. . Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор:
Издательство:
Серия:
Жанр произведения:
Год издания:
isbn:
Скачать книгу
popłaca… mówiłam ci już.

      – Dobra, dobra… – westchnął zrezygnowany – musimy jeszcze raz pogadać na ten temat.

      – Jutro… oczywiście, jeśli będziesz się do tego nadawał. – Pokiwała na pożegnanie i wsiadła do samochodu. Patrzyła jak wraca na imprezę. Tomek potrafił sprawić, że na chwilę zapominała o własnych problemach.

      ROZDZIAŁ DWUNASTY

      Kilka tygodni minęło jak z bicza strzelił. Kaśka zajmowała się pracą, byle za dużo nie myśleć. Grzesiek przesiadywał całymi dniami w pracy, do domu wracał późno. W końcu powiedziała mamie z czym się borykają, ale jedyną radą, jaką usłyszała było stwierdzenie, że musi być cierpliwa. Sam musi podjąć decyzję, jeśli będzie naciskała niczego nie osiągnie. Zrobiła tak, jak jej poradziła.

      Agnieszka miała wolny dzień i postanowiła w końcu wpaść do siostry. Chciała się wszystkiego dowiedzieć.

      – Cześć! – Uśmiechnęła się, kiedy Kaśka otworzyła drzwi.

      – Wchodź, – odsunęła się, żeby zrobić miejsce, – napijesz się kawy?

      – Zrób espresso. Muszę stanąć na nogi… ciśnienie mam niskie, chyba zaraz usnę.

      – Siadaj. Zrobiłam drożdżówkę według mamy przepisu… nawet częściowo uciekła z blachy.

      – Miałaś dobre drożdże. – Wyciągnęła rękę i położyła na talerzu kawałek ciasta.

      – Nie do końca, – Kaśka zaczęła się śmiać, – co prawda kupiłam świeże drożdże, jak zaczęłam robić ciasto, zajrzałam do lodówki i je wyjęłam… tylko później zorientowałam się, że kupione drożdże wciąż są w reklamówce, a w lodówce leżały przeterminowane… prawie miesiąc. Teoretycznie ciasto nie powinno się udać.

      – Wyszło super, jest tak puszyste, jak mamy. – Aga z przyjemnością ugryzła kolejny kawałek – Szkoda, że mam dwie lewe ręce do prac w kuchni.

      – Wolałaś całymi dniami siedzieć nad tabelkami niż pomagać mamie. – Przypomniała Kaśka stawiając na stole kawę.

      – Za to ty nadrabiałaś za obie.

      – Dlatego potrafię upiec ciasto…

      – Nawet na starych drożdżach.

      – Dobrej gospodyni wszystko w rękach rośnie. – Zamyśliła się.–Pamiętasz, jak babcia to powtarzała?

      – Pamiętam że śmiałyśmy się tych jej powiedzonek. – Agnieszka zamyśliła się. Babcia zmarła sześć lat temu, ale zawsze ciepło o niej myślały.

      – Brakuje mi jej, – Kasia spojrzała na stary, pięknie zdobiony pierścionek na palcu, – dostałam go, kiedy się dowiedziała, że wychodzę za mąż. To był prezent od dziadka.

      – Pamiętasz, jak chciała dożyć chwili, żeby poznać prawnuki…

      – Ale nie doczekała… Czasem mam wrażenie, że jest obok i pomaga, zwłaszcza jak problemy walą się na głowę.

      – Pewnie tak jest. – Kasia podstawiła na stole mleko.

      – Słuchaj, babcia pewnie stale ma na nas oko, tak jak wtedy, kiedy byłyśmy małe, – Aga zaczęła się śmiać, – ale ja wpadłam po konkretne informacje dotyczące mojego szwagra. Miałaś powiedzieć coś ważnego.

      – Musisz być taka obcesowa? – Spojrzała ze śmiechem, ale nagle spoważniała. – Cierpliwie czekałam, jak mi poradziła mama, mało mnie nie rozniosło…

      – I?

      – Grzesiek wie, jak bardzo pragnę mieć dziecko, dlatego poszedł do mojego lekarza. Rozmawiali o różnych możliwościach, jedną z nich jest bank dawców i in vitro.

