– Nie wiem, czy dam radę zasnąć, – spojrzała w okno, za którym było już całkiem ciemno, – tyle czasu, starań, a teraz wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
– Pamiętasz, jak mówiłaś, że marzenia się spełniają, jeśli tylko mocno w nie wierzymy? Dlatego nie wolno ci tracić wiary w to, że się wszystko uda.
– Wiem, wiem. Bardzo tego chcę. Teraz przecież nie odpuszczę, nie poddam się.
– Za to cię podziwiam, za podejście do wielu spraw. Taka sama jesteś, kiedy kogoś bronisz, tak jak mnie wtedy, – Basia ujęła przyjaciółkę za rękę – nie wiem, co zrobiłabym bez ciebie.
– Pewnie trafiłabyś na innego obrońcę i też doprowadziłby do takiego wyroku. – Kaśka machnęła ręką.
– Może, ale dobrze, że nie musiałam się o tym przekonać. Kasia, miałam ci coś powiedzieć, i prawie zapomniałam. Słyszałaś, że Rafał zrezygnował z posady prokuratora i wyjechał z Warszawy? Nikt nie wie co się stało, że wszystko rzuca i jedzie nie wiadomo gdzie.
– Słyszałam i mało mnie to obchodzi, ale sądzę, że po prostu dostał lepszą propozycję. – Kaśka spojrzała zamyślona na kobietę siedzącą po drugiej stronie stołu.
– Lepszą niż miał tutaj? Nie żartuj. Krążą plotki, że to z powodu sprawy, którą z tobą przegrał. Podobno nie mógł znieść, że nie może cię pokonać wygrać.
– Naprawdę ci się wydaje, że Rafał zrezygnowałby ze świetnej posady i super zapowiadającej się kariery z mojego powodu?
– Nie wiem, mówię tylko, jakie krążą plotki. Zresztą… może powiesz, o co chodzi z tymi studiami? Słyszałam, że dałaś mu wycisk…
– Nie ma o czym mówić. Po prostu ja zawsze starałam się przygotować na zajęcia, Rafał wolał imprezować w akademiku. Efekt był taki, że na prostej pokazówce poległ. W sumie to nie wiem, o co tak naprawdę chodzi… zresztą, co to nas obchodzi. Wyjechał, będzie spokojniej.
– Wierzysz w to? – Basia uśmiechnęła się, udało się jej zająć Kaśkę myśleniem o czymś innym niż jutrzejszy zabieg.
– Przynajmniej będę miała spokój. Wkurzał mnie, czy miał rację czy nie, chodziło mu tylko o to, żeby mnie pokonać i upokorzyć.
– Przy mojej sprawie też?
– A jak myślisz? Nie potrafił odpuścić, przynajmniej w sprawach, gdzie oboje staliśmy po przeciwnej stronie. Ogólnie wszyscy uważali go za stanowczego i opanowanego prokuratora, ale nasze spotkania na Sali rozpraw zamieniały się w zaciętą walkę na noże. Chciał wygrać i odzyskać to, co stracił jeszcze na studiach.
– Wydawało się, że nie daje się ponieść takim emocjom. Przecież to było tyle lat temu.
– Jest pamiętliwy, a jeszcze jak mu kumple dokuczali z tego powodu, to gdzieś ten żal się w nim zagnieździł i jątrzył od środka.
– Aż tak mu to dokuczało, że postanowił wyjechać z Warszawy…
– Baśka, ja w to nie wierze. Powód musi być inny, ale ludzie zawsze lubili snuć domysły. Pewnie nie ma w nich nawet grama prawdy.
– Jak sądzisz, spotkacie się jeszcze na sali sądowej?
– Wolałabym nie. Sprawy z nim kosztowały mnie sporo nerwów.
– Teraz odżyjesz, – Basia zaczęła się śmiać patrząc na przyjaciółkę, – chociaż zawsze dostajesz ciężkie sprawy.
– Taką sobie wybrałam robotę. Zresztą wiesz, że to lubię. Im trudniejsza sprawa tym ciekawsza.
– Wiem, wiem. Dlatego zastanawiam się czy też sobie z tym poradzę. Czy będę tak potrafiła walczyć jak ty.
