwisały ze skrzynek kolorowe kaskady surfini.
– Idziemy najpierw do rodziców, – zadecydowała szybko i poszła przodem, – potem wpadniemy na górę do twojej mamy.
– No to zróbmy im niespodziankę! – Grzesiek zaczął się śmiać. Wiedział, że matka o tej porze pewnie jest na zbiegach.
– I dobrze! – Puściła porozumiewawcze oczko i zadzwoniła do drzwi. Usłyszeli szybkie kroki zbliżające się po drugiej stronie i zgrzyt przekręcanego zamka.
– Zgadnij, kto was odwiedził? – Kaśka nie dopuściła mamy do głosu, kiedy ta zaskoczona otworzyła drzwi.
– Dzieci, co tutaj robicie, dlaczego nie zadzwoniliście?
– Chcieliśmy zrobić niespodziankę… – Grzesiek uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.
– Przecież coś bym przygotowała gdybyście powiedzieli, że przyjedziecie.
– Właśnie dlatego nie dzwoniliśmy, żebyś nie spędziła pół dnia w kuchni. – Kasia zakończyła dyskusję.
– Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że jesteście. – Lila otworzyła drzwi do małego pokoju. – Możecie się rozpakować. Pokój zawsze na was czeka.
– To ja zrobię kawę. – Kasia poszła z mamą do kuchni zostawiając Grześka w pokoju.
Nastawiły wodę i usiadły przy stole.
– Kasiu, coś się stało, że przyjechaliście tak bez uprzedzenia? – Lila spytała cicho, żeby Grzesiek nie usłyszał.
– Po prostu dawno tu nie byliśmy. Poza tym miałam w pracy kilka ciężkich tygodni i chciałam odpocząć. – Uśmiechnęła się uspokajająco.
– Wystraszyłam się, że macie jakieś problemy. – Lila odetchnęła z ulgą.
– Mam dzisiaj wolne, Grzesiek pracował dłużej w tygodniu, dzięki temu zrobiliśmy nieco dłuższy weekend, dlatego postanowiliśmy wpaść na stare śmieci. Chyba nie popsuliśmy wam planów?
– Nie żartuj. Tata niedługo wróci z pracy, poza tym nic specjalnego nie planowaliśmy.
– To dobrze. Wiesz… – Kasia uścisnęła mamę za rękę – wieczorem Grzesiek chce się spotkać ze znajomymi. Pomyślałam, że może w tym czasie zadzwonię do Małgosi i się z nią spotkam. Brakuje mi jej.
– Ostatnio pytała, czy nie planujesz przyjazdu, ale powiedziałam, że nic o tym nie wiem.
– Czyli trafiłam w dziesiątkę.
– Chyba tak. Na pewno się ucieszy. Kochanie, widziałaś się może z Agnieszką? – Mama zmieniła temat – Rozmawiałam z nią dwa dni temu i wydaje mi się, że jest przemęczona. Odniosłam wrażenie, że nie ma czasu na odpoczynek.
– Widziałyśmy się kilka dni temu. Dobrze wygląda, tylko ma teraz sesje a wiesz, że ona nie znosi fuszerki. Zawsze musi być najlepsza, zresztą wybrała uczelnię, gdzie lewusy nie mają czego szukać. Sesja minie, Aga odpocznie. Nie martw się.
– Jest moją córką tak samo jak ty. Martwię się o was obie. – Lila wstała żeby zalać kawę. Postawiała na stole trzy szklanki