      – Ale co na to mój szwagier?

      – Powiedział, że się zgadza. Nie chce mnie stracić, dlatego w środę pójdziemy do lekarza i podejmiemy ostateczną decyzję ,może też wybierzemy dawcę.

      – Możesz szaleć do woli… – Agnieszka starała się przybrać żartobliwy ton, – kiedyś lubiłaś blondynów o niebieskich oczach…

      – Nie żartuj. Musi być podobny do Grześka, kolor włosów, oczu… wzrost. Możemy się też dowiedzieć, jakie ma wykształcenie.

      – Wykształcenie ma znaczenie?

      – Nie, ale warto wiedzieć coś więcej, nie sądzisz? – Siostra spojrzała poważnie.

      – Możliwe, skoro tatuś jest ambitny, to dziecko może mieć wyjątkowe zdolności… może na przykład zostać drugim Picassem, słynnym muzykiem, sławnym pisarzem…

      – Chcę, żeby było normalnym zdrowym dzieckiem… moim dzieckiem i Grześka. Chcę czuć się wreszcie w pełni szczęśliwa.

      – Musisz uważać, żeby gościu nie był jakimś rasowym podrywaczem…

      – Tego niestety nie sprawdzę. – Wstała, żeby przykręcić zupę, która zaczęła kipieć na zbyt dużym gazie.

      – Cieszę się, – Agnieszka odstawiła do zmywarki pustą filiżankę po kawie, – to tak trochę dzięki mnie.

      – W dużej mierze dzięki tobie! Pomysł z matką Grześka był genialny. Sama pewnie bym na to nie wpadła.

      – Poradziłabyś sobie, tylko może więcej czasu by to zajęło.

      – Zaplątałam się we własnych problemach. Nie potrafiłam dostrzec rozwiązania, chociaż tak naprawdę było dosyć proste.

      – Tym razem mogłam coś doradzić starszej i mądrzejszej siostrze, – Aga uśmiechnęła się łobuzersko – nie zawsze musisz stać na straży, czasem musisz pozwolić sobie pomóc.

      – Pozwoliłam i wyszło dobrze. Jak się uda to za jakiś czas zostaniesz ciocią. – Kaśka spojrzała na nią z nadzieją.

      – Tak, a pani mecenas zostanie mamusią?

      – To też.

      – Słuchaj, muszę się zbierać, – Aga zerknęła na zegarek, – chcę wpaść do biblioteki po kilka książek, ale cieszę się, że miałyśmy dla siebie trochę czasu. Wyglądasz inaczej niż wtedy, kiedy widziałyśmy się w kawiarni.

      – Inaczej się czuję, dzięki.

      – Młodsza siostra melduje się do usług, teraz pozwól, że zamknę się w poukładanym matematycznym świecie, inaczej marketing mnie przygniecie i nikt mi nie pomoże.

      – Trudno? – Kaśka oparła się o drzwi.

      – Czasem żałuje, że nie wybrałam łatwiejszych studiów, ale to lubię, – westchnęła – tylko są momenty, że chciałabym mieć trochę więcej wolnego czasu i możliwość wyspania się.

      – Jeszcze trochę, – siostra pogłaskała ją po głowie, – zdasz kolejną sesję, odpoczniesz.

      – Nie wiesz, o czym mówisz! – Pokręciła głową. – Te studia to jeden wielki egzamin, od początku do końca. Odpocznę jak skończę i się obronię.

      – Z nas dwóch ty byłaś bardziej uparta i konsekwentna.

      – Czasami wolałabym trochę poszaleć, jak znajomi z innych uczelni… chyba jestem nienormalna, mam dwadzieścia lat z niewielkim dodatkiem vatu, a zamiast bawić się na imprezach i korzystać z wolności studenckiego życia zagrzebałam się analizach marketingowych i o zgrozo… jestem zachwycona. Tylko trochę czuję się zmęczona. Nie dziwię się, że pokazują mnie pierwszorocznym jak małpę w zoo. Typowy przykład studenckiego dziwadła.

      – Chyba