– Basia, wiem, że jesteś najlepszą studentką w grupie. To nie są proste studia, ale dają mnóstwo satysfakcji, zwłaszcza, kiedy bronisz niewinnej osoby.
– Pewnie masz rację… i tak się zastanawiam jak do tego doszło, że mój mąż…
– Były mąż…
– Fakt, były mąż, doprowadził do stanu, że zrezygnowałam ze studiów. Omotał mnie, zastraszył, potem pojawiły się dzieci…
– Nie myśl o tym, to już minęło. Skończysz studia i będziesz pomagała takim kobietom, jaką sama byłaś.
– Minęło kilka miesięcy, a mam wrażenie, jakby minęły lata. Nie wiem, jak dałabym radę, gdybyś mi wtedy nie pomogła. Mieszkanie z daleka od tego koszmaru pozwoliło nam szybciej stanąć na nogi.
– Zasługiwaliście na to, żeby w końcu zacząć żyć.
– Powiesz wreszcie jak udało ci się załatwić, żeby nas nie nachodził? Dobrowolnie by nie odpuścił, nigdy nie chciałaś powiedzieć jak to zrobiłaś…
– Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? – Kaśka usiłowała wywinąć się z niewygodnego pytania. Nie chciała mówić, jak zapewniła przyjaciółce spokój.
– Kasia, proszę! – Basia nachyliła się nad stołem, z oczu zniknął uśmiech. Nagle stała się bardzo poważna. – Powiedz prawdę, nie wierzę, żeby odpuścił, to nie w jego stylu…
– Ale musi to zostać między nami… – zniżyła głos.
– Obiecuję! Nikomu nie powiem, czego się teraz dowiem…
– Ale musisz wiedzieć, że był to jedyny sposób. Wiedziałam, że nie odpuści. Odgrażał się i bałam się, że faktycznie może zrealizować groźby. Nie mogłam do tego dopuścić. Poprosiłam kolegów Grześka z siłowni, tacy typowi wielcy faceci, żeby go trochę nastraszyli. Cała prawda. Trochę nim potrząsnęli i ostrzegli, że jak znajdzie się w pobliżu ciebie lub dzieci na odległość mniejszą niż dwieście metrów, tak go załatwią, że będzie musiał wyrobić nowe dokumenty… bo dentysta będzie miał problemy, żeby go rozpoznać po uzębieniu.
– Żartujesz? Nasłałaś na niego bandziorów?
– Nie bandziorów. Krzywdy by nie zrobili, to dobre chłopaki, ale z wyglądem nadmuchanych bicepsów. Kilku byczków mających prawie po dwa metry wzrostu. Opowiedziałam tylko tyle ile mogli wiedzieć, że znęcał się nad wami. Zrozumieli, o co chodzi, nie było problemu…
– Pewnie się wystraszył! – Baśka zaczęła się nagle śmiać, kiedy wyobraziła sobie całą sytuację.
– Bogdan to tchórz. Byłaś słabsza, mógł się wykazać, ale kiedy stanął na wprost kilku osiłków powietrze uszło z niego jak z dziurawego balonika. Groźby były bez pokrycia, ale o tym nie wie…
– Jesteś szalona, ale dziękuję.
– Nic nie zrobiłam poza tym, że chciałam sprawę doprowadzić do końca. Dobrze wiesz, jak trudno było innych przekonać, że to bandzior w białych rękawiczkach. Zawsze uśmiechnięty, chętny do pomocy… potrafił grać.
– Nikt w to nie wierzył… – przypomniała sobie rozprawę i zeznania świadków powołanych przez prokuratora. W oczach innych był wspaniałym i czułym mężem, ojcem, przyjacielem. Oczywiście dla rodziców był też najlepszym synem.
– Czasem pomagają tylko brutalne metody. A twój były jest właśnie w tej grupie. Rozmowa nic by nie pomogła.
– Wiem. Należy do gatunku ludzi, którym się wydaje, że pozjadali wszystkie rozumy.
– Typowy osobnik z narcystyczną naturą. Wszyscy mają usługiwać, on miał dobrze wyglądać, nie było ważne czy miał rację czy nie, wszyscy powinni się nim zachwycać. Z takimi ludźmi żyje się bardzo ciężko.